Выбрать главу

Stary leżał na stosie futer o długim i szorstkim włosie, co bardzo do niego pasowało, bo sam był jakiś szorstki, niezwykle wysoki, co najmniej cztery cale wyższy od Rowana, ale nie tak masywny. Może kiedyś miał piękną twarz, ale teraz było na niej zbyt wiele blizn od zbyt wielu bitew. Rowan z łatwością mógł go sobie wyobrazić na olbrzymim rumaku, wymachującego mieczem nad głową i prowadzącego tysiąc ludzi do zwycięskiej walki.

– Podejdź do mnie, synu – wyszeptał Thal głosem, w którym słyszało się cierpienie. – Chodź i usiądź przy mnie.

Rowan siadł na brzegu loża ojca. Udało mu się opanować zdenerwowanie tylko dlatego, że ćwiczył to latami. Latami starał się, by jego świadectwa przesyłane do Thala przez nauczyciela wypadały jak najlepiej. Zawsze chciał sprostać wymaganiom tego człowieka, którego nigdy me widział. Gdy patrzył teraz na niego, ciemnego i szorstkiego, obawiał się, że może go rozczarować taki jasnowłosy, delikatny syn. Jednak nie dał nic po sobie poznać.

Thal wyciągnął pełną blizn, lecz mocną jeszcze rękę i pogładził policzek syna. Ciemne, stare oczy zwilgotniały.

– Wyglądasz jak ona. Jak moja piękna Anna. – Przesunął ręką po ramieniu Rowana. – Jesteś zbudowany jak mężczyźni z jej rodziny. – W jego oczach i ustach pojawił się uśmiech. – Ale wzrost masz Lankonów. Przynajmniej coś masz po mnie, bo innego podobieństwa nie widzę. I te włosy! Zupełnie jak Anna.

Thal chciał się zaśmiać, ale był to kaszel. Rowan wyczul, że ojciec nie życzy sobie współczucia, więc czekał spokojnie, aż minie mu atak.

– Coś mnie zżera wewnątrz. Wiedziałem o tym od dawna, ale odkładałem śmierć do twojego przyjazdu. Czy Wilhelm dobrze cię traktował?

– Bardzo dobrze – odparł nieśmiało Rowan. – Już lepiej nie mógł.

Thal uśmiechnął się i przymknął na chwilę oczy.

– Wiedziałem, że tak będzie. Zawsze cię kochał. Kochał cię od dnia twoich narodzin. Gdy Anna umarła… – Przerwał. – Śmierć przynosi wspomnienia. Modlę się, żeby już niedługo zobaczyć twoją matkę. Po śmierci mojej drogiej Anny sam oddałbym cię Wilhelmowi na wychowanie, gdyby o to poprosił. Ale on zaatakował moich ludzi i mnie, próbował cię odebrać.

Thal znów zakaszlał, lecz szybko opanował atak.

– Mogłeś po mnie posłać – łagodnie powiedział Rowan. – Przyjechałbym.

Widać było po uśmiechu, że Thala bardzo pocieszyło to stwierdzenie.

– Tak, ale ja chciałem, żebyś się wychowywał u Anglików. Anna nauczyła mnie pokoju. – Wziął Rowana za rękę – Nikt nie podbił Lankonów, chłopcze. Przetrzymaliśmy najazdy Hunów, Słowian, Awarów, Rzymian i Karola Wielkiego. – Przerwał i uśmiechnął się. – Nie zdzierżyliśmy księży. Zrobili z nas chrześcijan. Ale zwalczaliśmy najeźdźców. My, Lankonowie, możemy zwyciężyć każdego. Oprócz siebie – dodał ze smutkiem.

– Plemiona zwalczają się wzajemnie – powiedział Rowan. – Sam to widziałem.

Thal ścisnął Rowana za rękę.

– Słyszałem, że stanąłeś sam przeciwko Zernom i sam spotkałeś się z Brocainem.

– Zernowie są Lankonami.

– Tak – powiedział bez wahania Thal, a Rowan czekał, aż ojciec opanuje następny atak kaszlu. – Gdy pojechałem do Anglii, gdy poznałem Annę zobaczyłem, jak jest w kraju, gdzie mają jednego króla. Nazywam się królem Lankonii, ale właściwie jestem tylko królem Irialów. Żaden Zerna ani Vatell nie nazwie mnie królem. Zawsze będziemy podzielonym narodem plemion. Ale jeśli się nie zjednoczymy, Lankonia zginie.

Rowan zaczynał rozumieć, czego ojciec od niego oczekiwał.

– Chcesz, abym zjednoczył Lankonów? – W jego głosie słychać było przerażenie. Póki nie przyjechał do Lankonii, nie zdawał sobie sprawy, jak podzielone są te wszystkie plemiona. Ale przecież fakt, że przeciwstawił się trzem chłopcom czy staremu człowiekowi, nie oznaczał, że potrafi podbić cały kraj.

