– To ci uczestnicy nie opowiadają później nikomu o programie?
– Każe im się nie rozmawiać o szczegółach, mówi im się, że ich doświadczenie może zniechęcić innych. Mają zachwycać się swoim nowym życiem, ale ukrywać fakt, że musieli stawić czoła wielu trudnościom i że proces czasami wytrącał ich z równowagi.
– Gdzie przeprowadza się rekrutację? – Bałam się, że i tak już znam odpowiedź.
– Wszędzie. Na ulicy. Chodzą od drzwi do drzwi. W szkołach, firmach, klinikach zdrowia. Ogłaszają się w gazetach alternatywnych, magazynach New Age…
– A kolegia i uniwersytety?
– Bardzo żyzny grunt. Na tablicach ogłoszeń, w domach studenckich i w stołówkach, w dniach, kiedy trwa rekrutacja studentów. Niektóre sekty wyznaczają członków, którzy ciągle kręcą się po campusach i zaczepiają samotnych studentów. Szkoły nie akceptują i nie zachęcają do tego, ale nie mogą prawie nic zrobić. Administracja każe zdejmować ulotki z tablic ogłoszeń, ale one i tak tam powracają.
– Ale to już inna bajka, prawda? Te seminaria nie są związane z tym rodzajem sekt, o których wcześniej mówiliśmy?
– Niekoniecznie. Czasami programy mają na celu również werbowanie do innych organizacji. Idziesz na kurs, mówią ci tam, że poszło ci tak świetnie, że wybrano cię do kontynuowania na wyższym szczeblu albo do spotkania z guru, cokolwiek.
Te słowa zabolały mnie jak uderzenie prosto w serce. Obiad Harry w domu prowadzącego.
– Red, jacy ludzie na to idą? – Miałam nadzieję, że w głosie nie było jeszcze słychać paniki, która we mnie wzbierała.
– Moje badania wskazują, że są dwa ważne czynniki. -Wyciągnął dwa tłuste palce. – Depresja i zerwany związek.
– Co masz na myśli?
– Ktoś, kto przechodzi zmiany, często jest samotny i zagubiony, a zatem bezbronny.
– Przechodzi zmiany?
– Przejście ze szkoły średniej na studia, kończenie studiów i szukanie pracy. Zerwanie z kimś. Wyrzucenie z pracy.
Słowa Reda rozpłynęły się w gwarze restauracji. Poczułam, że muszę porozmawiać z Kitem.
Zauważyłam, że Red przygląda mi się dziwnie. Wiedziałam, że muszę coś powiedzieć.
– Wydaje mi się, że moja siostra zapisała się na jeden z takich kursów. Usprawnienie Życia Wewnętrznego.
Wzruszył ramionami.
– Jest ich tak wiele. Tego akurat nie znam.
– Teraz zerwała kontakty. Nikt nie może jej znaleźć.
– Tempe, większość tych programów jest nieszkodliwa. Ale powinnaś z nią porozmawiać. W niektórych przypadkach skutki mogą być tragiczne.
W takich przypadkach jak Harry.
Znowu w środku mnie zmieszały się strach i zdenerwowanie.
Podziękowałam Redowi i sama zapłaciłam rachunek. Wyszliśmy z lokalu. Już na chodniku zapytałam go:
– Czy słyszałeś kiedyś o socjologu o nazwisku Jeannotte? Ona bada ruchy religijne.
– Daisy Jeannotte? – Uniósł brwi, a na czole pojawiły mu się bruzdy.
– Spotkałam ją na uniwersytecie McGill kilka tygodni temu i ciekawi mnie, co o niej sądzą jej koledzy. Zawahał się.
– Tak. Słyszałem, że jest w Kanadzie.
– Znasz ją?
– Znalem ją kilka lat temu. – Ściszył głos. – Nie jest zaliczana do wybitnych…
– O? – Przyjrzałam się jego twarzy, ale była bez wyrazu.
– Dzięki ci za szynkę i kaszę, Tempe. Mam nadzieję, że ci się opłaciło. – Jego uśmiech wydał mi się wymuszony.
Dotknęłam jego ramienia.
– Czego ty mi nie mówisz, Red?
Uśmiech zniknął.
– Czy twoja siostra jest studentką Daisy Jeannotte?
– Nie. Dlaczego?
– Kilka lat temu Jeannotte znalazła się w centrum pewnej kontrowersyjnej sprawy. Nie wiem, o co chodziło, i nie chcę rozsiewać plotek. Po prostu bądź ostrożna.
Chciałam go jeszcze o coś zapytać, ale on skinął głową i odszedł w stronę swojego samochodu.
Stałam w słońcu z otwartymi ustami. Co to, u diabła, mogło znaczyć?
