Выбрать главу

– Chodzi o Jaime'a.

– Jesteś w bardzo złym stanie. Co się stało, kochanie?

– Soniu, co wczoraj robiliście? Jaime wrócił do domu kompletnie pijany i zachowywał się jak wariat.

– Co? Nic z tego nie rozumiem. Odwiózł mnie do domu, przed drzwiami porozmawialiśmy jakieś pięć minut i odjechał. To wszystko, co się stało. Wyglądało na to, że czuje się dobrze. Ostatniej nocy wszyscy piliśmy, ale nie do tego stopnia, żeby znaleźć się w takim stanie. Jaime musiał wypić coś więcej, żeby być tak pijanym. Kiedy wczoraj się żegnaliśmy, był uroczy.

– Tak, wiem, Soniu. Ale nic nie rozumiem. Musiało się coś stać, bo zachowywał się jak bestia. Kiedy wrócił, nie był tym samym człowiekiem. Tak się przestraszyłam. Nie wiem co teraz robić. Boję się. To drugi raz, kiedy był okrutny i…

– Podniósł na ciebie rękę? – pyta Sonia, przerywając mi.

– Nie. To słowne okrucieństwo skierowane przeciwko mnie i wszystkiemu, co staje mu na drodze. Wczoraj potłukł wszystkie naczynia.

– Trudno w to uwierzyć…

– Tak, a potem powiedział, że gdybym je pozmywała, nigdy by do tego nie doszło. To było tak, jakby chciał mnie za to ukarać. A potem sobie poszedł. Nie wiem gdzie jest teraz.

Wbrew własnej dumie opowiedziałam wszystko Soni, myśląc, że będzie mogła mi wyjaśnić, co się przydarzyło Jaime'owi. Ale skoro nie była w stanie dać mi jakiegoś wartościowego wyjaśnienia, jestem jeszcze bardziej zaniepokojona.

Mija cały dzień, mam ogromne trudności z koncentracją i boję się wrócić do domu. Wyszłam, niczego ze sobą nie zabierając, a zaczynam planować ucieczkę z domu na parę dni, schronienie się u Soni i przemyślenie wszystkiego. Ten związek z Jaimem jest z dnia na dzień coraz dziwniejszy i wątpię, żebym była szczęśliwa u boku takiego mężczyzny. Coś się z nim dzieje, ale nie wiem co. A on nie chce ze mną rozmawiać.

Wracam do domu późno i kiedy otwieram drzwi, wiem, że Jaime wrócił, ponieważ zamek nie jest przekręcony dwukrotnie, tak jak to zrobiłam rano. Zaczynam drżeć na myśl o tym, co mnie czeka.

Zauważam, że w kuchni wszystko jest sprzątnięte.

Jaime wychodzi z salonu z ogromnym bukietem róż w ramionach i żalem wymalowanym na twarzy. Widząc jego minę, rzucam mu się z płaczem na szyję.

– Tak mi przykro! – mówi.

Wręcza mi kwiaty. Płaczę, nie mogąc nic z tego zrozumieć, i ze szczęścia, że widzę na jego twarzy minę świadczącą o wyrzutach sumienia.

– To nieważne, Jaime – mówię mu, szlochając. – Wydaje mi się, że masz kłopoty, którymi nie chcesz się ze mną podzielić.

– Tak, z pewnością mam problemy. Nie chciałem ci o nich mówić, żebyś się nie martwiła. Ale widzę, że sprawiam ci ból, więc opowiem o wszystkim.

Prowadzi mnie za rękę przez cały salon, aż do stołu, i siadamy naprzeciwko siebie, co budzi we mnie wrażenie, że dzieje się coś potwornie złego.

– Są rzeczy, z których nikt z nas nie jest dumny, i dlatego o nich nie opowiada. Myślałem, że poradzę sobie sam, ale widzę jak fatalnie na mnie to działa.

I zaczyna opowiadać mi o swojej sytuacji materialnej, która pociąga za sobą walkę o codzienny byt. Mówi, że zaciągnął długi z winy Joaquína, swojego wspólnika. Joaquín zwrócił się do banku o pożyczkę, którą podżyrował mu Jaime. Jednakże już od kilku miesięcy Joaquín nie płaci bankowi, a ten żąda spłaty od Jaime'a. Jest winien jeszcze jakieś pięć milionów peset i, pomimo że Jaime zarządza co miesiąc dużymi sumami, nie był w stanie wygospodarować takiej kwoty i w tej chwili komornik może odebrać mu willę w Madrycie.

– Mogą mi zabrać wszystko, co zdobyłem przez lata ciężkiej pracy i kosztem własnego potu!

Trudno mi w to uwierzyć, ale w jego głosie jest tyle szczerości i bólu, że nie mogę podważyć prawdopodobieństwa wydarzeń.

