Geralt narzekał, że tak długo się ubiera, więc wybiegła za nim nie zamykając nawet drzwi. Brat nie był na tyle uprzejmy, by iść obok niej, lecz pędził naprzód, a Jura dreptała za nim, jak nieznośna młodsza siostrzyczka, którą w istocie była.
Zaprowadził ją na tereny treningowe mężczyzn, gdzie na skraju pola stały tarcze łucznicze. Jura zatrzymała się na chwilę, by obejrzeć scenę, jaka rozpościerała się przed jej oczami. W cieniu drzewa, na lewo od niej, leżał stary Thal, wychudzony i poszarzały od choroby, na łożu pokrytym poduszkami. Nigdy w życiu nie widziała, by pozwalał sobie na jakiekolwiek wygody, a tu, proszę! Leży na haftowanych poduszkach ułożonych na czymś, co wyglądało na gobelin. Na krześle obok niego siedziała piękna złotowłosa kobieta, ubrana w długą suknię z delikatnej materii, pobłyskującej w świetle dnia. Przy krześle stał mały chłopczyk, złotowłosy jak matka. Cała trójka wpatrzona była w strzelnicę i plecy dwóch mężczyzn.
Jeden z tych, na których patrzyli, był młodym jeńcem, Zerną – stwierdziła Jura, gdyż nosił charakterystyczną dla tego plemienia tunikę w purpurowo-czerwone pasy. Jura nie przyglądała mu się specjalnie, gdyż uwagę jej przyciągnęła postać drugiego mężczyzny odwróconego plecami.
Jest prawie tak wysoki jak Lankonowie, pomyślała z niechęcią Jura, w każdym razie niektórzy z nich, ale potężniej zbudowany. Tłusty, pomyślała, tłusty od gnuśnego życia. Przystrzyżone włosy sięgały mu zaledwie do kołnierza i odbijało się w nich słońce. Nie były białe, jak jej mówiono, ale koloru starego złota, i wyglądały na miękkie, jak u dziewczyny.
Gdyby Jura nie była już zła, zanim go zobaczyła, rozzłościłaby się teraz, gdyż mężczyzna ubrany był w tunikę, którą jej matka wyhaftowała przed laty dla Thala. Na Thalu zwisała luźno, ale potężne ramiona nieznajomego były nią ściśle opięte, a wspaniały niebiesko-zielony haft podkreślał jego barczyste plecy. Pod tuniką widać było silnie umięśnione uda, a sznurowane wokół nóg buty opinały mocne łydki.
Jura prychnęła. Może oczarował inne kobiety, ale z nią się to nie uda. Przywykła do przystojnych mężczyzn. Czyż Daire nie był tak piękny, że urody mogliby mu pozazdrościć bogowie?
Wyprostowała się i podeszła bliżej, by powitać króla, a Geralt ruszył na środek boiska do swych ludzi.
Okropne było dla niej patrzeć na Thala takiego, jakim był teraz – słabego i bezradnego, czekającego na śmierć, – ale nigdy by mu tego nie powiedziała. Zawsze odczuwała do niego jakąś wrogość, natomiast on darzył ją szacunkiem połączonym z niechęcią. Zawsze uważała, że to on był winien wczesnej śmierci jej obojga rodziców. Miała pięć lat, gdy została sierotą i król ją wziął na swój dwór. Potrzebowała pociechy i opieki, ale Thal kazał jej przestać beczeć i dał do zabawy miecz. Daire zaczął ją uczyć strzelania z łuku, gdy miała sześć lat.
– Posyłałeś po mnie? – spytała Jura, patrząc z góry na Thala. Widać było po niej, co myśli o tym miękkim łożu. W stronę Angielki nawet nie spojrzała.
– 0, Jura – powiedział Thal z uśmiechem. Wyglądał jak niemądry staruszek, a nie wielki wojownik lankoński, który odstraszał tysiące najeźdźców. – Jaki piękny dzień! Czy poznałaś już moją córkę?
Jura nie zmieniła wyrazu twarzy.
– Masz jedno prawdziwe dziecko: lankońskiego syna. – Usłyszała, jak Angielka wstrzymała oddech, i uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, że ktoś tym intruzom da poznać, że nie są tu mile widziani.
Thal westchnął i oparł się na poduszkach.
– Och, Jura, dlaczego jesteś taka niedobra? To są moje dzieci, tak samo jak Geralt. – Przeniósł wzrok poza nią i uśmiechnął się, a ona wiedziała, że nadchodzi jego syn, Anglik, który domagał się tronu. – Oto ktoś, kto na pewno wywoła uśmiech na twojej twarzy.
