Może to zmęczenie, może reakcja na śmierć Charliego? A może… coś zupełnie innego!
– Nie powiesz mi, co cię rozśmieszyło? – nie ustępował.
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo to nie twoja sprawa.
– Mylisz się – odparł i zanim się spostrzegła, do czego zmierza, ponownie chwycił ją za rękę i odwrócił do siebie. – Ponieważ udało mi się odnieść pierwszy sukces i chciałbym wiedzieć, jak go powtórzyć.
– Jaki sukces?
– Sprawiłem, że wreszcie się uśmiechnęłaś. – W jego oczach pokazały się wesołe iskierki. – Kiedy cię ujrzałem po raz pierwszy, pomyślałem: założę się, że ta kobieta ma najcudowniejszy uśmiech na świecie. I okazało się, że to prawda. A teraz chciałbym wiedzieć jeszcze coś.
– A mianowicie?
– Jak wyglądają twoje włosy, kiedy je rozpuścisz. -Cofnął się nagle i Emily podniosła wolną rękę w obronnym geście.
– Będziesz musiał trochę na to poczekać.
– Dlaczego? – W jego głosie brzmiało zaciekawienie. Wciąż trzymał ją za rękę i to było takie… miłe.
– Ponieważ moje włosy są rozpuszczone jedynie przez kilka minut dziennie – odparła szorstko. – Zaplatam je przed snem, aby nie tracić czasu, gdy zostanę wezwana do chorego.
– Chcesz powiedzieć… – spojrzał na nią z namysłem – że jeśli będę miał nocny dyżur za ciebie, to będziesz mogła spać z rozpuszczonymi włosami?
Pytanie było absurdalne, ale on czekał na odpowiedź. Emily machnęła stopą, wznosząc w górę strumienie wody. Na litość boską, co się z nią dzieje? Zachowuję się jak uczennica na pierwszej randce, pomyślała ze złością, po czym, podniósłszy głowę, spokojnie oznajmiła:
– Mogłabym.
– Ale to nie jest pewne. – W jego głosie było tyle rozczarowania, że z trudem powstrzymała śmiech.
– Zapewne bym spała – odparła, aby go udobruchać.
I to się jej udało.
– Teraz czuję się już znacznie lepiej – przyznał. – Jeśli zostanę wezwany do wrastającego paznokcia i będę go usuwał o trzeciej nad ranem, wciągając powietrze przesiąknięte zapachem spoconych stóp, to przynajmniej pocieszeniem dla mnie będzie myśl, że moja partnerka śpi w domu z włosami rozrzuconymi na poduszce…
– I psem między jej łóżkiem a zamkniętymi drzwiami
– oświadczyła.
– Naprawdę? – Wydawał się tak zszokowany tym brakiem zaufania, że nie mogła dłużej utrzymać powagi.
Jej głośny śmiech długo jeszcze rozbrzmiewał echem w wieczornej ciszy. Ten facet był naprawdę zabawny.
– Tak, doktorze Lunn, za mocno zamkniętymi drzwiami – powtórzyła. – Czy pan uważa mnie za naiwną? W odpowiedzi jego dłoń mocniej ścisnęła jej rękę.
– Nie będzie pani musiała zamykać drzwi, pani doktor, ponieważ ja będę zajęty zabiegiem chirurgicznym.
– Jego głos nieoczekiwanie zmatowiał. -i myślę – dodał – że można o pani powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest pani naiwna.
– Jonas…
– Emily… – Tak śmiesznie naśladował ton niepewności w jej głosie, że znowu wybuchnęła śmiechem.
– Jesteś niemożliwy! Musimy jechać do Anny.
– A wiec jedźmy – westchnął. – Ale wrócimy tu któregoś wieczoru?
– Może.
– A cóż to za odpowiedź? – zapytał ze świętym oburzeniem i znowu trudno jej było się nie roześmiać.
– Bezpieczna – odparła, po czym nagle uwolniła dłoń z jego uścisku i zaczęła biec. – Będę pierwsza przy samochodzie! – zawołała.
Jednak ku jej zdumieniu Jonas nie podjął wyzwania. Przeciwnie, zatrzymał się i obserwował, jak w blasku księżyca jego towarzyszka pokonuje piaszczyste wydmy. Uśmiech na jego twarzy powoli gasł.
– Zastanawiam się, czy nie jestem durniem – rzekł na głos, ale wokół nie było nikogo, kto mógłby mu odpowiedzieć.
Jonas miał rację.
Anna była przerażona i chciała się wycofać, i tylko perswazje jego i Emily zdołały ją od tego powstrzymać.
