Выбрать главу

– Posłuchaj, Bridge, strasznie cię przepraszam, dałem dupy.

– Co? – spytałam, zastanawiając się jednocześnie, czy nie powinnam powiedzieć: „Słucham?”, jak wciąż poprawia mnie mama.

– Nie dam rady polecieć do Pragi w przyszły weekend. Nie wiem, gdzie miałem głowę. Ale może wybierzemy się tam kiedy indziej?

W mojej głowie ryknęła syrena i zaczął migać wielki neon z ustami Sharon mówiącymi: „POPAPRANIE, POPAPRANIE”. Stanęłam jak wryta i spiorunowałam go wzrokiem.

– Co jest? – zapytał, wyraźnie rozbawiony.

– Mam cię dość – odparłam wściekłym tonem. – Powiedziałam ci zupełnie wyraźnie, kiedy pierwszy raz próbowałeś rozpiąć mi spódnicę, że nie bawi mnie emocjonalne popapranie. To było bardzo nie w porządku, żeby nadal ze mną flirtować, zaciągnąć mnie do łóżka, a potem nawet nie zadzwonić i udawać, że nic między nami nie zaszło. Czy zaproponowałeś mi wyjazd do Pragi, żeby mieć gwarancję, że jeśli zechcesz, będziesz się jeszcze mógł ze mną przespać, jakbyśmy byli na jakiejś drabinie?

– Na drabinie, Bridge? – zdziwił się Daniel. – Na jakiej drabinie?

– Zamknij się – warknęłam. – Mam dosyć tej huśtawki. Albo bądź ze mną i dobrze mnie traktuj, albo daj mi spokój. Jak mówię, nie interesuje mnie popapranie.

– A jak ty się zachowujesz w tym tygodniu? Najpierw mnie ignorujesz jak jakaś żelazna dziewica z Hitlerjugend, potem zmieniasz się w uwodzicielskiego kociaka i posyłasz mi spojrzenia, które mówią: „Weź mnie, tu, zaraz, na tym biurku”, a teraz nagle prawisz mi kazanie.

Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem jak dwa afrykańskie drapieżniki przed walką w programie Davida Attenborough. Potem Daniel nagle odwrócił się na pięcie i poszedł do pubu, a ja wróciłam na chwiejnych nogach do redakcji, gdzie wpadłam do kibla, zamknęłam się, usiadłam i łypię teraz jednym okiem na drzwi. O Boże!

5 po południu.

Hłe, hłe. Jestem wspaniała. I bardzo z siebie dumna. Zwołałam po pracy kryzysowe spotkanie na szczycie w Cafe Rouge z Sharon, Jude i Tomem, którzy byli zachwyceni rezultatem akcji Daniel i przekonani, każde z osobna, że zawdzięczam go ich radom. Poza tym Jude słyszała w radiu prognozę, że pod koniec stulecia jedną trzecią gospodarstw domowych będą prowadziły osoby wolne, co dowodzi, że nie jesteśmy już żałosnymi dziwolągami. Shazzer prychnęła i powiedziała: „Jedną trzecią? Raczej dziewięć dziesiątych”. Sharon uważa, że mężczyźni – rzecz jasna z wyjątkiem obecnych, tzn. Toma – są tak katastrofalnie zapóźnieni w rozwoju ewolucyjnym, że wkrótce kobiety będą ich trzymać wyłącznie do celów seksualnych, co nie będzie się liczyło jako wspólne gospodarstwo domowe, bo mężczyźni będą mieszkać w psich budach na zewnątrz. W każdym razie, czuję się bardzo podniesiona na duchu. Może przeczytam kawałek Backlashu Susan Faludi.

5 rano.

Boże, jestem taka nieszczęśliwa. Kocham Daniela.

