Выбрать главу

Żałował, że nie odgryzł sobie języka.

– Jessie, naprawdę bardzo mi przykro – zaczął ze skruchą, ale ona tymczasem odeszła na bok, aby ubrać się gdzieś z dala od Chase'a. Już gotowa, chwyciła derkę i wskoczyła na siodło.

– Zniszczyłeś to, co się stało, i nic nie może tego zmienić – zawołała. – Nie wyszłabym za ciebie, nawet gdybyś mnie o to błagał. Tak więc nie musisz się martwić, że powiem Rachel. Nie chcę, by wciąż przypominała mi o czymś, o czym pragnę zapomnieć.

Odjechała, a on miał na tyle rozumu w głowie, by jej nie gonić.

Rozdział 13

Chase obudził się o świcie. Nie spieszyło mu się na ranczo. Przez całą drogę obmyślał, co właściwie ma powiedzieć Jessie. Zniszczył jej pierwsze doświadczenie miłosne i pragnął za wszelką cenę jakoś jej to wynagrodzić.

Rachel siedziała na ganku. Suknia o barwie wiosennej zieleni, z białymi falbankami zebranymi z tyłu w turniurę podkreślała jej urodę. Jasne włosy uczesała w węzeł na karku, na skroniach wiły się niesforne loczki.

W tej fryzurze i stroju prezentowała się niezwykle elegancko; zawsze zresztą była bardzo elegancka i opanowana, jakby nic nie mogło zakłócić jej spokoju. Właśnie ta cecha Rachel, jej nienaturalna wręcz zdolność do samokontroli, bardzo irytowała Chase'a.

– Dobry Boże, Chase, wyglądasz, jakbyś całą noc spędził poza domem – powiedziała, gdy zbliżył się do werandy.

Uśmiechnął się, pocierając zarośnięty podbródek.

– Bo tak też się stało. Nie mogłem spać i wybrałem się na przejażdżkę. Tylko że potem zgubiłem drogę w ciemnościach i spałem na dworze aż do świtu.

Potrząsnęła głową.

– To zupełnie do ciebie niepodobne.

– Bo odkąd tu przyjechałem zachowuję się zupełnie inaczej niż zwykle – odparował. – Ta twoja córeczka naprawdę zmienia ludzi.

Udała, że nie słyszy.

– Coś mi się obiło o uszy, że miałeś dzisiaj rano rozpocząć pracę.

Chase bardzo się zawstydził. Kompletnie o tym zapomniał.

– Rzeczywiście! Jessie już pojechała?

– Nie wiem – odparła Rachel z westchnieniem. – Ona mi przecież nigdy nic nie mówi.

– Witam szanownych państwa. – Jeb wszedł na ganek i dostrzegł Chase'a. – Zauważyłem, że pański koń nie spał w nocy w swoim boksie. Wrócił pan właśnie z jakiejś wyprawy?

– Mhm – mruknął Chase, nie chcąc udzielać żadnych wyjaśnień.

Jeb mruknął coś pod nosem i, pokazując Chase'owi plecy, zwrócił się do Racheclass="underline"

– Powinna pani to chyba obejrzeć, zanim znów się tak pani zdenerwuje jak wtedy – powiedział zrzędliwie.

Wyrwała mu z dłoni kartkę i przeczytała ją szybko.

– Tylko nie to! – jęknęła.

Chase zeskoczył z konia i również przeczytał liścik.

Jeb,

muszę wyjechać. Pilnuj rancza. Powiedz Mitchowi, ażeby rozpoczął spęd beze mnie, jeśli nie zdążę na czas. On na pewno sobie poradni. Wiesz, gdzie mnie szukać, gdybym była potrzebna.

– Dokąd tym razem pojechała? – spytał Chase.

– Tam, gdzie poprzednio – odparł burkliwie stary.

– Znowu ta sama gadka?! – wybuchnął Chase.

– Wiesz, gdzie ona jest. Musisz jej poszukać – powiedziała Rachel.

– Nie mogę. – Pokręcił z uporem głową. – Przynajmniej dopóki nie będzie potrzebna. Tak sobie życzy.

Rachel popatrzyła na niego. W jej ogromnych oczach czaił się niepokój.

– Dobrze – jęknął. – Nie jeździłem tyle na koniu od czasu, gdy szukałem ojca po całej Kalifornii.

Położyła mu rękę na ramieniu.

– Nawet nie wiesz, jaka ci jestem wdzięczna.

– Wiem – odparł. – Ale twoja córeczka wcale się nie ucieszy, kiedy ją znajdę.

Perspektywa powtórnego szukania wiatru w polu nie napawała go radością, tym bardziej że po tym, co zaszło w nocy, czuł się winny zniknięcia dziewczyny. Wiedział, że tym razem uciekła przez niego.

