Alicja Donnikowa wyprostowała się i teraz patrzyła już tylko na Igora Ciepłowa.
– Rozumie pani moje słowa? – powtórzył Witesław.
– Dlaczego… w Pradze? – zapytała Alicja. Oddychała szybko i głęboko, jakby nie mogła nacieszyć się powietrzem – nawet tym wilgotnym powietrzem podziemia…
– To nieistotne, Alicjo Donnikowa. Została pani wezwana do naszego świata jako świadek. Od pani słów zależy bardzo wiele.
– Czy… czy mogę tu zostać? Znowu? Na zawsze? – pytała dalej Alicja.
Nadal patrzyła wyłącznie na Igora.
– Nie – odpowiedział szczerze inkwizytor. – Czy będzie pani odpowiadać na pytania dobrowolnie?
Alicja potrząsnęła głową z determinacją i dumą.
– Tak. Będę, inkwizytorze. Będę. Proszę pytać.
Patrzyła tylko na Igora.
– Pytania dotyczą pani pojedynku z obecnym tu magiem Światła Igorem Ciepłowem. Czy wezwanie na pojedynek zostało przeprowadzone według wszelkich zasad?
– Tak.
– Czy dano pani możliwość odmówienia udziału w pojedynku i odejścia?
– Tak.
– Proszę mi powiedzieć, Alicjo, czy obwinia pani Igora Ciepłowa o swoją śmierć?
Alicja uśmiechnęła się. Podniosła rękę i nie odwracając się, nieomylnie wskazała Zawulona.
– Nie.
Nadal patrzyła jedynie na Igora.
– Nie ma pani pretensji do swojego… przeciwnika?
Pokręciła głową.
– Alicjo Donnikowa, czy może pani oskarżyć kogokolwiek z tu obecnych o sprowokowanie tych smutnych wydarzeń, które w efekcie doprowadziły do pani śmierci?
– Zawulona – powiedziała absolutnie obojętnie Alicja. – To jego operacja.
– Ty tchórzliwa kretynko! – krzyknął Zawulon. – I tak cię nie wskrzeszą! Co ty robisz, wiedźmo!
Dopiero wtedy Alicja Donnikowa odwróciła się do Zawulona. Na chwilę. Pod jej spojrzeniem przywódca Ciemnych zamilkł.
– Zawulonie, pamiętasz, co powiedziałeś, gdy wzywałam cię, zachłystując się wodą?
– Mściwa idiotka – powiedział już spokojniej Zawulon. Alicja pokręciła głową. Znowu patrzyła na Igora.
– Co tu ma do rzeczy zemsta… Miłość to też wielka siła, Zawulonie.
– Inkwizycja nie ma więcej pytań – powiedział szybko Witesław. – Drodzy państwo… przedłużanie tej sceny uważam za niegodne Innych. Z Igora Ciepłowa zostają zdjęte zarzuty złamania Traktatu. Alicja Donnikowa może… może powrócić do Zmroku.
Edgar jak we śnie patrzył na wstającego Hesera. Triumfującego, zwycięskiego Hesera i zgarbionego, pokonanego Zawulona.
Dopiero gdy twarze Wielkich Magów drgnęły stropione, popatrzył na środek sali.
Alicja Donnikowa znikała. Jej ciało zmieniało się, niczym bezcielesny cień zanurzając w Zmroku. Lemieszowa na kolanach odpełzała do nóg Zawulona.
Znikał również Igor Ciepłow.
Odchodził w Zmrok.
Edgar nie kłamał – rzeczywiście pierwszy raz widział, jak odchodzi mag Światła. Dobrowolnie. Bez walki, krzyków, bez strumieni Siły.
Igor Ciepłow, już niemal przemieniony w cień, na chwilę odwrócił się do swoich towarzyszy. Chyba w jego spojrzeniu były przeprosiny. Przez cały pozostały czas patrzył wyłącznie na Alicję.
W końcu znikł.
