Выбрать главу

– Ustaw go tak, by ukląkł, a potem opuścimy go na brzuch – instruowała Jessie.

– Chryste, nie! – jęknął Chase.

– Zamknij się! – nakazała niecierpliwie dziewczyna. – Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak wyrzekał na spanie na brzuchu.

– Gdyby bulgotały ci w żołądku dwie kwarty czystej whisky, też byś narzekała, młoda damo.

Jessie puściła jego ramię i zrobiła krok wstecz.

– Zdaje się, że po południu zdołałeś się jej pozbyć -rzekła rozbawionym tonem, rozcierając obolały bark.

Uśmiechnął się boleśnie.

– A ty wymiotowałaś tuż obok, więc mogłabyś mi przynajmniej okazać trochę współczucia.

Jeb i Billy popatrzyli dziwnie na Jessie, co jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi.

– Zachowujesz stanowczo zbyt wielką jasność umysłu jak na człowieka, którego musiałam tu wlec jak worek kartofli.

Chase uniósł głowę. Na jego wargach błądził lekki uśmiech.

– Miałem wam pomóc? Nikt mnie o to nie prosił.

Jeb prychnął pogardliwie i wyszedł z pokoju, mamrocząc coś pod nosem. Billy chichotał, dopóki Jessie nie spiorunowała go wzrokiem.

– Pozbieram… rzeczy z wozu – zaproponował szybko i zniknął.

Jessie zwróciła na Chase'a płonące oczy.

– Powoli dochodzę do wniosku, że wcale nie jesteś tak chory, jak twierdził Doc – rzekła zimno. – W tej sytuacji Jeb zabierze cię do miasta, gdy będzie oddawał wóz.

– Kolejna taka podróż?! – wykrzyknął. – Nigdy w życiu! Co zresztą znaczy ta cała gadanina o doktorze? Mam straszliwego kaca i tyle, na co mi lekarz?

– Nie pamiętasz, co się stało, prawda? Chase przymknął oczy.

– Po prostu się uchlałem. Pewnie trochę bardziej niż zwykle, ale co z tego? Ostatnio w ogóle dużo piłem.

– A może imię Annie przywróci ci pamięć? Zaniepokoiła go gniewna nuta w tonie Jessie. Jedyną Annie, jaką znał, była…

Przyłożył dłonie do skroni, co spowodowało natychmiast przeszywający ból w plecach. Nie wiedział, co gorsze: cierpienia fizyczne czy też wspomnienie wędrówki po schodach w towarzystwie Srebrnej Annie. Przez cały czas marzył o tym, by iść obok Jessie, by z nią się za chwilę kochać. Czy naprawdę wylądował w pokoju prostytutki?

Otworzył szeroko oczy. Widział, że Jessie jest bardzo zła. Stała przy ścianie, z rękami skrzyżowanymi na piersiach, sztywna i napięta. Próbowała zamaskować swe uczucia pogardą, ale przez cały czas piorunowała Chase'a wzrokiem.

Wiedziała. Skądś wiedziała. Trzęsła się z oburzenia. A on nie mógł się zdecydować, czy to powód do radości, czy smutku.

– Chyba potrafię ci wytłumaczyć… – zaczął nieśmiało.

– Czyżby? – spytała zimno. – Miejsce, w którym cię znaleziono, wyjaśnia wszystko.

– Miejsce, w którym mnie znaleziono? Poszłaś do saloonu? Niemożliwe!

– Owszem, byłam tam. Ja i jeszcze pół miasta. Cała historia znajdzie się w gazetach! Już widzę te nagłówki: „Pijak napadnięty i obrabowany w pokoju nierządnicy", „Złodziej uciekł ze spodniami ofiary, gdyż nieszczęśnik nie miał ich na sobie w chwili, gdy go zaatakowano".

Chase przymrużył powieki.

– Uważasz, że to zabawne?

– Nic nie uważam, ale tak to wygląda. Czy też może nie pamiętasz, że pchnięto cię nożem w plecy?

Spróbował zmienić ułożenie ciała, ale nie dał rady.

– Więc dlatego tak bardzo mnie boli?

– Na pewno.

– Rana jest poważna?

– Doc Meddly twierdzi, że powinieneś przez parę dni poleżeć, gdyż straciłeś dużo krwi. Gdyby nie to, doszedłbyś do formy o wiele szybciej.

– Skoro kazano mi zostać w łóżku, to dlaczego mnie tu przywlokłaś?

– Bo nie chciałam się pętać po mieście. A Meddly wmówił mi skutecznie, że zważywszy na miejsce, gdzie cię znaleziono, nikt inny się tobą nie zajmie. Zapewne kogoś bym najęła, ale łatwiej mi było przywieźć cię tutaj. Rachel może cię pielęgnować. Tak więc, jeśli zamierzasz się tłumaczyć, lepiej tłumacz się przed nią.

– Wątpię, czy ona zechce mi pomóc. Nie myśli o mnie zbyt serdecznie.

– A tobie się wydaje, że ja żywię do ciebie cieplejsze uczucia?

– Chyba nie. – Westchnął. – Ale co właściwie robiłaś w tym saloonie?

– Poszłam się z tobą zobaczyć – powiedziała sztywno, po raz pierwszy od dłuższego czasu tracąc pewność siebie.

Tego się nie spodziewał.

– Dlaczego?

– Teraz to już nie ma znaczenia.

Z tym słowami wyszła z pokoju, zostawiając Chase'a ogłupiałego do reszty.

Rozdział 29

Billy przeprosił i wyszedł, a Jessie została przy stole z Rachel. Nie spożywała posiłku w tak krępującej ciszy od czasów, gdy ona i jej ojciec mieli ze sobą na pieńku. Nic dziwnego, że mały tak szybko się ulotnił.

Na szczęście Jessie zdążyła się już przyzwyczaić do tej nieprzyjemnej atmosfery, toteż nie traciła apetytu. Było to ważne, gdyż wieczorami mogła sobie powetować stracone posiłki. Nie zamierzała dopuścić do tego, aby napięcie zniweczyło szansę na pełne wykorzystanie chwil, kiedy czuła się całkiem normalnie, jakby w jej ciele nie zaszła żadna zmiana.

Grobowe milczenie przeciągało się w nieskończoność. Obie kobiety usilnie starały się na siebie nie patrzeć. Wreszcie Jessie opróżniła talerz i nie pozostało jej nic innego, jak tylko rozpocząć wreszcie niemiły temat. Westchnęła ciężko.

– On nie musi tu długo zostać. Najwyżej tydzień, dopóki nie będzie mógł usiąść na koniu bez zagrożenia otwarcia ran. Tydzień to w końcu nie tak długo.

Rachel patrzyła na córkę zimnym, kamiennym wzrokiem.

– Dlaczego przywiozłaś go tutaj?

– Słuchaj, nie lubię go bardziej niż ty, ale nikt inny nie chciał się nim zająć. Jakoś nie potrafiłam się tak po prostu od niego odwrócić.

– W jaki sposób odniósł rany?

– Złodziej wpadł w panikę i zadał mu cios w plecy. Rachel spuściła oczy.

– Zważywszy na profesję Chase'a, trudno się temu dziwić – rzekła ochrypłym głosem.

Po raz pierwszy wypowiedziała tak pogardliwą uwagę o swym pupilu w obecności dziewczyny.

– Wiedziałaś, że jest hazardzistą, ale przedtem nie miało to dla ciebie znaczenia.