– Nadajesz się do rządzenia – powtórzył, a oczy mu ściemniały. – Zaraz ci pokażę, kto się nadaje do rządzenia. – Zaczął się czołgać w jej stronę na rękach i kolanach, naśladując drapieżne zwierzę.
Jura się roześmiała, ale przepaska Rowana „przypadkowo” się rozwiązała i nie było żadnych wątpliwości co do jego zamiarów. Jurze zaschło w ustach, ale tym razem się nie bała. Gdy zrzuciła z siebie tunikę i wyciągnęła do niego ramiona, ujrzała na jego twarzy jakby chwilowe zaskoczenie, ale nie mogła tego zrozumieć.
Nie uczono jej, żeby się wstydzić czy ukrywać prawdziwe uczucia, grając jakąś komedię. Pragnęła go, tak jak on jej, I nie udawała, że jest inaczej.
Po pierwszym szoku Rowan uśmiechnął się, zadowolony, że jest taka chętna. Tym razem nie było powodu, żeby odbywało się to tak wolno, a jego pragnienie było coraz silniejsze. Patrzył na jej gołe nogi przez dwie bite godziny i nie myślał o niczym innym, tylko żeby znów się z nią kochać, lecz był ostrożny, gdyż Angielki, w każdym razie te, które znał, lubiły za każdym razem udawać niewinne.
Ale Jura była Lankonką, nie Angielką, i mówiła to, co myślała, robiła to, co uznawała za słuszne, I zdobywała to, czego chciała. Nie musiał się martwić, że go oszuka. Obojętnie, czy miałby rację, czy się mylił – powiedziałaby mu to prosto w oczy.
Po ich pierwszym zbliżeniu, takim nieudolnym, bał się, że już nigdy nie będzie chciała tego powtórzyć. Wyglądało jednak na to, że zmieniła zdanie, pomyślał z zadowoleniem.
– No, moja chętna – powiedział uśmiechając się do niej – nauczę cię paru sztuczek. – Podniósł ją i posadził na sobie, uśmiechając się na widok jej zdziwienia, a potem zadowolenia, gdy poczuła jego męskość. Przynajmniej w tej dziedzinie nie nazywała go głupcem. Tutaj on wiedział wszystko, a ona nic.
Po chwili musiał zmienić zdanie. Była silna, pomysłowa i namiętna. Wymyślała rzeczy, o których Rowanowi się nie śniło. Jego kontakty z kobietami nie były zbyt częste, gdyż stary Feilan mawiał, że szkolenie wojenne jest ważniejsze niż ćwiczenia w łóżku. Poza tym zbyt często miał do czynienia ze zblazowanymi kobietami, które chciały się tylko pochwalić, że spały z przystojnym królewiczem. To Rowan zmuszany był do aktywności.
– Jura – szeptał głaszcząc jej długie, silne uda w rytmie jej ruchów w górę i w dół. Umieraj wprost z rozkoszy.
Nagle poczuł, że już dłużej nie wytrzyma, położył ją znów na plecach na dywanie i zakończył kilkoma mocnymi, zdecydowanymi ruchami. Jura czuła, jak drży gdzieś w głębi; trzymał ją tak mocno, że krzyknęła.
– Złamiesz mnie – mówiła starając się rozluźnić jego uścisk.
Zaśmiał się.
– Złożę cię, żebyś się mieściła w kieszeni, I będę cię wyjmował tylko wtedy, kiedy będziesz właśnie taką Jurą.
– Zawsze jestem tą Jurą – powiedziała i ułożyła się koło niego.
Ziewnął przeraźliwie.
– Może ty jesteś przyzwyczajona do spania na podłodze, ale ja wolę łóżko. – Wziął ją na ręce jak dziecko i nie zważając na protesty, które zresztą wkrótce ustały, ułożył ją na łóżku. Otoczył ramionami, przykrył siebie i Jurę i natychmiast zasnął.
Jej ciało i dusza były zbyt przepełnione nowymi wrażeniami, by spać. Kiedy Rowan pogrążył się we śnie, a jego oddech stał się głęboki, zsunęła się z łóżka, wzięła. z podłogi tunikę, wciągnęła przez głowę i wyszła z namiotu.
Nocne powietrze chłodziło jej twarz i nogi. Zwróciła twarz do księżyca. Z uśmiechem położyła dłonie na ramionach. Nareszcie rzeczywiście nie jest dziewicą. Czuła się podobnie jak w dniu, gdy pierwszy raz spotkała Rowana nad wodą po kąpieli. Nie zdarzyło jej się to nigdy w obecności Daire. Gdyby jeszcze przy Rowanie czuła się tak bezpieczna i spokojna jak przy tamtym…
Zadrżała, gdy powiał chłodny wiatr, więc weszła do namiotu. W świetle świec przyjrzała się Rowanowi, śpiącemu jak niemowlę, z ufnie podniesionym ramieniem. Musiała narobić trochę hałasu, bo zaczął się kręcić i szukać czegoś ręką. Mnie, pomyślała z uśmiechem, zdmuchnęła świece i wdrapała się do łóżka.
