Выбрать главу

Chłopak, wyraźnie zafascynowany tą rozmową, otworzył dębowy, opasany żelazem kufer. Lora czegoś w nim szukała, w końcu wyjęła wspaniałą suknię z ciemnoszafirowego aksamitu.

– To jest moja najdłuższa suknia i przypuszczam, że będzie świetnie na ciebie pasować.

Jura gwałtownie odsunęła się od szaty, jakby to była trucizna, ale w tym momencie na materiał padł promień zachodzącego słońca. Przemogła się i podeszła bliżej. Nigdy jeszcze nie widziała czegoś równie pięknego! Nagle odezwała się jej kobieca natura i zapragnęła poczuć tę gładkość na swojej skórze.

– Nie mogę jej włożyć – zaczęła, ale zawahała się i spojrzała na Lorę. – Czy twój brat woli to, niż żebym była dobrym strzelcem?

– Jura – powiedziała Lora z zapałem – gdy skończymy, mój brat padnie przed tobą na kolana i będzie cię błagał o przebaczenie za każde niemiłe słowo, jakie padło z jego ust.

Jura porwała suknię z rąk bratowej.

– Zaczynamy.

Lora wygnała Montgomery’ego z izby i zaczęła ubierać szwagierkę.

Jura była przyzwyczajona do luźnej tuniki i spodni, w które ubierała się jako strażniczka. Nosiła, co prawda, suknie na uroczyste okazje, ale nigdy nie miała na sobie czegoś takiego jak ta angielska szata. Najpierw włożyła bardzo obcisłą tunikę, sznurowaną po obu bokach, z materiału, który Lora nazwała włoskim brokatem. Tunikę przykrywała obfita szata z niebieskiego atłasu; rozcięcia na bokach ukazywały piękną linię talii i bioder.

Lora rozplotła ciemne włosy Jury, które opadły do pasa w falach, pozostałych po warkoczu. Nad czołem dziewczyny przypięła prosty diadem z czystego złota, a na nogi zamiast wysokich butów, jakie zawsze nosiła, dała jej delikatne skórzane pantofelki.

Odeszła parę kroków i obejrzała bratową krytycznym wzrokiem.

– Taak. – zamruczała – tak.

– Czy… czy wyglądam ładnie? – spytała Jura. – Tak ładnie jak Brita?

Lora zaśmiała się. Jura nie miała pojęcia o swojej urodzie ani o władzy, jaką dawała jej ta uroda. W pojęciu Jury, mieć władzę oznaczało dobrze strzelać, dobrze jeździć konno i stać przy mężczyźnie w bitwie. Własna uroda była dla niej bronią zupełnie nie znaną.

– Brita w porównaniu z tobą wygląda jak naczynie nocne – stwierdziła Lora, a Jura się roześmiała. – Teraz chcę, żebyś wyszła i prosto stąd poszła do swojego męża. Nie śpiesz się, niech cię wszyscy zobaczą, a kiedy dojdziesz do Rowana, powiedz mu, że będziesz na niego czekała w jego namiocie po uroczystościach. Nie mów mu, gdzie to jest, niech sam znajdzie, i nie mów nic więcej poza tym, że go spotkasz w namiocie. Jeśli będzie chciał z tobą rozmawiać o tym, co jest dobre dla Lankonii albo co zrobić z królową Vatellów, każ mu po prostu zabrać lutnię i odejdź. Rozumiesz, Jura? Nie pozwól, żeby traktował cię jak mężczyznę.

– Jak mężczyznę? – wyszeptała Jura. – Chyba nie pojmuję angielskiego rozumowania.

– A on nie rozumie lankońskich strażniczek. Nie wiem, jak spotkaliście się po raz pierwszy, ale założę się, że nie wtedy, gdy pokonałaś mężczyznę w jakichś grach wojennych.

Jura uśmiechnęła się na to wspomnienie.

– Nie, nie wtedy.

– A teraz idź i niech cię mój brat zobaczy. Pamiętaj, że jesteś piękna. Albo jeszcze lepiej, niech ci oczy mężczyzn powiedzą, że jesteś piękna. Idź – powtórzyła Lora wypychając Jurę. – Śluby rozpoczną się za chwilę i Rowan musi im patronować. Xante zaprowadzi cię do namiotu Rowana, a mój brat przyjdzie do ciebie, gdy tylko będzie mógł.

– A potem co? – spytała Jura. Chciała jak najbardziej odwlec moment wyjścia z domu. Czuła się bardzo dziwnie w tych obcisłych ubraniach, plączących się wokół nóg, i bała się, że się potknie i przewróci. A bez broni czuła się jak naga. Na biodrze nie kołysał jej się nóż, na plecach nie wisiał kołczan ze strzałami. Nie miała miecza, tarczy ani lancy.

