Выбрать главу

– Jaki Gav?

– No wiesz, ten z galerii Saatchi.

– Myślisz, że by się zgodził?

– Jasne. Leciał na ciebie.

– Nieprawda. Zamknij się.

– Prawda. Przestań się zadręczać i zostaw to mnie.

Czasami mam wrażenie, że bez Toma rozsypałabym się i zniknęła bez śladu.

19 września, wtorek

56 kg (bdb) Jedn. alkoholu 3 (bdb), papierosy O (wstydziłam się palić przy zdrowym młodym adonisie). Rany, muszę się pospieszyć. Mam randkę z pijącym dietetyczną colę małolatem. Gav okazał się absolutnie boski i zachowywał się na sobotniej kolacji u Alexa tak, że lepiej nie można: flirtował z wszystkimi żonami, zawzięcie mi nadskakiwał i parował podchwytliwe pytania na temat naszego „związku” z intelektualną zręcznością członka akademii nauk. Niestety, w drodze powrotnej w taksówce ogarnęła mnie taka wdzięczność (żądza), że nie mogłam się oprzeć jego awansom (położyłam mu rękę na kolanie). Opanowałam się wprawdzie (spanikowałam) i nie przyjęłam zaproszenia na kawę, ale potem czułam się winna jako wstrętna podpuszczalska (plułam sobie w brodę). Kiedy więc dzisiaj zadzwonił i zaprosił mnie do siebie na kolację, łaskawie zgodziłam się przyjść (nie posiadałam się z radości).

Północ.

Czuję się jak własna babka. Przez to, że tak dawno nie miałam randki, dumna jak paw opowiadałam taksówkarzowi moim „chłopaku” i że jadę do mojego „chłopaka”, który gotuje mnie kolację. Niestety, na miejscu okazało się, że Malden Road 4 to sklep warzywniczy.

– Chce pani skorzystać z mojego telefonu? – zapytał taksówkarz ze znużeniem w głosie. Oczywiście nie znałam numeru Gava, więc musiałam udać, że zajęte, a potem zadzwonić do Toma i spytać go o adres Gava i w taki sposób, żeby taksówkarz nie pomyślał, że kłamałam i wcale mam chłopaka. Okazało się, że to Malden Villas 44. Resztę drogi odbyliśmy w milczeniu. Taksówkarz uznał zapewne, że jestem prostytutką albo kimś takim. Kiedy dotarłam na miejsce, czułam się już trochę mniej pewnie. Przede wszystkim było to strasznie słodkie i niewinne

– Trochę jak pierwsza wizyta u potencjalnej najlepszej przyjaciółki w podstawówce. Gav ugotował spaghetti po bolońsku. Problem pojawił się, kiedy jedzenie zostało przygotowane i podane leżeliśmy rozmawiać. Z jakiegoś powodu konwersacja zeszła na księżnę Dianę.

– To był ślub jak z bajki. Pamiętam, jak siedziałam na tym murku pod katedrą św. Pawła – powiedziałam.

– Byłeś tam? Gav wyraźnie się speszył. – Miałem wtedy sześć lat.

Daliśmy spokój rozmowie i Gav, z ogromnym zapałem (to, pamiętam, jest cudowne w dwudziestoparolatkach), zaczął mnie całować, walcząc jednocześnie z moim ubraniem.

23 września, sobota

57 kg Jedn. alkoholu O, papierosy O (bdb!), brudnopisy odpowiedzi na zaproszenie Marka Darcy'ego 14 (ale przynajmniej nie rozmawiałam w wyobraźni z Danielem).

10 rano.

Dobrze. Odpowiem na zaproszenie Marka Darcy'ego, pisząc stanowczo i wyraźnie, że nie będę mogła przyjść. Nie mam po temu żadnego powodu. Nie jestem bliską znajomą ani krewną i przepadłyby mi Randka w ciemno i Ostry dyżur. Cholera. To jedno z tych obłąkanych zaproszeń napisanych w trzeciej osobie, jakbyśmy byli wszyscy tak wytworni, że powiedzenie wprost, że ktoś urządza przyjęcie i chce cię na nie zaprosić, równałoby się nazwaniu toalety kiblem. Pamiętam z dzieciństwa, że powinnam odpowiedzieć w ten sam sposób, jakbym była Fikcyjną osobą zatrudnioną przez siebie do odpowiadania na zaproszenia od fikcyjnych osób zatrudnionych przez moich znajomych do wysyłania zaproszeń. Tylko co mam napisać? Bridget Jones żałuje, ze nie będzie mogła… Panna Bridget Jones jest niepocieszona, że nie będzie mogła… Panna Bridget Jones nie znajduje stów, by wyrazić, jak jest jej przykro, że… Z głębokim żalem zawiadamiamy, iż panna Bridget Jones była tak zrozpaczona, że nie może przyjąć laskowego zaproszenia pana Marka Darcy'ego, że palnęła sobie w łeb, i w związku z powyższym tym bardziej nie będzie mogła… Ooch, telefon. Dzwonił tata.

