Rachel nie odwiedzała Chase'a. Dawała jednak upust swemu niezadowoleniu. Kiedyś nawet dopadła Jessie, wychodzącą z pokoju Summersa, tak że chory mógł słyszeć każde słowo, i spytała dziewczynę wprost, kiedy Chase wreszcie wyjedzie. Najwyraźniej zaskoczyła ją odpowiedź córki, która oznajmiła nonszalancko, iż „nie szybciej, aniżeli mu się będzie, do diabła, podobało". Taka postawa wprawiła go w zdumienie. Oczywiście, wiedział, iż Jessie ujęła się za nim wyłącznie po to, by przeciwstawić się Rachel, gdyż występowała zawsze przeciwko matce, ale jednak…
Po tygodniu Chase zrozumiał, że nie powinien dłużej pozostawać w łóżku. Jego rana ładnie się goiła, odzyskiwał siły. Ból nie dawał mu się we znaki aż tak, aby nie mógł dosiąść konia. Nadszedł czas pożegnania z Rocky Valley. Tym razem jednak nie zamierzał zatrzymywać się w Cheyenne. Jessie zapakowała cały jego dobytek, wraz ze znaczną sumą wygranych pieniędzy, i przywiozła wszystko na ranczo. Mężczyzna, który go napadł, zdobył jedynie drobne, jakie Chase miał w kieszeni. Summers dysponował zatem kwotą wystarczającą na powrót na wschód i podróż do Hiszpanii. To właśnie powinien uczynić.
Wcale jednak nie marzył o wyjeździe, pragnął widywać Jessie. Przez ostatni tydzień bardzo się do niej przywiązał; ujrzał ją teraz w całkiem innym świetle. Rozumiał ją znacznie lepiej.
Mówi się, że dzieci wyraźniej dostrzegają istotę rzeczy, co sprawdzało się z pewnością w wypadku małego Billy'ego. Uwaga chłopca, iż Jessie jest twarda, gdyż nie może pozwolić sobie na słabość, trafiała w sedno. Gniew wydawał się jej jedyną obroną. Kryła w ten sposób zmieszanie, urazę i strach.
Chase poznał ją lepiej. Dostrzegał teraz przerażoną dziewczynę, próbującą desperacko zachować niezależność, usiłującą obywać się bez niczyjej pomocy. Kiedyś widocznie bardzo potrzebowała kogoś bliskiego i została zraniona. Ujrzawszy Jessie w nowym świetle, zapragnął porwać ją w ramiona, tulić i chronić. Ale twarda, mała Jessie nigdy by mu na to nie pozwoliła, najpierw należało przełamać jej opór, który narastał całymi latami. Syzyfowa praca. Czy jakikolwiek mężczyzna potrafiłby sobie poradzić z takim zadaniem?
Chase zdawał sobie sprawę, że sprzysięgło się przeciwko niemu wiele czynników. Nie powinien robić sobie nadziei… Chryste, czy naprawdę żywił nadzieję? Nie był pewien. Wiedział jedynie, że nie chce jeszcze wyjeżdżać.
Odkładał podróż tak długo, jak się dało. W końcu Jessie wcale nie wypychała go za drzwi. Czuł jednak, że kiedy zacznie opuszczać pokój, Rachel każe mu się wynosić. Wbrew temu, co o niej sądził, okazała się niezwykłe mściwą kobietą. Pewnie po prostu kochała Jessie. Wielka szkoda, że dziewczyna nie zdawała sobie z tego sprawy. Przypuszczał, iż w głębi duszy Jessie odwzajemniała gorące uczucie matki, lecz rany w sercach obu kobiet stały się tak głębokie, że trzeba by cudu, aby się zagoiły. Chase dałby wiele za to, by sprawić taki cud.
Tego dnia Chase właśnie odbywał kąpiel, upragnioną kąpiel z konspiracyjną pomocą Billy'ego i Jeba. Problem polegał na tym, by zdobyć wodę bez wiedzy Rachel. Pani Ewing nie mogła się dowiedzieć, iż Chase czuje się tak dobrze, by bez pomocy wejść do balii. Jeb grzał wodę w pralni i podawał Billy'emu przez okno w pokoju Chase'a. Billy sądził, że utrzymywanie sekretu przed matką to fantastyczna rozrywka; Chase zamierzał ukryć to przedsięwzięcie również przed Jessie – wołał, by dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z jego prawdziwej kondycji.
Prawie mu się udało. W końcu jednak nastał jeden z tych dni, kiedy to Jessie wracała wcześniej z rancza. Wparowała do pokoju Chase'a akurat w chwili, gdy ten siedział w kucki w ciasnej beczułce. Oboje zamarli ze zdziwienia. Dziewczyna odzyskała jednak mowę szybciej niż Chase.
