– Tak. To prawdziwy pech.
Tad wymamrotał ostatnie „do widzenia” swoim jedwabistym zmysłowym głosem i rozłączył się. Odłożyłam słuchawkę, uważając, żeby nie spojrzeć w stronę Jesse'a.
– Więc – powiedział Jesse, nie wysilając się na jakieś tam „przepraszam, że podsłuchiwałem” – ty i Tad? Już nie?
Popatrzyłam na niego wściekła.
– Nie twój interes – burknęłam. – Ale owszem, Tad, jak się okazuje, wyjeżdża do San Francisco.
Jesse nie miał nawet na tyle przyzwoitości, żeby ukryć uśmiech.
Udając obojętność, podniosłam kartę, którą przysłała mi Gina. Zabawne, ale wyglądała tak samo jak ta, którą ciocia Pru obracała w palcach, kiedy ją odwiedziliśmy. Czy to przeze mnie? Czy to ja byłam przyczyną, że tak właśnie było?
Ja z pewnością nie jestem świetna jako przewodnik dusz. No, bo proszę, jak paskudnie namieszałam w sprawie mamy Profesora.
Z drugiej strony, w końcu doszłam do tego, co i jak. A przy okazji pomogłam powstrzymać mordercę…
Może jednak nie jestem taką beznadziejną mediatorką, jak mi się wydawało.
Siedziałam na łóżku, zastanawiając się, co powinnam zrobić z kartą – przypiąć ją do drzwi? Czy to nie sprowokuje zbyt wielu pytań? Przykleić ją w szafce? – kiedy ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę – zawołałam.
W otwartych drzwiach stanął Przyćmiony.
– Cześć – powiedział. – Kolacja gotowa. Tata mówi, żebyś zeszła na d… Hej! – Na jego buzi kretyna pojawił się uśmieszek złośliwej radości. – Czy to jest kot?
Zerknęłam na Szatana i przełknęłam ślinę.
– Eee… Tak. Ale słuchaj, Przyć… to jest, Brad. Proszę, nie mów swojemu…
– No to masz przechlapane.
Jenny Carroll (Meg Cabot)