– Dzień dobry, kochanie, jestem w biegu, kręcimy – ćwierknęła moja matka, w turkusowej szmizjerce, przelatując obok nas z klapsem w ręku. – W coś ty się ubrała, kochanie? Wyglądasz jak zwykła prostytutka. Uwaga, cisza na planie, iiiii… i – odwróciła się do Julia, który piastował kamerę wideo – akcja!
Zaniepokojona rozejrzałam się za tatą, ale nigdzie nie było go widać. Zobaczyłam za to, że Mark Darcy rozmawia z Uną, pokazując w moją stronę, i po chwili Una podeszła do mnie z poważną miną.
– Bridget, strasznie cię przepraszam za to nieporozumienie z kostiumem – powiedziała. – Mark właśnie zwrócił mi uwagę, że na pewno czujesz się okropnie niezręcznie przy tych wszystkich starszych panach. Może chciałabyś się w coś przebrać?
Spędziłam resztę przyjęcia we włożonej na króliczy kostium kwiecistej sukience od Laury Ashley, w której Janinę Alconbury wystąpiła na czyimś ślubie jako druhna. Mark Darcy i Natasha uśmiechali się złośliwie, a moja matka wołała, przebiegając obok: „Ładna sukienka, kochanie. Cięcie!”
– Niezbyt mi się podoba ta jego dziewczyna, a tobie? – powiedziała na cały głos Una, wskazując głową Natashę, jak tylko dopadła mnie samą. – Wygląda na zarozumiałą. Elaine mówi, że zagięła na niego parol. Och, cześć, Mark! Jeszcze szklaneczkę ponczu? Szkoda, że chłopak Bridget nie mógł przyjechać. Szczęściarz z niego, prawda?
Zostało to powiedziane bardzo agresywnym tonem, jakby Una czuła się osobiście urażona tym, że Mark wybrał sobie dziewczynę, która: a) nie jest mną, b) nie została mu przedstawiona przez Unę na noworocznym indyku curry.
– Jak mu na imię, Bridget? Daniel, prawda? Pam mówi, że to jeden z tych fantastycznych młodych wydawców.
– Daniel Cleaver? – zapytał Mark Darcy.
– Owszem – potwierdziłam, wysuwając podbródek.
– To twój znajomy, Mark? – zapytała Una.
– Absolutnie nie – odparł szorstko.
– Oooch. Mam nadzieję, że będzie dobry dla naszej małej Bridget – ciągnęła Una, puszczając do mnie oko, jakby było to szalenie zabawne, a nie obrzydliwe.
– Mogę tylko powtórzyć, z pełnym przekonaniem, że absolutnie nie – powiedział Mark.
– Och, zaczekajcie, przyszła Audrey. Audrey! – zawołała Una, nie słuchając go, dzięki Bogu, i oddreptała przywitać gościa.
– Pewnie uważasz, że to było dowcipne – powiedziałam rozwścieczona, gdy zostaliśmy sami.
– Co? – spytał Mark, wyraźnie zaskoczony.
– Nie „cokaj” mi tu, Marku Darcy – warknęłam.
– Jakbym słyszał moją matkę – powiedział.
– Pewnie nie widzisz nic złego w szkalowaniu czyjegoś faceta, w dodatku za jego plecami i wyłącznie dlatego, że… że jesteś zazdrosny – wypaliłam. Przez chwilę patrzył na mnie tępo, jakby był myślami gdzie indziej.
– Przepraszam – powiedział w końcu. – Próbowałem zrozumieć, o co ci chodzi. Czy ja…? Sugerujesz, że jestem zazdrosny o Daniela Cleavera? W związku z tobą?
– Nie, nie w związku ze mną – odparłam wściekła, bo rzeczywiście tak to zabrzmiało. – Po prostu założyłam, że nie wyrażasz się o nim tak paskudnie z czystej złośliwości, tylko masz jakiś konkretny powód.
– Mark, kochanie – zagruchała Natasha, sunąc ku nam z gracją. Przy swoim wzroście i chudości nie musiała nosić butów na obcasie, więc chodziła po trawniku, nie zapadając się w ziemię, jakby została do tego stworzona, niczym wielbłąd do życia na pustyni. – Chodź opowiedzieć mamie o tych meblach do jadalni, które widzieliśmy w Conranie.
– Po prostu uważaj na siebie – powiedział cicho Mark, ruszając za Natasha. – I niech twoja mama też uważa – dodał, wskazując ruchem głowy Julia. Po kolejnych 45 minutach tego koszmaru uznałam, że mogę wyjść, tłumacząc się Unie pracą.
– Ach, te pracujące dziewczyny! – wykrzyknęła. – Nie możesz tego odkładać bez końca: tik-tak-tik-tak.
