Выбрать главу

– Skąd to wiesz? – spytała Jura.

– Kiedy inni chłopcy ganiali za piłką po podwórzu, ja siedziałem z Feilanem i uczyłem się języka Ultenów.

– Ultenów? – spytała Jura. – Nikt nie używa tego ich gardłowego bełkotu. To nie język, tylko jakieś chrząkania i jęki.

Rowan wyciągnął się na łóżku z ręką pod głową.

– Może to tak brzmi, ale jest to właśnie odmiana lankońskiego. Na przykład wy mówicie na kobietę teina, a oni te”na. Jakby prostszy sposób powiedzenia tego samego.

Jura podciągnęła nogi pod siebie.

– To sposób dla leniwych. Oni tacy są, leniwi, obleśni, Wszystkie plemiona nienawidzą Ultenów.

– Więc tym bardziej należy je wymieszać. Ultenowie siedzą wysoko w górach i krzyżują się tylko między sobą, aż im się woda z mózgów porobiła.

– Jeszcze jeden powód, dla którego twój plan zjednoczenia nie powiedzie się – powiedziała Jura. – Kto będzie chciał się ożenić z Ultenką?

Rowan spojrzał na nią z rozbawieniem w oczach.

– Zerna – odpowiedział.

Jura zaśmiała się i wyciągnęła na łóżku. Teraz leżeli na nim oboje, a rozdzielała ich mapa.

– Podczas Honorium miałem makabryczne sny, że zwycięża Mealla. Moim najgłówniejszym problemem w małżeństwach między plemionami były kobiety Zernów. Kto je zechce? Czy wszystkie wyglądają jak Mealla i te inne zawodniczki z Honorium?

Jura podparła głowę.

– Fearenom mogą się spodobać kobiety Zer- nów. Oni są niscy, drobni… Thal zawsze mówił, że martwią się swoim wzrostem. Kobiety Zernów mogłyby im odpowiadać. Ich dzieci byłyby większe.

Rowan uśmiechnął się i też się oparł na łokciu.

– A Poilenowie? Z kim ich pożenimy?

– To nie takie proste – zastanawiała się. – Poilenowie wierzą, że myślenie jest ważniejsze niż jedzenie czy inne przyjemności.

– Więc przyślemy do nich trochę tych małych fertycznych dziewczyn Fearenów. Na pewno potrafią odwrócić myśli mężczyzn od książek w kierunku bardziej ziemskich uciech.

Jura przyglądała mu się. Był bardzo przystojny, a jego złote włosy błyszczały w świetle świec. Miała ochotę ich dotknąć i już nawet podniosła rękę, ale Rowan nagle wstał z łóżka.

– Możesz spać tutaj – powiedział wskazując na wnękę w grubym murze. Ledwie się będzie mogła w niej zmieścić.

Chciała już zaprotestować przeciw temu absurdalnemu pomysłowi, żeby spali osobno, ale w końcu pomyślała, że może to i lepiej. Gdyby został zabity – a na pewno będzie – byłoby lepiej dla niej nie przywiązywać się do niego za bardzo. Byłoby też lepiej dla sukcesji, żeby nie było dziecka, które chciałoby zostać królem. Jura nie była pewna, czy odmówiłaby swojemu dziecku praw do tronu, który by mu się należał. Nie, tak będzie lepiej. Zostanie dziewicą, póki nie owdowieje, a potem Geralt zostanie królem, a ona wyjdzie za mąż za Daire i będzie miała dużo dzieci.

Wstała z łóżka.

– Mówisz, że jutro ruszamy w podróż?

Był od niej odwrócony.

– Tak, zaczynamy od krainy Vatellów, ale najpierw zatrzymamy się w wioskach irialskich, zabierzemy mężczyzn i kobiety.

– Po co? – spytała rozwiązując swe luźne spod- me i wyślizgując się z nich.

Odwrócił się do niej twarzą.

– Z powodu małżeństw – zaczął, ale przerwał na widok jej półnagiego ciała. Znów się odwrócił. – Idź spać – powiedział. – Przykryj się…

Jura się uśmiechnęła i wsunęła pod skóry owcze, rozłożone we wnęce. Obserwowała, jak Rowan się rozbiera, nie patrząc na nią. Ściągnął wysokie buty i odsłonił mocne, pokryte jasnymi włosami łydki. Następnie zdjął haf1owaną tunikę, ledwie zakrywającą kolana. Jura znów zobaczyła to potężne, umięśnione ciało, które sprawiło, że tego dnia nad rzeką, gdy spotkała go po raz pierwszy, zapomniała o wszystkim, o swej teraźniejszości i przeszłości.

