Выбрать главу

– Tak, dlaczego nie wyszłaś jeszcze za mąż, Bridget? – spytała Woney (spieszczona Fiona, żona Cosma), powlekając szyderstwo cienką warstewką troski i gładząc się po ciężarnym brzuchu.

„Bo nie chcę skończyć tak jak ty, tłusta, nudna sloaneyowska mleczna krowo” albo: „Bo gdybym miała ugotować Cosmowi kolację i położyć się z nim do jednego łóżka, chociaż raz, a co dopiero noc w noc, urwałabym sobie głowę, a potem ją zjadła”, albo: „Bo widzisz, Woney, pod ubraniem mam całe ciało pokryte łuską”. Tak powinnam była powiedzieć, ale nie powiedziałam, bo, jak na ironię, nie chciałam jej urazić. Uśmiechnęłam się tylko przepraszająco, a wtedy niejaki Alex pisnął:

– Wiesz, że kiedy dojdziesz do pewnego wieku…

– Właśnie. Wszyscy porządni faceci są już zaobrączkowani -powiedział Cosmo, klepiąc się po grubym brzuchu i tak rechocząc, że zadrgały mu policzki. Magda posadziła mnie przy stole między Cosmem i śmiertelnie nudnym bratem Jeremy'ego. – Naprawdę, staruszko, powinnaś się jak najszybciej rozmnożyć – stwierdził Cosmo, po czym wlał sobie prosto do gardła 150 gramów Pauillaca rocznik 82. – Czas ucieka…

Sama zdążyłam już wypić dobre 300 gramów Pauillaca.

– Co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem czy co drugie? – wybełkotałam, niepotrzebnie siląc się na ironię.

– Poważnie, staruszko – ciągnął Cosmo, ignorując moją uwagę. – U mnie w biurze jest pełno samotnych dziewczyn po trzydziestce. Wspaniałe okazy fizyczne. Nie mogą znaleźć faceta.

– Ja nie mam z tym problemu – mruknęłam, machając papierosem.

– Ooch! Powiedz nam coś więcej – poprosiła Woney.

– Bzykasz się z kimś, staruszko? – zapytał Jeremy.

– Kto to jest? – zainteresował się Cosmo. Wszyscy wybałuszyli na mnie oczy. Miałam wrażenie, że z otwartych ust cieknie im ślina.

– Nie wasz interes – odparłam wyniośle.

– Wcale nie ma faceta! – zapiał Cosmo.

– O Boże, już jedenasta – wrzasnęła Woney. – Opiekunka!

Wszyscy zerwali się z miejsc i zaczęli zbierać do wyjścia.

– Boże, przepraszam cię za nich. Przeżyjesz to jakoś? – wyszeptała Magda, która wiedziała, jak się czuję.

– Odwieźć cię do domu? – zapytał brat Jeremy'ego, a potem soczyście beknął.

– Nie, idę jeszcze do nocnego klubu – zaszczebiotałam, wybiegając pospiesznie na ulicę. – Dzięki za superwieczór!

Kiedy wsiadłam do taksówki, wybuchnęłam płaczem.

Północ.

Hłe, hłe. Zadzwoniłam do Sharon.

– Powinnaś była powiedzieć: „Nie wyszłam za mąż, bo jestem wolnym strzelcem, wy mieszczańscy, ograniczeni, przedwcześnie postarzali kretyni” – perorowała Shazzer. – „Nie istnieje tylko jeden cholerny sposób na życie. Co czwarte gospodarstwo domowe prowadzi osoba wolna, większość członków rodziny królewskiej jest wolna. Badania dowiodły, że młodzi Brytyjczycy kompletnie nie nadają się do małżeństwa, przez co powstało pokolenie wolnych dziewczyn, które mają własne dochody i mieszkanie, świetnie się bawią i nie muszą prać cudzych skarpetek. Byłybyśmy szczęśliwe jak norki, gdyby tacy jak wy z czystej zazdrości nie robili wszystkiego, żebyśmy czuły się jak idiotki”.

– Wolny strzelec!- wykrzyknęłam radośnie. – Niech żyją wolni strzelcy!

5 lutego, niedziela

Daniel nadal się nie odzywa. Nie mogę znieść myśli o samotnej niedzieli, kiedy wszyscy ludzie oprócz mnie chichoczą z kimś w łóżku i uprawiają seks. Najgorsze jest to, że został już tylko tydzień z kawałkiem do nieuchronnej katastrofy walentynkowej. Na pewno nie dostanę żadnych kart. Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby zacząć energicznie flirtować z każdym, kto mógłby dać się nakłonić do wysłania mi walentynki, ale odrzuciłam go jako niemoralny. Będę po prostu musiała znieść to upokorzenie z godnością. Hmm. Już wiem. Chyba znów odwiedzę rodziców, bo martwię się o tatę. Dzięki temu poczuję się jak anioł opiekuńczy albo, święta.

