– Geralt też! – rzuciła Jura. – Czy ten Anglik wie połowę tego, co Geralt o Lankonii? – Wskazała na góry wznoszące się na północy, ukochane góry, od wieków chroniące Lankonię przed wrogami. – Nigdy nawet nie widział naszych gór – dodała, jakby to miało go ostatecznie pognębić.
– Mnie też nie widział – powiedziała cicho Cilean.
Jura wytrzeszczyła oczy. Dawno temu Thal oświadczył, że chciałby, aby jego syn Rowan poślubił Cilean.
– Na pewno o tym zapomniał. To było tak dawno. Byłaś wtedy jeszcze dzieckiem.
– Nie, nie zapomniał. Tego ranka, gdy dowiedział się, że jego syn jest już w pobliżu rzeki Ciar, wydobrzał na tyle, żeby po mnie posłać. Chce, żebyśmy go poznali, Daire i ja.
– Daire? – Jura westchnęła i uśmiechnęła się na myśl o wysokim, przystojnym ciemnookim Daire, mężczyźnie, którego miała poślubić, którego kochała od dziecka. Cilean spojrzała na przyjaciółkę z niesmakiem.
– Myślisz tylko o tym, którego kochasz? Nic cię nie obchodzi, że każą mi wyjść za kogoś, kto twoim zdaniem jest słaby, wątły…
– Przepraszam – powiedziała Jura czując się winna, że myśli tylko o sobie. – To byłoby naprawdę okropne być zmuszoną do wyjścia za mąż za kogoś, kogo się zupełnie nie zna. Pomyśleć tylko, jak można żyć dzień i noc z człowiekiem, którego każda myśl, każdy ruch jest obcy i wstrętny.
– Naprawdę mi przykro. Czy Thal rzeczywiście powiedział, że planuje, abyś poślubiła tego, tego…
– Nie mogła znaleźć odpowiedniego określenia dla tego obcokrajowca.
– Powiedział, że zawsze miał taki zamiar. – Cilean siadła na ziemi przy małym ognisku, które rozpaliła Jura. Na jej twarzy malowała się udręka. – Myślę, że Thal obawia się, że ten jego syn, którego nie widział ponad dwadzieścia lat, będzie zupełnie taki, jak się spodziewasz. Ale Thal jest zdecydowany przeprowadzić swą wolę. Im bardziej ludzie starają mu się to wyperswadować, tym bardziej jest uparty.
– Rozumiem – odparła Jura w zamyśleniu i długo patrzyła na Cilean. Może Thal nie jest takim zupełnym głupcem. Cilean jest bystrą, inteligentną kobietą, która sprawdziła się w minionych latach w wielu bitwach; opanowana, w najtrudniejszych chwilach potrafiła powstrzymać emocje. Jeśli ten angielski królewicz jest tak słaby, jak o nim mówią, może mądrość i inteligencja Cilean nie dopuszczą do upadku Lankonii pod jego rządami.
– Może Lankonia będzie miała za króla nadąsanego angielskiego dzieciucha, ale za to królową będzie mądra lankońska niewiasta.
– Dziękuję ci – powiedziała Cilean. – Tak, chyba to właśnie miał na myśli Thal i bardzo mi pochlebia jego zaufanie, ale ja…
– Ale ty chcesz za męża mężczyznę – dokończyła Jura z przejęciem. Kogoś takiego jak Daire: wysokiego, silnego, namiętnego, inteligentnego i…
Cilean się roześmiała.
– Tak, tobie mogę się przyznać, najbliższa przyjaciółko, że choć czuję się zaszczycona, myślę też po babsku. Czy ten Anglik naprawdę ma białe włosy? Kto ci to powiedział?
– Thal. Kiedy był podpity, opowiadał o tej Angielce, z którą się tak głupio ożenił. Zrobił to raz przy mojej matce, a ojciec wyprowadził ją z pokoju. – Jura wykrzywiła usta w grymasie, co wcale nie zaszkodziło jej urodzie. Oboje jej rodzice zmarli, gdy miała pięć lat, więc Thal zaopiekował się nią. Wychowała się w tym olbrzymim domu-fortecy bez towarzystwa kobiet. Gdy praczka zabroniła Jurze bawić się ostrą siekierą, bojąc się, żeby sobie nie odrąbała paluszków od nóg, Thal natychmiast tę kobietę zwolnił.
– Thal opowiadał nam o swoim pobycie w Anglii więcej, niż chcieliśmy słuchać – kontynuowała. Cilean wiedziała, że „my” odnosiło się do Geralta, przyrodniego brata Jury, i do Daire, który się z nimi wychowywał.