– Zostawiłem cię na wychowanie poza swoim krajem – ciągnął Thal. – Nie jesteś Irialem, a ponieważ jesteś na pół Anglikiem, może zaakceptują cię inne plemiona.

– Rozumiem – rzekł Rowan i na moment przymknął oczy.

Od wielu dni wiedział, że w Lankonii musi zapanować spokój, a on, jako król, musi zażegnać wojnę między plemionami. Ale zjednoczyć je? Doprowadzić do tego, by stary Brocain i arogancki Xante zostali jego przyjaciółmi! Czy starczy na to całego życia jednego człowieka? Teraz, ponieważ otworzył jakąś starą zardzewiałą bramę, wierzyli, że ma być ich królem. Lecz Rowan nie był pewien, czy ta wiara potrwa długo. Wystarczy, że zrobi coś, co im się wyda angielskie, i już znów będzie obcym, cudzoziemcem.

– Wybrałeś mnie zamiast Geralta, bo jestem Anglikiem – powiedział miękko. – Lankonowie uważają, że to mój przyrodni brat powinien być królem.

Thal wpadł w złość.

– Geralt jest Irialem. Nienawidzi każdego, kto nim nie jest. Słyszałem, że masz ze sobą syna Brocaina. Pilnuj go. Geralt by go zabił, gdyby mógł. Marzy o Lankonii zamieszkałej tylko przez Irialów.

– A inne plemiona też marzą o władaniu Lankonią? – zapytał Rowan zmęczonym głosem.

– Tak – odparł Thal. – W czasach ojca mojego ojca musieliśmy walczyć przeciwko najeźdźcom i byliśmy szczęśliwi. Mamy walkę we krwi. Teraz nie mamy innych wrogów, więc walczymy ze sobą.

– Uniósł pełne blizn ręce. – Zabiłem zbyt wielu własnych ludzi tymi rękoma. Nie mogłem przestać, bo jestem Irialem. – Ścisnął rękę Rowana i spojrzał błagalnie. – Zostawiam ci Lankonię, a ty ją musisz uratować. Potrafisz. Otwarłeś Bramę św. Heleny.

Rowan uśmiechnął się do umierającego ojca. Wspomniał dziedziczkę, którą mu dawano za żonę, a on odmówił. Gdyby się zgodził, mógłby teraz siedzieć przy kominku z ogarem u stóp i dziećmi na kolanach.

– To cud, że wiatr nie zwalił tej bramy dwadzieścia lat temu. – Z powodu trzech chłopców, starego mężczyzny i jakiejś zardzewiałej furty uchodzić za kogoś, kto może wszystko. Miał ochotę wskoczyć na konia i wyjechać z Lankonii tak szybko, jak się da. Ale znów poczuł, jak zabolała go blizna na udzie.

Thal się rozpromienił i ułożył z powrotem na poduszkach.

– Jesteś skromny jak Anna i, jak słyszałem, masz też jej łagodny charakter. Czy moi Lankonowie byli dla ciebie bardzo nieprzyjemni w czasie podróży?

– Straszni – odparł Rowan, uśmiechnąwszy się szczerze. – Nie mają zbyt wielkiego mniemania o Anglikach.

– Lankonowie wierzą tylko w Lankonów. – Popatrzył na Rowana, jak gdyby starał się zapamiętać jego jasne włosy i niebieskie oczy. – Ale ty to zmienisz. Zrobisz to, czego ja nie byłem w stanie. Może gdyby Anna żyła, udałoby mi się osiągnąć pokój, ale po jej śmierci straciłem siłę ducha. Lankonowie się powybijają, jeśli wszystkie plemiona się nie zjednoczą. Będziemy tak zajęci walkami między sobą, że nawet nie zauważymy, jak zza gór nadciągną jakieś wrogie hordy. Wierzę w ciebie, chłopcze.

Thal zamknął oczy, jakby starając się zebrać siły, a Rowan rozważał ogrom odpowiedzialności, jaką ojciec na niego nakładał. Ponieważ Thal kochał piękną kobietę, wierzył, że syn z tego związku będzie zdolny do czynów wielkich. Rowan chciałby choć w połowie tak wierzyć w siebie, jak wierzył w niego ojciec. To, co go czeka z upartymi Lankonami, gdyby chciał zmieniać wszystko, do czego od wieków przywykli, wydawało się Rowanowi zadaniem ponad siły. Znów miał ochotę uciekać do bezpiecznego domu, do Anglii. Ale wtedy przypomniał sobie Jurę. Była jedyną osobą w tym kraju, którą mógł zrozumieć. Może gdyby miał przy sobie Jurę, byłby w stanie podbić ten kraj.