Выбрать главу

— Po prostu seks — rzucił.

Cathy, rozsądnie, nie powiedziała nic.

— Chryste — powtórzył po raz kolejny Peter. Wciąż trzymał w ręku czytnik czasopism.

Popatrzył na urządzenie myśląc, że powinien cisnąć nim na drugą stronę pokoju, rozbić je o ścianę. Po chwili po prostu upuścił je na kanapę obok siebie. Podskoczyło bezgłośnie na tapicerce.

— Kiedy był ostatni raz? — zapytał.

— Trzy miesiące temu — odparła cichym głosem. — Próbowałam się zdobyć na odwagę, żeby ci powiedzieć. Nie… nie sądziłam, że będę mogła. Próbowałam już przedtem dwa razy, ale nie potrafiłam.

Peter milczał. Nie było żadnej odpowiedniej reakcji, żadnego sposobu, by się z tym uporać. Nic. Otchłań.

— Mia… miałam ochotę się zabić — odezwała się Cathy po bardzo długiej przerwie głosem słabym niczym wiatr przed świtem. — Ale nie trucizną czy przez podcięcie żył. To nie mogło być nic, co wyglądałoby jak samobójstwo. — Spojrzała mu na chwilę w oczy. — Wypadek samochodowy. Chciałam uderzyć w mur. Wtedy nie przestałbyś mnie kochać.

Próbowałam. Byłam na to całkowicie przygotowana, ale kiedy miało to nastąpić, w ostatniej chwili skręciłam. — Po jej policzkach spływały łzy. — Jestem tchórzem — stwierdziła na koniec.

Cisza. Peter usiłował się w tym wszystkim połapać. Nie było sensu pytać jej, czy odejdzie do Hansa. On nie chciał żadnego związku. Nie z Cathy ani z żadną inną kobietą.

Hans. Pierdolony Hans.

— Jak mogłaś się związać z Hansem? Akurat z nim? — zapytał. — Wiesz, kim on jest.

Wbiła wzrok w sufit.

— Wiem — rzekła cicho. — Wiem.

— Zawsze starałem się być dobrym mężem — powiedział Peter. — Wiesz o tym.

Służyłem ci wsparciem na wszelkie możliwe sposoby. Rozmawiamy o wszystkim. Nie mieliśmy kłopotów z porozumieniem. Nie możesz mi zarzucić, że nie chciałem cię wysłuchać.

W jej głosie po raz pierwszy pojawił się ostry ton.

— Czy wiedziałeś, że od miesięcy płakałam przed zaśnięciem?

Przy łóżku stała para wentylatorów, których używali jako generatorów białego szumu zagłuszającego dobiegające z zewnątrz odgłosy ruchu ulicznego, a także zdarzające się im niekiedy chrapanie.

— W żaden sposób nie mogłem o tym wiedzieć — odparł.

Od czasu do czasu zauważał zasypiając, że jej ciało drży obok niego. Na wpół przytomny zastanawiał się wtedy, czy jego żona się onanizuje. Zachował tę myśl dla siebie.

— Muszę o tym pomyśleć — powiedział cicho. — Nie jestem pewien, co chcę zrobić.

Skinęła głową.

Odrzucił głowę do tyłu i wydał z siebie długie, ochrypłe westchnienie.

— Chryste, będę musiał przemyśleć nasze sześć ostatnich miesięcy. Ten wyjazd do Nowego Orleanu. To było po tym, jak ty i Hans… I to, jak pożyczyliśmy na weekend domek Sarkara. To również było później. Wszystko to wygląda teraz inaczej. Wszystko.

Każdy zachowany w pamięci obraz z tego okresu, każda szczęśliwa chwila — fałszywa, skażona.

— Przykro mi — odezwała się Cathy, bardzo cicho.

— Przykro? — Ton Petera był lodowaty. — Mogłoby ci być przykro, gdyby to się wydarzyło tylko raz. Ale trzy razy? Trzy pierdolone razy?

Jej wargi drżały.

— Przykro mi.

Peter westchnął po raz kolejny.

— Zadzwonię do Sarkara i zapytam, czy mógłbym z nim zjeść kolację.

Cathy milczała.

— Nie chcę, żebyś szła z nami. Chcę z nim porozmawiać na osobności. Muszę sobie to wszystko poukładać.

Skinęła głową.