– Bridget, skarbie, idziesz w przyszłą sobotę na ten horror?

– Chodzi ci o rubinowe wesele Darcych?

– A o co? Odkąd twoja matka przeprowadziła na początku sierpnia ten wywiad z Lisą Leeson, to jedno odrywa jej uwagę od kwestii, które z nas bierze mahoniową szafkę na bibeloty i komplet stolików do kawy.

– Chciałam się od tego wykręcie. W słuchawce zapadła cisza. – Tato?

Dobiegł mnie stłumiony szloch. Sądzę, że tata przeżywa załamanie nerwowe. I tak jest dzielny. Gdybym ja była mężem mamy przez trzydzieści dziewięć lat, załamałaby m się nerwowo i bez jej romansu z portugalskim pilotem wycieczek.

– Co się stało, tato?

– Och, po prostu… Przepraszam. Po prostu… Ja też chciałem się wykręcić.

– No to się wykręć. Hura! Pójdziemy sobie do kina.

– Ale… Ale wtedy ona pójdzie z tym wy perfumowanym portugalskim padalcem i wszyscy ci ludzie, których znam od czterdziestu lat, będą ich traktować jak parę i spiszą mnie na straty.

– Wcale nie.

– Właśnie że tak. Muszę tam iść, Bridget. Będę robił dobrą minę do złej gry i trzymał głowę wysoko, ale… Znów się rozpłakał.

– Ale co?

– Potrzebne mi wsparcie moralne.

11.30.

Panna Bridget Jones z przyjemnością… Bridget Jones dziękuje panu Markowi Darcy 'emu za… Z najwyższa: przyjemnością Bridget Jones przyjmuje… Och, do diabła z tym.

Drogi Marku,

dziękuję Ci za zaproszenie na rubinowe wesele Twoich rodziców. Z przyjemnością przyjdę. Pozdrowienia, Bridget Jones Hmmm.

Pozdrowienia, Bridget

albo po prostu

Bridget

Bridget (Jones)

W porządku. Teraz ładnie to przepiszę i wyślę.

26 września, wtorek

56,5 kg, jedn. alkoholu O, papierosy O, kalorie 1256, zdrapki O, obsesyjne myśli o Danielu O, negatywne myśli 0. Chyba zostanę świętą. Wspaniała sprawa – zacząć myśleć o karierze, zamiast martwić się głupotami jak mężczyźni i związki. Naprawdę dobrze mi idzie w Good Afternoon! Chyba mam talent do telewizji popularnej. A najlepsze jest to, że wreszcie wystąpię przed kamerą. Pod koniec zeszłego tygodnia Richard Finch wpadł na pomysł, żeby zrobić reportaże na żywo o różnych służbach miejskich. Z początku nie miał szczęścia. Ludzie w biurze plotkowali, że odmówiły mu wszystkie jednostki policji, pogotowia ratunkowego, gazowego, energetycznego itd., w Londynie i okolicach. Ale kiedy dziś rano przyszłam do pracy, złapał mnie za ramiona, wrzeszcząc:

– Bridget! Udało się! Straż pożarna. Chcę cię mieć na wizji. Myślę: minispódniczka. Myślę: hełm strażacki. Myślę: wąż w rękach.

Przez cały dzień panowało totalne zamieszanie, bieżący program zszedł na drugi plan i wszyscy bełkotali do telefonów o łączach i wozach transmisyjnych. Reportaż jest jutro i mam się zgłosić o jedenastej w remizie w Lewisham. Zaraz obdzwonię wszystkich znajomych i uprzedzę ich, żeby oglądali. Nie mogę się doczekać, żeby powiedzieć o tym mamie.

27 września, środa

55,5 kg (skurczyłam się ze wstydu), jedn. alkoholu 3, papierosy O (w remizach nie wolno palić), potem 12 w ciągu 1 godz., kalorie 1584 (bdb).

9 wieczorem.

W życiu się tak nie skompromitowałam. Spędziłam cały dzień na próbach i organizowaniu planu. Pomysł był taki, że kiedy połączą się z Lewisham, zjadę po słupie w kadr i zacznę rozmawiać ze strażakiem. O piątej, gdy weszliśmy na antenę, siedziałam na szczycie słupa gotowa na sygnał zjechać na dół. Nagle Richard krzyknął w słuchawce: „Jazda, jazda, jazda!”, więc zaczęłam zjeżdżać. A wtedy dodał: „Jazda, Newcastle! Bridget, przygotuj się. Wchodzisz za pół minuty”. Mogłam zjechać do końca i popędzić na górę po schodach, ale byłam raptem kilka stóp od szczytu słupa, więc zaczęłam podciągać się z powrotem. Nagle w słuchawce rozległ się ryk: