Выбрать главу

Antoni siedział, trzymając się za głowę. Milczał.

Czuł się tak, jakby otworzył drzwi i zobaczył tam coś… nie zakazanego… i nie wstydliwego… Coś zupełnie obcego. I zrozumiał, że za każdymi takimi „drzwiami”, jeśli – nie daj Światło! – uda sieje otworzyć, jest coś takiego. Obcego… osobistego.

– Ja już przeszedłem swoją drogę, Antoni… – powiedział łagodnie Igor. – Nie martw się o mnie. Wiem, że jechałeś tu w nadziei, że mnie rozruszasz, sprawisz, że wyrzucę z głowy głupie myśli, będę posłuszny poleceniom. Nic z tego. Ja naprawdę zakochałem się w Ciemnej. I zabiłem ją. Siebie, jak widzimy, również.

Antoni milczał. Wszystko było bez sensu. Zalał go cudzy smutek, cudza rozpacz. Miał teraz wrażenie, że nie przyszedł w odwiedziny do ciężko chorego przyjaciela, lecz siedzi razem z nim na jego własnej stypie…

– Antoni… Nie idź nigdzie – poprosił Igor. – Ja i tak nie będę spał. Już wkrótce wyśpię się za wszystkie czasy. Mam jeszcze trzy butelki wódki w lodówce… A restauracja jest pięć pięter niżej.

– Zaśniemy przy stole.

– To nic. Przecież jesteśmy Innymi. Wytrzymamy. Chcę pogadać. Chcę się komuś wypłakać w rękaw. Zacząłem się bać ciemności. Wierzysz?

– Wierzę.

– Dziękuję – Igor skinął głową. – Mam gitarę, pośpiewamy sobie. Albo ja sam zaśpiewam. Wiesz, śpiewać dla samego siebie to tak jakby… No, sam rozumiesz. I jeszcze jedno…

Antoni popatrzył na Igora – jego głos stał się teraz bardziej rzeczowy, mocniejszy.

– Mimo wszystko nadal jestem patrolującym. Nie zapomniałem o tym. I mam wrażenie, że w całej tej historii jestem tylko pionkiem. A może nie pionkiem… Może laufrem, który zbił cudzą figurę i stanął na ostrzeliwanym polu. Tylko w odróżnieniu od figury ja umiem myśleć. I mam nadzieję, że ty też się nie oduczyłeś. Mój los jest mi już obojętny, Antoni. Ale to nie znaczy, że jest mi wszystko jedno, kto wygra partię! Zastanówmy się razem.

– Od czego zaczniemy? – zapyta! Antoni, wewnętrznie wstrząśnięty swoim zachowaniem. Czyżby zgodził się uznać Igora za zbitą figurę?… No dobrze, jeszcze nie zbitą, ale już skazaną, bo wyciąga się do niej dłoń niewidocznego gracza…

– Od Świetlany. Od Kredy Przeznaczenia. – Igor patrzył, jak zmienia się twarz Antoniego, i roześmiał się zadowolony. – Co, oczywiście, odgadłeś. Myślałeś o tym samym?

– Heser też… – wyszeptał Antoni.

– Heser ma łeb – przyznał Igor. – A my? Cóż, my spróbujmy choć raz myśleć nie rękami, lecz głową…

– Spróbujmy – zgodził się Antoni. – Tylko…

Wymacał w kieszeni amulet, otrzymany od Hesera. Ścisnął kulkę, poczuł ukłucie cienkich kościanych igieł. Nic nie przychodzi bez bólu…

– Przez najbliższych dwanaście godzin nikt nas nie usłyszy i nie zobaczy.

– Jesteś pewien? – zmrużył oczy Igor. – A czy brak informacji nie wzbudzi czujności Inkwizycji?

– Nie będzie braku – wyjaśnił Antoni. – O ile zrozumiałem, nawet jeśli zainstalowali tu jakieś przyrządy, albo rzucili zaklęcia śledzące, pójdzie fałszywka. Lipa wysokiej jakości.

– Heser ma łeb – powtórzył z uśmiechem Igor.

* * *

Edgar siedział przy oknie, palii papierosa i powoli pociągał ze szklanki zwietrzałego szampana. I tak był smaczny…

Dziewczyna, zaspokojona i usatysfakcjonowana, spała spokojnie w sąsiednim pokoju. Świetna dziewczyna. Niemiecka studentka, z jakimiś skandynawskimi korzeniami, w miarę wesoła, w miarę namiętna. Jak na gust Edgara nieco zbyt pomysłowa w seksie. W odróżnieniu od większości swoich kolegów, Edgar był bardzo konserwatywny pod tym względem. Nie uczestniczył w orgiach, nie miał młodziutkich kochanek, a ze wszystkich pozycji najbardziej lubił klasyczną.