Obudziło ją łaskotanie w nos. Podskoczyła, gdy otworzyła oczy i zobaczyła nachylonego nad sobą Rowana, który gładził ją po nosie pasemkiem jej włosów. Na moment zaskoczył ją widok tego mężczyzny w jej łóżku, lecz gdy sobie wszystko przypomniała, zarumieniła się.
Rowan uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Dzień dobry, żono. – Pocałował ją delikatnie.
– Jakie rozrywki zaplanowałaś dla mnie na dzisiaj? Założę się, że nic już lepszego nie wymyślisz niż to, co wczoraj: aksamitna kreacja i wprowadzenie mnie do jaskini ziemskich rozkoszy. Gdybym wiedział, że tak zareagujesz na Britę, zaprosiłbym ją na nasz ślub.
Jura nie była przyzwyczajona do takich żartów.
– Nie planowałam tego. To twoja siostra powiedziała, że powinnam się postarać wyglądać jak Angielka, żeby… żeby… – Uśmiechnęła się nieśmiało.
– Żeby co? – spytał niewinnie.
– To nie miało związku z Britą. Jeśli chcesz chodzić za tą starą babą jak piesek, to twoja sprawa. – Chciała prędko wyskoczyć z łóżka, ale ją przytrzymał.
– Brita nie jest stara. Jest piękną, władczą kobietą a jej potęga działa na mężczyzn, zwłaszcza na króla.
– Nie jest tak piękna jak ja – prawie krzyknęła Jura i dopiero wtedy poznała po twarzy Rowana, że się z niej śmieje. – Brita lepiej na tym wyszła niż ja. Zaoszczędziłam jej nudnego wieczoru. – Ziewnęła. – Może znalazła sobie jakiegoś krzepkiego lankońskiego kochanka, kogoś tak przystojnego i dziarskiego jak Daire.
– Daire! – Rowan westchnął. – Połamałbym to chuderlawe, obrzydliwe… – Przestał, gdy zorientował się, że walczyła jego własną bronią. – Wiem, jak cię za to ukarać – powiedział groźnie. Za chwilę był na niej, łaskocząc, aż zanosiła się od śmiechu i wiła między jego nogami.
Zapomniał przy tym, że miał ją „ukarać” i po chwili całowali się, wygłodniali, jakby się nie widzieli od roku. Potem się kochali, a później oboje głęboko zasnęli.
Obudzili się, kiedy Rowanowi zaczęło burczeć w brzuchu z głodu.
– Nie chce mi się stąd ruszać – powiedział, przytulając ją. – Tam gdzieś świat szaleje, Brita pewnie wypowiedziała Irialom wojnę, i to przeze mnie, bo się u niej nie zjawiłem.
Brzmiało to bardzo ponuro.
Jura pocałowała go w czubek nosa i podniosła głowę.
– Ktoś jedzie.
Rowan natychmiast wyskoczył z łóżka, okrył się narzutą i złapał miecz.
– Nie ruszaj się stąd – nakazał Jurze.
Wyszedł z namiotu i oczekiwał samotnego jeźdźca, który na widok Rowana przyśpieszył. Był to Xante. Rowan, nagi pod kocem zarzuconym na ramię i wlokącym się po ziemi, z wyciągniętym mieczem, wyglądał zabawnie.
– Dobrze, że nie jestem wrogiem – przywitał go Xante. – Długo trwało, zanim mnie usłyszałeś.
– Co się stało? – spytał Rowan. W jego głosie nie było rozbawienia, nie podzielał dobrego humoru Xante. – Czy bardzo jestem potrzebny?
Xante odpowiedział dopiero po chwili.
– Nie jesteś potrzebny. Twoja siostra przysyła wam jedzenie i ubranie dla Jury – Uniósł brew patrząc na Rowana. – Przypuszczała chyba, że tamto nie przetrwa ostatniej nocy. – Xante roześmiał się serdecznie na widok rumieniącego się króla.
Rowan przeklinał swoją jasną skórę i lankoński dowcip, gdy brał od Xante koszyki.
– A co z Britą, w porządku? Nie rozzłościła się, że nie byłem z nią zeszłej nocy?
– Młody Geralt wszedł wczoraj do jej namiotu i dotychczas nie wyszedł. My, Lankonowie, potrafimy niektóre rzeczy załatwić sami, bracie.