– Świat duchowy nigdy nie może zostać wyrażony, z braku odpowiednich terminów – powiedział potem Ernie. – Rozumiesz?
Podniosła wzrok znad kartki i popatrzyła na niego.
– Spróbuj spojrzeć na wszystko, co nas otacza, z tej właśnie perspektywy. Zobaczysz domy, kamienie, czyli przedmioty martwe. One istnieją tylko na płaszczyźnie materialnej, są tylko materią fizyczną, ubraną w formę za pomocą siły eterycznej, która daje materii kształt. Potem są rośliny, wszystkie drzewa, trawy, kwiaty… One są materialne i posiadają formę – czyli działa na nie siła eteryczna – ale różnią się przecież od martwej skały. Jak myślisz, czym różni się drzewo od kamienia?
Wzrok Erny powędrował ku oknu i zaraz wrócił.
– Że są żywe? – zapytała niepewnie.
– No właśnie. Są żywe. A co znaczy “być żywym”? To czuć i doznawać. To rosnąć i rozwijać się. To jest właśnie cecha ciała astralnego. Plan astralny jest planem życia. Z ulotnej substancji naszych przeżyć zbudowane jest ciało astralne. Nie jest ono tak gęste jak materia, jest dużo rzadsze, rzadsze od wody i od powietrza… Teraz wyobraź sobie zwierzę. Zwierzę to materia, jej forma i uczucia, instynkty. Jest więc zarówno fizyczne, eteryczne jak i astralne. Ale zwierzę jest także, w pewnym sensie, myślące. Wprawdzie nie tak jak człowiek, ale jest na swój sposób mądre. Potrafi przewidzieć pewne rzeczy. Oprócz ciała astralnego ma wiec również ciało mentalne, myślowe. I w końcu jest człowiek, taki jak ja i ty…
– Ja? – zdziwiła sie Erna, wyrwana z zamyślenia.
Frommer przystanął w swojej wędrówce od stołu do kredensu i z powrotem. Spojrzał na nią chłodno.
– Uważaj, proszę… Wszystkie te cztery poziomy, od fizycznego po mentalny, są śmiertelne. Prędzej czy później ulegają rozkładowi. Ale człowiek jest pierwszym stopniem rozwoju, w którym tkwi już ziarno nieśmiertelności. Człowiek jest ukształtowaną w formę materią, ulega poza tym instynktom, uczuciom i afektom, myśli konkretnie, ale także myśli abstrakcyjnie… Jak to powiedzieć? Człowiek ma zdolność dotykania swoim umysłem przyczyn i sensu świata. Te przyczyny i ten sens, z grubsza rzecz biorąc, to idee. Więc człowiek umie się w swoim umyśle posługiwać ideami. Kształci ponadto w sobie etykę – czyli wiedzę o dobru i złu. Bez tych dwóch rzeczy człowiek tkwi na poziomie zwierzęcia, gdyż zwierzę też można nauczyć posługiwania się narzędziami czy wykonywania pewnych czynności. Ale żadne zwierzę nie wie, co dobre, a co złe.
Erna zareagowała na słowa, które niejednokrotnie słyszała:,,co dobre, a co złe”.
– Jak w Biblii, drzewo wiadomości dobrego i złego – powiedziała szybko.
– Właśnie. Cieszę się, że teraz uważasz… Od tego momentu zaczyna się poziom duchowy. To, co duchowe, nie daje się opowiedzieć. Nasze słowa są mało doskonałe, bo same pochodzą z niższego poziomu… – Frommer zamilkł na moment, jakby kontemplował tę niedoskonałość słów. – Ponad człowiekiem są aniołowie, postacie, które nie są zbudowane z materii, dużo doskonalsze od ludzi. Nie mając w sobie materii fizycznej, posiadają jednak formę. To trudno wyjaśnić… Ale chodzi mi o to, żebyś miała świadomość hierarchiczności światów. To znaczy, że są one jakby drabiną ku niebu. Istnieją oczywiście byty jeszcze doskonalsze, które jednak ciężko jest zrozumieć i opisać. Nie mają one ani postaci fizycznej, ani formy, mają za to ciało astralne.
– Czy to są duchy?
