Otrząsnęła się.
– Dosyć się nacałowałeś, jak na jeden wieczór – rzuciła.
Rozzłościło ją to, że zachichotał.
– Mam coś twojego – powiedział i podał jej nóż. Szybko go odebrała uważając, by nie dotknąć nawet koniuszka jego palców.
– Nie dostanę nic w podzięce za tę zgubę? Jura zdała sobie nagle sprawę, że Cilean stała cały czas za Rowanem i słuchała ich rozmowy.
– Muszę iść – powiedziała. – Ty jeszcze zostań i życz Cilean szczęścia. – Odwróciła się i odbiegła od tych dwojga.
Oślepiona z wściekłości, nie widziała ani nie słyszała Daire, póki ten jej nie dogonił. Sądząc, że to Rowan, szamotała się w jego uścisku, zanim stwierdziła, że trzyma ją Daire.
– Kto cię skrzywdził? – spytał z wściekłością w głosie. – Od kogo uciekasz?
Przytuliła się do niego. Nikt nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, bo wiele par obejmowało się po pijanemu, a hałas, śpiewy i przekrzykiwanie były ogłuszające.
– Chodź – powiedział Daire i pociągnął ją dalej, do przybudówki kowala. Było tu spokojnie, a jedyne towarzystwo stanowiły konie.
– Co się stało?
Zarzuciła mu ręce na szyję.
– Nic, zupełnie nic. Po prostu przytul mnie i pocałuj. – Pocałował ją, ale obraz Rowana nie znikał z jej myśli.
– Jutro Cilean wygra i wyjdzie za Anglika… Czy my nie moglibyśmy też się jutro pobrać?
Daire był zdumiony.
– Skąd to nagłe zainteresowanie mną i moimi pocałunkami? Skąd nagle to kobiece zachowanie?
Odepchnęła go.
– Bo jestem kobietą. To, że się nie ubieram jak córka Thala, nie znaczy, że jestem mniej kobieca.
– Znam cię, Jura. Znam cię od dziecka. Nigdy uczucia nie przesłaniały ci rozsądku.
– Nigdy, aż do teraz! – krzyknęła, odsunęła się i pobiegła z powrotem do koszar.
Cilean czekała na nią i była okropnie zła.
– Chcesz go wygrać dla siebie, prawda? – powiedziała, usiłując ukryć złość. – Pocałował mnie, ale sądził, że to byłaś ty. Zalecasz się do niego za moimi plecami i kłamiesz. Nigdy nie byłaś moją przyjaciółką. Nasza przyjaźń to same kłamstwa.
Cilean wybiegła trzasnąwszy drzwiami, pozostawiając drżącą Jurę. To on zrobił. Od czasu, gdy przyjechał do Lankonii, wszystko w jej życiu się zmieniło: Thal jej nienawidzi, Cilean nienawidzi, a Daire ją podejrzewa.
Jedynym sposobem przekonania ich, że nie jest zdrajczynią, byłoby zapewnienie jutro zwycięstwa Cilean. Cilean wygra, a Jura uwolni się od Rowana. Może poślubić Daire, który tak jej zajmie wszystkie noce, że nawet nie pomyśli o innym. Jej zainteresowanie Rowanem było wyłącznie fizjologiczne, czemu trudno się dziwić w przypadku osiemnastoletniej cnotliwej dziewczyny. Potrzeba jej silnego, zdrowego mężczyzny do łóżka, a wtedy zapomni o delikatnym Angliku.
Delikatny, pomyślała. Gdyby był delikatny, nie miałaby teraz kłopotów.
Rozbierając się do spania postanowiła walczyć do upadłego, gdyby tego wymagało zwycięstwo Cilean. Ona i Cilean będą ze sobą walczyły na drągi i gdy Cilean tylko uniesie swój, Jura upadnie – pokonana.
Jutro o tej porze Cilean znów będzie jej przyjaciółką, a Daire – mężem. Jutro o tej porze nie będzie już dziewicą.
6
Rano Cilean źle wyglądała i nie odzywała się do przyjaciółki. Jura chciała ją pocieszyć, ale Cilean odwróciła się od niej.
Dziewczęta pomaszerowały na boisko. Jura czuła, jak krew się w niej gotuje ze złości. Prędzej jej ręce opadną, niż przegra jakąś konkurencję. Wyciągnęły losy i, ku swemu przerażeniu, Cilean wylosowała Meallę w zapasach. Pozostałe zawodniczki najwyraźniej odetchnęły wiedząc, że Mealla nie traktowała tych zawodów jak zabawy. Grała, żeby wygrać.
Jura próbowała szepnąć Cilean jakieś słowa otuchy, ale ta spojrzała na nią zimno.
– Powinnaś się cieszyć. Teraz będziesz królową. Czy masz zamiar otruć Rowana, a tron oddać swojemu bratu? A może to właśnie o Rowana ci chodzi?