– Dlaczego podżyrowałeś Joaquínowi pożyczkę? – pytam.

– A jak mógłbym tego dla niego nie zrobić? Poza tym, że jesteśmy wspólnikami, jesteśmy przyjaciółmi, rozumiesz, Val? Przynajmniej dotąd tak uważałem. Nie zrobiłabyś tego samego dla Soni? Nigdy nie sądziłem, że przestanie płacić i postawi mnie w takiej sytuacji.

– Ale dlaczego przestał?

– Od paru lat w jego małżeństwie źle się dzieje. Od kilku miesięcy dużo pije i wydaje masę pieniędzy na kobiety. Zdarzają się takie dni, że przychodzę do biura i znajduję go śpiącego na dywanie w jego gabinecie, brudnego, pijanego i bez grosza przy duszy, po tym jak wydał wszystko w jednym z tych klubów.

Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego Jaime tak się zachował w stosunku do mnie. Musi się czuć osaczony i nerwy odmówiły mu posłuszeństwa.

– Tamtej niedzieli, kiedy wróciłem w tak złym humorze, pamiętasz? – Skinąwszy głową, biorę jego dłonie w swoje. – To dlatego że ludzie z banku poszukiwali mnie, kiedy byłem w Maladze. W piątek pojechałem do Madrytu i dowiedziałem się o rzeczywistym zagrożeniu zajęciem komorniczym.

– Czy teraz nie ma już sposobu, żeby to powstrzymać?

– Oczywiście, że jest.

– Jaki?

– Trzeba zapłacić.

Jaime jest tak zdesperowany, że zaczyna płakać. On, zawsze taki elegancki i dumny, teraz, zupełnie jak mały chłopiec, opuszcza głowę na moje ręce, a ja nie wiem jak go pocieszyć.

– A wiesz, co jest najgorsze? – dorzuca.

– Nie.

– Że płacimy za to obydwoje. Czuję się tak osaczony, że każę za to płacić osobie, którą kocham najbardziej na świecie!

Głaszczę go po policzkach, próbując osuszyć jego łzy. Te słowa wywołują moje podniecenie. Jaime mówi dalej:

– Pracuję jak szalony, żeby dobrze żyć i żeby mojej rodzinie nigdy niczego nie brakowało. Moje dzieci mają wszystko, czego chcą. Pomagam byłej żonie, ponieważ jest bardzo chora. A teraz to!

Nie potrafię powstrzymać jego łez. Współczuję mu, czuję się bardzo ważna i jestem mu wdzięczna za to, że wreszcie powiedział mi całą prawdę.

– Mam tydzień na to, żeby zapłacić i żeby cofnęli nakaz komorniczy. Jeśli tego nie zrobię, zabiorą mi dom.

Przez większą część nocy tuliliśmy się do siebie na sofie, pod kocem, którym nas okryłam, kiedy dopadły go dreszcze. Jaime wygląda na wycieńczonego a ja ciągle zastanawiam się nad całą sprawą. Nie mogę pozwolić, żeby coś takiego spotkało mojego partnera. Skoro go kocham i z nim żyję, powinnam dzielić jego problemy. Nie będę szczęśliwa, wiedząc, że Jaime się zamartwia. Muszę coś zrobić. Mam taką sumę pieniędzy, jakiej mu potrzeba. Postanawiam podjąć z konta pięć milionów peset i dać mu je, żeby odzyskał swój dom w Madrycie.

Komornik

12 sierpnia 1998

Nic nie mówiąc Jaime'owi, poszłam do banku i podjęłam pieniądze z konta. Trochę się bałam nosić ze sobą tyle gotówki, więc rozłożyłam wypłatę na trzy raty. Dyrektor banku, z którym utrzymuję bardzo dobre stosunki, wezwał mnie do swojego gabinetu, żeby się dowiedzieć, czy jestem niezadowolona z obsługi. Bardzo go zaskoczyło, że podejmuję nagle wszystkie swoje oszczędności. Zapewniłam go, że nie mam im nic do zarzucenia. Wprost przeciwnie. Wymyśliłam sobie wymówkę, że spotkały mnie niespodziewane wydatki.

Tego popołudnia, ponieważ jest już środa, Jaime jest bardziej nerwowy niż zwykle. Wyznacznikiem określającym stopień jego zdenerwowania jest czas, który spędza rano w łazience. Im bardziej jest zdenerwowany, tym więcej go potrzebuje na usunięcie martwej skóry z kostki i zostawia po sobie większy bałagan – mieszaninę skóry i białego proszku.

Następnego dnia Jaime musi pojechać wieczorem do Madrytu. Tak mi powiedział. Postanowiłam aż do ostatniej chwili nie mówić o tym, że zdecydowałam się mu pomóc.

Kiedy wracam do domu, Jaime pakuje walizkę. Ze smutkiem w oczach mówi: