– Nie lubię wchodzić do tego pokoju – mówi, śmiejąc się i zakrywając dłonią usta. – Klient jest nagi. Wejdź kiedy zechcesz, kochanie, właśnie mi zapłacił.
I pokazuje mi pieniądze, które trzyma w dłoni.
– Później dam ci twoją dolę.
Wychodząc z salonu, rzuca mi konspiracyjne spojrzenie i jestem zaskoczona, słysząc:
– Baw się dobrze, kochanie.
Stoję nieruchomo przez parę sekund. Przed zastukaniem do drzwi wstrzymuję oddech. Nie boję się pójść do łóżka z nieznajomym. Tak naprawdę przeraża mnie, że nie spodobam się klientowi, nie będę w jego guście; mój szacunek dla siebie jest dotknięty wyłącznie takim pomysłem. Byłby to dla mnie naprawdę wielki cios, gdybym została odrzucona już za pierwszym razem. Wreszcie zbliżam się do drzwi i zmuszam do zapukania, po czym rozlega się nieznajomy głos:
– Wchodź już! Jak nie, to czas minie i nic nie zrobimy.
Leży na plecach na narzucie, całkowicie nagi. Niezbyt dobrze widzę jego genitalia, pokój jest bardzo ciemny. Wydaje mi się, że to młody człowiek, ma najwyżej trzydzieści pięć lat. To, co Susana nazywa sypialnią, składa się z pokoju z czerwoną, aksamitną tapetą na ścianie, grubymi zasłonami, które nie pozwalają przedostać się do środka światłu dnia, i łóżkiem o rozmiarach king size. Po obu stronach łóżka stoją stoliczki podobne do tych w salonie, ozdobione figurkami z brązu, przedstawiającymi nagie kobiety jedzące winogrona. Całą ścianę naprzeciwko łóżka zajmuje lustro, i bez wątpienia sprawia wrażenie, że znajdujemy się w jednym z tych paryskich maisons – closes. Wydawało mi się, że czasy już się zmieniły i te domy powinny być współcześniejsze, pozostawiając za sobą wątpliwy styl, tak dla nich charakterystyczny.
– Pozwól mi się lepiej przyjrzeć – zwraca się do mnie klient, podnosząc się z łóżka. – Jesteś nowa, prawda?
– Tak, właśnie przyjechałam.
– Wszystkie tak mówią, a poza tym twierdzą, że nigdy nie pracowały w tym zawodzie. Ale później można je spotkać we wszystkich agencjach Barcelony. Chociaż wydaje mi się, że ty mówisz prawdę. Zupełnie cię nie znam. Przynajmniej nie pracowałaś w innym miejscu, skoro cię nie widziałem. Weźmiemy kąpiel?
Klient podchodzi do jacuzzi, które znajduje się w kącie apartamentu, i odkręca krany.
– Jak masz na imię? – pyta, sprawdzając ręką temperaturę wody.
– Val – odpowiadam, nie ruszając się z miejsca.
– Jak ładnie! Nigdy dotąd nie słyszałem takiego imienia. Nie jesteś Hiszpanką, prawda? – I dodaje z nieuchwytną manierą: – Tak jak wszystkie, w gruncie rzeczy.
– Tak, jestem Francuzką.
– Mało gadatliwa Francuzka. W porządku. Z reguły dziewczyny mówią zbyt dużo i same głupstwa. Mam na imię Alberto. Chodź, podejdź bliżej, żebym mógł ci się lepiej przyjrzeć. Wyglądasz na strasznie nieśmiałą.
– Nie. Nie jestem lękliwa. Chodzi tylko o to, że to miejsce wydaje mi się dziwne.
– Rozumiem – mówi z wyrozumiałą miną Alberto, usadawiając się w wannie. – Rozbierz się i chodź do mnie, do wanny.
Przyznaję, że branie kąpieli z nieznajomym w tak często odwiedzanym przybytku budzi we mnie lekkie obrzydzenie, ale jakie mam wyjście? Skoro zdecydowałam się to robić, muszę być konsekwentna do końca.
Szybko zdejmuję z siebie strój, poruszając delikatnie moim białym ciałem uwięzionym w obcisłej czerwonej bieliźnie, żeby dodać sobie odwagi przed tym nieznajomym, który nie wydaje mi się zły, ale jak dotąd nie budzi we mnie podniecenia.
– Oooo! Wy Francuzki zawsze jesteście gorące. Zatańcz tak jeszcze raz w wodzie.
Wchodzę do wody, w której siedzi. Jest bardzo gorąca i trochę mnie kosztuje to, żeby się zanurzyć.
– Chodź tu, chcę cię czuć blisko siebie.
