Gniew nadal w nim wrzał, ale zdołał to ukryć.
– Naprawdę mogłabyś mnie zastrzelić? – spytał.
– Na pewno – mruknął Jeb. Chase złagodniał w jednej chwili.
– Mogłabyś, Jessico? – powtórzył najbardziej czarującym tonem, na jaki mógł się zdobyć.
Jessie nie wiedziała, co sądzić o tej nagłej zmianie zachowania mężczyzny, ale nie wydawała się uspokojona. Gniew był ważną częścią składową obrony, a ona okłamała Chase'a i oboje o tym wiedzieli. Główną przyczynę jej wściekłości stanowiło jednak to, że intruz ośmielił się podnieść głos na Jeba.
– Proszę się tylko trzymać ode mnie z daleka, a nie będzie musiał pan sobie odpowiadać na to pytanie.
– W takim razie zachowam stosowną odległość – oświadczył Summers, opierając się o ścianę. – Ale zgodzisz się chyba ze mną co do tego, że powinniśmy szczerze pomówić.
– Nie – odparła ponuro. – Nie zamierzam prowadzić z panem konwersacji, ale chcę, aby pan wysłuchał mnie.
Zdecydowanie panu nie radzę dręczyć Jeba. On pracuje dla mnie i nie musi panu niczego tłumaczyć. Nie musi poświęcać panu czasu, jeśli nie ma na to ochoty. A pana nie zatrudniam, więc tym bardziej proszę nie przeszkadzać mu w pracy. Czy to jasne, mój panie?
– Oczywiście – odparł Chase z niewzruszonym spokojem. Ale skoro tak ładnie umiesz wyjaśniać wszystko, panienko, wyjaśnij mi, dlaczego wtedy skłamałaś.
– Bo nie chcę, żeby się pan tu szwendał – warknęła. -I tyle!
Obróciła się na pięcie i już miała wyjść ze stajni, kiedy Chase powstrzyma! ją nagle złowieszczym szczękiem odbezpieczanej broni.
Dzielił ich niecały metr. Jessie odwróciła głowę i popatrzyła na Chase'a z niedowierzaniem.
– Nie ośmieli się pan – powiedziała cicho. – Jak by się pan później tłumaczył przed swoją najdroższą Rachel?
Z tym słowami przeszła spokojnie przez drzwi stajni. Chase ze złością odłożył broń. Skrzypliwy chichot Jeba wyprowadził go jeszcze bardziej z równowagi. Już od dawna żadna kobieta nie wprawiła go w taką irytację.
Poszedł więc za Jessie i dogonił ją w połowie drogi między stajnią i domem. Dziewczyna usłyszała jego kroki stanowczo za późno. Zanim zdążyła zareagować, wyszarpnął pistolet z jej kabury i odrzucił daleko na podwórze.
– Jednak będziemy rozmawiać – powiedział ożywionym tonem.
– Prędzej mnie piekło pochłonie! – Każde kolejne słowo Jessie brzmiało głośniej niż poprzednie. Zanim dokończyła zdanie, zamachnęła się na Chase'a pięścią.
Chase chwycił ją za przegub i wykręcił rękę za plecy, a następnie zrobił to samo z drugą. Jessie mogła teraz tylko kopać.
– Miałaś tylko częściowo rację, dziecko – warknął. – Nie tyle bym się nie ośmielił cię zastrzelić, co nie chciałbym tego uczynić. Ale bez skrupułów sprawię ci lanie, jeżeli natychmiast się nie uspokoisz.
Jessie przestała walczyć i oparła się o tors mężczyzny. Czekając, by odzyskała równowagę, Chase stał się nagle boleśnie świadomy jej ciała. W jego myśli wkradł się zamęt. Rachel mówiła mu przecież, ile lat ma jej córka. Osiemnaście? Jessie była zatem dojrzałą kobietą, choć postępowała jak dziecko i skrywała swe wdzięki pod męskim ubraniem. Nic dziwnego, że zaczynał reagować na jej bliskość.