– Będziecie mieli przygotowaną kolację i ty usiądziesz na krześle, a Rowan u twoich stóp będzie grał na lutni i śpiewał. Jura, nie bądź taka przestraszona. Nie idziesz na wojnę.

Jura uśmiechnęła się słabo.

– Wolałabym walczyć z czterema Zernami niż robić to, co mi każesz.

– Idź! – odpowiedziała Lora, popychając ją do przodu.

Jura przełknęła ślinę i wyszła z kamiennego domku. Wiedziała, że Rowan będzie w pobliżu Brity, a królowa rozsiadła się na rzeźbionym krześle po wschodniej stronie placu, skąd mogła wszystko widzieć i być przez wszystkich widziana. Wydawało się to teraz bardzo daleko. Jura patrzyła prosto przed siebie i szła w tym kierunku.

Ludzie zatrzymywali się, by na nią popatrzeć.

Z początku myślała, że wygląda śmiesznie, ale w miarę jak napotykała ich wzrok, zaczęła nabierać pewności siebie. Kobiety, nawet najpiękniejsze, te, które już miały swoich wybranków, marszczyły brwi na jej widok, natomiast mężczyźni… Mężczyźni się bezczelnie gapili.

– To jest Jura – słyszała szepty, jakby jej nigdy przedtem nie widzieli.

Ściągnęła ramiona nieco w tył, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. To nawet miłe, że tak na nią patrzą, pomyślała idąc powoli tam, gdzie na pewno był Rowan. Był w pobliżu Brity, ale przynajmniej nie nadskakiwał jej tak jak zwykle. Zamiast niego siedział przy Bricie Geralt i pożerał ją wprost swymi czarnymi oczyma. Spojrzał na siostrę, ale nie zauważył żadnej różnicy w jej wyglądzie i natychmiast zwrócił wzrok ku Bricie. Ona jednak obróciła się i otaksowała ją, jakby chciała ocenić siłę przeciwnika. Śledziła ją, gdy podchodziła do Rowana.

Rowan, pochłonięty rozmową z Daire, nie zwrócił uwagi na zamieszanie, jakie wywołało nadejście Jury.

Daire podniósł wzrok, zobaczył ją i spojrzał na Rowana. Ale zaraz twarz mu się zmieniła, odwrócił się powoli i wpatrywał w nią. Nie tak patrzył na nią tego dnia, gdy go pokonała w zawodach łuczniczych. Wtedy był z niej dumny, ale to spojrzenie było zupełnie inne i Jurze zrobiło się bardzo, bardzo przyjemnie.

Zniecierpliwiony, że Daire się rozprasza, Rowan poszedł oczyma za jego wzrokiem.

Gdy Jura zobaczyła twarz Rowana, odzyskała natychmiast pewność siebie. Oczy zrobiły mu się okrągłe i otworzył usta; wyglądał jak sparaliżowany.

Jura sama była zdziwiona, gdy zauważyła, że nie kroczy zamaszyście, jak zwykle, lecz idzie wolniej, a biodra jej się kołyszą. Nagle poczuła w sobie siłę większą niż kiedykolwiek w życiu, znacznie większą, niż gdyby miała lancę i topór wojenny. Rowan wpatrywał się w nią z zachwytem.

– Spotkamy się w twoim namiocie po uroczystościach – powiedziała niskim, ochrypłym głosem.

Pokiwał głową, a ona się uśmiechnęła i ruszyła z powrotem.

– Jura – zawołał – gdzie jest ten namiot?

Popatrzyła przez ramię.

– Poszukaj go. I przynieś lutnię, może będę chciała, żebyś mi pograł. – Serce jej waliło, ale się uśmiechnęła. Słyszała za sobą, jak Brita domaga się, aby zalecano się do niej jak przedtem, ale Jura czuła, że wygrała. Teraz musi tylko grać dalej tę rolę.

12

Wnętrze namiotu Rowana urządzono z przepychem. Ściany pokryte były brokatem, a na ziemię rzucono dywany z odległej Ziemi Świętej. Większą powierzchnię zajmowały angielskie meble: dwa krzesła, mały stolik, lichtarze i lóżko. Jura aż się zarumieniła na widok olbrzymiego materaca z pierza pokrytego wspaniałą, haftowaną narzutą, pod przeciwległą ścianą. Usiadła w namiocie i czekała na przybycie męża. Służący przynieśli jedzenie, położyli na stole i spojrzeli na Jurę znacząco.

– Jak idą uroczystości? – spytała.

– Krzaki i łoża pełne są kochanków – odpowiedział, uśmiechając się, służący. – A królewicz Gerait chce się dostać do łoża tej królowej Vatellów. Zostawili ją samą.