Выбрать главу

10.30 rano.

Zadzwoniła Jude i przez dwadzieścia minut wzdychałyśmy: „Oooch, ten pan Darcy”. Uwielbiam jego sposób mówienia, jakby miał wszystko gdzieś. Ding-dong! Potem odbyłyśmy długą dyskusję, porównując zalety pana Darcy'ego i Marka Darcy'ego. Zgodziłyśmy się, że pan Darcy jest atrakcyjniejszy, ponieważ jest bardziej arogancki, ale bycie postacią fikcyjną działa na jego niekorzyść.

23 października, poniedziałek

58 kg. jedn. alkoholu O (bdb: odkryłam pyszny nowy substytut alkoholu o nazwie Smoothies, b. mocno owocowy), papierosy O (po Smoothies nie chce się palić), Smoothies 22, kalorie 4265 (z czego 4135 to Smoothies). Uch! Miałam właśnie obejrzeć Panoramę, wydanie poświęcone problemowi zajmowania najlepszych posad przez „wysoko wykwalifikowane żeńskie kadry” – w których gronie, o co modlę się do Pana Boga w niebiesiech i wszystkich Jego serafinów, wkrótce się znajdę – gdy trafiłam w „Standardzie” na ohydne zdjęcie Darcy'ego i Elizabeth ubranych we współczesne ciuchy i leżących w objęciach na jakiejś łące: ona ze sloane'owskimi włosami blond i w lnianym garniturze, on w pasiastej koszulce polo i skórzanej kurtce, z cienkim wąsikiem. Podobno ze sobą sypiają. Co za obrzydliwość. Jestem zdezorientowana i zmartwiona, bo pan Darcy na pewno by się nie poświęcił tak pustej i frywolnej profesji jak aktorstwo, a jednak pan Darcy jest aktorem. Hmmm. Można się w tym pogubić.

24 października, wtorek

58,5 kg (cholerne Smoothies), jedn. alkoholu O, papierosy O, Smoothies 32. Wspaniała passa w pracy. Od tego wywiadu z Eleną jak-jej-tam wszystko mi się udaje.

– Jazda! Jazda! Rosemary West! – mówił Richard Finch, podnosząc pięści jak bokser, gdy weszłam na salę (trochę spóźniona, każdemu może się zdarzyć). – Myślę: ofiary lesbijskiego gwałtu. Myślę: Jeanette Winterson. Myślę: co lesbijki właściwie robią. To jest to! Co lesbijki właściwie robią w łóżku?

Nagle odwrócił się w moją stronę.

– Wiesz? – Wszyscy wytrzeszczyli na mnie oczy. – No mów, Bridget, cholerna wieczna spóźnialska – krzyknął zniecierpliwiony. – Co lesbijki robią w łóżku?

Wzięłam głęboki oddech.

– Uważam, że powinniśmy się zająć pozaekranowym romansem Darcy'ego i Elizabeth.

Richard zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.

– Genialne – powiedział z szacunkiem w głosie. – Abso-kurwa-lutnie genialne. Aktorzy grający Darcy'ego i Elizabeth? Szybko, szybko – zawołał, boksując powietrze.

– Colin Firth i Jennifer Ehle – odparłam.

– Kochanie – zwrócił się do jednej z moich piersi -jesteś abso-kurwa-lutnym geniuszem.

Zawsze miałam nadzieję, że okażę się geniuszem, ale nie wierzyłam, że naprawdę mnie to spotka – a tym bardziej moją lewą pierś.

LISTOPAD

Kryminalistka w rodzinie

1 listopada, środa

56,5 kg (hura!), jedn. alkoholu 2 (bdb), papierosy 4 (nie mogłam palić u Toma, żeby nie puścić z dymem kostiumu Alternatywnej Miss Świata), kalorie 1848 (db), Smoothies 12 (duży postęp). Poszłam do Toma na konferencję na szczycie na temat Marka Darcy'ego, ale zastałam go bardzo zdenerwowanego w związku ze zbliżającymi się wyborami Alternatywnej Miss Świata. Zdecydowawszy sto lat temu, że wystąpi jako Miss Globalne Ocieplenie, Tom przeżywał kryzys wiary w siebie.

– Nie mam najmniejszych szans – powiedział, patrząc w lustro, i pomaszerował do okna. Miał na sobie polistyrenową kulę pomalowaną jak globus, ale ze stopniałymi biegunami i przypaloną Brazylią. W jednej ręce trzymał kawałek tropikalnego drewna i dezodorant Lynx, a w drugiej bliżej nie określony futrzany przedmiot, który udawał martwego ocelota. – Myślisz, że powinienem mieć czerniaka?

– To konkurs piękności czy konkurs na najlepsze przebranie?

