Выбрать главу

– Tak, tak, już dobrze! – uspokajał ją Gwen. – Masz rację, tylko że mówisz rzeczy znane, oczywiste. A ja na przykład chciałbym bardzo dowiedzieć się, skąd właściwie pochodzą nasi goście!

– To wcale nie jest takie oczywiste! – burknęła Ewa.

Goście wyglądali teraz na nieco zakłopotanych, widać to było również po minie Geli, kiedy próbowała odpowiedzieć na pytanie Gwena.

– Badaliśmy to długo, nawet za pośrednictwem waszej centrali encyklopedycznej, ale nie wiemy nic pewnego. Prawdopodobnie jest to wyspa w północnej części archipelagu Małych Antyli, należąca do Wysp Podwietrznych, maleństwo otoczone kipielą i rafami koralowymi. Najbliższa większa wyspa to chyba Antigua. Ale brak dokładniejszych danych nie jest tragedią. Z odległości dwustu do trzystu kilometrów można odebrać nasz radiowoświetlny sygnał nawigacyjny. Kontakt radiowy jest możliwy nawet stąd… Ale mamy jeszcze jedno pytanie – tu Gela spojrzała przenikliwie na Hala. – Co będzie z naszym dalszym pobytem u was? Czy przewidzieliście coś jeszcze? – Zawahała się przez chwilę, a potem dodała: – Na pewno to zrozumiecie. Teraz, kiedy właściwie wykonaliśmy nasze zadanie, większość z nas. myśli tak: musimy zgromadzić jak najwięcej danych, a potem szybko z powrotem, do domu!

– I znowu przy waszej pomocy – wtrącił Karl. – Kiedy pomyślę o naszej podróży w tę stronę… Kto wie, dokąd poniosłyby nas tym razem te żarłoczne ryby!

Gospodarze spojrzeli po sobie znowu pytająco. Karl wyjaśnił:

– No tak, trzy razy byliśmy zżerani, a potem wydalani. Nie ustalaliśmy też z góry miejsca lądowania. Po prostu czysty przypadek. W ten sposób dotrzemy do naszej wysepki dopiero za dziesiątki lat, mimo świateł nawigacyjnych na brzegu.

– Jak to, nie macie w waszym pojeździe żadnego napędu, żadnej możliwości sterowania? – zapytał naiwnie Hal.

– Mamy i jedno, i drugie – odparł Karl. – Możemy rozwinąć nawet dużą prędkość. Mniej więcej dwa węzły według waszych norm. Ale jak i dokąd sterować, kiedy przez jakiś czas jest się wewnętrznym, podrzędnym elementem ryby?

– Opowiedzcie o tym – poprosiła Djamila, nachylając się do przodu.

Karl opowiadał zwięźle, okraszając fakty dowcipnymi uwagami. Był już późno, kiedy zakończył swoje wywody słowami:

– Resztę widzieliście sami.

Przez pewien czas gospodarze milczeli, zaskoczeni niezwykłymi losami gości, wreszcie odezwał się Gwen: – Nie odpowiedzieliśmy na wasze pytanie. Nie zapadły jeszcze decyzje, ale mamy dla was propozycję: pokażemy wam w skrócie nasze możliwości, powiemy wam, co potrafimy. Potem odwieziemy was do domu na Wyspy Podwietrzne. Jeszcze w drodze powiadomicie swój rząd, a my ustalimy wtedy wspólne postępowanie. Przedstawię ten projekt sekretarce generalnej, a ona zgłosi odpowiedni wniosek na zebraniu plenarnym. Jestem pewien, że jeżeli zgodzicie się na to, dojdzie w ten sposób do rozwiązania problemu. Wkrótce nastąpiło pożegnanie. Daremnie Res, szepcąc coś gorączkowo do Gwena, usiłowała przedłożyć inne, ważne dla niej sprawy. Hal zauważył, że Gwen odradza, kręcąc z uporem głową. Wreszcie Res ustąpiła, pamiętając, że nie należy do komisji kontaktowej, a została jedynie zaproszona przez Gwena. Dla Hala cała ta scena stała się kłopotliwa, goście natomiast nie zauważyli chyba niczego. Ładowali właśnie na helikopter zielone rośliny, prezent od gospodarzy.

Po chwili pryzmat zamigotał, emitując przez okno promień wiodący. Minihelikopter brzęcząc zniknął w oddali.

XVIII

Res Strogel była rozgniewana. Zarzucała Gwenowi nadmierny pośpiech, z jakim obiecał maluchom odwieźć ich do domu. Obawiała się, że goście będą teraz myśleli tylko o tym, zamiast pomóc w rozwiązaniu innych problemów.

