– Nie wiem, Jessico. Tak jednak postąpiła.
– Nie!
Jessie znowu się odwróciła. Rachel trwała w bezruchu.
– A jeśli mówię prawdę? – szepnęła, zanim podniosła się z miejsca. – Jestem wtedy winna czy pokrzywdzona? Zastanów się nad tym.
Rozdział 38
– Mamo! Nie mogę znaleźć tego indiańskiego piórka, które dostałem od Jeba!
Rachel potrząsnęła głową. Spojrzała kątem oka na Chase'a, a następnie na swój wyładowany kufer, stojący na łóżku. Westchnęła. Poranek okazał się trudniejszy, niż się spodziewała.
– Zechciałbyś go zamknąć i wynieść na ganek? – zwróciła się do zięcia. – Mój syn odkryje na pewno jeszcze parę innych braków, zanim zatrzaśniemy wieko. Jeśli natychmiast nie wyruszymy w drogę, będę musiała spędzić noc w Cheyenne, a wolałabym tego uniknąć.
Chase bez słowa skinął głową. Wiedział, że Rachel cierpi i robi jedynie dobrą minę do złej gry, gdyż zrelacjonowała mu swoją rozmowę z Jessie.
A Jessie? Czy naprawdę nie miała serca, czy też była pewna, że matka kłamie? Gdy słyszał wreszcie całą tę historię, sam postanowił porozmawiać z Kate, ale nie mógł jej znaleźć. Śniadanie również nie stało na stole. Czyżby Indianka odeszła na dobre? Czy ucieczka czegokolwiek dowodziła?
Westchnął i przystąpił do zamykania kufra. Czy Jessie zamierzała pożegnać się z Rachel i Billym? Mały uwielbiał siostrę. Jej nieobecność złamałaby mu serce.
Po trzeciej próbie kufer nadal pozostał otwarty. Chase zaklął ze złością i zajrzał do środka, by sprawdzić, co uniemożliwia zatrzaśnięcie wieka. Jego oczom ukazała się cienka książeczka, położona na sztorc na pokaźnym stosie bielizny. Czyżby to ona przeszkadzała? Chase wrzucił książeczkę z powrotem do kufra i dokonał kolejnej próby dociśnięcia wieka. Nie mógł pojąć, dlaczego kobiety podróżują z tak ogromną ilością bagażu. Na szczęście Jessie nie zamierzała mu towarzyszyć w żadnych podróżach. Nie wyobrażał sobie, by mógł znieść te kłopoty z zamykaniem kufra, ilekroć się gdzieś wybierał. Ogarnęła go pokusa, aby zrobić Rachel kawał i wyjąć tę książeczkę. Niech się zastanawia, co też się z nią stało, gdy dojedzie do Chicago.
Zerknął z powrotem na drzwi, aby się upewnić, że nikt go nie przyłapie, upuścił swoje znalezisko na podłogę i właśnie miał je wsunąć pod łóżko, gdy rzucił mu się w oczy napis „dziennik". Wpatrywał się tępo w okładkę przez parę sekund. Nie potrafił czegoś takiego uczynić. Nie z dziennikiem. Tego Rachel nie mogła stracić. Do tej chwili sądził, że to jakaś powieść. Śmieszne, ale nie podejrzewał tej kobiety o prowadzenie dziennika. Zupełnie to do niej nie pasowało.
Wreszcie zatrzasnął wieko i wyniósł kufer na dziedziniec, gdzie czekał Jeb na koźle.
– Może jeszcze jeden, co? – parsknął stary, upychając kufer w tyle wozu.
Chase uśmiechnął się radośnie.
– Bagaż Billy'ego nie będzie chyba taki ciężki. Niech ci ktoś koniecznie pomoże przy wyładunku.
– Dobra, dobra. Tak, jakbym sam nie dał rady! Jeśli ta niewiasta choć trochę się nie pospieszy, nie dojedziemy do miasta przed wieczorem.
– Widziałeś gdzieś Jessie? – spytał Chase.
– Ślepy jesteś? Weszła właśnie do saloniku.
Chase obrócił się na pięcie, uszczęśliwiony. Ze względu na Rachel i Billy'ego cieszył się bardzo, że Jessie zamierza zachować pozory.
Zatrzymał się jednak w połowie drogi do drzwi. Osoba siedząca nieruchomo przed kominkiem wydała mu się całkiem nieznajoma. Była to Jessie, jakiej nigdy nie spodziewał się ujrzeć. Ta cudowna istota miała na sobie suknię z różowego aksamitu i koronki, włosy upięła w kok, ozdobiony białymi wstążeczkami. Chase zaniemówił. Nie widział nigdy w życiu równie pięknej kobiety.
W tej samej chwili do pokoju weszła Rachel z Billym. Oboje wstrzymali oddech z wrażenia.
– O rety! – Billy uśmiechnął się szeroko. – Dziewczyny ze wschodu nie mogą się z tobą równać. – Ruszył ochoczo w kierunku siostry.
