Выбрать главу

Czy na to właśnie liczył Heser?

W takim razie całe jego zachowanie, włączając tę scenę, było starannie przemyślane i wyreżyserowane…

Ale przecież to szef ma rację, a Igor cierpi na zamroczenie umysłu…

– Heserze, są rzeczy, których nawet ty nie masz prawa żądać – powiedział ostro Igor. W jego głosie była teraz wściekłość. Tętniło życie.

– Naturalnie, kapitanie Ciepłow – głos Hesera był zimny jak lód. – Nie mam! A kto miał prawo żądać od ciebie w listopadzie czterdziestego drugiego, byś przepłynął Dniepr pod ostrzałem? A kto miał prawo…

– To było co innego!

– O, a dlaczegóż to? – Heser wstał, podszedł do Igora i zastygł przed nim – niewysoki, niższy o głowę, suchy i absolutnie nieheroiczny. – To ja ci mam wyjaśniać, Ciepłow, czego wymaga wojna? Wojna nie pożera ciał, lecz dusze! I gdy w pięknym mieście Berlinie kroiłeś nożem tego gnojka z Hitlerjugend, żeby wydał swoich przyjaciół, doskonale o tym wiedziałeś!

Igor szarpnął się.

– Sumienie… miłość… honor… – powiedział w zadumie Heser. – Nikt nie ma prawa zmuszać nas, byśmy postępowali wbrew własnemu sumieniu. Nikt nie może zmusić nas do zdradzenia miłości. Nikt nie może namawiać nas, byśmy zdradzili swój honor. Nikt. Masz rację. A jednak robimy to! Z własnej inicjatywy! Gdy na jednej szali jest nasza miłość, sumienie, honor, a na drugiej milion zakochanych, sumiennych i uczciwych… Nie jesteśmy aniołami. Wierz mi, ja rozumiem twój ból! Ale spójrz na Aliszera i spróbuj zrozumieć jego ból! Zapytaj Antoniego, co myśli o twojej ukochanej! Zapytaj Świetlane!

– Nie mogę osądzać Igora – powiedziała cicho Świetlana. – Przepraszam, szefie. Ciebie również przepraszam, Aliszerze. Może jestem głupia, może nie powinnam pracować w Patrolu. Ale potrafię zrozumieć was wszystkich.

Powiedziała to półgłosem, a mimo to Heser zamilkł, odsunął się od Igora i rozłożył ręce:

– Czy ja go nie rozumiem…

W pokoju zawisła ciężka, grząska cisza.

– Heserze, gdy trzeba było, wykonywałem rozkazy – odezwał się nagle Igor. – Uczciwie i sumiennie. Wbrew… wbrew swoim myślom i uczuciom. Ale ja spełniłem już swój obowiązek. Do końca.

– I tu się mylisz, Igorze. – Heser przeszedł się po pokoju, wyjął z kieszeni cygaro. Popatrzył na nie krytycznie, wsunął z powrotem i wyciągnął paczkę demokratycznych pall maili. Zgniótł, machnął z irytacją ręką. – Jesteś potrzebny Patrolowi. Jesteś potrzebny nam wszystkim. Jesteś potrzebny mnie.

– Jestem potrzebny Swietłanie?… – rzucił niedbale Igor.

– Swietłanie, Aliszerowi, Ilji, Siemionowi, Niedźwiadkowi, nam wszystkim – dorzucił szybko Heser. – Oczywiście.

Igor uśmiechnął się, jakby godząc się z koniecznością niedomówień. I nagle zapytał rzeczowym, poważnym tonem:

– Na długo?

– Maksymalnie na dwadzieścia lat – Heser odpowiedział bardzo spokojnie, jakby spodziewał się tego pytania.

– Masz nadzieję, że w tym czasie przestanę kochać Alicję? – zapytał Igor.

– To również – przyznał Heser. – Ale jesteś potrzebny Patrolowi właśnie teraz. W najbliższych latach.

– Czego ty ode mnie chcesz, Heserze?

– Chcę, żebyś nam nie przeszkadzał! Spróbujemy cię wyciągnąć. I wyciągniemy, uwierz mi, jeśli tylko nam pozwolisz i nie będziesz przeszkadzał… A jeszcze lepiej – odrobinę pomożesz.

Igor zamyślił się.

– Nie oskarżę Alicji Donnikowej, że mnie oczarowała. To nieprawda.

– Ale możesz powiedzieć, że wasze spotkanie zostało zainscenizowane przez moskiewski Dzienny Patrol.

– Mogę – skinął głową Igor. – Prawdopodobnie tak właśnie było.

– To wszystko. – Heser rozłożył ręce. – O nic więcej nie proszę. Rzeczywiście wyglądał na usatysfakcjonowanego.