Jura wyprostowała plecy, zacisnęła zęby i odwróciła się, by zobaczyć człowieka, którego już teraz nienawidziła. Wstrząs, jakiego doznała na jego widok, spowodował, że nogi się pod nią ugięły. Wyciągnęła rękę, a on złapał ją za ramię, ale nawet ten lekki dotyk wprowadził jej ciało w drżenie.
On! Czy możliwe, że właśnie z nim miała te tajemne schadzki? Jak to możliwe, że nie zauważyła jego złotych włosów? Przypomniała sobie jednak, że gdy go spotkała po raz pierwszy, miał włosy mokre, więc ciemniejsze. Natomiast spotkanie w stajni odbywało się w ciemności.
Wyrwała rękę z jego uścisku i udało jej się odwrócić plecami.
– Poznaliście się już? – zapytał Thal domyślnie.
– Nie – zdołała odpowiedzieć Jura.
– Tak – powiedział Rowan jednocześnie.
Jura stała sztywno, nie patrząc, odwrócona do niego plecami. Był zbyt blisko niej, by mogła zebrać myśli, ale zdawała już sobie sprawę, jak została wykorzystana. Sądził, że jeśli będzie ją miał po swojej stronie, wtedy być może Geralt i jego zwolennicy, uznający go za prawdziwego królewicza, przejdą na stronę tego angielskiego uzurpatora.
– Miałem już zaszczyt widzieć panią – rzeki Rowan zza pleców Jury – lecz tylko z daleka.
Ku przerażeniu Jury położył rękę na jej plecach i pociągnął za warkocz.
– Ja też o tobie słyszałam – dodała uprzejmie Lora, lecz Jura nawet na nią nie spojrzała. – Ale słyszałam tylko o twojej sztuce wojennej, a nie o urodzie. – Jura stała sztywno, patrząc na drzewo przed sobą.
– Jura, – krzyknął Thal i opadł kaszląc.
Ta cała Lora zaczęła nad nim gdakać jak kwoka, a Thal, ku obrzydzeniu Jury, nie tylko na to pozwalał, ale był bardzo zadowolony tą dbałością o niego. Chciała się odsunąć od Rowana, ale on trzymał ją mocno za warkocz.
– Masz traktować moje dzieci z szacunkiem – ledwo wychrypiał Thal. – Podziękuj mojej córce za miły komplement.
Jura dalej patrzyła przed siebie, nic nie mówiąc. Trudno jej było skoncentrować się na tym, co ją otaczało, gdy ten mężczyzna był tak blisko.
Kiedy Thal zaczął się podnosić, Lora go uspokajała:
– Ojcze, proszę, nie irytuj się. Jestem pewna, że Jura jest przyzwyczajona do takich komplementów. Rowan, twój giermek i twój jeniec wyglądają, jakby się mieli pozabijać. Chyba powinieneś się nimi zająć.
Jura nie patrzyła na Rowana, ale czuła jego wahanie. Ruszył się dopiero na dźwięk stali uderzającej o stal. Bezwiednie obróciła się i zobaczyła, jak zbliża się do dwóch wysokich chłopców, którzy rzeczywiście robili wrażenie, jakby się chcieli pozabijać. Jednym z nich był młodzieniec, który ją zawezwał do stajni. Był ciemnoskóry jak Lankon i nie zorientowała się, że to Anglik. Ponieważ przekazywał jej wiadomość po lankońsku, zastanawiała się, czy się tego wyuczył i recytował z pamięci.
Patrzyła, jak Rowan szedł majestatycznie przez pole w kierunku chłopców. Nie było po nim widać wahania ani strachu, gdy wkraczał między obu walczących młodzieńców, wymachujących z wściekłością mieczami. Uderzył każdego z nich ręką w pierś, aż wylecieli w powietrze i wylądowali w tumanach pyłu na siedzeniach.
– Moi ludzie nie walczą między sobą – powiedział cicho Rowan, ale czuło się w tym głosie większą groźbę, niż gdyby krzyknął.
– Nie jestem twoim człowiekiem – wrzasnął Keon na Rowana – Mój ojciec jest Brocainem i…
– Ja tu jestem panem – przerwał mu Rowan. – Nie jesteś Zerną, jesteś Lankonem i ja jestem twoim królem. A teraz idźcie obaj polerować moją kolczugę.
Montgomery, podnosząc się z kurzu, westchnął. Żeby wypolerować kolczugę, trzeba ją włożyć w wielki wór skórzany z oliwą, a później rzucać go nawzajem do siebie. Jest to jak miotanie głazem tam i z powrotem.