Выбрать главу

– I przedstawiamy naszą nową prezenterkę, Pam Jones – dodała Annę – która sama jest ponownie wolna i debiutuje w telewizji.

Kiedy Anne mówiła, romb z moją matką został odmrożony, świsnął na pierwszy plan, zasłaniając Annę i Nicka, i okazało się, że mama podtyka mikrofon pod nos jakiejś myszowatej kobiecie.

– Czy miewasz myśli samobójcze? – ryknęła mama.

– Tak – odparła myszowata i wybuchnęła płaczem, a wtedy obraz znów znieruchomiał, skurczył się i śmignął w róg ekranu, aby odsłonić Annę i Nicka, siedzących na kanapie z grobowymi minami, Tata był zdruzgotany. Mama nie powiedziała mu o pracy w telewizji. Wygląda na to, że tata stosuje mechanizm zaprzeczania i wmówił sobie, że mama przeżywa zwyczajny kryzys wieku starczego i już zrozumiała, że popełniła błąd, ale za bardzo się wstydzi, żeby do niego wrócić. Jestem jak najbardziej za zaprzeczaniem. Możesz sobie wmówić dowolny scenariusz i być szczęśliwy jak fretka – pod warunkiem, że twoja eks-partnerka nie pojawi się nagle na ekranie telewizora, budując nową karierę na porzuceniu roli twojej żony. Próbowałam pocieszyć tatę, że to nie znaczy, że nie ma już nadziei, i że mama może planować powrót do niego jako chwytliwe zakończenie cyklu, ale mi nie uwierzył. Biedaczek. Chyba nic nie wie o Juliu i facecie z urzędu skarbowego. Spytałam, czy chce, żebym przyjechała na weekend: moglibyśmy pójść w sobotę na jakąś miłą kolacyjkę i może wybrać się w niedzielę na spacer, ale powiedział, że da sobie radę. Urna i Geoffrey Alconbury urządzają w sobotę staroangielską kolację dla Lifeboatu.

4 kwietnia, wtorek

Postanowiłam zaradzić ciągłym spóźnieniom do pracy i rośnięciu pocztowej piramidy z ponagleniami z banku itp. Rozpocznę program samodoskonalenia od analizy czasowo-ruchowej.

7.00.

Ważę się.

7.03.

Wracam do łóżka przygnębiona wagą. Stan psychiczny zły. Dalsze spanie niemożliwe, wstanie też. Myślę o Danielu.

7.30.

Głód wygania mnie z łóżka. Robię kawę, zastanawiam się nad grejpfrutem. Rozmrażam czekoladowego croissanta.

7.35-7.50.

Wyglądam przez okno.

7.55.

Otwieram szafę. Gapię się na ciuchy.

8.00.

Wybieram bluzkę. Próbuję znaleźć czarną spódnicę mini z lycry. Wyciągam ciuchy z dna szafy. Przetrząsam szuflady i zaglądam za krzesło w sypialni. Przetrząsam kosz z rzeczami do prasowania. Przetrząsam kosz z rzeczami do prania. Spódnica zniknęła. Dla odprężenia zapalam papierosa.

8.20.

Masaż skóry na sucho (walka z cellulitis), kąpiel i mycie głowy.

8.35.

Zaczynam wybierać bieliznę. Na skutek kryzysu pralniczego do dyspozycji wyłącznie wielkie białe majtasy z bawełny. Zbyt nieestetyczne, nawet do pracy (złe oddziaływanie na psychikę). Wracam do kosza z rzeczami do prasowania. Znajduję bardzo małe czarne figi z koronki – kłujące, ale lepsze od bawełnianej ohydy.

8.45.

Przechodzę do czarnych nieprześwitujących rajstop. Para nr 1 najwyraźniej się skurczyła – krok jest nieco powyżej kolan. W drugiej parze odkrywam dziurę na łydce. Wyrzucam. Przypominam sobie, że byłam w spódnicy z lycry, kiedy ostatni raz wróciłam do domu z Danielem. Idę do pokoju. Triumfalnie wyciągam spódnicę spomiędzy poduszek na kanapie.

8.55.

Wracam do rajstop. Para nr 3 ma dziurę tylko w palcach. Wkładam. Z dziury robi się drabinka, która będzie wystawała z buta. Idę do kosza z rzeczami do prasowania. Znajduję ostatnią parę czarnych nieprześwitujących rajstop zwiniętą w kłębek i upstrzoną kłaczkami waty. Rozplątuję kłębek i wyskubuję watę.

9.05.

Jestem już w rajstopach. Wkładam spódnicę. Zaczynam prasować bluzkę.

9.10. Spostrzegam, że włosy schną idiotycznie. Szukam szczotki. Znajduję ją w torebce. Suszę włosy suszarką. Nie chcą się ułożyć. Psikam na nie wodą ze spryskiwacza do kwiatów i suszę od nowa.

9.40.

Wracam do prasowania i odkrywam uporczywą plamę na przedzie bluzki. Inne pasujące bluzki brudne. Panika – jestem już spóźniona. Próbuję sprać plamę i moczę całą bluzkę. Suszę ją żelazkiem.

9.55.

Bardzo spóźniona. Zapalam papierosa i przez pięć minut czytam folder biura podróży, żeby uspokoić nerwy.

10.00.

Próbuję znaleźć torebkę. Torebka zniknęła. Idę sprawdzić, czy listonosz przyniósł coś miłego.

10.07.