Nadal miała na sobie skórzane spodnie i kapelusz przytrzymywany sznurkiem pod szyją. Po raz pierwszy odwiedziła Summersa przed zrobieniem toalety. Chase wolał jednak nie zaprzątać sobie tym głowy, zbyt zawstydzony, by myśleć o czymkolwiek innym niż o wytłumaczeniu się. Bardzo się cieszył, że jeb i Billy zostawili go w spokoju.
– Czy Rachel o tym wie? – spytała Jessie, wskazując beczkę. – Rozmiękczysz sobie strupy. Jak długo tu siedzisz?
Wpatrywała się w niego tak intensywnie, że nie mógł zebrać myśli.
– Dopiero chwilę.
Podeszła do beczułki i wsadziła palec do wody.
– Tak czy inaczej, zbyt długo. Ile już wziąłeś takich kąpieli bez mojej wiedzy? Myłam cię co wieczór gąbką wyłącznie dla rozrywki?
– Daj spokój, Jessie, przecież to pierwszy raz.
– Ale ja nie miałam się o tym dowiedzieć? To znaczy, że gdybym przyszła do domu później, nic by się nie wykryło?
Jessie przejrzała jego grę!.Nie potrafił wyczuć, czy naprawdę się na niego gniewa. Był natomiast boleśnie świadomy, że jest nagi, a ona stoi tuż obok.
Chrząknął.
– Nic się nie stało. Woda nie dotknęła jeszcze rany, a jeśli, to tylko odrobinę. Co właściwie widzisz złego w przyzwoitej kąpieli?
– Nic – rzekła Jessie. – Ale skoro już zdjąłeś bandaże i siedzisz w wodzie, możesz również umyć sobie plecy.
– Jessie…
– Pochyl się, Chase – nakazała. – Przecież chciałeś się porządnie wykąpać. A ja potrafię umyć ci plecy, nie dotykając rany.
Łatwiej było wyrazić zgodę niż dyskutować, lecz Chase dałby wiele za to, by wiedzieć, co jej chodzi po głowie. Nie zachowywała się jak zwykle. Nie wyrzekła ani jednego ostrego słowa, nie łajała go za wyjście z łóżka. Przyjęła to stanowczo zbyt spokojnie. Coś nie grało, ale Summers nie bardzo potrafił uchwycić, o co chodzi.
Bardzo tym zmartwiony, nie zwrócił uwagi na to, co Jessie właściwie robi, dopóki nie skończyła.
– W porządku. Teraz wstań, a ja cię wytrę.
– Sam potrafię to zrobić – powiedział szybko.
– Wylejesz wodę na podłogę. To naczynie nie jest szerokie. Bardzo się dziwię, że się w nim zmieściłeś.
– Nie prosiłem o pomoc. – Zażenowanie skłoniło go do niegrzeczności.
– Wyjdziesz stąd wreszcie czy nie? – Zaśmiała się cicho. – Nie wstydzisz się chyba pokazać tego wspaniałego ciała, prawda? Zresztą miałam już okazję oglądać cię w całej okazałości.
– To zupełnie co innego – odparował.
– Dlaczego? Bo wtedy ja też się rozebrałam? Nie zamierzam zerwać z siebie ubrania tylko po to, by zaspokoić twoją męską próżność. Stań teraz grzecznie i skończmy wreszcie tę zabawę. Obiecuję, że cię nie wykorzystam, jeśli się tego obawiasz.
Chase popatrzył na nią przez ramię. Sprawiała wrażenie rozbawionej. Jej oczy przybrały jaśniejszą, bardziej turkusową barwę, co nie zdarzało się ostatnio często.
Wstał i poczuł, jak woda skapuje mu po plecach. Polewanie sprawiało mu ogromną przyjemność.
– Nieźle, prawda? – powiedziała, dając mu klapsa w siedzenie.
Już nabierał powietrza w płuca, by zaprotestować, lecz dziewczyna natychmiast otuliła go ręcznikiem. Odwrócił się, by na nią popatrzeć, ale Jessie ruszyła właśnie w stronę nocnego stolika, gdzie leżał pokaźny stosik czystych bandaży.
– Podejdź, zmienię ci opatrunek. Oczywiście, o ile to konieczne.
Skrzywi! się.
Dawała mu niedwuznacznie do zrozumienia, że wyzdrowiał i nie wymaga pielęgnacji. Lada chwila spodziewał się pytania o datę wyjazdu.
Z ręcznikiem okręconym wokół bioder podszedł do łóżka, głównie po to, by zatrzymać dziewczynę, gdyż zapewne miał ją wyłącznie dla siebie po raz ostatni. Jessie położyła kawałek złożonej gazy na ranę, a następnie zaczęła owijać Chase'a bandażem. Przynajmniej ten jeden jedyny raz czyniła to niezwykle delikatnie. Właśnie ta delikatność i odmienne niż zwykle zachowanie rozpaliło ciekawość mężczyzny.
– Skąd ta troskliwa opieka? – spytał. Uniosła pytająco brew.
– Troskliwa?