Ciało Jury tak płonęło, jak nigdy dotąd, ale troszkę się bała.
– Twojej siostrze się nie spodoba ta podarta suknia – wyszeptała.
Nie odpowiedział kładąc ją na łóżko. A potem stanął nad nią i patrzył na jej ciało. Jego wzrok wędrował powoli od gołych palców stóp, przez nogi, piersi, aż do twarzy. Zanim skończył te oględziny, serce Jury tłukło się tak mocno, że omal nie wyskoczyło z piersi.
Usiadł przy niej, odwrócony szerokimi, mocnymi plecami i zaczął zdejmować ubranie, wolno, jakby wcale się nie śpieszył, a przeciwnie, czekał na ten moment całe życie i chciał go jak najdłużej przeżywać.
Odwrócił się ku niej i położył, przytulając swe potężne, nagie ciało i mocne, owłosione nogi do jej nóg. Silnymi ramionami przyciągnął ją do siebie, głaskał jej plecy, wsuwał rękę pod pośladki.
– Nie udało mi się za pierwszym razem, ale teraz będzie lepiej – wyszeptał, zanim ją znowu pocałował.
Ten pocałunek był inny. Było w nim więcej tęsknoty i pasji. Jura była tak rozpalona, że czuła się jak w gorączce. Nie chciała, żeby ją zostawił, ale zrobił to, bo przesunął głowę w dół, wzdłuż szyi, poprzez ramiona, ręce, pocałował w zgięciu łokcia, później przytknął jej dłoń do swoich zębów. Ciałem Jury wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Rowan przesunął głowę na środek jej szyi i polizał wgłębienie. Przytrzymawszy obie jej ręce wzdłuż boków, unieruchomił ją i zaczął pieścić jej piersi. Jura jęczała i rzucała głową na boki. Czuła na całym ciele pot, gdy starała się jakoś zwalczyć to okropne gorąco, jakie w niej narosło.
Jego głowa wędrowała niżej, wilgotny język dotknął brzucha i dalej, przez napięte mięśnie schodził do bioder. Puścił ręce Jury, a swoje wsunął pod jej pośladki, żeby ją unieść, gdy jego język wślizgnął się w kobiece wnętrze. Jura westchnęła i otworzyła szeroko oczy.
– Rowan – jęknęła.
– Tak, moje kochanie – powiedział i przysunął się znów do jej ust.
Nogi same się rozwarły, żeby go przyjąć i wsunął się w nią z łatwością. Nie czuła bólu, tylko nieziemską rozkosz. Jura wygięła się, głowę odchyliła do tylu i czuła się jak w ekstazie, doznając zupełnie nowych uczuć. Bardzo powoli zaczął się z niej wysuwać, ale ona wpiła palce w jego ramiona, jakby w obawie, że ją zostawi, i wślizgnął się w nią znów, w dręczący, ale i wspaniały sposób.
Otworzyła oczy; na widok wyrazu jego twarzy poczuła dreszcz. Był to wyraz najwyższej, wszechogarniającej rozkoszy, od którego Jurze serce zaczęło bić szybciej.
Szybko przyswoiła sobie rytm tego nowego zespolenia. Uniosła kolana, by ułatwić mu jego głębokie i powolne ruchy. I jeszcze, i jeszcze. Powoli, łagodnie.
Mijały sekundy, a może dni, a Jura zaczęła pragnąć czegoś jeszcze, czegoś więcej. Nie wiedziała, co to było.
– Rowan? – szepnęła pytająco.
Otworzył oczy, popatrzył na nią i serce zaczęło jej znowu łomotać. Twarz mu się zmieniła. Nagle przestał być delikatny, tylko gwałtownie, jak bestia, uchwycił jej nogę i założył ją sobie na plecy. Jura sama objęła go w pasie drugą nogą i uniosła biodra. Jego ruchy były mocne i szybkie, a ona odpowiadała na nie z równą siłą – dzięki treningom nabyła umiejętność współdziałania z partnerem. Czuła, jak oboje poddają się narastającemu pożądaniu i szaleństwu.
Gdy w końcu wybuchła, przed oczami migotały jej świecące gwiazdki, a w uszach huczało. Krzyczała, obejmując z całej siły Rowana, trzymając się go jak ostatniej deski ratunku na morzu. Przywarła do niego czując, jak jego ciałem wstrząsają spazmy.
Przez chwilę leżeli razem, przywierając do siebie z siłą zwierząt. Ciała mieli zlepione potem, ręce i nogi przeplecione.
Rowan pierwszy poruszył głową.
