Выбрать главу

O świcie pierwszego dnia planowano paradę uczestniczek, miały przemaszerować wśród wiwatującego tłumu aż do podium, do królewicza Rowana.

Kobiety zebrały się na boisku Irialów przed świtem i Jura po raz pierwszy mogła przypatrzeć się swoim konkurentkom. Były tam dwie dziewczyny z plemienia Ultenów, o których wiedziała, że przyjechały tylko dla rozrywki i żeby ukraść, co się da. Były drobne, ale szybkie i zwinne.

Przewracają swymi wielkimi, wilgotnymi ślepiami do każdego, z tym swoim irytującym, tajemniczym uśmieszkiem, pomyślała Jura.

Było sześć dziewczyn od Vatellów, a każda miała na ramieniu przepiękną bransoletę; Vatellowie słyną z takich ozdób. Te kobiety potrafiły ostro walczyć.

Zjawiło się osiem zawodniczek od Fearenów, ale tych można było nie brać pod uwagę. Ludzie z tego plemienia, doskonali na koniach, po zejściu z siodła byli jak ryby wyrzucone z wody.

Nie przyjechała żadna przedstawicielka Poilenów, ale też nikt ich nie oczekiwał; gdyby zawody polegały na recytowaniu z pamięci poematów epickich, Poilenowie na pewno by wygrali. Byli jednak ludźmi, którzy nie walczą, chyba że są do tego zmuszeni – a wtedy nikt ich nie pokona.

Pięćdziesiąt pozostałych kobiet wywodziło się z Zernów i Irialów. W zawodach brała udział cała Gwardia Kobiet, nawet uczennice w nadziei na zdobycie Rowana poprzez małżeństwo. Kobiety Zernów przedstawiały imponujący widok: duże, muskularne, z bliznami od walk. Jura wiedziała, że będą te jedyne liczące się przeciwniczki, bo chociaż Irialki wygrają konkurencje szybkościowe i zręcznościowe, rzadko która dorówna Zernom tam, gdzie liczą się same mięśnie.

Cilean trąciła Jurę łokciem i wskazała na Meallę. Była to najmocniej zbudowana, najstarsza i budząca największy strach zawodniczka z plemienia Zernów.

Zabrzmiały trąby i rozpoczęła się parada. Dziewczęta stały w długim szeregu przed pokrytą baldachimem estradą, a Rowan, wspaniały w jedwabnej zielonej tunice według lankońskiego wzoru, zszedł po schodach i przechadzał się między nimi, życząc każdej szczęścia. Zatrzymał się na dłużej przed Meallą, patrząc jej w oczy. W jednej z poprzednich bitew obcięto jej koniuszek nosa. Cilean uśmiechnęła się, gdy Mealli również życzył powodzenia, ale Jury to wcale nie bawiło.

Gdy Rowan zatrzymał się przed nią, nie spojrzała nawet na niego, wzrok miała utkwiony gdzieś w prawo, poza jego głową.

– Niech Bóg będzie z tobą – wyszeptał.

Kilka minut później rozległ się głośny okrzyk i zawody rozpoczęto.

Pierwszy dzień był łatwy i Jura nie starała się za bardzo; chciała zachować siły na następne dni. Poza tym wolała zbyt wcześnie nie zdradzać wszystkich swoich możliwości. Wystarczyło utrzymać tylko dość wysoką pozycję wśród wygrywających poszczególne konkurencje, by zakwalifikować się na następny dzień. Była zawsze w pierwszej czwórce we wszystkich biegach i zawodach, ale w żadnym nie zwyciężała. Mealla wygrywała każdą konkurencję, do której przystępowała, nawet chody, chociaż w ostatniej chwili odepchnęła łokciem irialską uczennicę.

Jura nie zdawała sobie sprawy, jak Rowan przeżywał zwycięstwo każdej kobiety Zernów. Za każdym razem, gdy ogłaszano zwycięstwo Mealli, kurczył się w sobie, a pod koniec dnia wyglądał na bardziej zmęczonego niż zawodniczki.

Jura opuściła boisko bardzo zadowolona z przebiegu dnia i powędrowała do koszar kobiecych, żeby się wykąpać i odpocząć.

Pod koniec drugiego dnia zostało tylko szesnaście dziewcząt, które miały z sobą konkurować w dniu finałów.

– Jura – powiedziała Cilean – każda, która wy- losuje Meallę do zapasów, przegra z nią.

– Może nie – odrzekła Jura wiedząc, że to nieprawda. Jutro wczesnym rankiem będą ciągnęły ciosy, żeby w ten sposób wybrać partnerkę do zawodów w parach. Prawie każda mogłaby pobić Meallę, jeśli idzie o szybkość, natomiast w zapasach ona będzie lepsza. – Może ktoś inny ją wylosuje i przegra.