15 marca, środa

57 kg, jedn. alkoholu 5 (wstyd: mocz szatana), papierosy 14 (ziele szatana – rzucę w urodziny), kalorie 1795. Grr! Obudziłam się bardzo wkurzona. Jakby nie dość było innych nieszczęść, zostały już tylko dwa tygodnie do moich urodzin, kiedy to będę musiała przyjąć do wiadomości, że minął kolejny rok, podczas którego wszyscy oprócz mnie pozawierali szczęśliwe małżeństwa, postarali się o dzieci, zarobili setki tysięcy funtów i wdrapali się na sam szczyt establishmentu, kiedy ja dryfowałam bez steru i bez faceta przez toksyczne związki i stagnację zawodową. Ciągle wypatruję na twarzy zmarszczek, nerwowo sprawdzam w „Hello!”, ile kto ma lat, rozpaczliwie szukając wzorców osobowych (Jane Seymour ma czterdzieści dwa!), i zmagam się z głęboko zakorzenionym strachem, że któregoś dnia po trzydziestce nagle, bez ostrzeżenia, wyrośnie mi ohydna sukienka z krempliny, torba na zakupy i mocna trwała, a twarz zacznie się sypać jak w efektach specjalnych na filmach i będzie po wszystkim. Spróbuję częściej myśleć o Joannie Lumley i Susan Sarandon. Martwię się też, co zrobić z urodzinami. Wielkość mieszkania i stan konta nie pozwalają urządzić hucznej imprezy. Może kolacja? Ale wtedy musiałabym tyrać cały dzień przy garach i nienawidziłabym gości od progu. Moglibyśmy pójść do restauracji, ale wtedy musiałabym poprosić, żeby każdy zapłacił za siebie, i miałabym wyrzuty sumienia, że samolubnie narażam ludzi na koszty i nudę, żeby uczcić własne urodziny. O Boże, co począć? Szkoda, że zamiast się urodzić, nie przyszłam na świat niepokalanie, podobnie, choć nie tak samo, jak Jezus. Wtedy nie musiałabym obchodzić urodzin. Współczuję Jezusowi zażenowania, jakie go pewnie ogarnia, i może powinno ogarniać, w związku z tym, że od dwóch tysiącleci nieelegancko zmusza dużą część ludzkości do świętowania swoich urodzin. Północ. Wpadłam na bardzo dobry pomysł. Zaproszę wszystkich na koktajle, może Manhattany. W ten sposób podejmę gości jak wielka dama, a jeśli będą chcieli iść potem na kolację, to proszę uprzejmie. Nie bardzo wiem, co to jest Manhattan. Ale mogę kupić książkę o koktajlach. Chociaż, jak znam siebie, pewnie nie kupię.

16 marca, czwartek

57,5 kg Jedn. alkoholu 2, papierosy 3 (bdb), kalorie 2140 (ale głównie owoce), minuty poświęcone na układanie listy gości 237 (źle).

Ja Shazzer

Jude Podły Richard

Tom Jerome (brr…)

1VU C O Ud

Magda Jeremy

Simon

Rebecca Martin Przynudzacz

Woney Cosmo

Joanna

Daniel? Perpetua? (yyy…) i Hugo?

O nie. O nie. Co mam zrobić?

17 marca, piątek

Zadzwoniłam do Toma, który bardzo mądrze powiedział:

– To twoje urodziny i powinnaś zaprosić dokładnie i wyłącznie tych, których chcesz.

Więc zaproszę tylko:

Shazzer

Jude

Toma

Magdę i Jeremy'ego

i sama ugotuję dla nas kolację.

Zadzwoniłam do Toma jeszcze raz, żeby mu powiedzieć, jaki mam plan, a wtedy on zapytał:

– A Jerome?

– Co?

– A Jerome?

– Myślałam, że jak mówiliśmy, zaproszę tylko tych, których… – urwałam, uświadamiając sobie, że jeśli powiem „chcę”, będzie to znaczyło, że „nie chcę”, tzn. „nie lubię” irytującego, pretensjonalnego chłopaka Toma. – Och! – wykrzyknęłam o wiele za głośno. – Chodzi ci o twojego Jerome'a? No jasne, że Jerome jest zaproszony, głuptasie. Uch! Ale czy myślisz, że mogę nie zaprosić Richarda Jude? I Sloaney Woney, chociaż tydzień temu byłam na jej urodzinach?

– Nie dowie się o tym.

Kiedy powiedziałam Jude, kto będzie, zawołała radośnie:

„Och, więc przychodzimy z partnerami?”, co oznacza Podłego Richarda. A skoro jest nas już ośmioro, będę musiała zaprosić Michaela. Trudno. Dziewięć osób może być. Dziesięć. Może być. Potem zadzwoniła Sharon:

– Mam nadzieję, że nie strzeliłam gafy. Właśnie spotkałam Rebeccę i kiedy zapytałam, czy przychodzi na twoje urodziny, zrobiła obrażoną minę. No nie, teraz będę musiała zaprosić Rebeccę i Martina Przynudzacza, co oznacza konieczność zaproszenia Joanny. Cholera. Powiedziałam już, że gotuję, więc nie mogę nagle oznajmić, że idziemy do restauracji, bo wyjdę na lenia i nieużytka. Boże! Po powrocie do domu zastałam na sekretarce lodowatą wiadomość od wyraźnie obrażonej Woney.

– Zastanawiamy się z Cosmem, co byś chciała w tym roku na urodziny. Zadzwoń do nas, proszę.

Tak więc spędzę urodziny, gotując żarcie dla szesnastu osób.

18 marca, sobota

56,5 kg, jedn. alkoholu 4 (wkurzona), papierosy 23 (b.b. źle, zwłaszcza w ciągu dwóch godzin), kalorie 3827 (ohyda).

2 po południu.

Grr! Tylko tego mi brakowało. Mama wpadła do mojego mieszkania jak burza, cudownie uleczona z pasikonikowego kryzysu sprzed tygodnia.