– Koń kary…
Antoni dowlókł się do lodówki, wyjął dwie butelki wody mineralnej, podważył palcami kapsel i zwalił się na fotel. Igor zabrał mu drugą butelkę. Przez jakiś czas z przyjemnością pili wodę, w końcu Igor przepraszająco powiedział:
– Nieźle się zaprawiliśmy…
– Niech to cholera… – zaklął Antoni, uderzając pięścią w stół. – Aż wstyd powiedzieć, cośmy tu nawymyślali.
– A takie się wszystko wydawało logiczne… – mruknął zakłopotany Igor. – Przeklęci Bracia… I co teraz? Wygląda na to, że czwarty jednak żyje?
– Wygląda na to, że tak – Antoni rozłożył ręce. – Wiedziałem tylko, że Heser gonił go w Zmroku i dogonił.
– No i dobrze… Po co miałby zabijać podejrzanego? Przekazał go Inkwizycji i po krzyku. Pewnie nawet od razu w Zmroku. Antoni… może jednak mieliśmy rację?…
– Jeszcze nie wytrzeźwiałeś? Igor pokręcił głową:
– Wytrzeźwiałem… Cholera, nawet nie można się normalnie upić… Faktycznie, to wszystko bzdury. Zawulon nie będzie wyciągał ze Zmroku szalonego starożytnego maga. Po co mu to? A już urządzać koniec świata, tworzyć antychrysta…
– Zresztą, Fafnir i tak jest za cienki na to stanowisko – podsumował Antoni.
– Czy naprawdę wszystko, cośmy tu wymyślili, to bzdury?
Antoni popatrzył na arkusz papieru pokryty tłustymi plamami i mokrymi krążkami od kieliszków. Kiedy zdążyli go tak zaświnić?
– Obawiam się, że jeśli chodzi o Swietłanę, to jednak nie bzdury. Ale cała reszta… Czemu się tak zapaliliśmy na to osiemdziesiąt osiem? Co w nim mistycznego?
– A bo to taka okrągła liczba, z obu stron czyta się jednakowo… – Igor machnął ręką i zaśmiał się. – Masz rację… Bredzenie w malignie.
Antoni podniósł z podłogi marker i przekreślił kółko z napisem „Bracia Regina”.
– Oni są poza grą. Już chyba wykonali swoją misję – napełnili zwierciadło Siłą. Wiesz, na czym powinniśmy się skupić, Igorze?
Igor popatrzył na kółko z własnym imieniem.
– Chętnie uwierzyłbym w swoją szczególną misję. W to, że poważnie zaszkodziłem Zawulonowi i Dziennemu Patrolowi. Ale…
Rozłożył bezradnie ręce.
– Igorze, ty jesteś kluczem – powiedział Antoni. – Rozumiesz? Jeśli zrozumiemy, dlaczego jako przeciwwagę Świetlany Zawulon próbuje usunąć ciebie, zwyciężymy. Nie zrozumiemy – to on wygra partię.
– Jest jeszcze Heser. O ile zrozumiałem, przyjedzie tu dzisiaj.
– Wolałbym poradzić sobie bez niego. – Antoni ze zdumieniem usłyszał nutkę rozdrażnienia we własnym głosie. – On preferuje zbyt… zbyt globalne rozwiązania.
Edgar nalał sobie zwietrzałego szampana z wczorajszych zapasów, napił się, skrzywił i pomyślał: szampana o poranku piją albo arystokraci, albo degeneraci. No cóż, mój drogi, arystokraty nie przypominasz…
Stare przyzwyczajenie patrolującego: myśleć w każdej życiowej sytuacji, nie opuszczało Edgara nawet w czasie nocnych igraszek. Poprzedniej nocy Edgar nadal zastanawiał się nad planami przywódców moskiewskich Patroli na nadchodzące Boże Narodzenie… Co zresztą nie przeszkadzało mu doznawać rozkoszy.
„A więc” – myślał Edgar – „zastanówmy się, co my tu mamy… Trzeba ułożyć wszystko po kolei… wszystko, aż do ostatniego szczegółu…”
Co Zawulon może wycisnąć z obecnej sytuacji? Trzeba stworzyć model…
Trybunał, na który odciągnięte zostały pewne zasoby Innych. Przede wszystkim Edgar i Antoni, dwaj magowie z pierwszej dziesiątki. Na pewno będą też obserwatorzy. I na pewno w czasie posiedzenia trybunału żadna ze stron nie podejmie działań magicznych – wszyscy będą chcieli wytargować coś dla siebie od obojętnej i niewzruszonej Inkwizycji.