Antoni chrząknął. Poczekał, aż Heser spojrzy na niego, i powiedział:

– Borysie Ignatiewiczu, ja również chciałbym prosić pana o pewną przysługę. Proszę nam wyjaśnić, jaką rolę w naszej nowej intrydze odegra Igor?

– Tylko Igor?

– Tak. W jakim celu potrzebna panu Świetlana, ja oraz ifryt Aliszer – to i tak oczywiste.

Zastygły w kącie młody uzbecki mag drgnął.

– Dobra zmiana rośnie… – powiedział ze zmęczeniem Heser. – Domyślna… Szkoda tylko, że taka głupia…

Zawahał się, popatrzył na zebranych, pokręcił głową. Antoni poczuł, jak wokół nich rozprzestrzenia się Siła. Jak wypełnia pokój. Jak wypiera na zewnątrz coś…

– Nie mogę wam powiedzieć – przyznał się nieoczekiwanie Heser. – Nie mogę z jednej prostej przyczyny…

– Boisz się, że odmówimy współpracy? – zapytał gwałtownie Antoni.

Heser pokręcił głową.

– Przeciwnie. Przysięgam na Światło, że wydarzenia, które nastąpią, nie wyrządzą nikomu zła. Ani w swej magicznej, ani w ludzkiej istocie… Przeciwnie, zaczęlibyście współpracować z prawdziwym, szczerym zapałem, ale…

Teraz ważył każde słowo.

– Faktycznie trwa finałowa operacja Nocnego Patrolu Moskwy. Niestety, jest to również finałowa operacja Dziennego Patrolu. Od czynów każdego z tu obecnych oraz postępków naszych przeciwników zależy bardzo wiele. Zarówno my, jak i nasi wrogowie robimy określone kroki. Mogą być niesłuszne, fałszywe, błędne. Ale zwycięstwo odniesie ten, kto jako ostatni zrobi krok prawidłowy!

– Zwycięzców się nie sądzi… – przyznał Antoni. – I nikt nie pozwoli figurom na samowolne spacery po szachownicy…

– Ruch każdego z was Zawulon obliczy bez problemu! – warknął Heser. – Nie wyobrażaj sobie, Antoni, że staranowanie przez ciebie samochodu ze zwierciadłem było nieprzewidzianym krokiem! Owszem, udanym! Owszem, mniejszym złem! Ale spodziewał się go zarówno Zawulon… jak i ja.

Złapał oddech i już spokojniej dokończył:

– Posłuchajcie… Nie jesteście dla mnie figurami szachowymi. Nie jesteście narzędziami.

– Ale jedna z nas – Swietłana uśmiechnęła się, świadoma tego, jak drwiąco brzmi to „jedna” w męskim towarzystwie – jest warsztatem do wykonania narzędzia?

Antoni nie pytał, jak do tego doszła. Może również kreśliła schematy? A może zdążyła wyczuć, gdy jeszcze miała Siłę?

Heser zamilkł, zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby się zamyślił, ale jednocześnie Antoni poczuł, że otaczający ich kokon ochronny nasila się do nieprawdopodobnych granic. Czy Wielcy Magowie mają jakieś granice sił? Czy w ogóle istnieją dla nich jakieś granice?

– Dobrze – Heser skinął głową. – Masz rację, Swietłano… Ale tylko częściowo… Ach, na Światło i Ciemność!

Opadł na fotel. Mimo wszystko wyjął papierosy i zapalił. Zaciągnął się dwa razy i powiedział:

– Swietłano, jesteś Wielką Czarodziejką. Takie jak ty rodzą się raz na kilka stuleci. Potencjalnie jesteś nawet silniejsza od Olgi. Ale twoja wartość dla Jasnych – mam na myśli nie tylko Nocny Patrol Moskwy, ale Jasnych w ogóle, polega na tym, że możesz stać się matką mesjasza.

– Po tym, jak Olga zmieniła moją Księgę Przeznaczenia – sprecyzowała Swietłana.

– Nie. Nie po tym. To było zdeterminowane od samego początku. Zmiana losu Innego nie jest taka prosta jak zmiana losu człowieka. My jedynie skorygowaliśmy pewne szczegóły. Minimalne… nie znaczące… Bez większego znaczenia i dla ciebie, i dla twojego przyszłego… ewentualnego dziecka.

– Jakie? – w głosie Swietłany słychać było wściekłość. Długo tłumioną wściekłość i teraz to Antoni miał ochotę krzyknąć – z taką siłą jej palce wbiły się w jego dłoń.

– Jedynie datę – Heser nie miał zamiaru ulegać naporowi Świetlany. – Nic więcej! Dwa tysiące lat od narodzin Chrystusa to szczyt ludzkiej wiary w przyjście mesjasza.