Выбрать главу

– Co naprawdę zamierzacie zrobić z pieniędzmi? – nalegała mama.

Wzruszyłam ramionami.

– Musimy zbierać pieniądze na odnowienie pomnika ojca założyciela, Junipero Serry, przed wizytą arcybiskupa w przyszłym miesiącu.

– Oczywiście. Pomnik, który został zniszczony przez wandali.

Przez wandali. Jasne, zgadza się. Tak, naturalnie, twierdzili wszyscy. Ale pomnik nie padł ofiarą wandala. Duch, który usiłował mnie zabić, oddzielił głowę pomnika od tułowia, aby jej użyć jak kuli do gry w kręgle.

Kręglem miałam być ja.

– Quesadille. – Andy podszedł do stołu ze stosem placków na tacy. – Bierzcie, póki gorące.

W chaosie, jaki nastąpił, mogłam tylko siedzieć z głową Maksa na kolanach i patrzeć ze zgrozą na to, co się dzieje. Quesadille zniknęły, a talerze, mój i mamy, nadal były puste. Andy zwrócił wreszcie na to uwagę i odezwał się gniewnie:

– Hej, chłopcy! Czy nie przyszło wam nigdy do głowy, żeby poczekać z dokładką, dopóki wszyscy przy stole sobie nie nałożą?

Jak się wydaje, nie przyszło. Śpiący, Przyćmiony i Profesor popatrzyli zawstydzeni na swoje talerze.

– Przykro mi – bąknął Profesor, wyciągając rękę z ociekającym serem i salsą talerzem w kierunku mamy. – Możesz wziąć trochę ode mnie.

Mama wyglądała, jakby zrobiło jej się odrobinę niedobrze.

– Nie, dziękuję, Dawidzie – odparła. – Myślę, że sałatka mi wystarczy.

– Suze – powiedział Andy, odkładając serwetkę na stół – zrobię ci najbardziej serową quesadillę, jaką…

Odsunęłam głowę Maksa i wstałam, zanim Andy zdążył podnieść się z krzesła.

– Wiesz co, nie rób sobie kłopotu. Wezmę sobie płatki, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

Andy poczuł się urażony.

– Suze, to żaden kłopot…

– Nie, naprawdę. Chcę poćwiczyć trochę kick boxing, a po takiej ilości sera czułabym się strasznie ciężko.

– Ale – nie ustępował Andy – i tak zrobię więcej… Wyglądał tak żałośnie, że nie miałam wyjścia, jak tylko powiedzieć:

– Dobra, spróbuję. Ale na razie zjedzcie to, co macie na talerzach, a ja wezmę sobie płatki.

Mówiąc to, wycofywałam się z pokoju. Kiedy dotarłam bezpiecznie do kuchni, z Maksem przy nodze – nie był głupi, wiedział, że od tych żarłoków nie dostanie ani okruszka; ja byłam jego przepustką do ludzkiego jedzenia – wyciągnęłam pudełko płatków i miseczkę, a następnie otworzyłam lodówkę, sięgając po mleko. Wtedy właśnie usłyszałam za plecami cichy głos:

– Suze.

Odwróciłam się gwałtownie. Nie potrzebowałam wskazówki w postaci Maksa wymykającego się z kuchni z podwiniętym ogonem, żeby domyślić się obecności kolejnego członka ekskluzywnego klubu istot zawieszonych między życiem a śmiercią.

4

O mało nie wyskoczyłam ze skóry. – Rany, tato. – Zamknęłam z trzaskiem lodówkę. – Mówiłam ci, żebyś tego nie robił.

Mój tata, czy też raczej duch mojego taty, opierał się o kuchenny blat, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Zawsze tak wygląda, kiedy uda mu się zmaterializować za moimi plecami, powodując, że włosy stają mi dęba ze strachu.

– No więc – odezwał się swobodnym tonem, jakbyśmy rozmawiali przy kawie w jakimś lokalu. – Jak leci, dzieciaku?

Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Tata wyglądał tak samo jak wtedy, kiedy zjawiał się z niespodziewanymi wizytami w naszym brooklyńskim mieszkaniu. Miał na sobie ubranie, w którym umarł, szare spodnie od dresu oraz niebieską koszulę z napisem: Homeport, Menemsha, świeże owoce morza przez cały Rok.

– Tato, gdzie byłeś? I co tu robisz? Czy nie powinieneś straszyć nowych lokatorów w naszym mieszkaniu na Brooklynie?

– Są nudni – stwierdził tata. – Para yuppies. Kozi ser i cabernet sauvignon to wszystko, o czym mówią. Pomyślałem, że wpadnę zobaczyć, jak wiedzie się tobie i mamie. – Zerkał przez okienko do wydawania posiłków, które Andy zrobił po przeprowadzce, starając się zmodernizować wnętrze z lat pięćdziesiątych XIX wieku.