– Boję się tylko, że któraś z nas będzie musiała z nią walczyć.

– Ja – prędko powiedziała Jura – mnie może pobić, ale przynajmniej tobie zostaną tylko zawody na drewniane drągi. Na pewno będzie bardzo zmęczona po walce ze mną. Zapewniam cię.

Cilean nawet się nie uśmiechnęła.

– Chodź ze mną, chcę iść do miasta.

– Po co? – spytała ostro Jura. – Nic tam dla nas ciekawego nie ma, a powinnyśmy wypocząć.

– Mam się spotkać z królewiczem Rowanem – odpowiedziała cicho Cilean.

Sama nie” wiedząc dlaczego, Jura wpadła w złość.

– Ach, proszę! Chce już zacząć próbować tego, co ma dostać. Czy sypia również z innymi zawodniczkami? Może z Meallą?

– Przestań – nakazała Cilean. – Zmieniłaś się, odkąd on przyjechał. Nie, nie planuję spędzać z nim nocy. Jeśli już musisz wiedzieć, to Daire organizuje spotkanie.

– Daire? – spytała Jura, przerażona.

– Byłaś tak zajęta treningami, że nie miałaś czasu zobaczyć się ze swoim przyszłym, ale ja nie jestem taka. Rowan jest moim narzeczonym, w każdym razie ja go tak traktuję, i chcę się z nim zobaczyć, żeby mi osobno życzył szczęścia. Pomyślałam, że może byś chciała iść ze mną i zobaczyć się z Daire.

– Tak – wymamrotała Jura – oczywiście. – Od paru dni w ogóle o nim nie myślała. – Oczywiście, bardzo bym chciała go zobaczyć.

Tereny na zewnątrz murów były jasne jak w dzień. Setki pochodni oświetlały pijanych i tańczących ludzi, świętujących radośnie. Tyle osób poklepywało Jurę i Cilean po plecach, że Jura już sięgała po nóż, ale natrafiła tylko na pustą pochwę.

Rowan czekał na nie ukryty w cieniu kamiennego zamku Thala. Czekał już dość długo i bolały go plecy od opierania się o kamienie, ale czekałby i kilka dni, aby tylko móc być chwileczkę sam na sam z Jurą. Ona znacznie lepiej udawała, że się nie znają niż on. Właściwie był zadowolony, że nie spojrzała na niego, gdy zaczynały się zawody, bo mógłby się zapomnieć.

W miarę jak kończyły się konkurencje, a Jura była druga, trzecia, a nawet czwarta, zaczął powątpiewać, czy w ogóle ma szansę, by w końcu wygrać. Nerwowo wypytywał Daire o jej umiejętności jako strażniczki. Pod koniec drugiego dnia czuł, że już dłużej nie potrafi zachować ostrożności i musi zaryzykować prywatne spotkanie z Jurą. Poprosił Daire, by to zorganizował.

Teraz na nią czekał.

Jura wyczuła jego obecność, jeszcze zanim go zobaczyła.

– Tam – powiedziała do Cilean zdławionym głosem.

Patrzyła, jak Cilean weszła w cień, z którego wyłoniło się potężne ramię Rowana i przygarnęło ją do siebie. Jura zacisnęła pięści. Więc to prawda, była jedną z wielu. Ten lubieżny stary satyr maca i obłapia wszystkie kobiety. Ciekawe, czy wyznał Cilean miłość? Wszyscy opowiadali, że tak wytrwale trenował, ale jeśli spędzał tyle czasu na kryciu się po stajniach i całowaniu dziewcząt, to ile mu czasu zostało na treningi? „

– Ty jesteś Cilean – usłyszała głos Rowana. Oboje stanęli w świetle, a Jura cofnęła się w ciemność.

– Czy Daire ci nie mówił, że mamy się spotkać? – spytała Cilean.

– Powiedział, że spotkam tę, która… Tak, tak, oczywiście – powiedział. – Jesteś sama?

Jura widziała, jak wpatrywał się w ciemność.

– Jest ze mną Jura. Przyszłyśmy odebrać osobiście twoje życzenia.

Jego wzrok przeszukiwał ciemność i zatrzymał się na Jurze, chociaż była pewna, że nie może jej dostrzec.

– Jura – powiedział i wyciągnął rękę w jej kierunku.

Nie drgnęła.

– Rowan – odezwała się Cilean, przesuwając się w kierunku Jury.

Rowan podszedł do Jury z wyciągniętą ręką.

– Czy mogę cię pocałować na szczęście? – zapytał miękko.