Выбрать главу

– Poliszynela – poprawił odruchowo Antoni.

– Wszystko jedno. Tak czy inaczej, operacja mimo wszystko się udała. Nie wyszło Swietłanie, wyszło Oldze. I przy okazji He – ser zdołał zrehabilitować Olgę…

– Przy okazji? – Antoni pokręcił głową. – Dobrze, załóżmy, że przy okazji… Ale to tylko druga warstwa prawdy. Jestem pewien, że jest również trzecia.

– Trzecia to odpowiedź na pytanie – czyj los zmieniła Olga. Gdy Zawulon dowiedział się o jej rehabilitacji, zrozumiał, że wpuszczono go w maliny. Że dał się złapać na zwykły manewr odwracający uwagę. Ciemni zaczęli szukać, biednego Igora sprawdzali kilkanaście razy – podejrzewali, że jednak zmieniono mu Księgę Przeznaczenia…

– Skąd to wiesz?

– Pilnowałem chłopca na polecenie Hesera, było jasne, że Ciemni zaczną szukać podpuchy.

– No i?

– Z Igorem wszystko było uczciwie. To nie jemu zmieniono przeznaczenie.

– W takim razie komu?

Igor milczał, patrząc Antoniemu w oczy. Czekał. Jakby nie miał prawa wypowiedzieć tych słów sam.

– Swietłanie? – zawołał Antoni, doznając olśnienia. Jednocześnie pomyślał, że każdy Ciemny na jego miejscu zakrzyknąłby: „Mnie?!”

– Chyba tak. Genialny, elegancki ruch. Wokół niej szalał ocean sił, nie dało się zauważyć operacji z jej Księgą Przeznaczenia. A Ciemni nie mogą sprawdzić tej Księgi – oznaczałoby to wypowiedzenie wojny.

– Heser chce przyśpieszyć przemianę Świetlany w Wielką Czarodziejkę?

– Wykluczone. To byłoby złamanie Traktatu. Kop głębiej.

Antoni popatrzył na kółka. Wziął flamaster i poprowadził purpurową linię w górę od Świetlany, kończąc ją kolejnym kółeczkiem. Pustym.

– Tak – powiedział Igor. – Właśnie tak. Wiesz, jaki mamy teraz czas?

– Koniec tysiąclecia…

– Dwa tysiące lat od narodzin Chrystusa… – uśmiechnął się Igor.

– Jezus był Wielkim Magiem Światła – rzekł Antoni. – Nawet nie wiem, czy można użyć tego określenia… był samym Światłem… Ale… czy Heser chce przyjścia nowego mesjasza?

– Ty to powiedziałeś – odparł Igor. – Wypijmy… za Światło. W kompletnym osłupieniu Antoni wychylił cały kieliszek i pokręcił głową.

– No nie, to przecież… Igorze, to przecież gra z czystymi siłami! Z podstawą świata! Jak można tak ryzykować?

– Antoni, jestem przekonany, że wszystko zostało zaplanowane w ten właśnie sposób. Zastanów się – na świecie mamy eksplozję wierzeń religijnych, wszyscy w takim czy innym stopniu spodziewają się końca świata i ponownego przyjścia… Co zresztą jest równoznaczne.

– Nie wszyscy – machnął ręką Antoni. – Nie przesadzaj!

– Nie wszyscy, ale wystarczająco duża grupa, by strumień ludzkich oczekiwań zaczął zmieniać rzeczywistość. I jeśli odrobinę się pomoże, jeśli zmieni się czyjeś przeznaczenie… Heser zagrał va banque. Chce, by w naszych szeregach pojawił się Inny, z którego siłą nie poradzi sobie żaden Ciemny. Ani Zawulon, ani skromny kalifornijski farmer, ani właścicielka malutkiego hotelu w Hiszpanii, ani popularna japońska śpiewaczka… Nikt.

– To nie jest wykluczone – przyznał Antoni – ale Swietłana została pozbawiona sił, i to na długo.

– No to co? Czy to przeszkadza w urodzeniu dziecka?

– Stop – Antoni ostrzegawczo uniósł ręce. – Zaczynamy się sami nakręcać… Nie sztuka uwierzyć w dowolną hipotezę, ale przyjrzyjmy się pozostałym wydarzeniom! Na przykład, zwierciadło…

– Zwierciadło… – Igor skrzywił się. – Zwierciadło zostało zrodzone przez Zmrok. Zawulon nie mógł wykorzystać go bezpośrednio, ale mógł ściągnąć do Moskwy głupich sekciarzy z artefaktem i podładować Rogozę siłą. Cel podładowania jest oczywisty – zniszczyć Swietłanę.

