Выбрать главу

Przede wszystkim dowiedział się, że ściągnięcie Innego ze Zmroku wcale nie oznacza wskrzeszenia tegoż Innego. Wszystko okazało się znacznie prostsze i znacznie bardziej banalne.

Było to coś w rodzaju roszady. Ktoś odchodzi w Zmrok, ktoś inny przychodzi stamtąd na jego miejsce. Im wyższy poziom siły „ściąganego”, tym silniejszy powinien być „odsyłany”. Mimo to poziomy nie muszą być równe – dopuszczalny jest pewien margines. Jeśli to, co napisał Urmongomod o Fafnirze było prawdą, Zmrokowego Smoka można było zamienić na maga Ciemności drugiej lub trzeciej rangi, ale tylko przy odpowiednim globalnym podładowaniu energetycznym.

Jakie podładowanie mogłaby zapewnić inscenizacja apokalipsy? Emocje tysięcy ludzi wywołają taką burzę, taki szkwał uczuć, że odrodzony Fafnir wyjdzie ze Zmroku w pełni sił, jako potężny mag Ciemności, łaknący zemsty i spragniony dawno utraconej wolności.

I co zrobi tenże wielki mag przeszłości, nie mający pojęcia o Traktacie czy Inkwizycji? Jak Zawulon chce nad nim zapanować i czy w ogóle ma taki zamiar? Zmrokowy Smok na niebie bożonarodzeniowej Europy – czy może być coś bardziej szalonego?

Jeśli Fafnir zacznie siać zamęt i spustoszenie, zacznie palić miasta i przejawiać swoją moc w inny, równie prymitywny sposób, nawet ludzie zdołają go uspokoić – choćby rakietami. Lotnik – wyznawca Chicago Bulls trzaśnie ze swojego fantoma czymś zabójczo rozrywającym… Zabić nie zabiją, ale poskromią na pewno. Tylko co to da Europie? Czy ona potrzebuje grzybów jądrowych i wypalonych płomieniem Fafnira miast?

A jeśli Zmrokowy Smok użyje nie siły, lecz magii, doświadczenia i sprytu… O, wtedy strzeż się, nieszczęsna Europo! Wtedy zniszczeń i ofiar będzie znacznie więcej.

Ale co to da Zawulonowi?

Edgar nie mógł tego zrozumieć.

Co jeszcze jest potrzebne do wskrzeszenia Zmrokowego Smoka? Mag drugiej, trzeciej rangi w odpowiednim miejscu… W jakim?

Dziesięć minut zajęły Edgarowi obliczenia pozycji gwiazd i ruchomych ognisk energetycznych. Zadanie nie było trudne – Fafnira wrzucono do Zmroku na północy Europy, a więc wskrzesić go na przełomie dziewięćdziesiątego dziewiątego i dwutysięcznego roku najlepiej byłoby… Gotowe.

Rezultat bynajmniej nie zdziwił Edgara.

Czechy. Praga.

W tym momencie Edgara ogarnęło złe przeczucie. Mag Ciemności drugiej lub trzeciej rangi, w odpowiednim miejscu… W Pradze…

To przecież on sam! Edgar Estończyk!

Edgar otarł z czoła zimny pot i wrócił do lektury.

Do zaplanowanej przez Zawulona akcji nie każdy się nadawał. Obiekt roszady powinien urodzić się w konkretnym miejscu. Dość ogólnikowe sformułowanie… Jakie konkretne miejsce mamy na myśli?

Skandynawia, północne Niemcy i kraje bałtyckie.

Kraje nadbałtyckie…

Estończyka nieoczekiwanie wezwał do pracy w stolicy Rosji szef Dziennego Patrolu Moskwy… i to bez jakiejś szczególnej konieczności…

Kto jeszcze, urodzony w Skandynawii, północnych Niemczech czy krajach nadbałtyckich przebywa teraz w Pradze?

Nikt. Tylko Edgar.

Więc przed tym właśnie ostrzegał go Jurij!

Dobrze. Spokojnie. Spokojnie. Tylko bez paniki. Kto uprzedzony, ten uzbrojony. Co jeszcze podpowie nam Nekronomikon!

Potrzebni są również czterej Ciemni do utworzenia kręgu wskrzeszenia. No tak, to oczywiste. Krąg to rodzaj portalu, oparty na energii owej, którą tak elegancko mieni się tu „jeźdźcami Ciemności”.

Jeźdźcy nosili swoje nazwy: ognisty, kary, biały i siwy. Wypisz wymaluj scenariusz apokalipsy.