Tylko pismo z Accessu, w sprawie niepłatności minimalnej płatności. Próbuję sobie przypomnieć, czego szukałam. Wznawiam poszukiwania torebki.

10.15.

Katastrofalnie spóźniona. Przypominam sobie, że miałam torebkę w sypialni, kiedy szukałam szczotki, ale nie mogę jej znaleźć. W końcu odkrywam zgubę pod stertą ubrań. Chowam ubrania do szafy. Wkładam żakiet. Jestem gotowa do wyjścia. Nie mogę znaleźć kluczy. Wściekła przetrząsam mieszkanie.

10.25. Znajduję klucze w torebce. Odkrywam, że zapomniałam szczotki.

10.35.

Wychodzę z domu.

Trzy godziny i trzydzieści pięć minut od przebudzenia do wyjścia z domu to za długo. W przyszłości muszę wstawać, jak tylko się obudzę, i zreformować system prania. Przeczytałam dziś w gazecie, że jakiś skazany za morderstwo Amerykanin jest przekonany, że władze wszczepiły mu mikroczujnik w tyłek, żeby kontrolować jego ruchy (nie robaczkowe), i przeraziła mnie myśl, co by było, zwłaszcza rano, gdybym sama miała taki mikroczujnik w tyłku.

5 kwietnia, środa

56,5 kg, jedn. alkoholu 5 (przez Jude), papierosy 2 (może się zdarzyć każdemu – nie znaczy, że znów zaczęłam palić), kalorie 1765, zdrapki 2. Opowiedziałam dziś Jude o równowadze wewnętrznej, a ona na to, że czyta właśnie poradnik o zeń. Wyjaśniła, że kiedy spojrzymy na życie, zeń da się zastosować do wszystkiego – zeń i sztuka robienia zakupów, zeń i sztuka szukania mieszkania itp. Powiedziała, że trzeba poddać się prądowi, a nie walczyć. Jeżeli masz jakiś problem czy coś ci nie wychodzi, zamiast się wysilać czy wściekać, powinieneś się odprężyć i wyczuć kierunek prądu, a wszystko się ułoży. Weźmy sytuację, ciągnęła, kiedy nie możesz otworzyć zamka: jeśli będziesz przekręcać klucz na siłę, pogorszysz sprawę, ale jeśli go wyjmiesz, posmarujesz błyszczykiem do ust i zdasz się na wyczucie – eureka! Ale mam nie wspominać o tym Sharon, która uważa, że to bzdura.

6 kwietnia, czwartek

Umówiłam się z Jude na spokojnego drinka, żeby jeszcze pogadać o prądzie, i po wejściu do knajpy zobaczyłam w ustronnym kąciku znajomego superprzystojniaka w garniturze: był to Jeremy Magdy. Pomachałam do niego, a wtedy zbladł z przerażenia, co sprawiło, że spojrzałam na jego towarzyszkę, która a) nie była Magdą, b) nie skończyła trzydziestki, c) miała na sobie garsonkę, którą dwa razy przymierzałam w Whistles i której nie kupiłam, bo była za droga. Wredna małpa. Czułam, że Jeremy chce się wykręcić miną typu: „Cześć, nie teraz”, która potwierdza starą, zażyłą i wierną przyjaźń, ale jednocześnie daje do zrozumienia, że nie jest to właściwy moment, aby pieczętować tę przyjaźń całusami i długą pogawędką. Miałam już na to pójść, gdy nagle pomyślałam: zaraz, zaraz! Siostrzeństwo! Solidarność! Magda? Jeżeli mąż Magdy nie ma powodu, aby wstydzić się kolacyjki z tą wstrętną zdzirą w mojej garsonce, to mi ją przedstawi. Ruszyłam do jego stolika, na co zagłębił się w rozmowie ze zdzirą, a kiedy ich mijałam, podniósł głowę i posłał mi szeroki, bezczelny uśmiech, który znaczył: „spotkanie służbowe”. Odpowiedziałam spojrzeniem, które znaczyło: „Nie wciskaj mi kitu” i dumnie pomaszerowałam dalej. Ale co mam teraz zrobić? Powiedzieć Magdzie? Nie mówić Magdzie? Zadzwonić do Magdy i zapytać, czy wszystko gra? Zadzwonić do Jeremy'ego i zapytać, czy wszystko gra? Zadzwonić do Jeremy'ego i zagrozić, że jeśli nie rzuci małpy w mojej garsonce, wysypię go Magdzie? Czy pilnować własnego nosa? Przypomniawszy sobie o zeń, Kathleen Tynan i równowadze wewnętrznej, wykonałam pozdrowienie słońca, które pamiętałam z dawnego kursu jogi, i koncentrowałam się, myśląc o wewnętrznym kole, póki nie przyszedł prąd. Wtedy spokojnie postanowiłam, że nic nikomu nie powiem, bo plotka to jadowita trucizna. Będę za to często dzwonić do Magdy, żeby wiedziała, że może na mnie liczyć, a wtedy, jeśli coś jest nie w porządku (co na pewno, dzięki kobiecej intuicji, wyczuje), samami się zwierzy. Wówczas, jeśli będzie to zgodne z prądem, powiem jej, co widziałam. Walką nie można osiągnąć nic wartościowego; trzeba poddać się prądowi. Zeń i sztuka życia. Zeń. prąd. Hmmm, ale co spowodowało, że wpadłam na Jeremy'ego i wstrętną zdzirę, jeśli nie prąd? I co to w takim razie znaczy?