ROZDZIAŁ 5

Peter znał Sarkara Muhammeda od czasów, gdy obaj byli nastolatkami. Mieszkali na tej samej ulicy, Sarkar jednak chodził do prywatnej szkoły. Zapewne mogli się wydawać osobliwie dobraną parą przyjaciół. Sarkar poważnie zajmował się sportem, Peter zaś był członkiem redakcji szkolnej gazetki oraz kroniki. Sarkar był pobożnym muzułmaninem, a Peter w ogóle nie był pobożny. Mimo to zbliżyli się do siebie, gdy tylko rodzina Sarkara zamieszkała w sąsiedztwie. Mieli zbliżone poczucie humoru, obaj lubili czytać Agathę Christie oraz byli znakomitymi znawcami Star Treku. Ponadto, rzecz jasna, Peter nie pił, co bardzo cieszyło Sarkara. Jadał on co prawda w restauracjach mających koncesję, kiedy jednak tylko było to możliwe, unikał siadania przy jednym stoliku z kimś, kto spożywał alkohol.

Sarkar wyjechał na Uniwersytet Waterloo studiować informatykę. Peter studiował inżynierię biomedyczną na Uniwersytecie Toronto. Przez cały ten czas utrzymywali ze sobą kontakt, wymieniając listy przez e-mail. Po krótkim pobycie w Vancouver Sarkar wylądował z powrotem w Toronto, gdzie uruchomił własną firmę tworzącą systemy doradcze.

Sarkar był żonaty i miał troje dzieci, często jednak jadał kolację z Peterem, tylko we dwóch.

Zawsze robili to w barze przekąskowym Sonny’ego Gotlieba, na skrzyżowaniu Bathurst i Lawrence, w samym sercu żydowskiej dzielnicy. Peter nie był w stanie znieść pakistańskiej kuchni, choć przyjaciel uporczywie zmierzał do poszerzenia jego upodobań kulinarnych, Sarkar natomiast musiał jadać tam, gdzie mógł dostać posiłki zgodne z islamskimi nakazami dotyczącymi pożywienia, a koszerna żywność zgadzała się z nimi wspaniale. Obaj zasiedli w tej samej loży co zawsze, otoczeni przez zaydes i bubbehs gadających ze sobą w jidysz, po hebrajsku oraz rosyjsku.

Gdy już złożyli zamówienia, Sarkar zapytał Petera, co słychać.

— Nic szczególnego — odparł ten ostrożnym tonem. — A u ciebie?

Sarkar opowiadał przez parę minut o zawartym przez jego firmę kontrakcie na przygotowanie systemów doradczych dla Nowej Demokratycznej Partii Ontario. Była ona u władzy tylko raz, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, lecz nigdy nie traciła nadziei na jej odzyskanie. Chodziło o utrwalenie wiedzy członków partii, którzy naprawdę sprawowali wówczas władzę, nim rządy kanadyjskich socjalistów całkowicie znikną z pamięci żyjących.

Peter słuchał tego wszystkiego jednym uchem. Zazwyczaj praca Sarkara wydawała mu się fascynująca, dzisiaj jednak przebywał myślami daleko stąd. Wrócił kelner, który przyniósł im dzbanek dietetycznej coli oraz koszyk pełen różnych obwarzanków.

Peter chciał opowiedzieć Sarkarowi o tym, co wydarzyło się z Cathy. Parokrotnie otwierał usta, by zacząć, lecz zawsze zabrakło mu w ostatniej chwili odwagi. Co Sarkar pomyślałby o nim, gdyby się dowiedział? Co pomyślałby o Cathy? Z początku Peterowi wydawało się, że nie chce tego zdradzić przyjacielowi z uwagi na wyznawaną przez niego religię. Rodzina Sarkara zajmowała znaczącą pozycję w muzułmańskiej społeczności Toronto. Peter wiedział, że w tej grupie nadal praktykowano małżeństwa kojarzone przez rodziców. Nie chodziło jednak o to. Po prostu nie potrafił zdobyć się na powiedzenie głośno komukolwiek — komukolwiek — co się wydarzyło.

Choć nie był właściwie głodny, wziął z koszyka obwarzanek z makiem i posmarował go odrobiną dżemu.

— A jak Catherine? — zapytał Sarkar, łapiąc za obwarzanek z żytniej mąki.

Peter wykorzystał fakt, że miał pełne usta, by zdobyć kilka sekund na zastanowienie.

— W porządku — powiedział wreszcie. — Wszystko w porządku.

Sarkar skinął głową, przyjmując do wiadomości jego słowa.

— Czy moglibyśmy urządzić naszą wycieczkę na północ w drugi weekend września? — zapytał w chwilę później.

Już od sześciu lat spędzali wspólnie jeden weekend, obozując w Kawarthas.