Za to, trzeba przyznać, doprowadził ją do perfekcji.

Edgar przeciągnął się i ostrożnie uchylił okno. Wstał, wdychając zimne, mroźne powietrze. Budził się nowy dzień… Być może, już dziś wieczorem Inkwizycja ogłosi wyrok. Wtedy będzie można spokojnie spędzić święta, nie zawracając sobie głowy intrygami.

Pytanie tylko – czyja to intryga… Dziennego czy Nocnego Patrolu?

I, co najważniejsze – jaką rolę wyznaczono w niej jemu?

Czy naprawdę jest to taka sama rola, jaką odegrała w swoim czasie Alicja Donnikowa?

* * *

– Patrz. – Igor rozłożył na stole ogromny arkusz papieru, wyjął z kieszeni komplet flamastrów. – Zrobiłem już taki schemat… Pewne rzeczy pasują. To jest Świetlana.

Antoni popatrzył w zadumie na krąg, narysowany grubą, żółtą linią.

– Niezbyt podobna.

– Bardzo śmieszne – uśmiechnął się krzywo Igor. – Patrz, jaki układ wychodzi. Między nami i Ciemnymi panowała równowaga, wprawdzie chwiejna, ale zawsze. To magowie od pierwszej do trzeciej rangi z naszej strony… To równoznaczni Ciemni… Aktywni i ci, których można w każdej chwili zmobilizować.

Arkusz pokrywał się drobnymi kółkami. Zamaszystym ruchem Igor podzielił go na pół. Na jednej połowie napisał – „Heser”, na drugiej – „Zawulon”.

– Tak naprawdę oni są poza grą – wyjaśnił. – To szachiści, a nas interesują figury. Popatrz – co się zmieniło wraz z pojawieniem się Świetlany?

– Zależy, za jaką figurę ją uznamy… – powiedział ostrożnie Antoni. – Teraz jest czarodziejką pierwszej rangi… a raczej – była nią.

– No i? Zobaczmy, ilu magów mogłoby się z nią równać…

– Ona jest pionkiem – powiedział Antoni, dziwiąc się własnym słowom. – Teraz Świetlana jest tylko pionkiem. Będzie przez długie lata nabierać sił, uczyć się kierować swoimi umiejętnościami, zdobywać doświadczenie… Jest… była… silniejsza ode mnie… Ale teraz poradziłbym sobie z nią, gdybym stał po drugiej stronie barykady.

– No właśnie. – Igor zręcznie nalał wódki z drugiej butelki (pierwsza od dawna stała pod stołem). – Otóż to! Swietłana w znacznym stopniu wzmocniła Nocny Patrol! A w przyszłości może stanąć ramię w ramię z Heserem. Ale to jest kwestia dziesiątków, może nawet setek lat!

– W takim razie po co ta aktywność Ciemnych? Omal nie złamali Traktatu, chcąc załatwić Swietę.

– Zastanów się – Igor zajrzał mu w oczy. – Doprowadźmy do końca szachowe porównania…

– Pionek, który doszedł do końca planszy…

– …staje się dowolną figurą…

Antoni rozłożył ręce.

– Igor! To i tak jest oczywiste. Wszyscy jesteśmy pionkami, ale tylko niektórzy mają szansę zostać hetmanami. Swietłana ją ma. Ty nie, ja nie, Siemion nie… Ale droga do końca szachownicy jest długa, Ciemni nie muszą usuwać Swietłany w takim popłochu!

– Kreda Przeznaczenia – powiedział Igor.

– Co – Kreda Przeznaczenia? Heser miał zamiar wykorzystać tego chłopca bez losu, Igora, żeby stworzyć z niego…

– Kogo?

Antoni wzruszył ramionami:

– Proroka, filozofa, poetę, maga… Nie wiem. Kogoś, kto poprowadzi za sobą ludzkość ku Światłu. A może zwierciadło? Takie samo zwierciadło jak Witalij Rogoża, ale po naszej stronie…

– Ale Swietłana nie chciała ingerować – pokiwał głową Igor. – I chłopiec został pozostawiony własnemu losowi.

– Za to… – Antoni urwał. Nie wiedział, czy ma prawo wyjawić Igorowi – nawet pod osłoną amuletu – tę prawdę, którą mu odkryto.

– Za to drugą połową Kredy Przeznaczenia Olga zmieniła czyjś los – uśmiechnął się Igor. – To już tajemnica poliszyneli…