Dobre pięć minut paliłam w samochodzie papierosa, zanim uspokoiłam się na tyle, żeby móc ruszyć w drogę. Kiedy wyjechałam na główną szosę, minął mnie samochodem tata. Obok niego siedziała Penny Husbands-Bosworth, ubrana w fiszbinowy gorset z czerwonej koronki i królicze uszy. Kiedy dotarłam do Londynu, byłam już nieźle roztrzęsiona, a że wróciłam wcześniej, niż się spodziewałam, stwierdziłam, że zamiast jechać prosto do domu, wstąpię do Daniela, żeby mnie trochę wsparł na duchu. Zaparkowałam nos w nos z jego samochodem. Nie odezwał się, kiedy zadzwoniłam domofonem, więc odczekałam chwilę i zadzwoniłam ponownie, na wypadek, gdybym trafiła na jakąś wyjątkowo dobrą obronę bramki czy coś w tym rodzaju. Dalej cisza. Wiedziałam, że jest w domu, skoro stoi tu jego samochód, a poza tym powiedział, że będzie pracował i oglądał krykieta. Spojrzałam w jego okno i zobaczyłam go. Uśmiechnęłam się, pomachałam mu ręką i pokazałam na drzwi. Zniknął, więc uznałam, że poszedł wcisnąć brzęczyk, i zadzwoniłam jeszcze raz. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
– Cześć, Bridge. Mam na linii Amerykę. Możemy się spotkać w pubie za dziesięć minut?
– Dobrze – odparłam wesoło i bez namysłu ruszyłam w stronę rogu ulicy. Ale kiedy obejrzałam się do tyłu, znów zobaczyłam go w oknie, bez żadnego telefonu. Sprytna jak lis udałam ślepą i szłam dalej, ale wszystko się we mnie kotłowało. Dlaczego za mną patrzy? Dlaczego nie zareagował na pierwszy dzwonek? Dlaczego po prostu nie otworzył drzwi, żebym weszła? I nagle poraziło mnie jak grom: jest z jakąś kobietą. Z bijącym sercem skręciłam za róg, po czym, przylepiona do ściany, wyjrzałam, aby sprawdzić, czy odszedł od okna. Nie było go. Pobiegłam z powrotem i przykucnęłam na ganku sąsiedniego domu, skąd mogłam obserwować drzwi Daniela i ewentualnie zobaczyć wychodzącą kobietę. Powarowałam tak jakiś czas, ale potem zaczęłam myśleć: nawet jeśli jakaś kobieta stamtąd wyjdzie, jak poznam, że była u Daniela, a nie u kogoś innego? Co miałabym zrobić? Spytać ją o to? Nałożyć na nią areszt obywatelski? Poza tym Daniel może zostawić ją w mieszkaniu, z poleceniem, żeby wyszła, gdy on dotrze do pubu. Spojrzałam na zegarek. 6.30. Ha! Pub był jeszcze zamknięty. Idealna wymówka. Ośmielona, podskoczyłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek.
– Bridget, to znowu ty? – warknął Daniel.
– Pub jest jeszcze zamknięty.
Cisza. Czyżbym słyszała w tle jakiś głos? Stosując mechanizm zaprzeczenia, powiedziałam sobie, że po prostu pierze pieniądze albo handluje narkotykami. Pewnie chowa teraz pod podłogą plastikowe torebki z kokainą, w czym pomagają mu eleganccy Latynosi z kucykami.
– Wpuść mnie – poprosiłam.
– Mówię ci, że rozmawiam przez telefon.
– Wpuść mnie.
– Co?
Ewidentnie grał na zwłokę.
– Otwórz drzwi. Daniel – powiedziałam.
Zabawne, że można wyczuć czyjąś obecność, chociaż nikogo nie widać ani nie słychać. Idąc na górę, zajrzałam do ściennych szaf i były puste. Ale wiedziałam, że w domu Daniela jest kobieta. Może zaalarmował mnie jakiś delikatny zapach… coś w sposobie zachowania Daniela. Cokolwiek to było, po prostu wiedziałam. Staliśmy czujnie w przeciwległych końcach pokoju. Ledwo się powstrzymywałam, żeby nie zacząć otwierać wszystkich szaf jak moja matka i nie zadzwonić pod 1471, żeby sprawdzić, czy w pamięci jest amerykański numer.
– Co masz na sobie? – zapytał.
Ze zdenerwowania zapomniałam o kiecce Janinę.
– Sukienkę druhny – odparłam dumnie.
– Napijesz się czegoś?
Zastanowiłam się błyskawicznie. Musiałam posłać go do kuchni, żeby móc sprawdzić szafy.
– Zrób mi herbatę.
– Dobrze się czujesz? – spytał.
– Tak! Świetnie! – ćwierknęłam. – Cudownie się bawiłam. Tylko ja przebrałam się za kokotę, więc musiałam włożyć tę sukienkę, Mark Darcy przyjechał z Natashą, masz bardzo ładną koszulę… – Urwałam, bez tchu, uświadamiając sobie, że zmieniłam się (czas przeszły dokonany) w moją matkę. Daniel popatrzył na mnie chwilę i poszedł do kuchni, a wtedy rzuciłam się przez pokój, żeby zajrzeć za kanapę i zasłony.