– Jesteś równie inteligentna, co piękna – powiedział do Brity.
Czy to przez jego przysięgę złożoną przed Bogiem? Ale chyba rozumiała rycerskie przysięgi. Każda Angielka je rozumiała. Angielki chciały, żeby rycerze im przysięgali. Ale Jura nie była Angielką.
Rowan niemalże zatrzymał konia na myśl o tym. Jeżeli Jura nie rozumiała jego przysięgi, jak sobie tłumaczyła to, że nie chciał z nią spać?
Brita położyła rękę na ramieniu Rowana.
– Jakie mocne – mruczała. – Będzie nam razem dobrze w łóżku. Z tobą… Z tobą jest wszystko w porządku? Możesz dać kobiecie rozkosz, prawda? To tylko ta twoja żona cię nie podnieca, a nie wszystkie kobiety?
Rowan przymknął powieki.
– Oczywiście, że mogę zadowolić kobietę – odpowiedział.
– Żadnych obrażeń? Nawet w twoich angielskich turniejach?
– Nie – odpowiedział łagodnie. – Żadnych. – Chciał dodać, jak mówił to wszystkim, że jest Lankonem, ale nagle poczuł się bardziej Anglikiem niż Lankonem. Anglikiem, który złożył przysięgę lankońskiej kobiecie.
Brita dalej mówiła, ale Rowan jej nie słuchał.
To, czego najbardziej teraz pragnął, to iść do Jury i z nią porozmawiać, ale bal się obrazić Britę. On I Jura byli dwojgiem Irialów wśród kilkuset Vatellów i nie był taki głupi, żeby złościć ich wodza.
W południe zatrzymali się, żeby odpocząć i zjeść. Młodzi Vatellowie, mężczyźni i kobiety, niektóre jeszcze zapłakane, dostali razowy chleb i wodę, ale Bricie I Rowanowi podano ucztę na białym obrusie. Rowan nie mógł jeść. Szukał wzrokiem Jury, ale nigdzie jej nie znalazł.
Po posiłku wymówił się koniecznością wyprawy do lasu, ale gdy tylko się tam znalazł, padł na kolana i zaczął się modlić.
– Pomogłeś mi, Boże – mówił ledwo słyszalnym szeptem – a teraz znów cię potrzebuję. Chcę Twego przebaczenia. Panie, jestem tylko człowiekiem, głupim człowiekiem, który popełnia głupie błędy. Znów taki popełniłem. Przysiągłem Ci, że nie tknę mojej żony, dopóki mnie nie będzie o to prosić. Ale przysiągłem też ją kochać, szanować I czcić aż do śmierci. Nie mogę dotrzymać obu tych przyrzeczeń naraz, Panie, I błagam Cię, abyś mnie zwolnił z tej głupiej przysięgi, złożonej przez chłopaka, a nie przez mężczyznę, który ma być królem. Panie, korzę się przed Tobą. Odpokutuję to. Będę rządził tym krajem najlepiej, jak potrafię, i nawet doprowadzę Ultenów do chrześcijaństwa, ale błagam, byś mnie zwolnił z tej dziecinnej przysięgi.
Gdy skończył modlitwę i otworzył oczy, las wydawał mu się nienaturalnie cichy, jakby prócz niego nie było nikogo na świecie. Potem usłyszał jakiś dźwięk z prawej, trzask łamanej gałązki i poszedł w tym kierunku.
Stała tam Jura z wyciągniętym nożem.
– A, to ty – powiedziała i wytarła zakrwawiony nóż o trawę.
– Co ty tu robisz? – spytał uśmiechając się… Ucieszył się bardzo, że ją zobaczył, bo nawet jej zakrwawiony nóż wydawał mu się mniej niebezpieczny niż błyszczące oczy Brity i jej nie kończące się historie o sobie.
– Zabiłam sześć królików i chcę je zanieść tym chłopom. – Wyprostowała się i popatrzyła na niego. – A może masz zamiar powiedzieć Bricie, że robię takie brzydkie rzeczy? To są jej lasy, a ona wiesza kłusowników.
– Nie powiem – odparł, wciąż się uśmiechając, a Jura wrzuciła króliki do torby.
– Dlaczego tak się śmiejesz? Już się cieszysz na małżeństwo z nią?
Rowan wyciągną! rękę i przysunął Jurę do siebie. Nie obejmował jej dawno. Stanowiła zbyt wielką pokusę i wiedział, że gdy jej dotknie, zapomni o przysiędze.
– Jesteś moją odpowiedzią od Boga – powiedział. – Prosiłem Boga, żeby mnie zwolnił z przysięgi i oto jesteś, sama, tu gdzie ja. To odpowiedź na moją modlitwę.
Odepchnęła go.