Zmrok zamknął się. Powietrze w sali było mroźne, na ścianach osiadły białe szczoteczki szronu, żałobną wstęgą opasując pomieszczenie. Na twarz Zawulona powoli wracał uśmiech triumfu. Heser patrzył ze smutkiem na opustoszały krąg.
– No? – krzyknął Zawulon. – No? I co teraz? Gdzie twój piastun? Gdzie ten jedyny, który zdołałby wychować mesjasza Światła?
Zaśmiał się, poklepał po głowie klęczącą przed nim Lemieszową i powiedział, zwracając się do Inkwizycji:
– Tak, to rzeczywiście była operacja Dziennego Patrolu – nie wychodząca poza ramy Traktatu. Wymiana dwóch równowartościowych figur – Alicja Donnikowa za Igora Ciepłowa. Nie ma do mnie więcej pretensji?
– Nie ma do pana pretensji ze strony Inkwizycji… – powiedział powoli wampir. Potarł twarz dłonią. – Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności… Inkwizycja rozpatrzy kwestię przedterminowej regeneracji sił Świetlany Nazarowej. Ale to… to potem. Wszyscy… wszyscy mogą opuścić salę.
Jako pierwsza ze swojego miejsca wstała Swietłana. Podeszła do Zawulona, stała chwilę, patrząc mu w oczy. Edgar pomyślał, że czarodziejka uderzy maga.
Ale ona tylko coś powiedziała, odwróciła się gwałtownie i wyszła.
Edgar na sztywnych nogach odszedł od pulpitu, omal nie wpadając na Hesera – zamyślonego i przygnębionego. Wtedy, odpychając go, do Hesera podskoczył Antoni i zawołał:
– Czy to znaczy… czy córka Swietłany może być Inną i przy tym nie zostać mesjaszem Światła?
Heser skinął głową.
– Dlaczego? – zapytał tępo Antoni. – Przecież Swietłana…
– Być Wielką Czarodziejką i wychować Wielką Czarodziejkę to dwie zupełnie różne rzeczy – wyjaśnił ze zmęczeniem Heser. – Niestety. Na razie… na razie nie widzę figury dorównującej Igorowi. Ja… nie przypuszczałem, że on tak kocha tę wiedźmę! Poszukałbym innego rozwiązania.
– Czyja to będzie córka? – zapytał nagle Antoni. – Swietłany i…
Heser popatrzył na niego z rozdrażnieniem.
– Czyja? Jeśli nie będziesz tu stał jak kołek, gapiąc się na starego idiotę, tylko dogonisz swoją kobietę – to twoja!
Antoni lekko skinął głową i wybiegł z sali. Edgar też chciał zadać Heserowi kilka pytań… ale pochwycił spojrzenie Jasnego i wolał nie ryzykować. Odwrócił się, wszedł na szary marmur podłogi, na wąski klin zajmowany przez Inkwizycję, który rozcinał salę na dwie połowy – czarną i białą.
Inkwizytorzy już zdejmowali płaszcze. Jeden z nich niedbale rzucił swój na ręce Witesława, otworzył portal i znikł. Pozostali odchodzili zwykłą drogą – przez drzwi.
Wampir popatrzył na Edgara.
– Chcesz przymierzyć? – zapytał.
– Nie wiem, czy będzie na mnie dobry – odpowiedział cicho Edgar.
– Kto wie? Warto spróbować. Chyba że wolisz wrócić do Moskwy…
Edgar ostrożnie przyjął z jego rąk pomiętą szarą tkaninę.
– Przepraszam… – powiedział. – Co powiedziała Swietłana Zawulonowi?
– Inkwizytor powinien mieć dobry słuch. – Na twarzy wampira pojawił się krzywy uśmiech. – Nic takiego. Nazwałbym to przekleństwem, ale Jaśni nie umieją porządnie przeklinać. Powiedziała: „Oby nigdy nikt cię nie pokochał”.
Edgar skinął głową i wzruszył ramionami:
– Jemu to niepotrzebne.
Siergiej Łukianienko, Władimir Wasiliew