– Wszystko już załatwiliśmy – oznajmił Jonas. – Zaprowadzisz Sama i Matta do szkoły, a Ruby do Lori, a potem ja zawiozę cię do Blairglen. Jeśli oprócz mammografii i biopsji będą potrzebne dodatkowe badania, Lori odbierze dzieci ze szkoły i da im lunch.
– Ale oni zatrzymają mnie w szpitalu. Jeśli to będzie rak… – Głos Anny załamał się.
– Nie zatrzymają – zapewniła ją Emily i położyła rękę na jej dłoni. – Kilka dni zwłoki nie ma znaczenia. Bez względu na wyniki będziesz miała czas wrócić do domu i wszystko przemyśleć. Tak czy owak, nikt nie ma zamiaru zmuszać cię do czegoś, czego nie będziesz w stanie zaakceptować.
Anna z rozpaczą patrzyła to na brata, to na Emily.
– Ale Jonas rozmawiał już przecież z Lori o dłuższej opiece nad dziećmi.
– Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność – odparła Emily. – Bądź gotowa na najgorsze, ale spodziewaj się najlepszego. To jest moja dewiza i przypominam ją sobie za każdym razem, kiedy odezwie się mój telefon.
– To musi być okropne – zauważyła Anna po dłuższej chwili. – Nigdy tak o tym nie myślałam. Jednak teraz… ta niepewność jest rzeczywiście najgorsza, a ty masz ją na co dzień.
– To prawda – przyznała Emily. – Ale kiedy już wiem, z czym mam do czynienia, strach znika i robię to, co muszę. Jutro tak samo będzie z tobą.
– Nie mam pojęcia, jak sobie z tym radzisz – szepnęła Anna i Jonas, chcąc jej dodać odwagi, wyciągnął do niej rękę, ale Anna gwałtownie się od niego odsunęła. – Nie dotykaj mnie! – zawołała ze złością.
– Chciałem tylko powiedzieć, że jestem z tobą. Jutro zawiozę cię na badania, ale postanowiłem zostać w Bay Beach na dłużej.
– Dlaczego?
– Żeby ci pomóc.
– Nie ma mowy, Jonas. Nie potrzebuję cię. – Zagryzła wargi. – Nigdy zresztą cię nie potrzebowałam, tak jak ojca czy Kevina. Nie zostaniesz z mojego powodu.
Co się za tym kryje? – zastanawiała się Em. Z pewnością coś więcej niż tylko konflikt pomiędzy Jonasem a Kevinem.
Ale Jonas pokręcił tylko głową i uśmiechnął się do Anny, jakby chciał ją zapewnić, że nie będzie się jej narzucał.
– Nie zostaję tu z twojego powodu, głuptasie – rzekł.
– Nie życzę sobie, żebyś tak do mnie mówił. – Ręka Anny zacisnęła się kurczowo, ukazując pobielałe kostki.
– W porządku. – Twarz Jonasa nagle spoważniała. Podniósł się i nieoczekiwanie ruszył w kierunku Emily.
Po chwili stanął za nią i położył ręce na jej ramionach, ale wciąż mówił do siostry. – Nigdy już nie nazwę cię głuptasem – obiecał.
– Doskonale. I nie musisz tu zostawać!
– Niestety, muszę – powtórzył. – Muszę, ponieważ Em mnie potrzebuje.
– Em?
– Sama widziałaś, co się działo w przychodni. – Jego dłonie wciąż spoczywały na ramionach Emily. – Ogromnie to mną wstrząsnęło. Wiem, że miałem wyjechać do Europy, ale na razie postanowiłem ten wyjazd odłożyć. Zostaję w Bay Beach.
– Z… z doktor Mainwaring?
– Z Emily – poprawił ją. – Z jedną z najbardziej zapracowanych, pięknych i atrakcyjnych kobiet, jakie kiedykolwiek miałem przyjemność spotkać.
– Nie wierzę ci.
Emily również nie wierzyła własnym uszom. Dobry Boże! Jak on ładnie mówi, i do tego jak ją obejmuje! Ten facet zachowuje się tak, jakby był w niej zakochany!
– Em i ja spędziliśmy dwie ostatnie godziny na plaży i wszystko omówiliśmy – ciągnął Jonas, ściskając mocniej jej ramiona. Emily zastanawiała się, czy jest to wyraz uczucia, czy ostrzeżenia. – Nie zostawię Em. Jesteśmy partnerami.
– Ja…
– Oczywiście, zostaję również z powodu ciebie, ale nie kryję, że przede wszystkim z powodu Em. Bez względu na to, czy sobie tego życzysz, czy nie.