Jessie wstała, a mały objął ją mocno w talii. Chciała przytulić go do siebie tak czule jak nigdy nikogo, ale spojrzała ponad jego głową na Rachel i ręce odmówiły jej posłuszeństwa. Czuła ściskanie w gardle. Niepotrzebnie tu przyszła. Należało zostać w pokoju i czekać, aż wyjadą. Billy nawet nie zauważył, że siostra nie odwzajemnia uścisku.
– Będę za tobą bardzo tęsknił. Mogę cię znowu odwiedzić?
Wydała z siebie jakiś dźwięk, lecz nie słyszał go nikt poza Billym. Pochyliła się nad ratem.
– jeśli nie przyjedziesz, nigdy ci tego nie wybaczę. Wstając, musnęła ustami policzek chłopca, a ten, rozpromieniony, wydał okrzyk radości i wybiegł z saloniku, omal nie zwalając z nóg Chase'a. Rachel postąpiła krok naprzód.
– Jessico, ja… – zaczęła z nadzieją,
– Żegnaj.
jessie miała kamienną twarz. Po wyjściu Billy'ego odzyskała zimną krew.
Rachel nie odrywała wzroku od córki, piękniejszej, aniżeli ktokolwiek mógłby to sobie wymarzyć. Pięknej, lecz dalekiej.
– Dziękuję – powiedziała, wskazując sukienkę dziewczyny.
Jessie ledwo skinęła głową i odwróciła się.
– Niezależnie od tego, czy mi wierzysz, czy nie, naprawdę cię kocham – rzekła Rachel, nie odrywając wzroku od pleców córki.
Odgłos kroków matki i trzask zamykanych drzwi długo jeszcze wibrował w jej głowie. Oddychała z trudnością. Namacała na oślep krzesło i osunęła się na nie bezwładnie. Jeb pokrzykiwał na konie, wóz wytaczał się powoli z podwórka. Nadal słyszała jego turkot… słyszała… słyszała, dopóki nie ustał.
– Dziwna jesteś, Jessie.
Jak długo tu stał? Jak długo siedziała przy oknie po odjeździe wozu?
– Co takiego?
– Przecież słyszałaś – odparł Chase, robiąc krok naprzód, aby stanąć obok Jessie. – Potrafisz okazać uczucie chłopcu, nawet jeśli nie wierzysz, że to twój brat, ale wobec matki… własnej matki pozostajesz obojętna jak głaz.
– Bo ona mnie nic nie obchodzi – odparła cicho.
– Nieprawda!
Zerwała się z krzesła, lecz Chase chwycił ją za ramię i obrócił twarzą do siebie.
– Nie możesz znieść tego, że przez tyle lat się myliłaś. Tyle lat!
– Nic nie rozumiesz.
– Czyżby? Kate zniknęła. A może nic o tym nie wiesz?
– Zniknęła?
– Jej ucieczka potwierdza w jakimś sensie wersję Rachel, prawda? Kate pewnie słyszała, jak wczoraj wieczorem, kłócąc się z matką, wymieniłaś jej imię.
– To wcale nie znaczy, że wyjechała na dobre. Gdzieś się tu kręci.
Chase starał się zmusić do tego, by nie krzyczeć na Jessie. Chwycił ją za rękę, zaciągnął na kozetkę i kazał usiąść,
– Nie ruszaj się! ~ warknął. – Chcę ci coś pokazać. Po chwili wrócił i rzucił na sofę cienką książeczkę.
– Nie mam pojęcia, co jest w środku – powiedział. – Wyjąłem to z kufra twojej matki po jej wyjściu z pokoju i zapomniałem jej oddać. Może to jakieś bzdury, a może nie. Przejrzyj to. Przekonaj się, co pisze Rachel.
Wyszedł z pokoju, zostawiając żonę samą. Jessie wzięła pamiętnik do ręki, po czym odrzuciła go. Nic ją to wszystko nie obchodziło. Same kłamstwa i tyle! Nie, Rachel nie wypisywałaby kłamstw, nie w pamiętniku. Wspomnienia były przecież przeznaczone wyłącznie dla jej oczu.
Otworzyła książeczkę na pierwszej stronie.
12 grudnia 1863
Nie spodziewałam się, że palce mi tak szybko wy dobrzeją. Kiedy doktor Harrison oznajmił, że pisanie byłoby dla nich wspaniałym ćwiczeniem, bardzo mnie to rozbawiło. Nie mam do kogo pisać. Z przyjemnością jednak odkryłam, że nadal potrafię się śmiać. Szczęka już tak bardzo mnie nie boli. Doktor Harrison zapewnia, ze skoro rozpoczął się wówczas dopiero drugi miesiąc ciąży, dziecko nie powinno ucierpieć. Uwierzę mu jednak dopiero wtedy, kiedy maleństwo zacznie kopać.
13 grudnia 1863
Nadal nie mogę pisać o tym, co zaszło w Rocky Valley. Chyba nigdy się na to nie zdobędę. Doktor Harrison uznał dziennik za wspaniały pomysł iuważa, że powinnam opisać wszystko, co Zrobił mi Thomas. Ale ja nie potrafię.