– Jura – powiedziała ostro Cilean – jesz tę rybę czy nie? Jeśli tak, to się pośpiesz, żebyś mi mogła poradzić, co wziąć w tę podróż. Czy myślisz, że córka Thala będzie ubrana w jedwabie? Czy będzie bosko piękna? Czy będzie na nas, Lankonki, patrzyła z góry, jak te Francuzice dwa lata temu?
Oczy Jury zabłysły.
– Wtedy zrobimy z nią to samo, co z tamtymi – powiedziała z ustami pełnymi ryby.
– Jesteś okropna – zaśmiała się Cilean. – Nie możemy zrobić tego z kobietą, która ma być moją szwagierką.
– Nie mam takich skrupułów. Po prostu musimy zaplanować, jak się będziemy bronić przed ich angielskim snobizmem. Oczywiście najważniejsze będzie sprowokować tego Rowana do jakiejś walki, i to będzie jego koniec. A może on tylko siedzi na wyścielanym fotelu, popija piwo i obserwuje bitwę z oddali? – Jura wstała, zasypała ognisko, a potem wciągnęła spodnie i zasznurowała buty. – Czy Daire ma jechać z tobą?
– Tak – z uśmiechem odpowiedziała Cilean. – Możesz chyba wytrzymać bez niego kilka dni? Wyjeżdżamy, by spotkać tego Anglika i go eskortować. Sądzę, że Thal obawia się Zernów.
Zernowie byli najokrutniejszym plemieniem w Lankonii. Tak jak Poilenowie uwielbiali księgi, tak oni walkę. Zernowie atakowali każdego i o każdej porze, a to, co robili z jeńcami, śniło się rycerzom w najgorszych snach.
– Żaden Irial nie obawia się Zerny – powiedziała Jura ze złością, ruszając.
– Tak, ale królewicz jest Anglikiem, a król angielski wyobraża sobie, że jest królem całej Lankonii.
Jura uśmiechnęła się złośliwie.
– Ktoś powinien go zaprowadzić do Brocaina, króla Zernów, i tam ogłosić, że jest królem. Skończyłyby się nasze kłopoty, a angielski syn Thala byłby przynajmniej pochowany na lankońskiej ziemi. Przysięgam, pochowalibyśmy każdy jego odrąbany przez Brocaina kawałeczek.
Cilean roześmiała się.
– Chodź, pomożesz mi wybrać rzeczy na drogę. Za godzinę wyjeżdżamy i musisz się pożegnać z Daire.
– To potrwa znacznie dłużej niż godzinę – powiedziała Jura uwodzicielsko i Cilean znów się zaśmiała.
– Może po ślubie z tym cherlawym Anglikiem będę musiała którejś nocy pożyczyć od Daire trochę wigoru.
– To byłaby twoja ostatnia noc – odpaliła spokojnie Jura z uśmiechem. – Módlmy się, aby Thal żył jeszcze dostatecznie długo, żeby zobaczyć to swoje angielskie chuchro, uznać swój błąd i go naprawić. Wtedy naszym królem będzie Geralt, tak jak powinien. Chodź, pościgamy się do murów.
2
Rowan ułożył się na zachodnim brzegu rzeki Ciar, wsunął rękę pod głowę i leniwie spoglądał na drzewa. Słońce igrało na jego odsłoniętych, muskularnych piersiach i brzuchu, połyskiwało na gęstych, ciemnozłotych włosach. Ubrany był tylko w krótkie, szerokie spodnie i pończochy opinające silne, umięśnione nogi.
Na zewnątrz wydawał się spokojny, ale przecież lata całe ćwiczył umiejętność skrywania swych emocji. Jego stary lankoński mistrz przypominał mu przy każdej okazji, że jest Lankonem tylko w połowie. Drugą połowę, angielską, musi odciąć, wypalić czy pozbyć się jej w jakiś inny sposób. Zdaniem Feilana Lankonowie byli mocniejsi niż stal i bardziej niewzruszeni niż góry, a Rowan był Lankonem tylko w połowie.
Poczuł skurcz z. tyłu uda jak zawsze, gdy myślał o Feilanie, lecz nie podrapał blizny. Lankonowie nie okazują strachu. Lankonowie myślą najpierw o swoim kraju, Lankonowie nie dają się ponieść uczuciom i Lankonowie nie płaczą. Mistrz wbił mu to dobrze do głowy. Gdy Rowan był dzieckiem, zdechł mu ukochany piesek, pociecha w wielu samotnych chwilach. Rowan płakał, a stary nauczyciel wpadł we wściekłość. Przyłożył Rowanowi w poprzek uda rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem i zapowiedział dziecku, że jeśli choć piśnie, przypali go jeszcze raz.
Rowan już nigdy nie płakał.
Usłyszał nagle, że ktoś się do niego zbliża. Natychmiast się poruszył i złapał za leżący obok miecz.