– Jesteś szalony. Wydaje się, że masz jakieś wyjątkowo zażyłe kontakty z Bogiem. Czy Bóg do ciebie nocą przemawia różnymi glosami? A może go czasami widujesz?
Rowan zaśmiał się i przytrzymał ją.
– Jestem zwolniony z mojej przysięgi. Jura, możemy być mężem i żoną.
Ucichła się w jego ramionach i podniosła głowę, żeby na niego popatrzeć.
– Ty masz ożenić się z Britą, a ja mam wyjść za Daire.
– Nie możesz wyjść za Daire, i wiesz o tym równie dobrze jak ja teraz. Czy miałaś nadzieję pomóc Lankonii, pozbywając się mnie, czy po prostu uwolnić się od tego małżeństwa? – Zaczął całować jej szyję.
– Puść mnie. Nie mogę myśleć, kiedy ty…
– Kiedy cię dotykam? Kocham cię. – Jego ręce wędrowały w górę i w dół po jej ciele, tym cudownym ciele, o którym śnił. Podczas Honorium nie myślał o niczym innym, tylko żeby ją trzymać w ramionach i pieścić. Chciał zacałować jej sińce.
Jura miała przechyloną w tył głowę i zamknięte oczy.
– Zostaw mnie i idź do Brity – wyszeptała ochryple.
Nie chcę Brity. Nigdy jej nie chciałem. Zawsze chciałem ciebie i tylko ciebie. Dziś w nocy, Jura. Dziś w nocy przyjdę do ciebie. Rozłożymy obóz, a po godzinie przyjdę do ciebie. Nie będziesz już dziewicą po tej nocy, a co najważniejsze, pozostaniesz moją żoną. – Z trudem zdołał się od niej odsunąć. Jego ciało rwało się do niej. Jej usta były delikatne, oczy wilgotne.
– Żartujesz sobie ze mnie, Angliku? – spytała cicho. – Stracisz Britę, jeśli do mnie przyjdziesz.
– Nigdy jej nie chciałem. Jura, wierz mi, chcę tylko ciebie.
– Nie wiem, czy mogę ci ufać.
– Możesz. Przysięgam, że możesz mi powierzyć swoje życie. Teraz idź i rozdaj swoje króliki. Nie chcę rozzłościć armii Brity i dać się zabić przed dzisiejszą nocą. Idź, kochana.
Na pięknej twarzy Jury malowało się zmieszanie, ale go posłuchała, wzięła króliki i poszła.
Rowan stał uśmiechając się niezbyt mądrze, pogrążony w marzeniach o nadchodzącej nocy, gdy usłyszał bliskie kroki. Natychmiast schował się za drzewem i patrzył. Mignęło mu coś jasnożółtego i znikło.
Wychylił się zza drzewa. Brita, pomyślał. Szła za nim i niewątpliwie widziała go z Jurą. Nie zachował odpowiedniej czujności, gdy trzymał w objęciach Jurę, i nie uświadomił sobie, że Brita skrada się przez las, żeby go szpiegować. Była zbyt daleko, żeby ich słyszeć, ale na pewno ich widziała.
Nagle ogarnęło Rowana przerażenie. Co taka żądna władzy kobieta jak Brita jest w stanie zrobić dziecku takiemu jak Jura, które stanęło na jej drodze?
Najciszej jak mógł poszedł za nią. Gdy przechodził koło drzewa, zatrzymywał się i chował. Zobaczył, jak Brita mówiła coś na ucho swemu strażnikowi. Mężczyzna pokiwał głową i znikł wśród drzew, a Brita poszła z powrotem do obozu.
Rowan śledził strażnika. Mężczyzna wsunął się między drzewa wzdłuż obozu i obserwował ludzi. Zatrzymał się i przykucnął, a Rowan przesunął się, by sprawdzić, co takiego zobaczył. Wyraźnie widać było Jurę poruszającą się wśród Vatellów.
Rowan spojrzał w przerażeniu, jak strażnik wyjął łuk, strzałę i wycelował w dziewczynę. Rowan nie myślał o konsekwencjach tego, co robi; po prostu działał. Wyjął nóż, rzucił, i ostrze utknęło w szyi strażnika.
Mężczyzna bezgłośnie osunął się, martwy. Trzeba było szybko pozbyć się zwłok. Wyciągnął z ciała strażnika swój nóż, podniósł zwłoki i ułożywszy je na ramieniu pobiegł w kierunku strumienia. Zdołał je ukryć pod gnijącą kłodą. Sprawdził, czy nie było czegoś widać, i wrócił do obozu.
Brita czekała na niego i chociaż jej usta się uśmiechały, oczy błyskały złowrogo.
– Długo cię nie było.
Uśmiechnął się chłopięco.
– Widziałem się z moją żoną – powiedział szczerze w nadziei, że zmyli ją tym prawdziwym wyznaniem. – Musiałem ją pocieszyć.