Byli nawet odpowiedni magowie. Co prawda tylko trzech – owi Bracia Regina… Ognisty – Azjata, kary – Murzyn, biały – Słowianin… I jeszcze siwy – zabity przez Hesera Skandynaw…

Przecież Zawułon sam mówił, że wiąże z tą trójką konkretne plany… Teraz już można śmiało powiedzieć, jakie to właściwie plany. Brak czwartego jeźdźca nie będzie, niestety, przeszkodą…

Edgar przestudiował rozdział Nekronomikona do końca i dowiedział się jeszcze o dwóch dość istotnych szczegółach.

Ponieważ Fafnir był smokiem, zgodnie z wszelkimi zasadami wskrzeszenie go powinno być wyjściem z morza. Nie było to jednak konieczne. Natomiast konieczne było uprzednie złożenie morzu ofiary. Wszystko jedno, gdzie. W Chinach albo na Falklandach.

Albo na Krymie…

W ofierze należało złożyć chłopca lub dziewczynę, już nie dziecko, ale jeszcze nie dorosłego.

„Artek” – zrozumiał od razu Edgar. – „Chłopiec, który utonął w efekcie pojedynku”.

I jeszcze jedno. Jeśli rolę drugiej figury w roszadzie Zawułon przydzielił właśnie Edgarowi, w ciągu ostatniej doby Zawułon musi zdobyć zdjęcie bądź portret Edgara i nosić przy sobie aż do momentu roszady.

Koniec. W niczym więcej biblioteka nie mogła pomóc. Mag pospiesznie podziękował bibliotekarzowi i udał się do komputera.

Oczywiście mógłby zadzwonić do Moskwy. Ale telefon dałoby się łatwo wyśledzić, a Edgar wolał się za wcześnie nie ujawniać. Poza tym miał absolutną pewność, że Alita siedzi właśnie na jednym z kanałów IRC – a.

Młody operator, może słaby mag, a może czarownik, ochoczo pokazał mu, skąd można wejść do internetu. Edgar podziękował i chłopak natychmiast utkwił wzrok w ekranie swojego notebooka, upstrzonym kodami maszynowymi. Programował po staremu, bez żadnych tam nowomodnych Delphi.

Edgar włączył mIRC, z przyzwyczajenia przyczepił się do serwera w Góteborgu – DALnet, z symbolem śmiesznej krowy (krowa była narysowana cyframi i literami), pozwolił się zidentyfikować, ale nie wchodził na kanały. Wybrał menu poszukiwań i wstawił interesujący go nick: Alita.

Otworzyło się nowe okienko.

Edgar spodziewał się oschłej informacji: „No such nick or channel”, ale Ciemność zmiłowała się nad nim – i odpowiedź przyszła niemal natychmiast. W dodatku z właściwego adresu.

„Edgar! Cześć! Jesteś w Pradze?”

„Tak. Alita, mam pilną sprawę… trochę dziwną. I nie dla wszystkich. Pomożesz mi?”

„Jasne, Edgarze! Oczywiście”.

„Byłaś może u szefa w ciągu kilku ostatnich dni?”

Cóż, prawdopodobieństwo, że sam Zawulon wezwie do siebie jakąś tam wiedźmę, było niewielkie, ale od czegoś trzeba zacząć…

„Byłam, a co?”

„No, no, co za intuicja…” – pomyślał Edgar i wystukał: „Nie zauważyłaś przypadkiem, czy w jego gabinecie nie ma mojego zdjęcia albo portretu? Na biurku, na przykład?”

„Skąd wiedziałeś?” – Alita sypnęła hojnie:))))) symbolizującymi jej dobry humor. – „Po twoim wyjeździe szef zamówił dwa rysunki – twój portret i wizerunek smoka. Oba stoją w ramkach na jego biurku. Latałam po te ramki do grafików na Twerskiej. Szef w nagrodę dał mi butelkę cliquot”.

Edgar przymknął oczy.

To koniec. Ostatnie pociągnięcie w przyszłej roszadzie. Oto twój wyrok, Edgarze Estończyku.

Co teraz zrobisz?

„Dziękuję, Alito” – wystukał sztywnymi palcami. – „Dobra, spadam, roboty po uszy…”

„Na razie, Edgarze. Trzymaj się”.

Nie miał ochoty patrzeć na liczne:). Zamknął okno i wstał zza komputera.

Chłopak rzucił mu mętne spojrzenie znad swojego notebooka.

– Już? – zapytał nieszczególnie zdumiony.

– Tak – odpowiedział Edgar. – Dziękuję.

Do wyjścia doszedł, nie myśląc o niczym – w głowie miał dźwięczącą pustkę.

Wybrano go niczym krowę na szaszłyki. Wystarczająco silny mag z krajów nadbałtyckich. Omamili, zajęli się, zagłaskali. Pozwolili trochę porządzić w moskiewskim Patrolu. A tak naprawdę był tylko krową, którą należy we właściwej chwili zaszlachtować. Wykorzystać jak rzecz. Zbić jak pionka.

Gra toczy się bez przerwy, figury znajdują się na planszy jedynie tymczasowo.