Kiedy wróciłam do domu, czekała na mnie wiadomość od Kita. Znalazł katalog kursów, ale nie było tam nic, co przypominałoby warsztaty Harry w Norfh Harris County Community College. Odkrył też ulotkę Usprawnienia Życia Wewnętrznego na biurku matki. Był w niej ślad po pinezce i Kit podejrzewał, że została zdjęta z tablicy ogłoszeń. Zadzwonił pod numer z ulotki. Tego numeru już nie było.
Kurs Harry nie miał nic wspólnego z uczelnią!
Słowa Reda i Ryana zwiększyły tylko moje przerażenie. Nowe związki. Zmiany. Wolny strzelec. Bezbronna.
Przez resztę dnia mechanicznie wykonywałam różne czynności, a jakąkolwiek koncentrację burzyły zmartwienie i niezdecydowanie. Kiedy długie cienie zaczęły kłaść się w patio, odebrałam telefon, który zmusił mnie do bardziej zorganizowanego myślenia. Wysłuchałam go zszokowana, a potem podjęłam decyzję.
Zadzwoniłam do szefa mojego departamentu i oznajmiłam mu, że wyjeżdżam wcześniej, niż zaplanowałam. Ponieważ już zgłaszałam swój wyjazd na konferencję antropologii fizycznej, moi studenci stracą tylko jedne dodatkowe zajęcia. Przykro mi, ale muszę jechać.
Kiedy odłożyłam słuchawkę, poszłam na górę się spakować. Nie do Oakland, ale do Montrealu.
Muszę znaleźć moją siostrę.
Muszę zatrzymać to szaleństwo pędzące z prędkością huraganu.
29
Kiedy samolot startował, zamknęłam oczy i oparłam się wygodnie, zbyt wykończona kolejną bezsenną nocą, by zauważyć cokolwiek z mojego otoczenia. Zwykle lubię to uczucie, gdy samolot unosi się w powietrze i widzę, jak świat się zmniejsza, ale nie tym razem. W głowie siedziały mi słowa przestraszonego starego człowieka.
Przeciągnęłam się i moje stopy dotknęły paczki, którą położyłam pod siedzeniem. Bagaż podręczny. Zawsze na widoku.
Obok mnie Ryan przeglądał magazyn amerykańskich linii lotniczych. Nie było samolotu z Savannah, więc pojechał samochodem do Charlotte i złapał samolot o szóstej trzydzieści pięć. Na lotnisku dokładnie opowiedział mi, co miało miejsce w Teksasie.
Stary człowiek uciekł, by ochronić swojego psa.
Zupełnie jak Kathryn, pomyślałam, obawiająca się o swoje dziecko.
– Czy powiedział dokładnie, co oni mają zamiar zrobić? – zapytałam Ryana szeptem. Stewardesa sprawdzała pasy bezpieczeństwa.
Ryan pokręcił głową.
– Ten facet to zombie. Przebywał na rancho, bo dali mu miejsce i pozwolili trzymać psa. Nie należał tak naprawdę do grupy, ale wystarczająco dużo się dowiedział.
Położył gazetę na kolanach.
– Gada coś o energii kosmicznej, aniołach przewodnikach i ognistym oddychaniu.
– A nie unicestwianiu?
Wzruszył ramionami.
– On mówi, że ludzie, z którymi mieszka, nie należą do tego świata. Że walczyli ze złymi siłami i teraz muszą odejść. A Fido musi zostać.
– I schował psa pod werandą.
Ryan skinął głową.
– Kto to jest te złe siły?
– On nie jest pewien.
– I nie może powiedzieć, dokąd idą ci prawi ludzie?
– Na północ. Pamiętaj, dziadek nie należał do grupy.
– Nigdy nie słyszał o Domie Owensie?
– Nie. Ich liderem był ktoś o imieniu Toby.
– Bez nazwiska?
– Nazwiska nie należą do ich świata. Ale on nie tego się boi. Toby najwyraźniej polubił spaniela. On się cholernie boi jakiejś kobiety.
Co powiedziała Kathryn? “To nie Dom. To ona". Przed oczami mignęła mi twarz.
– Kim ona jest?
– On nie zna jej imienia, ale twierdzi, że ta laska powiedziała Toby’emu, że antychryst został zniszczony i zbliża się dzień Sądu Ostatecznego. Wtedy ruszyli w drogę.
– I? – Czułam, że cała jestem zdrętwiała.
– Okazało się, że pies nie jedzie.
– I nic poza tym?
– On mówi, że ona na pewno jest matką przełożoną.
– Kathryn też mówiła o kobiecie.
– Wspomniała imię?
– Nie zapytałam. Nie przyszło mi to wtedy do głowy.