– Ogólnie mówiąc, tak – powiedział Frommer po chwili zastanowienia. – Ale nie zawsze są to te istoty, z którymi rozmawiasz. Na razie opowiedziałem ci pokrótce, jak zbudowany jest świat. Uprościłem wszystko, żebyś mogła łatwiej zrozumieć. Teraz powinienem opowiedzieć ci o śmierci, bo to, o co pytasz, zaczyna się tam, gdzie jest śmierć. Śmierć jest końcem ciała fizycznego, niczym innym. Dlatego nie powinna być dla nikogo przerażająca. Prawda?
Erna bez przekonania kiwnęła głową.
– Nieśmiertelna dusza opuszcza ciało fizyczne, ale przez jakiś czas pozostaje jeszcze w swoich innych, niematerialnych ciałach: eterycznym i astralnym. Niedługo po śmierci fizycznej rozkłada się ciało eteryczne, czyli znika forma. Teraz zmarły istnieje jako ciało astralne; to stadium trwa, dopóki nie wyczerpią się jego afekty, żądze i przywiązania. Czasem krócej, czasem dłużej, to zależy, kim był zmarły, co robił, jak myślał, jak żył. Nazywamy ten czas przebywania w ciele astralnym “czasem czyśćca”. Po rozpadnięciu się ciała astralnego człowiek istnieje nadal jako ciało mentalne. Istnieje tak długo, aż dojrzeje do powtórnego przejścia w życie fizyczne.
Frommer westchnął, jakby to, co teraz miał powiedzieć, było szczególnie ciężkie.
– Duch wyszukuje sobie takie warunki życia, które byłyby najlepsze do zebrania nowych doświadczeń. Kiedy już wybierze ciało swojej przyszłej matki, wciela się w nie i przychodzi na świat, rodzi się. Powstaje nowy człowiek. Ze starego zostaje tylko duch, a ciała fizyczne, eteryczne i astralne są zupełnie nowe. A ponieważ pamięć dawnych doświadczeń mieści się w ciele astralnym, nowy człowiek nie pamięta już tego, kim był przedtem. Rozumiesz, Erno?
Erna właściwie po raz pierwszy wykazała żywsze zainteresowanie. Frommer zauważył to z satysfakcją.
– Pewnie chciałabyś teraz zapytać, po co to wszystko. Po co umierać, żeby się znowu odradzać? Z pewnością zadawałaś już sobie takie pytania. Po co? Dlaczego? Jaki to ma sens? Otóż nasza droga prowadzi z dołu do góry, od czegoś mniej doskonałego ku bardziej doskonałemu, od czegoś ciężkiego ku lekkiemu, od materii i ciemności ku jasności i duchowi. Doskonalimy się poprzez zbieranie nowych doświadczeń. Życie jest naszym nauczycielem. Uczymy się, co dobre, a co złe, uczymy się właściwych wyborów. Stajemy się doskonalsi, a więc bliżsi Absolutu, Boga. Kiedy to się zrealizuje, staniemy się wolni od materii i nie będzie już potrzeby wcielać się po raz kolejny… Słuchasz mnie, Erno? Rozumiesz?
Erna kiwnęła głową, ale Frommer nie widział w jej oczach zrozumienia. Opanowało go nagłe zniechęcenie. Chłodnym, zesztywniałym spojrzeniem ogarnął postać siedzącej przed nim dziewczynki. Potem bez słowa puścił się w milczący spacer od stołu do dębowego kredensu. Wreszcie jego oczy powędrowały na stojący między oknami zegar. Minęła prawie godzina i Frommer uświadomiwszy to sobie poczuł się zmęczony.
– To już koniec na dzisiaj, Erno – oświadczył.
Dziewczynka wstała, dygnęła i ruszyła do drzwi. Przez chwilę jeszcze szarpała się z ciężką klamką. Frommer stanął przy oknie, za którym przejeżdżające dorożki brukały białą niewinność spadłego w nocy śniegu.
GRETA
Kolejny seans miał się odbyć jeszcze w grudniu. Ale zaczęły się przygotowania do świąt, a poza tym pan Eltzner zachorował, dużo teraz przebywał w domu i krzywił się z niechęcią, gdy jego żona próbowała namówić go na zaproszenie gości.