Jura się wyprostowała.
– Jeśli nie potrafisz pokonać Zerny, to nie zasługujesz na to, żeby być królową. – I odeszła od nachmurzonej Cilean.
Tego ostatniego dnia musiała walczyć tylko trzy razy, a ostatni raz z Cilean, jeśli oczywiście ona wygra zapasy. Gdyby przegrała, Jura musiałaby walczyć z Meallą. Niezależnie od tego, czy Jura wygrałaby czy przegrała, wynik byłby nie po jej myśli: albo musiałaby zostać żoną Rowana, albo Mealla zostałaby królową.
Cilean musi wygrać.
Pierwsze trzy konkurencje poszły Jurze gładko. Zwyciężyła w biegach jedną z irialskich uczennic, a następnie sześć razy pod rząd trafiła w sam środek tarczy strzelniczej, pokonując zawodniczkę Fearenów, która niespodziewanie doszła aż do finałów. Trzecie zadanie było trudniejsze: musiała przeskoczyć przez drążek umieszczony wysoko nad ziemią. Udało jej się to, ale z trudem. Prawie się popłakała z radości, gdy grubsza od niej zawodniczka Zernów strąciła poprzeczkę i tym samym przegrała.
Teraz pozostał tylko mecz Cilean z Meallą, i Jura będzie walczyć ze zwyciężczynią.
Zapasy Cilean z Meallą właśnie się rozpoczęły i tłum szybko się zorientował, że to najpoważniejsze zawody. Zmagania tych dwóch kobiet wyglądały jak walka orla z kolibrem. Mealla ważyła co najmniej pięćdziesiąt funtów więcej, więc jedyną przewagą Cilean była inteligencja, szybkość i zwinność, co niewiele znaczyło, gdy łapska przeciwniczki jak ciężkie dębowe konary oplatały i zgniatały jej ciało.
Jura stanęła wraz z innymi zawodniczkami koło płotu otaczającego ring i przyglądała się walce. Nie krzyczała jednak jak inne, lecz po cichutku modliła się z całego serca.
Mealla objęła żebra Cilean swymi ogromnymi łapskami i ścisnęła.
– Co za świństwo! – wyszeptała Jura. – Szukaj jej słabych punktów. Nie daj się!
Siłą woli przekazywała te słowa przyjaciółce i Cilean jakby je słyszała, bo gdy wcisnęła kciuki w szyję Mealli, ta z bólu zaczęła zwalniać uścisk.
Jura odetchnęła, gdy obie zawodniczki znów się opasały. Odruchowo spojrzała na podest, gdzie siedział Rowan, wpatrzony w nią. Wyraźnie się niepokoił. Za nim stal Daire, który też patrzył na Jurę. Wróciła wzrokiem do walczących kobiet.
Mealla rzuciła przeciwniczkę na ziemię i zaczęła po niej skakać, lecz Cilean była szybsza – przeturlała się i Mealla spadła na ubitą, twardą ziemię. Natychmiast Cilean znalazła się na niej i wykręciła jej ramiona do tyłu.
Mealli wyraźnie przeszkadzał brak zwinności, bo nie mogła dosięgnąć konkurentki, żeby ją zepchnąć. Była w pułapce.
Cilean przytrzymała leżącą Meallę przez dłuższą chwilę, aż tłum zaczął krzyczeć: „Przegrała, przegrała!” Po długiej walce, która dla Cilean była śmiertelną udręką, Mealla rzeczywiście przegrała.
Zwyciężczyni wstała, ale na jej twarzy nie widać było triumfu. Była szara jak popiół z bólu i wy- czerpania. Podniosła tylko jedną rękę w zwycięskim geście, drugą trzymając przy sobie.
Jura widziała, że przyjaciółka jest mocno poturbowana, prędko więc podbiegła, by zorientować się, w jakim jest stanie.
– Spokojnie! – zarządziła Jura, bo Cilean zaczęła protestować. – Oprzyj się na mnie, ale tak, żeby nikt z tłumu nie zauważył. Bardzo z tobą źle?
– Co najmniej trzy żebra złamane – odpowiedziała Cilean, łapiąc powietrze. – Mam ci oddać tę walkę?
– Nie, zaczniemy natychmiast. Ja zaraz po rozpoczęciu przegram. Jeśli teraz siądziesz, nie będziesz już mogła wstać. Teraz odwróć się, uśmiechnij i pomachaj tłumowi. Za chwilę będzie po wszystkim.
Serce Jury waliło, gdy brała swój drąg, by przygotować się do „walki” z Cilean. Nie miała nawet zamiaru udawać, że będzie to prawdziwa potyczka. Marzyła tylko o tym, żeby nareszcie wszystko się skończyło, przyjaciółkę ogłoszono zwyciężczynią, a ona mogła się uwolnić od prześladującego ją w myślach Anglika.