Czy na pewno obojętnej? Edgar zbyt długo żył na świecie jako Inny, by wątpić w neutralność inkwizytorów. Ani razu – ani razu nie pojawił się w nim cień wątpliwości co do działań Inkwizycji. Słudzy Traktatu zawsze pozostawali chłodni i obojętni. Ktoś słusznie zauważył, że Inkwizycja nie dzieli oskarżonych na tych, którzy mieli rację, i tych, którzy jej nie mieli, lecz na tych, którzy złamali Traktat bądź nie. W tym kryła się istota odbioru świata przez dowolnego inkwizytora. Edgar, który dorósł już do tego wniosku, nadal nie mógł zrozumieć, co zmusza Inkwizycję do takiego, a nie innego postępowania.
Ciekawe, czy wyżsi magowie – Heser i Zawulon – to rozumieją?
A więc trybunał. Maga Światła Igora Ciepłowa mogą albo uniewinnić (co nie byłoby wskazane), albo skazać. W pierwszym wypadku – Nocny Patrol Moskwy zachowa tymczasowo niezdolnego do walki, ale mimo wszystko silnego i doświadczonego maga trzeciej rangi. Edgar stykał się już z Ciepłowem przed pojedynkiem w północnym Butowie – zaraz po wojnie, w pamiętnej sprawie „popiołowy Biełoziersk”. Wtedy Patrole moskiewski i talliński często współdziałały w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, na przykład w okręgu wołogodzkim. Brakowało ludzi… to znaczy Innych. Zarówno Ciemnym, jak i Jasnym.
W drugim wypadku – Nocny Patrol traci Ciepłowa nieodwracalnie. Pytanie brzmi – co z tego? Odpowiedź: Igor Ciepłow nie jest tym, za kogo się go bierze. A raczej – z nim wiąże się coś niedostrzegalnego dla wszystkich, prócz magów ekstraklasy. Wychodzi na to, że Zawulon konsekwentnie i z uporem napiera na dwa cele wroga: Igora Ciepłowa i Swietłanę Nazarową, nie szczędząc przy tym nawet swojej Alicji. Edgar nie uchwycił jeszcze logicznego związku pomiędzy starciem na Butowie, pojedynkiem w Arteku oraz szalonymi wypadkami, towarzyszącymi wizycie zwierciadła Ciemności, ale wyraźnie go czuł. Te starcia i intrygi łączyła mocna nić, której początek Zawulon trzymał w dłoni.
Próby usunięcia przyszłej Wielkiej Czarodziejki są oczywiste i absolutnie usprawiedliwione. Ale dlaczego Zawulon zaczął kopać pod Igorem? Dlaczego właśnie pod nim? I dlaczego właśnie teraz, a nie wtedy, gdy był słabszy i bardziej beztroski?
Wniosek mógł być tylko jeden. Igor zaczął być niebezpieczny dopiero wtedy, gdy w szeregach Nocnego Patrolu pojawiła się Świetlana.
Dobrze. Jedźmy dalej.
Wskrzeszenie Fafnira. Czas i miejsce wybrano doskonale: przeddzień dwutysięcznego roku, centrum europejskiej nekromancji. Jak się to wiąże z trybunałem oraz sprawą Ciepłowa i Donnikowej?
Oto jest pytanie!
Edgar w milczeniu napił się szampana, pomyślał, że kilka godzin do wieczora to mimo wszystko niewiele, i podjął jedyną słuszną decyzję – uda się natychmiast do miejscowego biura Dziennego Patrolu i zażąda wszystkich danych dotyczących pojedynku Zygfryda i Fafnira oraz przestudiuje odpowiedni rozdział Nekronomikona.
Edgar był wystarczająco silnym magiem, by orientować się w mechanizmach wskrzeszenia Wielkiego Ciemnego i zrozumieć, które z koniecznych warunków są obecnie do spełnienia, a które nie.
Niemka nadal spokojnie spała. Edgar popatrzył na nią z czułością i postanowił jej nie budzić. Umył się, ogolił, ubrał, musnął śpiącej świadomości dziewczyny i wyszedł na poranny praski śnieżek.
Biuro Dziennego Patrolu mieściło się w Wyszehradzie, prawie nad samą Wełtawą, w ceglanej dwupiętrowej kamienicy ze starą, ale najwyraźniej czynną pompą. Ramię pompy przypominało palec wskazujący. Zgodnie z tradycją, Edgar wyszedł z tak – sówki w pewnym oddaleniu od biura, żeby koledzy zdążyli go zarejestrować i podjąć decyzję.
Koledzy nie zawiedli – wyśledzili Edgara trzysta metrów od wejścia. Czując, że ktoś szybko dotknął jego aury, uchylił się, dokładnie na tyle, by skanujący go mag zrozumiał: idzie Ciemny, idzie mag Ciemności, idzie mag Ciemności drugiej rangi, idzie w konkretnej sprawie. Właśnie tak, dozując informację.