Выбрать главу

Rzeczony plan stołu okazał się całkiem niezły. Mama nie siedziała ani obok taty, ani obok Julia, tylko obok Briana Enderby'ego, z którym uwielbia flirtować. Julio wylądował obok nieposiadającej się ze szczęścia pięćdziesięciopięcioletniej ciotki Marka. Tata poróżowiał z radości, bo dostał za sąsiadkę jakąś kruczowłosą egzotyczną piękność. Byłam naprawdę podekscytowana. Może będę siedzieć między dwoma przystojnymi kolegami Marka Darcy'ego, wybitnymi prawnikami lub Amerykanami z Bostonu? Ale gdy szukałam na planie swojego nazwiska, zapiszczał koło mnie znajomy głos.

– Jak się ma moja mała Bridget? Szczęściarz ze mnie, co? Siedzimy obok siebie. Una mówi, że zerwałaś ze swoim facetem. Uch! Kiedy wreszcie wydamy cię za mąż?

– Mam nadzieję, że dostąpię zaszczytu odprawienia tej ceremonii – odezwał się głos z mojej drugiej strony. – Przydałby mi się nowy ornat. Mmm. Z morelowego jedwabiu. Albo może ładna sutanna od Gamirellego zapinana na trzydzieści dziewięć guzików.

Mark roztropnie posadził mnie między Geoffreyem Alconburym i naszym proboszczem – gejem. Kiedy jednak wlaliśmy w siebie po kilka drinków, rozmowa wcale nie kulała. Spytałam proboszcza, co sądzi o cudzie z posążkami Ganesza, hinduskiego boga-słonia, pijącymi mleko. Proboszcz odparł, że w kręgach kościelnych panuje pogląd, iż „cud” jest skutkiem wpływu nagłego ochłodzenia na rozgrzaną letnim upałem terakotę. Po kolacji, gdy goście ruszyli na dół, aby potańczyć, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedział. Zdjęta ciekawością (i żeby nie tańczyć twista z Geoffreyem Alconburym) przeprosiłam moich towarzyszy, dyskretnie wzięłam ze stołu łyżeczkę i dzbanuszek z mlekiem i wśliznęłam się do pokoju, gdzie – co dowodziło, że Una miała trochę racji z ostentacyjnością imprezy – wyłożono rozpakowane prezenty. Znalazłam mój terakotowy parownik, nie bez trudu, bo ustawiono go w głębi stołu, nalałam trochę mleka na łyżeczkę, a potem ją przechyliłam i przytknęłam do krawędzi otworu, w który wkłada się świecę. Nie wierzyłam własnym oczom. Parownik pił mleko. Widziałam, jak znika z łyżeczki.

– Boże, to cud – wykrzyknęłam. Skąd mogłam wiedzieć, że cholerny Mark Darcy akurat przechodzi korytarzem?

– Co robisz? – zapytał, stając w drzwiach. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Najwyraźniej pomyślał, że kradnę prezenty. – Mmm? – mruknął.

– Parownik do olejków, który dałam twojej mamie, pije mleko – wymamrotałam ponuro.

– Nie bądź niemądra – odparł, parskając śmiechem.

– Naprawdę pije mleko – powiedziałam z irytacją. – Spójrz. Nalałam więcej mleka na łyżeczkę, przechyliłam ją i parownik zaczął powoli wchłaniać płyn. – Widzisz? – spytałam z dumą. – To cud.

Mark był autentycznie pod wrażeniem.

– Masz rację – wyszeptał. – To cud.

W tym momencie w drzwiach stanęła Natasha.

– O, cześć – powiedziała na mój widok. – Nie przebrałaś się dziś za króliczka? Po czym zachichotała, udając, że ta złośliwa uwaga była żartem.

– O tej porze roku my, króliczki, nosimy cieplejsze rzeczy – odparłam.

– John Rocha? – spytała, wpatrując się w sukienkę Jude. – Zeszła jesień? Poznaję tę lamówkę.

Chciałam powiedzieć coś bardzo dowcipnego i ciętego, ale, niestety, nic nie przychodziło mi do głowy. W końcu, po dłuższej chwili głupiego milczenia, wybąkałam:

– Na pewno chcesz wrócić do gości. Miło było znów cię zobaczyć. Paaa!

Stwierdziłam, że muszę wyjść na dwór, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i zapalić. Była cudowna, ciepła, gwiaździsta noc i księżyc rozświetlał rododendrony. Osobiście nie lubię rododendronów. Kojarzą mi się z wiktoriańskimi dworami z powieści D.H. Lawrence'a, gdzie ludzie toną w jeziorach. Zeszłam do położonego niżej ogrodu. Orkiestra grała wiedeńskie walce w nostalgicznym stylu a la fin de millenium. Nagle usłyszałam w górze jakiś szelest. Ktoś stał na tarasie. Był to przyjemny blondwłosy nastolatek w typie ucznia prywatnej szkoły.