Zaklął cicho i odsunął dziewczynę, przytrzymując ją nadal za przeguby. Przyjrzał się jej dokładnie i dostrzegł wszystkie urocze szczegóły, jakie uszły wcześniej jego uwagi – spodnie przylegające do nóg niczym druga skóra, bluzkę opinającą piersi.
– Będziesz grzeczna?
Jessie opuściła głowę. Wydawała się pokonana.
– Sprawia mi pan ból – powiedziała.
Rozluźnił uścisk. W tej samej chwili Jessie wyszarpnęła dłonie i zaczęła biec w stronę domu. Dogonił ją dopiero na schodach. Tym razem miał dość. Kiedy usiadł na schodach i położył ją na sobie na kolanach, Jessie zaczęła się drzeć jak opętana. Wyrywała się z całą siłą, próbując spojrzeć mu w twarz, ale on nie puszczał.
Rachel usłyszała krzyk córki, a kiedy wyszła na ganek i zobaczyła, co się dzieje, osłupiała.
– Przestań, Chase!
Zajęty przytrzymywaniem syczącego, plującego dzikiego kota, nie mógł się do niej odwrócić.
– Zasłużyła sobie na to! – powiedział ze złością.
– To nie jest dobry sposób na Jessicę. – Kobieta stanęła na wprost Summersa. – Pozwól jej wstać.
Chase popatrzył na Rachel i zaczął odzyskiwać zdolność racjonalnego myślenia.
– Zgoda. Nie do mnie należy wychowywanie twojej córki niezależnie od tego, jak bardzo by się jej to przydało.
Puścił Jessie. W chwili gdy dziewczyna poczuła grunt pod nogami, zamachnęła się i palnęła Summersa w nos. Cios zaskoczył Chase'a do tego stopnia, że zanim zdążył zareagować, rozwścieczona kotka uciekła do domu. Mężczyzna wydał z siebie dziki ryk i ruszył w pogoń.
Rachel chwyciła go za ramię.
– Zostaw ją, Chase.
– Widziałaś, co mi ta jędza zrobiła?! – wrzasnął ze złością.
– Owszem, a zasłużyłeś na znacznie więcej – odparła ostro Rachel. – Jessie jest młodą kobietą. Nie wolno ci traktować jej tak brutalnie.
– Rzeczywiście! Młoda kobieta! To zepsuty bachor. Dotknął nosa i umazał sobie palce krwią. – Złamany?
– Pokaż. – Rachel obmacała kość i potrząsnęła głową. -Chyba nie, ale mocno krwawisz. Wejdź do środka, zaraz się tobą zajmę.
Chase przekroczył próg z takim wahaniem, jakby się obawiał, że Jessie czyha w pobliżu. Rachel dostrzegła jego lękliwe spojrzenia.
– Drzwi do jej pokoju są otwarte, więc widocznie wybiegła tylnym wyjściem.
– Jeśli mówicie o Jessie – wtrącił Billy Ewing, wchodząc do korytarza – to właśnie dosiadła Blackstara i pognała przed siebie.
– Pewnie chce się podąsać w samotności – powiedział Chase.
– Jessie?! – prychnął Billy. – Nie, ona ma coś ważnego do zrobienia. Sama mi to powiedziała, kiedy ją spytałem, dokąd tak pędzi. Co ci się stało?
– Nieważne!
– O rety! – mamrotał Billy, gdy ruszył korytarzem w stronę, z której przyszedł. – Od tych dorosłych nigdy nie można wyciągnąć szczerej odpowiedzi.
Rachel uśmiechnęła się do siebie. Billy różnił się bardzo od jej pierwszej pociechy. W przeciwieństwie do Jessie chłopiec doświadczył miłości obojga rodziców i wyrósł na dobre, spokojne dziecko. Rachel nie przestała jednak nigdy ubolewać nad losem córki.