– To ten? – zapytał tata. – Facet z… co to takiego właściwie?

– Quesadille – odparłam. – Owszem, to on. – Złapałam tatę za ramię i odciągnęłam na środek kuchni, żeby nie mógł ich widzieć. Musiałam zniżyć głos do szeptu, bo bałam się, że usłyszy mnie ktoś w pokoju. – Czy dlatego tu jesteś? Żeby szpiegować mamę i jej męża?

– Nie. – Tata był urażony. – Mam ci coś do przekazania. Przyznaję jednak, że miałem ochotę wpaść i sprawdzić, jak się sprawy mają, czy on jest dla niej odpowiedni. To znaczy, ten Andy.

Spojrzałam na niego, mrużąc oczy.

– Tato, myślałam, że już to przerobiliśmy. Miałeś odejść, pamiętasz?

Pokręcił głową, przybierając minę zasmuconego szczeniaczka.

– Próbowałem, Suze – powiedział żałośnie. – Naprawdę. Ale nie potrafię.

Czy wspominałam, że za życia pracował jako adwokat od spraw kryminalnych, tak jak jego mama? Był prawie takim dobrym aktorem jak Lassie. Te szczenięco smutne miny wychodziły mu jak nikomu innemu.

– Dlaczego, tato? – zapytałam z naciskiem. – Co cię zatrzymuje? Mama jest szczęśliwa. Przysięgam. Jest taka szczęśliwa. że aż mdli. Ja też świetnie sobie radzę, naprawdę. Więc co cię tutaj trzyma?

Westchnął melancholijnie.

– Mówisz, że świetnie sobie radzisz, Suze, ale nie jesteś szczęśliwa.

– Och, na Boga, nie zaczynaj. Wiesz, tato, co by mnie uszczęśliwiło? Gdybyś się przeniósł. Wtedy byłabym szczęśliwa. Nie możesz spędzić swojego życia po życiu, śledząc mnie i martwiąc się o mnie.

– Dlaczego nie?

– Ponieważ – syknęłam przez zaciśnięte zęby – doprowadzisz mnie do szału.

Zamrugał smutno.

– Już mnie nie kochasz, prawda, dzieciaku? W porządku. Zrozumiałem, co chcesz powiedzieć. Może przez jakiś czas postraszę babcię. To nie takie zabawne, bo ona mnie nie widzi, ale może jak zacznę trzaskać drzwiami…

– Tato! – obejrzałam się przez ramię, żeby sprawdzić, czy nikt nie słucha. – Co chciałeś mi przekazać?

– Przekazać? A, tak, mam wiadomość. – Spoważniał nagle. – O ile mi wiadomo, próbowałaś się dzisiaj skontaktować z pewnym mężczyzną.

Zmrużyłam podejrzliwie oczy.

– Z Rudym Beaumontem. Owszem. Bo co?

– To nie jest ktoś, z kim powinnaś się zadawać, Suzie.

– Ehe. A to dlaczego?

– Nie mogę ci powiedzieć. Po prostu bądź ostrożna. Wytrzeszczyłam na niego oczy. No, naprawdę. Jak można tak działać komuś na nerwy?

– Dzięki, tato, za to tajemnicze ostrzeżenie. To duża pomoc.

– Przykro mi, Suze – odparł tata. – Poważnie. Ale sama wiesz, jak to jest. Nie znam wszystkich szczegółów, tylko… Uczucia. A zgodnie z moimi odczuciami wobec pana Beauttionta powinnaś trzymać się od niego z daleka.

– No dobra. To nie przejdzie. Przykro mi.

– Suze, to nie jest zadanie, z którym poradzisz sobie sama.

– Nie jestem sama, tato. Mam…

Zawahałam się, bo na końcu języka miałam Jesse'a.

Można by pomyśleć, że tata już o nim wie. Skoro wiedział o Rudym Beaumoncie, to dlaczego miałby nie wiedzieć o Jessie?

Wydaje się jednak, że nie wiedział. To znaczy, o Jessie. W przeciwnym wypadku musiałabym coś o tym usłyszeć. Mój Boże, chłopak, który nie chce opuścić mojego pokoju! Ojcowie tego nienawidzą.

Więc powiedziałam:

– Mam ojca Dominika.

– Nie. To też nie dla niego. Byłam wściekła.

– Hej – warknęłam – skąd wiesz o ojcu Dominiku? Szpiegowałeś mnie?

Tata się zmieszał.

– Słowo „szpiegować” tak źle się kojarzy – westchnął. – Sprawdzałem tylko, jak ci się wiedzie. Czy można winić mężczyznę za to, że chce się dowiedzieć, jak sobie radzi jego mała córeczka?