– Rogoża jej nie zniszczył! Jedynie opustoszył…

– Ktoś z nas zagrał inaczej, niż zaplanował to sobie Zawulon – wzruszył ramionami Igor. – Ktoś nie zrobił tego kroku, po którym zwierciadło zniszczyłoby Swietłanę. Może uratowało ją to, że zginął już Tygrysek i Andriej? Zwierciadło to nie do końca Ciemny Inny, ono nie uczestniczy bezpośrednio w walce Patroli. Może Witalij spodziewał się jeszcze jakiegoś ciosu? Z twojej strony na przykład. Albo ze strony Hesera. Ciosu nie było, więc on nie uderzył z całej siły…

– W takim razie wyjaśnij mi, dlaczego Zawulon wystawił Alicję i ciebie?

– To przypadek – burknął Igor. – Przecież ci mówię, Alicja…

– Tak, tak, nie wiedziała. Ale Zawulon wiedział na pewno! I rzucił ją na śmierć, zamienił na dwie figury! Po co?

– Żebym to ja wiedział… – Igor rozłożył ręce.

ROZDZIAŁ 5

Raiwo przeszedł się po pokoju, gestykulując z niezwykłą dla niego gwałtownością.

– A ja nadal spodziewam się nieprzyjemności! Nie mamy prawa liczyć na pomoc Dziennego Patrolu – z Moskwy, Pragi, z Helsinek – znikąd.

– Ale przecież tamten Ciemny obiecał… – zauważył Jari.

Raiwo skrzywił się i malowniczo machnął rękami.

– Obiecał! Jasne! A kto obiecał naszym braciom, że Fafnir zostanie wskrzeszony?

– Moim zdaniem – zauważył półgłosem Juha – znacznie rozsądniej było służyć wielkiemu dziełu wskrzeszenia Fafnira niż rzeczywiście wskrzesić starożytnego maga…

Zapadła cisza.

– Juha… – powiedział z wyrzutem Jari. – Nie można tak wprost…

– Dlaczego nie można? Czasy magów, którzy grali bez żadnych zasad, już dawno minęły. Potrzebny ci globalny kataklizm?

– Ale nasi…

– Nasi starzy przywódcy poszaleli! Dlatego ulegli cudzym obietnicom, dlatego polegli w Bernie… Nikt nam nie pomoże, Raiwo ma rację! Ci, którzy odeszli, nie powrócą. Pasi też wierzył – i gdzie jest teraz Pasi? W Zmroku!

Na stole zadźwięczał telefon. Juha z wyraźną niechęcią przerwał natchnioną przemowę i podniósł słuchawkę.

– Tak?

W chwilę później zerwał się, wypuszczając szklankę z czeskim piwem i krzyknął:

– Ty?! Ty?… Skąd ty? Co?

Słuchał, a jego twarz stawała się coraz bardziej stropiona i zmieszana. Wyglądał jak człowiek, który już pogodził się ze złymi nowinami, już zdążył zarazić wszystkich swoim pesymizmem, a teraz słyszy dobrą wiadomość. W końcu położył słuchawkę na widełki i wyszeptał:

– Bracia…

* * *

Antoni nie mógł się zdecydować, czy dobrze zrobili, otwierając kolejną butelkę wódki. Z jednej strony, chyba zaczęli wreszcie rozumieć, co się dzieje… Ale z drugiej, coraz trudniej było omawiać problem. Igor stał się nadzwyczaj sceptyczny i w żaden sposób nie mógł zrozumieć tego, co udowadniał mu Antoni.

– Igorze, jeśli w tak złożonym schemacie nie pasuje choć jeden epizod, wszystko się wali! Musi być jakiś powód. Może byłeś przeszkodą w planach Zawulona?

– Ja? – Igor uśmiechnął się gorzko. – Daj spokój. Jestem zwykłym agentem operacyjnym. Trzecia ranga… Maksimum druga. I żadnych specjalnych zdolności, żadnych perspektyw. Nie oparłbym się zwierciadłu. Nie wiem, Antoni.

– Mimo wszystko coś wymyśliłeś – upierał się Antoni. Nalał wódki, zamilkł na chwilę, a potem zapytał: – Igorze, czy między tobą i Swietłaną coś było?

– Nie – zaprzeczył gwałtownie Igor. – Nie i nawet o tym nie myśl. Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie. I jeśli przypuszczasz, że ja miałbym zostać ojcem przyszłego mesjasza…

Roześmiał się nagle.

– Tak mi tylko przyszło do głowy – mruknął Antoni. Czul się jak kompletny idiota.

– No coś ty, Antoni… Przemawia przez ciebie zazdrość, a nie rozum… Zwykły ludzki proces rozmnażania się nie ma tu żadnego znaczenia! Jeśli Świetlana ma zmienioną Księgę Przeznaczenia, jeśli ma zostać matką nowego mesjasza, to jest to proces na poziomie delikatnych materii, energetyki Światła i Ciemności, samej podstawy wszechświata! Co za różnica, kto przy tym… – zająknął się – zostanie biologicznym rodzicem? Nawet od Świetlany zależy to tylko w minimalnym stopniu! Nie, to głupota. Zawulon boi się wyłącznie Swietłany.