Выбрать главу

– Wiedziałem, że zwrócisz uwagę na tę komedyjkę.

– Kłamca! – syknęła Jessie. – Mam uwierzyć, że to nędzne przedstawienie odegrałeś dla mnie?

– Oczywiście. Muszą nakarmić don Carlosa. Nie będzie już spał.

– No jasne. I nie cieszyłeś się wcale z zalotów Nity? Postanowiła odbić mi ciebie, bo wie, kim jesteś. Liczyła na majątek twego ojca, i stanowisz dla niej zagrożenie.

– Jesteś zazdrosna, kochanie?

– O tę… hiszpańską latawicę? Nie schlebiaj sobie. To było po prostu obrzydliwe.

– Przestań, Jessie. Nita jest moją kuzynką.

– Zupełnie o tym zapomniała, ale ostrzegam, cię, Chase…

– Wiem, wiem – przerwał z kpiącym uśmieszkiem. -Jeśli kiedykolwiek zerknę na inną kobietę, odstrzelisz pewną część mojego ciała. Tę szczególnie mi drogą. Tak?

– Możesz sobie kpić – odparła sztywno. – Ale właśnie dlatego nie chciałam za ciebie wyjść. Nie wierzę, że potrafisz być wierny.

– Postaraj się obdarzyć mnie trochę większym zaufaniem – powiedział poważnie. – Nigdy przedtem nie miałem powodu, by dochowywać komukolwiek wierności. Ale poślubiłem ciebie i traktuję małżeństwo poważnie, nawet jeśli ty podchodzisz do niego inaczej. Nie ja wpadłem na pomysł, abyśmy mieszkali osobno. Byłem gotów się ustatkować już w chwili, gdy wychodziliśmy z kościoła. Jak sądzisz, dlaczego nie wyjechałem, mimo iż czułem się przecież znacznie lepiej?

– Senora Summers, don Carlos pyta o panią.

Oboje podnieśli głowy. Ze szczytu schodów patrzył na nich surowo stary służący.

Don Carlos siedział w łożu, wsparty o górę poduszek. Obok stała do połowy opróżniona taca z jedzeniem. Służący wszedł do pokoju, by ją zabrać. Ku wielkiemu zadowoleniu Jessie, kotary rozsunięto i pokój zalewało światło. Jessie cieszyła się bardzo, że Chase czeka w hallu. Gdyby don Carlos ujrzał go bez uprzedzenia, mógłby doznać szoku.

Jessie stanęła w nogach łóżka, ale don Carlos przywołał ją do siebie.

– Bałam się, że rozmowa ze mną zmęczyła pana – zaczęła.

– Nonsens. – Gdy się uśmiechnął, Jessie odzyskała spokój. – Nie czułem się tak dobrze od miesięcy.

– Bardzo się cieszę.

– Przyjechał pani mąż?

– Już panu powiedzieli?

– Nikt mi niczego nie mówił, ale pani promienieje.

Wprawił ją w zakłopotanie. Rumieńce na jej policzkach pojawiły się zapewne w trakcie kłótni. Nie mogła jednak wspomnieć o tym don Carlosowi.

– Bardzo się cieszę z jego przyjazdu – powiedziała niepewnie.

– Nie musisz się mnie wstydzić. To dobrze, że kochasz męża. Tak być powinno. Jaki to człowiek? Pewnie nie powinienem pytać. Czy… – Umilkł i Jessie dostrzegła, że bardzo jest przejęty.

– A więc pan wie – rzekła.

– Szukałem mego dziecka przez wiele lat, Jessico. Niestety, bez powodzenia. Mogłem się tylko łudzić, że ono również zapragnie mnie odnaleźć i dopisze mu szczęście. W twoich słowach znalazłem to, co tak bardzo pragnąłem usłyszeć. Najpierw podejrzewałem, że jesteś moją córką, aż do chwili, gdy stwierdziłaś, iż kogoś ci przypominam. W naszej rodzinie podobieństwo w linii męskiej jest naprawdę ogromne. Wyglądam jak mój ojciec, dziadek, i tak jest od wieków. Zmienia się kolor włosów i oczu, lecz rysy Silvelów uwydatniają się w każdym pokoleniu.

– Odnalazł się pański syn, a wkrótce zostanie pan dziadkiem.