– Nie zrobiłem ci krzywdy? – spytał z zadowolonym uśmieszkiem. Jura nie podjęła zaczepki. Czuła się zbyt wspaniale, żeby jakiekolwiek słowa mogły ją obrazić.
– Nie miałam pojęcia – wyszeptała. – Nie wiedziałam, że to może być tak.
Pocałował ją w policzek.
– Szczerze mówiąc, ja też nie. Nic dziwnego, że mężczyźni… – Zawahał się.
– Mężczyźni co? – domagała się wyjaśnienia.
– Dlatego mężczyźni biegają od łóżka do łóżka. Taka przyjemność jest… – Przymknął oczy. – Taka przyjemność jest…
– Po mojej stronie – odpowiedziała chłodno.
Rowan spojrzał na nią, uśmiechnął się i przytulił do siebie. Rozplątali ręce i nogi i wtulili się w siebie spoconymi ciałami.
Jura jeszcze nigdy w życiu tak się nie czuła. Widać zawsze jej czegoś brakowało, a teraz została nasycona.
Odwróciła głowę, żeby zobaczyć w świetle świec profil Rowana. Rowana, pomyślała, nie „Anglika”, tylko Rowana, jej męża, człowieka, który ma imię. Podniosła rękę i dotknęła jego policzka, a on, z zamkniętymi oczami, odprężony, pocałował koniuszki jej palców.
– Opowiedz mi o swoim życiu w Anglii. – Nigdy specjalnie jej nie obchodziły jego historie ani myśli, ale teraz chciała o nim wiedzieć więcej.
Odwrócił się i długo i uważnie jej się przyglądał. Uśmiechnął się w taki sposób, że Jura poczuła wewnątrz jakąś słabość, ale nie miało to nic wspólnego z namiętnością.
– Kolacja ostygła – powiedział. – Czy możemy jeść i rozmawiać?
Założył przepaskę na biodra, a Jura, nie mając pod ręką nic innego, narzuciła jego haftowaną tunikę. Wyglądały spod niej długie, gołe nogi, a gdy zobaczyła, jak Rowan na nie patrzy, starała się je pokazywać przy każdej okazji. Tunika opadała jej z jednego ramienia, ale jej nie poprawiała.
Jedzenie było rzeczywiście zimne, ale nigdy jej nic tak nie smakowało. Ułożyli naczynia na dywanach. Obficie dolewane wino i spojrzenia Rowana sprawiły, że poczuła zawroty głowy. Jego głos – dlaczego nigdy przedtem nie zdała sobie z tego sprawy – jeszcze bardziej ją podniecał.
Opowiadał jej, jak życie jego upływało zawsze pod znakiem odpowiedzialności za przyszłe obowiązki, jak rzadko udawało mu się zadowolić starego Feilana czy ojca.
– Ty się martwiłeś, że Thal jest z ciebie niezadowolony? – Jura oniemiała. – Przecież on opowiadał o tobie, jakbyś był bogiem. Syn, którego mu dała moja matka, był dla niego nikim. Wyśmiewał Geralta, gdy go porównywał z tobą.
– Ale wysyłał Feilanowi instrukcje, że mam pracować jeszcze więcej. Coraz więcej. Gdy miałem szesnaście lat i szedłem z Feilanem na polowanie, nagle zaatakowało mnie czterech Lanko- nów. Walczyliśmy godzinami, a Feilan stal tylko i patrzył.
– Nie zabiłeś ich?
Rowan skrzywił się.
– Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że się ze mną bawili i wzajemnie ochraniali. Trochę ich pociąłem, a oni mnie trochę posiniaczyli. Trochę! – dodał. – Kulałem po tym tygodniami i byłem tak wściekły na Feilana, że prawie z nim nie rozmawiałem. Był to twardy, przez nikogo nie kochany starzec.
– Ale ciebie chwalił przed Thalem – powiedziała Jura. – Thal zawsze stawiał cię za wzór Geraltowi.
– A on teraz mnie nienawidzi.
– Ma powody. Jest królewiczem lankońskim, a ty… – Przerwała, bo Rowan wepchnął jej w usta kawałek chleba.
– Jedną noc, Jura – powiedział z miną zagubionego szczeniaka, który chce iść do domu. – Jedną noc pokoju, proszę.
Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy odgryzła połowę chleba, a drugą, zupełnie spontanicznie. wsadziła do ust Rowanowi.
– Dobrze – powiedziała, uśmiechając się – tej nocy możesz być królem, ale jutro musisz mi udowodnić, że nadajesz się do rządzenia.