– Cześć – powiedział, po czym niezdarnie zapalił papierosa i patrząc na mnie, zszedł po schodach na dół. – Może zatańczymy? Och, przepraszam – dodał, wyciągając rękę, jakbyśmy znajdowali się na dniu otwartym w Eton, a on był dawnym ministrem spraw wewnętrznych, który zapomniał o dobrych manierach. – Simon Dalrymple.

– Bridget Jones – odparłam, sztywno podając mu dłoń i czując się jak członek rządu wojennego.

– Cześć. Bardzo mi przyjemnie. To możemy zatańczyć? – spytał, ponownie wchodząc w rolę ucznia prywatnej szkoły.

– Czy ja wiem? – odparłam i, mimo woli wchodząc w rolę pijanej dziwki, wybuchnęłam ochrypłym śmiechem.

– Tutaj. Tylko jeden taniec.

Zawahałam się. Prawdę mówiąc, jego propozycja mile mnie połechtała.

– Proszę – naciskał Simon. – Jeszcze nigdy nie tańczyłem ze starszą kobietą. O rany, przepraszam, nie chciałem… – dodał pospiesznie, widząc wyraz mojej twarzy. – To znaczy, z kobietą, która nie chodzi już do szkoły – dokończył, ściskając namiętnie moją dłoń. – Pozwolisz? Będę ci niewymownie wdzięczny.

Simon Dalrymple najwyraźniej uczył się tańca towarzyskiego od urodzenia i z prawdziwą przyjemnością pozwoliłam mu się prowadzić, ale niestety dostał – tańcząc tak blisko, nie można jej było wziąć za piórnik w kieszeni – największej erekcji, z jaką kiedykolwiek miałam szczęście się zetknąć.

– Odbijany, Simon – powiedział jakiś głos. Był to Mark Darcy. – Raz, dwa. Do środka. Powinieneś być już w łóżku.

Sądząc po minie, Simon był kompletnie zdruzgotany. Oblał się szkarłatnym rumieńcem i pobiegł do domu.

– Pozwolisz? – spytał Mark, wyciągając do mnie rękę.

– Nie – warknęłam.

– O co ci chodzi?

– Yyy… – wybąkałam, szukając wytłumaczenia dla mojej wściekłości. – Zachowałeś się obrzydliwie. Jak mogłeś tak upokorzyć tego młodego, wrażliwego chłopca? – Widząc jego zdumioną minę, ciągnęłam: – Niemniej jestem ci naprawdę wdzięczna za zaproszenie. To fantastyczne przyjęcie.

– Tak. Chyba już to mówiłaś – odparł, szybko mrugając powiekami. Prawdę mówiąc, robił wrażenie zdenerwowanego i urażonego. – Czy… – Urwał i zaczął spacerować po patio, wzdychając i przeczesując dłonią włosy. – Jak ci… Czytałaś ostatnio jakieś dobre książki?

Niewiarygodne.

– Mark – powiedziałam – jeżeli jeszcze raz mnie spytasz, czy czytałam ostatnio jakieś dobre książki, zacznę krzyczeć. Nie możesz spytać o coś innego? Rusz głową. Zapytaj mnie, czy mam hobby albo pogląd na wspólną walutę europejską, albo czy przeżyłam jakieś wyjątkowo niepokojące doświadczenie z gumą.

– Czy… – zaczął i znów urwał.

– Albo z kim bym się przespała, gdybym miała do wyboru Douglasa Hurda, Michaela Howarda i Jima Davidsona [12]. Chociaż nie, to oczywiste, z Douglasem Hurdem.

– Z Douglasem Hurdem? – zdziwił się Mark.

– Mmm. Tak. Jest rozkosznie surowy, ale sprawiedliwy.

– Hmmm – mruknął Mark z namysłem. – Być może, ale Michael Howard ma niezwykle atrakcyjną i inteligentną żonę. Musi mieć jakieś ukryte zalety.

– Na przykład? – spytałam, z dziecinną nadzieją, że powie coś o seksie. – Czyja wiem…

– Może jest świetnym kochankiem – podsunęłam.

– Albo fantastycznie zdolnym garncarzem.

– Albo wykwalifikowanym aromaterapeutą.

– Zjesz ze mną kolację, Bridget? – zapytał raptownie i z irytacją w głosie, jakby miał zamiar posadzić mnie przy stole i obsztorcować. Wytrzeszczyłam na niego oczy.

вернуться

[12] Douglas Hurd, Michael Howard, Jim Davidson – politycy brytyjscy.