Otwarł szeroko oczy i dotknął jej ręki.

– Dziękuję, moja droga. Wlała pani we mnie życie.

– Musi pan wyzdrowieć! Ja nie znałam swych dziadków, a chcę, by moje dziecko miało dużą rodzinę. Ale Chase na pewno już się niecierpliwi.

– Wydaje mi się, że na to spotkanie czekałem całe życie. Przyprowadź go tutaj.

Jessie uśmiechnęła się do męża, a on już wiedział, że wszystko jest w porządku. Do pokoju wchodził jednak niepewnym krokiem. Bał się. Dotarł właśnie do kresu bardzo długiej podróży.

Mężczyźni przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie z tępymi minami.

– Zostawię was samych.

– Nie! – powstrzymał ją don Carlos. – Będzie nam łatwiej, jeśli pani zostanie.

Jessie dziękowała Bogu choć za to, że don Carlos mówi tak świetnie po angielsku. W przeciwnym bowiem wypadku, cała ta sytuacja wydawałaby się jeszcze bardziej niezręczna.

– Don Carlosie, to mój mąż, Chase Summers. Chase…

– Daj spokój, Jessie – przerwał nerwowo Chase.

– Twoja matka ci o mnie opowiadała? – Głos chorego załamał się lekko.

– Niewiele – odparł chłodno Chase.

Jessie miała ochotę go kopnąć. Co się z nim działo?! Najpierw marzył o podróży do Hiszpanii i odnalezieniu ojca, a teraz traktował go tak ozięble!

Don Carlos nie wiedział, co mówić dalej. Czy ten młody człowiek go nienawidzi?

– Myślę, że najpierw powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić – rzekł. – Na pewno chcesz mnie zapytać o wiele rzeczy, a ja nie pozostanę ci dłużny.

– Więc jednak się mną interesujesz?

– Chase! – jęknęła Jessie.

Don Carlos zignorował sarkazm.

– A ten cały Summers? Był dla ciebie dobry?

– Nazwisko matki brzmiało Ewing. Żaden Summers nie istniał. Mama wyszła zresztą za mąż za Ewinga, gdy skończyłem dziesięć lat. Przedtem podawała się za wdowę o nazwisku Summers, by ukryć hańbę. Nie należała do kobiet, które potrafiłyby ścierpieć upokorzenie.

– Nie. Mary Beckett na pewno by tego nie zniosła -rzekł smutno.

– Czy tak nazywała się mama?! – wykrzyknął Chase.

– Nie wiedziałeś?

– Mówiła mi jedynie, że pochodzi z Nowego Jorku. Nie wspominała przeszłości. Była bardzo zgorzkniała.

– Ty również, jak widzę – odparł don Carlos. – Nie mogę cię jednak o to winić. Ja też nie czułem nic oprócz goryczy, od chwili gdy odkryłem, co ukrywał przede mną mój wuj.

– Nie wiedziałeś, że matka jest w ciąży? – spytał z wyraźnym niedowierzaniem Chase.

– Chłopcze, jest jeszcze gorzej, niż sądzisz. Przez siedemnaście lat byłem przekonany, że Mary igrała tylko z moim uczuciem. Nie miałem pojęcia o podstępie, dopóki Francisco, leżąc na łożu śmierci, nie przyznał się do zła, jakie mi wyrządził. Chciałem poślubić Mary Beckett, ale nie poprosiłem jej o rękę, gdyż uznałem, iż najpierw muszę wtajemniczyć we wszystko wuja, który był moim opiekunem, gdy przebywałem w Ameryce.

– Nie udzielił ci zgody?

– Niezupełnie. Nie wydawał się ucieszony, ale nie sprzeciwiał się. Wówczas nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, że ogranicza moje spotkania z Mary. Bez przerwy obarczał mnie jakimiś zajęciami na hacjendzie, tak że nie mogłem się z nią widywać, a kiedy przyszła do nas, odesłał ją z kwitkiem. Nigdy nie wspomniał o tej wizycie. Sądził, że jestem zbyt młody, by wiedzieć, co jest dla mnie dobre, a co nie. Wierzył, że wystarczy nas rozdzielić, gdyż młodzi podobno szybko zapominają.