2 po południu.

Usunięto mi spod nóg ostatni maleńki kawałeczek bezpiecznego gruntu. Wielkoduszna propozycja złożenia niespodziewanej anielskiej wizyty spotkała się z dziwną reakcją taty.

– Eee… Nie wiem, skarbie. Możesz chwilę zaczekać?

Zdębiałam. Arogancja młodości (tak, „młodości”) zakłada, że rodzice powinni wszystko rzucić i powitać cię z otwartymi ramionami, kiedy tylko raczysz się u nich zjawić. Tata wrócił do telefonu.

– Posłuchaj, Bridget, twoja matka i ja mamy pewne problemy. Możemy zadzwonić do ciebie w tygodniu?

Problemy? Jakie problemy? Próbowałam coś z taty wyciągnąć, ale bez skutku. Co się dzieje? Czy cały świat jest skazany na kryzys emocjonalny? Biedny tata. Czy do tego wszystkiego mam jeszcze zostać tragiczną ofiarą rozpadu rodziny?

6 lutego, poniedziałek

56 kg (cała nadwaga zniknęła – zagadka), jedn. alkoholu 1 (bdb), papierosy 9 (bdb), kalorie 1800 (db). Dziś wraca Daniel. Zachowam spokój i równowagę wewnętrzną i będę pamiętać, że jestem pełnowartościową kobietą i nie potrzebuję mężczyzny jako dopełnienia, a już na pewno nie jego. Nie będę do niego pisać ani w ogóle zwracać na niego uwagi.

9.30

Hmm. Jeszcze go nie ma.

9.35.

Nadal ani śladu Daniela.

9.36.

Boże, a jeśli się zakochał i został w Nowym Jorku?

9.47.

Albo pojechał do Las Vegas, żeby wziąć ślub?

9.50.

Hmmm. Chyba pójdę poprawić makijaż, na wypadek gdyby jednak się zjawił.

10.05.

Serce wykonało potężny skok, kiedy po wyjściu z kibelka zobaczyłam Daniela stojącego przy kopiarce z Simonem z marketingu. Kiedy go ostatni raz widziałam, leżał na kanapie z baranią miną, a ja zapinałam spódnicę, perorując o popapraniu. Teraz, z wypisanym na twarzy „wyjeżdżałem”, wyglądał świeżo i kwitnąco. Gdy go mijałam, spojrzał znacząco na moją spódnicę i posłał mi szeroki uśmiech.

10.30.

Na ekranie wyskoczyła „Nowa wiadomość”. Kliknęłam „Czytaj”.

Do Jones Zimna krowa. Cleave

Parsknęłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Kiedy spojrzałam w stronę jego przeszklonego boksu, uśmiechał się do mnie z ulgą i czułością. Ale nie zamierzam mu odpisać.

10.35.

Z drugiej strony – to trochę niegrzecznie.

10.45.

Boże, ale nudno.

10.47.

Wyślę mu króciutką uprzejmą wiadomość, nic frywolnego, po prostu, żeby odbudować dobre stosunki.

11.00.

Chi, chi. Podpisałam się „Perpetua”, żeby go nastraszyć.

Do Cleave 'a

Nie utrudniaj mi realizacji zadań programowych wciąganiem personelu w irrelewantną korespondencję. Perpetua

PS. Spódnica Bridget nie czuła się najlepiej i posłałam ją do domu.

10 wieczorem.

Mmmm. Korespondowałam z Danielem cały dzień. Ale nadal nie zamierzam iść z nim do łóżka. Zadzwoniłam do rodziców, ale nikt nie odebrał telefonu. Bardzo dziwne.

9 lutego, czwartek

58 kg (może obrastam tłuszczem na zimę), jedn. alkoholu 4, papierosy 12 (bdb), kalorie 2845 (b. zimno).

9 wieczorem.

Bardzo mi się podoba ta zimowa zima i przypomnienie, że jesteśmy zdani na łaskę żywiołów i nie powinniśmy się zmuszać do intelektualnego wyrafinowania ani pracy, tylko siedzieć w cieple i oglądać telewizję. Już trzeci raz w tym tygodniu zadzwoniłam do rodziców i nikt nie odebrał telefonu. Może śnieżyca zerwała kable? Zdesperowana wykręciłam numer mojego brata Jamiego w Manchesterze, ale odsłuchałam tylko jedno z jego komicznych nagrań na sekretarce: coś się leje i Jamie udaje prezydenta Clintona w Białym Domu, a potem spuszcza wodę i jego beznadziejna panienka chichocze w tle.