– Może to będzie ostatni weekend, który z nimi spędzę. – Po chwili dodaje: – Jak mam im wytłumaczyć, że ten dom już nie jest ich domem?
– Nie będziesz musiał im nic tłumaczyć – mówię wesoło. – Proszę! To dla ciebie.
Podaję mu kopertę. Kiedy ją otwiera, nie może uwierzyć w to co widzi.
– Skąd to wytrzasnęłaś? – pyta podejrzliwie.
– Ze swojego konta. Jest tyle, ile potrzebujesz.
– Zwariowałaś? Sądzisz, że mogę przyjąć te pieniądze? Na pewno wzięłaś pożyczkę w banku!
– Nie, nie przejmuj się tym. Nie wzięłam żadnej pożyczki. Te pieniądze są moje.
Jaime opada na kanapę.
– Nie, nie mogę tego zaakceptować. Przykro mi!
– Proszę, Jaime, nie bądź głupcem! Te pieniądze są moje, a ja jestem z tobą. Są więc nasze! Weź je, proszę! Zapłać bankowi i odzyskaj dom.
Radosna mina Jaime'a, jest dla mnie taką nagrodą, że nie dałoby się jej kupić za wszystkie pieniądze świata. Jest tak zadowolony i obejmuje mnie z taką siłą, że boję się, że mnie udusi.
– Kochanie, nie wiesz nawet ile to dla mnie znaczy. Wróciłaś mi życie, dziękuję! Po tysiąckroć, dziękuję! Nie wiem jak ci to wynagrodzić. Naprawdę nie wiem!
– Możesz jak najszybciej zaprosić mnie do tego bajecznego domu, który masz w Madrycie.
Kiedy to mówię, Jaime patrzy na mnie rozczulony i mocno przytula.
– Oczywiście!
Tej nocy Jaime nawet w łóżku jest czuły. Niestety, nie potrafi się pohamować i kończymy, zanim ja osiągam orgazm.
Apartament dla dwojga
7 września 1998
Jestem daleka od przypuszczeń, że Jaime grzebał w moich papierach i rzeczach osobistych i że wiedział doskonale, jaką kwotą dysponuję. Nigdy nie rozmawialiśmy o pieniądzach, dla niego bowiem jest to temat tabu. Nie mam nic do ukrycia, ale też nie opowiadałam ze szczegółami o swojej sytuacji materialnej. Zamykam temat. Chodzi tylko o to, że pieniądze, jakich potrzebował Jaime przy sławnym epizodzie z komornikiem, to była dokładnie taka sama kwota, jaką ja miałam na koncie. W rzeczywistości Jaime zna aż do dwóch cyfr po przecinku kwotę, którą zaoszczędziłam.
Sprawy się uspokajają, a on podróżuje służbowo lub z powodów rodzinnych. Ja nie mam już oszczędności, ale żyjemy na dobrej stopie dzięki jego i mojej pracy. Poza tym Jaime płaci rachunki i co miesiąc z dumą daje mi pieniądze na najem mieszkania. Przeżywamy nasz nowy miesiąc miodowy i wygląda na to, że tamta sprawa w końcu zbliżyła nas do siebie i utrwaliła naszą miłość. Przynajmniej ja tak uważam.
Dziś wyjeżdżam do Włoch, żeby uczestniczyć w słynnych targach mody, na których musi być obecna moja firma i ja. Wiem, że ta podróż nie podoba się Jaime'owi, zwłaszcza po kłótni na temat zakładanych przez niego złych intencji mojego szefa. Ale pozwolił mi jechać. Nigdy nie dałam mu żadnego powodu do zazdrości. Teraz żyję wyłącznie dla niego. Zostawiłam na boku moje ordynarne życie seksualne i nie mam już żadnego kontaktu z przyjaciółmi – mężczyznami.
Kiedy lądujemy w Mediolanie, wspólnik Harry'ego, mojego szefa, czeka na lotnisku, żeby zawieźć nas do hotelu. Podczas jazdy mówi, że jest pewien problem z pokojami hotelowymi. Ponieważ hotele w całym mieście są pełne, był zmuszony wynająć dla nas ogromny apartament. Nie mam żadnych oporów co do dzielenia apartamentu z Harrym, szczególnie kiedy są dwa łóżka w dwóch oddzielnych pokojach. Wygląda na to, że jemu też to nie przeszkadza, więc kiedy przyjeżdżamy do hotelu, okazuje się, że nie będziemy sobie wzajemnie przeszkadzać i wspólna jest tylko łazienka. A to tylko kwestia organizacji.
Jestem pewna, że tego nie powiem Jaime'owi, ponieważ wiem, że może zacząć się wściekać. Ale tak czy owak dzwonię do niego, żeby powiedzieć, że wszystko w porządku.
– W którym hotelu jesteś? – pyta nagle.
– W Westin Palace. A o co chodzi?