Rozdział 14

Cudownie było znów spędzać czas w towarzystwie Białego Grzmota i jego rodziny, odłożyć broń, ubrać się w indiańską sukienkę, którą pomogła jej włożyć Mała Sikorka, spleść włosy w warkoczyki, a następnie przyozdobić je koralikami oraz rzemykami. Naprawdę cudownie. Tym razem jednak Jessie odbierała to wszystko nieco inaczej, gdyż prześladował ją obcy Indianin.

Mały Jastrząb jechał za nią aż do osady Czejenów. Nie wrócił zatem na północ. Skoro kręcił się w okolicy i bezustannie ją obserwował, może widział ją z Chase'em? Jessie nigdy przedtem nie czuła się tak zażenowana. Dlaczego ten Siuks nie przestawał jej śledzić? Biały

Grzmot nie potrafił tego wytłumaczyć; stwierdził tylko, że Mały Jastrząb pragnie z nią rozmawiać.

Poprzedniego wieczoru udało się jej jednak zapomnieć o tym Indianinie. Przegadała wiele godzin z Białym Grzmotem, któremu opowiedziała między innymi o śmierci ojca. Jego współczucie wywołało płacz dziewczyny, co zresztą wyszło jej na dobre. Następnie mówiła o Rachel i swoich problemach, ale Biały Grzmot nie umiał jej pomóc. Z jakiegoś powodu nie wspomniała ani słowem o Chasie. Być może dlatego, że się wstydziła.

Tego popołudnia Jessie i Biały Grzmot czekali w wigwamie na przybycie Małego Jastrzębia. Mieli dla siebie cały duży namiot. Młodszy braciszek oraz jego kompani, uzbrojeni w małe łuki i strzały, wybrali się na polowanie na króliki. Biegający z Wilkami grał w karty ze starszyzną. Szeroka Rzeka i Mała Sikorka wyprawiały bawolą skórę tuż za namiotem, toteż do Jessie co chwilę dochodziły ich głosy. Rozmowa kobiet szczerze ją rozbawiła.

– Widziałam, jak się uśmiechałaś do Szarego Kociołka, córko, a tyle razy ci mówiłam, żebyś nie wymieniała spojrzeń ani uśmiechów z mężczyzną, a tym bardziej takim, który się do ciebie zaleca – łajała swą latorośl Szeroka Rzeka.

– To był tylko lekki uśmiech – protestowała Mała Sikorka.

– Każdy uśmiech, nawet lekki, pomniejsza twoją wartość. Mężczyzna może sobie pomyśleć, że już cię zdobył, i zaproponuje za ciebie mniej koni, niż zamierzał. Chcesz być biedną żoną?

– Nie, matko – odparła pokornie młoda Indianka. -Będę pamiętać, żeby się mniej uśmiechać.

– Żeby się w ogóle nie uśmiechać – poprawiła matka. -Nie możesz też pozwolić na to, by Szary Kociołek i Biały Pies tak bardzo przeciągali odwiedziny.

– Tak, matko.

– Czy któryś z tych młodych ludzi już ci się oświadczył? – Głos Szerokiej Rzeki brzmiał coraz poważniej.

– Nie, jeszcze nie.

– Musisz pamiętać, by za pierwszym razem odmówić. Grzecznie, ale stanowczo. Musisz dać im do zrozumienia, że nie jesteś łatwą zdobyczą.

– Ależ matko…

– Posłuchaj. Mówię to wszystko dla twojego własnego dobra – odparła cierpliwie Szeroka Rzeka. – Nie pozwól, aby którykolwiek z tych mężczyzn, a już szczególnie twój wybranek spotykał się z tobą bez świadków. Nie wolno ci też pozwolić, aby cię dotykał. Nie wolno im zwłaszcza dotykać twoich piersi. Kiedy mężczyzna dotknie twoich piersi, uważa cię od razu za swoją własność. Chciałabyś, żeby twoi dwaj zalotnicy pobili się o ciebie, gdyby jeden z nich zaczął twierdzić, że cię zdobył przed uzyskaniem zgody rodziców? Nie, na pewno byś tego nie chciała, bo twój wybranek mógłby przegrać. Dokonałaś już wyboru? Mój mąż, podobnie jak i ja, woli Białego Psa, ale jeśli Szary Kociołek może ofiarować więcej…

Gdy umilkły głosy Indianek, twarz Jessie przypominała barwą rozwiniętą piwonię. Ona pozwoliła, by Chase dotykał jej piersi! Pozwoliła mu zresztą na znacznie więcej. No, ale Chase nie był Indianinem. Nie pomyślał, iż kochanka należy do niego na zawsze. Zupełnie przeciwnie. Zbliżył się do Jessie w intymny sposób, a potem nie chciał mieć z nią nic wspólnego.

Biały Grzmot uważnie obserwował Jessie, a znał ją od dawna.

– Rumienisz się, Podobna. Pozwoliłaś, aby jakiś mężczyzna cię dotykał? – spytał żartobliwie.

Jessie wytrzeszczyła oczy. Czy ten Indianin czytał w jej myślach? Takie sytuacje zdarzały się już wcześniej.