– W tym właśnie rzecz. Nie wiem. Nikt nie wie – odparł Tom, zdejmując nakrycie głowy: miniaturowe drzewo, które zamierzał podpalić w trakcie konkursu. – Jedno i drugie. Liczy się wszystko. Piękno. Oryginalność. Artyzm. Jest to idiotycznie niejasne.

– Trzeba być gejem, żeby startować? – zapytałam, bawiąc się kawałkiem polistyrenu.

– Nie. Każdy może startować: mężczyzna, kobieta, zwierzę. Na tym polega problem – powiedział Tom, maszerując z powrotem do lustra. – Czasami myślę, że miałbym większe szansę, gdybym wystąpił w parze z jakimś psem.

Ostatecznie Tom zgodził się ze mną, że chociaż globalnemu ociepleniu nic nie można zarzucić, polistyrenowa kula nie jest specjalnie twarzowa, i po długiej dyskusji zaczęliśmy się skłaniać ku powiewnej błękitnej szacie z jedwabiu – symbolizującej stopniałe bieguny – narzuconej na coś w kolorach ziemi. Stwierdziłam, że nie jest to najlepszy moment, aby porozmawiać z Tomem o Marku Darcym, i wyszłam, zanim zrobiło się za późno na konsultację z kimś innym, obiecawszy, że pomyślę o zielono-brązowych kąpielówkach. Po powrocie do domu zadzwoniłam do Jude, ale ta zaczęła mi opowiadać o nowej wspaniałej wschodniej teorii z ostatniego „Cosmopolitana”, która nazywa się feng shui i pomaga osiągnąć wszystkie cele życiowe. Podobno wystarczy posprzątać w szafach, żeby się odblokować, a potem podzielić mieszkanie na dziewięć części (tzw. nakładanie ba-gua), które reprezentują różne sfery twojego życia, jak praca, rodzina, miłość, pieniądze, dzieci itd. To, co trzymasz w danej części mieszkania, rządzi daną sferą. Jeśli, na przykład, ciągle brakuje ci pieniędzy, sprawdź, czy w twoim kąciku bogactwa nie stoi kosz na papiery. Bardzo mnie zainteresowała ta nowa teoria, bo wiele tłumaczy, i postanowiłam kupić „Cosmo” przy najbliższej okazji. (Judy radzi, żebym nic nie mówiła Sharon, która oczywiście uważa, że feng shui to bzdura.) W końcu udało mi się sprowadzić rozmowę na Marka Darcy'ego.

– Jasne, że Mark ci się nie podoba – powiedziała Jude. – Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Potem stwierdziła, że sprawa jest prosta: powinnam go zaprosić na przyjęcie.

– To idealne rozwiązanie – argumentowała. – Przyjęcie to nie randka, więc nie jesteś spięta i możesz się popisywać jak szalona i poprosić wszystkich przyjaciół, żeby udawali, że ich zdaniem jesteś wspaniała.

– Jude – wtrąciłam urażona – powiedziałaś „udawali”?

3 listopada, piątek

58 kg (grr!), jedn. alkoholu 2, papierosy 8, Smoothies 12, kalorie 5245.

11 rano.

Bardzo podekscytowana przyjęciem. Kupiłam cudowną książkę kucharską Marka Pierre'a White'a. Nareszcie wiem, na czym polega różnica między kuchnią domową i restauracyjną. Jak mówi Marco, wszystko zależy od koncentracji smaku, a sekretem sosów jest prawdziwy bulion. Należy ugotować wielki garnek rybich ości, kurzych kadłubów itd., a potem zamrozić wywar w foremkach do lodu. Wówczas gotowanie na poziomie Michelina staje się równie łatwe jak zrobienie zapiekanki pasterskiej, a nawet łatwiejsze, bo nie trzeba obierać ziemniaków, wystarczy je upiec w gęsim tłuszczu. Nie mogę uwierzyć, że dotąd nic zdawałam sobie z tego sprawy. Oto moje menu na przyjęcie:

Zupa – krem z selerów (bardzo prosta i tania, kiedy już zrobię kostki bulionowe). Tuńczyk z rusztu na kremie z pomidorów winogronowych ze smażonym czosnkiem i pieczone ziemniaki. Konfitury z pomarańczy. Creme Anglaise z Grand Marnier.

Będzie wspaniale. Nie zadając sobie wiele trudu, zasłynę jako genialna kucharka. Ludzie będą walić na moje przyjęcia drzwiami i oknami, mówiąc z entuzjazmem: „Wspaniale jest pójść do Bridget na kolację, bo podaje jedzenie na poziomie Michelina w artystycznej atmosferze”. Zrobię ogromne wrażenie na Marku Darcym i uświadomię mu, że nie jestem pospolita ani nieudolna.