– Chcę wiedzieć. Podaj mi numer telefonu i pokoju, żebym mógł do ciebie dzwonić, inaczej ta podróż wyjdzie ci bardzo drogo. Widzę, że twój szef traktuje cię jak królową. Zatrzymaliście się w świetnym hotelu! – mówi.
Natychmiast mówię Harry'emu, że mój chłopak może dzwonić, więc żeby nie odbierał telefonu. Nie chcę się tłumaczyć, dlaczego mój szef podnosi słuchawkę zamiast mnie. Dzięki Bogu, to fantastyczny szef, który świetnie rozumie takie problemy.
Po kwadransie dzwoni Jaime.
– Kto pierwszy wpadł na ten pomysł? – pyta.
– Słucham? – Zaczynam podejrzewać najgorsze.
– Zapytam cię w inny sposób. Kto kogo uwiódł? – dorzuca ironicznie.
Zaniemówiłam.
– Myślisz, że jestem głupi czy co? Rozmawiałem z recepcjonistą i poprosiłem, żeby mnie połączył z twoim szefem. Przypadkowo macie ten sam numer pokoju. Później zadzwoniłem jeszcze raz i potwierdzili, że mieszkacie razem.
Serce wali mi jak młotem. Jak mam mu udowodnić, że nie jest tak, jak myśli?
– Mogę ci wszystko wyjaśnić, Jaime. Chodzi o to…
– Nie chcę twoich wyjaśnień. Chcę wysłuchać jego. Daj mi go!
– Nie, Jaime! Wolę, żebyśmy to my porozmawiali. To nie jego wina…
– Daj mi go!
Tak bardzo podnosi głos, że Harry, który stoi koło mnie, rozumie natychmiast, co się dzieje, i gestem ręki pokazuje mi, żebym oddała mu słuchawkę.
Słyszę Jaime'a krzyczącego do słuchawki i ze wstydu nie wiem gdzie się podziać. Harry mi się przygląda, później koncentruje się na rozmowie i wszystkim, co mówi Jaime, i od czasu do czasu odpowiada mu twierdząco. To szef, jakich mało: wyrozumiały, rycerski… Pokazuje mi, że może zrozumieć wszystko, i myślę nawet, że czuje się gorzej niż ja. Wysłuchuje tego, co ma mu do powiedzenia Jaime, paląc spokojnie hawańskie cygaro i, kiedy kończy się rozmowa, w której prawie nie uczestniczył, oddaje mi słuchawkę. Jaime chce dać mi dokładne instrukcje.
– Twój ukochany szef wyśle cię do innego hotelu. Jak się już przeniesiesz, masz do mnie zadzwonić i podać mi numer telefonu i numer pokoju. Jeśli to rzeczywiście gentleman, znajdzie ci osobny pokój, żeby hotele w Mediolanie były nie wiem jak bardzo pełne. Czekam na telefon.
I odkłada słuchawkę. Ogromne łzy spadają na wykładzinę w kolorze purpury, zaczynam się jąkać, przepraszając Harry'ego za tę awanturę. Nie przestając żuć końcówki cygara, po zgaszeniu go, mówi:
– Nie przejmuj się. Zaraz wszystko załatwimy.
Wykonuje kilka telefonów i w godzinę później jego wspólnik przewozi mnie do innego hotelu, pięćset metrów od Westina. Nie dzwonię do Jaime'a natychmiast, a kiedy to robię, jest wściekły z niecierpliwości. Daję mu numer telefonu do hotelu i numer mojego pokoju i w ciągu kilku minut oddzwania.
– Co powiedziałeś Harry'emu? – pytam wściekła.
– Wszystko co trzeba, żeby w końcu zachował się jak gentleman. W każdym razie i tak będę musiał z nim porozmawiać w cztery oczy, jak tylko wrócicie z podróży, żeby już nigdy więcej nie przychodziły mu do głowy żadne głupstwa związane z tobą.
Słucham go, obrażona, nic nie odpowiadając. Jestem bardzo smutna. Najgorsze jest to, że czuję się winna całej tej sytuacji. Spędzamy przy telefonie dużą część nocy – on filozofując na tematy życia, miłości i tego, jak wiele jeszcze muszę się nauczyć, a ja nie mówiąc nic, słuchając go. Kiedy odkładamy słuchawki, zaczynam płakać z upokorzenia i ze wstydu przed Harrym. Płaczę, bo nie miałam siły odpysknąć Jaime'owi.
11 września 1998
Wróciłam do Barcelony sama, a Harry poleciał do Anglii. Jaime przyjechał na lotnisko z bukietem kwiatów i kiedy się witamy, tuli mnie mocno. Mówi mi, jak bardzo mnie kocha, i tłumaczy, że zachował się tak wyłącznie dla mojego dobra. Cały czas myślę o tym, że nie będę w stanie spojrzeć Harry'emu w oczy Wciąż jeszcze mi wstyd.