Swej prywatnej wizycie nadała teraz charakter oficjalny, tłumacząc jednoznacznie, że według niej przybysze są w stanie zniszczyć potok drobnoustrojów, który najprawdopodobniej, i to podkreślała z naciskiem, wziął swój początek właśnie u nich.

Hal tylko częściowo zgadzał się z jej wywodami. Jeżeli chodziło o to ostatnie, przychylał się do argumentów Gwena, które Res, choć z oporami, w końcu zaakceptowała: bez dowodów czy uzasadnionego przypuszczenia takie bezpośrednie pytanie mogłoby ich obrazić i wzbudzić nieufność. A tego typu podejrzenie mogłoby wywołać panikę, stworzyć dystans pomiędzy nimi a gośćmi.

Ze swej strony Gwen zaproponował, żeby Res wraz z grupą swoich współpracowników, o ile będzie chciała, wzięła udział w ekspedycji towarzyszącej przybyszom w drodze powrotnej. Gdyby wynikły tam jakieś punkty zapalne, można by było przedsięwziąć odpowiednie kroki.

To wyjście odpowiadało Res, tym bardziej że obecnie potok parł – naprzód pod ich kontrolą i w wytyczonych granicach.

Po długich rozważaniach postanowiono odbyć podróż do Wysp Podwietrznych nie drogą lotniczą, lecz jednym z nowoczesnych katamaranów i zabrać ze sobą trzy samoloty.

Wszystkim marzyło się dotarcie do Antiguy i wypłynięcie tam na morze, ale właśnie ta wyspa cieszyła się szczególnym uznaniem turystów i stanowiła ośrodek wypoczynkowy. Dopóki zaś nie były znane zamiary rządu maluchów, należało działać dyskretnie. Hal głosował za statkiem powietrznym. Ich pojęcie o ukształtowaniu i wielkości wyspy było jednak zbyt mgliste, a goście znali swoją ojczyznę oczywiście z innej perspektywy. Na przykład przeliczenie jednostek miary, a co za tym idzie ustalenie proporcji wielkości nie wypadły zadowalająco. Nie udało się również określić, o którą z licznych sąsiadujących z Antiguą wysepek chodzi, przy czym nikt nie mógł zagwarantować, że głównym punktem rozpoznawczym jest istotnie Antiguą. Wreszcie wyznaczono trzy wyspy, które ewentualnie mogły wchodzić w rachubę.

Gwen i profesor Fontaine, którzy przygotowywali ekspedycję, wysłali samolot rozpoznawczy i zgodnie z teorią prawdopodobieństwa, na podstawie zdjęć lotniczych ustalili kolejność badań. Wyspy leżały zresztą obok siebie, w kierunku północnowschodnim od Antiguy: Gujana, North Sound i Long Island. Na wszystkich trzech wyspach były resztki budowli o wspólnych cechach, które jednoznacznie świadczyły o pochodzeniu makro, wszystkie trzy były też uważane za bezludne i niedostępne. Ponieważ za czasów Nhaka wyspy te znajdowały się pod panowaniem Wielkiej Brytanii, Gwen zmobilizował za pośrednictwem sekretarki generalnej Radę Koordynacyjną wysp brytyjskich. Po stosunkowo długim okresie czterech dni nadeszła wiadomość, że w wyniku uporczywych starań odnaleziono dokumenty archiwalne, z których wynika, iż wymienione wyspy należały wówczas do “terytorium nadzwyczajnego”, ale są nadal bezludne.

Informacja wydała się Gwenowi niejasna. Co to za “terytorium nadzwyczajne”? W odpowiedzi na powtórne pytanie okazało się, że chodziło o obiekt wojskowy.

Ponownie skorzystano z usług centrum encyklopedycznego. W końcu uformował się pewien obraz całości: bazy wojskowe nie były wprawdzie dostępne dla osób cywilnych, musiały jednak być przez kogoś, zaopatrywane, w związku z czym nie można było utrzymać ścisłej tajemnicy. Poza tym tego typu jednostki wojskowe pędziły w pobliżu szalone “dolce vita”, czemu psychostratedzy nie sprzeciwiali się zupełnie.

Biorąc to pod uwagę, Gwen nie rozumiał ostrożnego tonu w przekazywanych im wiadomościach. Pertraktacje za pośrednictwem wizji nie dałyby niczego. W związku z tym Gwen, Djamila i Hal zdecydowali się na wizytę w centralnym archiwum. Nie znając Londynu, kierowali się promieniem wiodącym, i w ten sposób doszli do samego archiwum, posępnego, ciemnego budynku w nieprzytulnym rzędzie ulic. Wizyta miała być możliwie jak najkrótsza. Z promienia wiodącego mogły wprawdzie korzystać jedynie najwyższe czynniki administracji, ale Gwen wykorzystał swoją aktualną funkcję.