Zaczyna dotykać moich piersi, mocząc je gąbką zwilżoną w żelu do kąpieli, który wlał do jacuzzi, a później, pod wodą, jego palce wyruszają na poszukiwanie mojego łona. Pomimo mojego liberalnego podejścia do życia jeszcze nie wiem na jakiej zasadzie działa taki typ związku. Taka sytuacja wydaje mi się dość niezręczna, przeszłam z roli osoby wybierającej mężczyzn, których chcę, do roli, w której moje zdanie nie ma żadnego znaczenia. Najtrudniejsze do zniesienia jest właśnie to, że ono się w ogóle nie liczy.
Oświetlenie jest bardzo dyskretne, ale podniecenie Alberto odzwierciedla się na jego twarzy. A w moim przypadku jest odwrotnie.
– Dlaczego nie wyjdziemy z wanny i nie pójdziemy do łóżka? – wyrywa mi się nagle, żeby skończyć z tym wszystkim. Wstaję i strząsam z ramion pianę z mydła.
– Okej! Ale pod warunkiem, że pozwolisz mi zażyć salsy – odpowiada, rozkładając się w wannie.
– Salsy?
– Tak jak słyszysz, salsa…
– Tak, oczywiście. Lubisz tańczyć?
– Nie!
– Aha…! – wykrzykuję, i nie pytając go o dalsze wyjaśnienia owijam się w ręcznik i idę poszukać Susany, żeby dała mi jakieś CD z salsą.
Po spędzeniu zaledwie godziny w tym domu, już znajduję się w towarzystwie naćpanego kokainą kurwiarza.
Nigdy nie pociągały mnie narkotyki, żaden z nich. Ale gdy pracowałam w agencji, musiałam się godzić z ich istnieniem.
Susana wkłada płytę, o którą prosiłam i, kiedy rozumiem już o co chodziło Alberto, idziemy do łóżka. Tak jak to się zdarzało później w wielu przypadkach, nie zdejmujemy narzuty. Alberto zaczyna wciągać kokę po wypiciu whisky, którą zostawiła mu Susana po jego przyjściu. Wspaniała mieszanka piorunująca! – myślę trochę zdegustowana. Przez ten biały proszek oczy wychodzą mu z orbit i leży bezwładny na plecach.
Po jakimś czasie prosi mnie, żebym zaczęła swoją pracę, ale ponieważ nie ma w ogóle erekcji, nie jestem w stanie założyć mu żadnej prezerwatywy. Mam swoje zdanie na ten temat i nie zamierzam robić niczego z nieznajomym, dopóki nie założy prezerwatywy.
– To ci nic nie da – mówi, patrząc na prezerwatywy, które położyłam na stoliku. – Nie mogę się pieprzyć, chcę tylko, żebyś mnie possała, nie ma żadnego ryzyka.
– Zobaczymy, co da się zrobić – odpowiadam niezręcznie.
Na moment znikam w łazience, tej obok apartamentu, uzasadniając to wyjątkową potrzebą wysiusiania się, z kondomem ukrytym w ręku. Kiedy już tam jestem, delikatnie wyjmuję go z opakowania i zakładam sobie na czubek języka. Powoli go zwilżam, żeby miał temperaturę śliny, bardzo uważając, żeby nie uszkodzić go zębami. Mam wrażenie, że postępuję tak przez całe życie. W rzeczywistości mój mózg pracuje na najwyższych obrotach, żeby znaleźć jakiś sposób zabezpieczenia. Nie chcę mieć kłopotów przez mojego pierwszego klienta. To nie byłby dobry początek. Mam nadzieję, że nie zorientuje się w mojej strategii.
Nagle słyszę, że wykrzykuje moje imię, zmuszam się więc do powrotu do apartamentu. Zdecydowanie nie mam ochoty spędzić z tym gościem dwóch godzin.
– Co robiłaś? Czas ucieka. A ja za coś zapłaciłem – przypomina mi z wyrzutem.
Nie mam odwagi mu odpowiedzieć, gdyż nie chcę, żeby się zorientował, że mam coś w ustach. Uśmiecham się więc do niego i Alberto się uspokaja.
Przez niemal dwie godziny oddaję się mojej pracy, a on nie ma świadomości, że coś kryje się za moimi wargami. Udało się, udało! – mówię sobie, zadowolona z wynalazku.
W końcu Alberto odchodzi, tak jak przyszedł, rozwalony na łóżku i bez kompletnej erekcji. A ja mam pięćdziesiąt tysięcy peset w torebce, jakie to proste!
– Co zazwyczaj robisz? – pyta mnie właścicielka z długopisem i małym zeszytem w rękach, w którym już wpisała moje imię.
Spotkałyśmy się w kuchni, ponieważ mały pokój jest zajęty przez klienta, a Susana sprząta sypialnię.
– O co ci chodzi? – pytam, ponieważ pytanie wydaje mi się głupie.
– O stosunki z mężczyznami, kobietami, francuską miłość, tak czy nie? Seks grupowy, po grecku? To dla mnie ważne. Im więcej rzeczy jesteś gotowa robić, tym więcej będziesz miała pracy.