Poczuła w nogach słabość, jakby się przetrenowała, a oddech jej stał się głębszy i wolniejszy. Nie patrząc na nią zdmuchnął świecę przy łóżku i pokój pogrążył się w mroku.

– Rowan – szepnęła w ciemność, po raz pierwszy używając jego imienia.

– Nie odzywaj się do mnie – powiedział głośno.

– I mów do mnie „Anglik”. Nie używaj mojego imienia.

Jura zacisnęła zęby i rzuciła przekleństwo pod adresem tego głupiego cudzoziemca. Z tym swoim wstrętnym charakterem i brakiem rozsądku zginie najpóźniej w ciągu tygodnia. Płakać nie będę, pomyślała. Dla Lankonii będzie znacznie lepiej, jak go nie będzie.

Odwróciła się na brzuch i pomyślała o Daire. Dobrze, że będzie dziewicą w swoją noc poślubną z Daire.

Wstawaj!

Jura poruszyła się leniwie w ciepłym legowisku. Było jeszcze ciemno. Rowan, kompletnie ubrany, stał w odległości dziesięciu stóp od niej.

– Czy wszyscy Irialowie są tacy leniwi jak ty? – rzucił. – Wozy już się szykują na dole.

– Czy wszyscy Anglicy mają taki okropny charakter jak ty? – spytała przeciągając się pod swymi okryciami.

Popatrzył na nią w skupieniu, a jego jasna skóra wydawała się jeszcze bledsza.

– Bierz swoje rzeczy i schodź na dół – powiedział i wyszedł z komnaty.

Zebranie paru ubrań i broni nie zajęło Jurze wiele czasu. W podwórzu słychać już było hałasy parskających koni i krzyczących ludzi. Geralt ubrany na czarno i na czarnym koniu wydawał rozkazy. Daire siedział już na swym wierzchowcu, a obok niego była Cilean.

Jura uśmiechnęła się do przyjaciółki, ale Cilean odwróciła głowę. Jura wzięła od sługi chleb i wodę z winem, ale uśmiech jej zamarł na ustach. Rowan był wśród swych ludzi na koniu gotowym do drogi i Jura musiała przyznać, że jest bardzo dobrym organizatorem wyprawy, wyraźnie uznawanym przez ludzi za przywódcę.

Wozy wyładowane były różnymi towarami, a na jednym, obok woźnicy, siedziała Lora z Filipem.

– Jura! – zawołał chłopiec, a ona uśmiechnąwszy się podeszła do niego.

– Dzień dobry! – powiedziała częstując go kawałkiem chleba.

– Czy wojownicy lankońscy jadają chleb? – zapytał poważnie.

– Zawsze – odpowiedziała równie poważnie i odwróciła się z uśmiechem do Lory, ale Angielka zadana nos i nie spojrzała na nią. Jura dosiadła swojego konia i ruszyła galopem obok Xante.

Podróż do wiosek Irialów zabrała im cały dzień. Po drodze mijali mniejsze osiedla, rozrzucone po całej krainie Irialów, ale mieszkali w nich chłopi, najniższa warstwa ludzi, którzy zwalczali się wzajemnie, a waśnie rodzinne trwały wśród nich od wieków. Ci ludzie nie mieli pojęcia, czy byli Irialami, Vatellami czy też może Anglikami.

Jednak dwadzieścia mil od Escalonu mieszkała właściwa ludność Irialów. Zony i mężowie strażników czy strażniczek pochodzili stamtąd właśnie. Strażników również wybierano spośród tych ludzi, a po przeszkoleniu odsyłano z powrotem do wioski, aby bronili Irialów przed napaścią. Owe kilka mil kwadratowych stanowiło jedyne znane Irialom spokojne miejsce. Tutaj dzieci się bawiły, kobiety śpiewały i urządzano żniwa. Tkano tu materiały, wyszywano odzież, a starzy i chorzy znajdowali spokój i wytchnienie. Tysiące strażników irialskich oddało życie, chroniąc to miejsce.

Większą część drogi Jura jechała obok Xante, ale gdy usłyszała marudzenie Filipa, odwróciła się w stronę wozu.

– Czy chciałbyś jechać ze mną? – spytała chłopca, zwracając się jednocześnie do Lory o pozwolenie. Wyglądało na to, że Lora walczy ze sobą, lecz w końcu odwróciła się i kiwnęła głową potakująco.