— Hm, oszukiwałam męża.
— Rozumiem — odparła Danita profesjonalnie obojętnym tonem, wolnym od wszelkiego osądu. — Czy on o tym wie?
— Tak. Powiedziałam mu. — Cathy westchnęła. — To była najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu.
— I jak to przyjął?
— Był zrozpaczony. Nigdy nie widziałam, by był tak wstrząśnięty.
— Czy się rozgniewał?
— Był wściekły. Ale także bardzo smutny.
— Uderzył cię?
— Co? Nie. Nie jest agresywny. W najmniejszym stopniu.
— Ani fizycznie, ani słownie?
— Tak jest. Zawsze był dla mnie bardzo dobry.
— Ale go oszukiwałaś.
— Tak.
— Dlaczego?
— Nie wiem.
— Jak się czujesz teraz, kiedy już powiedziałaś mężowi? — zapytała Danita.
Cathy zastanawiała się przez chwilę, po czym wzruszyła lekko ramionami.
— Lepiej. Gorzej. Nie wiem.
— Czy spodziewałaś się, że ci wybaczy?
— Nie — odparła Cathy. — Nie, zaufanie jest bardzo ważne dla Petera. I dla mnie.
Spo… spodziewałam się, że nasze małżeństwo się skończy.
— I skończyło się?
Cathy wyjrzała przez okno.
— Nie wiem.
— Czy chcesz, żeby się skończyło?
— Nie. Absolutnie nie. Ale… ale chcę, żeby Peter był szczęśliwy. Zasługuje na coś lepszego.
— Czy powiedział ci to? — Danita uniosła głowę.
— Nie. Oczywiście, że nie. Ale to prawda.
— Prawda, że zasługuje na coś lepszego?
Cathy skinęła głową.
— Wyglądasz na wartościową osobę. Dlaczego powiedziałaś coś takiego?
Cathy nie odrzekła nic.
Danita odchyliła się do tyłu na krześle.
— Czy wasze małżeństwo zawsze było dobre?
— Och, tak.
— Nie przeżyliście żadnej separacji ani czegoś podobnego — Nie. To znaczy, kiedy chodziliśmy ze sobą, raz doszło do zerwania.
— Tak? Dlaczego?
Cathy delikatne wzruszyła ramionami.
— Nie jestem pewna. Spotykaliśmy się już prawie od roku, jeszcze na uniwersytecie. I nagle, pewnego dnia, po prostu z nim zerwałam.
— I nie wiesz dlaczego?
W tym momencie Cathy wyjrzała przez okno, jak gdyby czerpała moc ze słonecznego blasku. Zamknęła oczy.
— Chyba… Nie wiem, chyba nie potrafiłam uwierzyć, że ktoś mógłby mnie kochać tak bezwarunkowo.
— I dlatego odepchnęłaś go od siebie?
Skinęła powoli głową.
— Chyba tak.
— Czy znowu go od siebie odpychasz? Czy to jest powód twojej niewierności, Cathy?
— Może — odparła powoli. — Może.
Danita pochyliła się lekko do przodu.
— Dlaczego uważasz, że nikt nie mógłby cię kochać? — zapytała.
— Nie wiem. To znaczy, wiem, że Peter mnie kocha. Byliśmy ze sobą przez długi czas.
To był jedyny absolutnie pewny fakt w moim życiu. Wiedziałam to. Ale, nawet po tych wszystkich latach, nadal trudno mi było w to uwierzyć.
— Dlaczego?
Nieznaczne uniesienie ramion Cathy.
— Ze względu na to, kim jestem.
— A kim jesteś?
— Jestem… jestem nikim. Nikim szczególnym.
Danita złożyła palce.
— Wydaje się, że nie jesteś zbyt pewna siebie.
— Chyba nie — odparła po zastanowieniu Cathy.
— Mówisz, że skończyłaś uniwersytet?
— Och, tak. Byłam nawet na liście dziekańskiej.
— A praca? Dobrze ci w niej szło?
— Chyba tak. Kilka razy dostałam awans. Ale to nie jest skomplikowane zajęcie.
— Wydaje się więc, że przez te wszystkie lata radziłaś sobie nieźle.
— Tak sądzę — odparła Cathy. — To wszystko nie ma jednak znaczenia.
Danita uniosła brwi.
— A jaka jest twoja definicja czegoś, co ma znaczenie?
— Nie wiem. Może coś, co ludzie zauważają.
— Jacy ludzie?
— Zwyczajni.
— Czy twój mąż… Peter, zgadza się? Czy Peter zauważa, kiedy udaje ci się coś osiągnąć?
— Och, tak. Moim hobby jest ceramika. Szkoda, że nie widziałaś, jak się cieszył, kiedy w zeszłym roku zrobili mi wystawę w małej galerii. Zawsze taki był. Od początku było dla niego ważne wszystko, co robiłam. Kiedy ukończyłam uniwersytet z wyróżnieniem, urządził na moją cześć niespodziewane przyjęcie.
— I czy byłaś wtedy z siebie dumna?
— Cieszyłam się, że wreszcie mam studia za sobą.
— A czy rodzina była z ciebie dumna?
— Myślę, że tak.
— Twoja matka?
— Tak. Tak, chyba była dumna. Przyszła na rozdanie dyplomów.
— A jak ojciec?
— Nie, on nie przyszedł.
— Czy był z ciebie dumny?
Krótki, ostry śmiech.
— Powiedz mi, Cathy, czy ojciec był z ciebie dumny?
— Jasne.
W jej głosie pojawił się ton napięcia.
— Naprawdę?
— Nie wiem.
— Dlaczego nie wiesz?
— Nigdy mi tego nie powiedział.
— Nigdy?
— Mój ojciec nie jest… wylewną osobą.
— Czy to cię dręczyło, Cathy?
Uniosła brwi.
— Szczerze?
— Oczywiście.
— Tak, i to bardzo.
Próbowała zachować spokój, lecz do jej głosu zakradły się emocje.
— Dręczyło mnie to piekielnie. Bez względu na to, co zrobiłam, nigdy mnie nie pochwalił. Jeśli przyniosłam świadectwo z pięcioma piątkami i jedną czwórką, mówił tylko o czwórce. Ani razu nie przyszedł obejrzeć, jak gram w szkolnej orkiestrze. Do dziś uważa, że moja ceramika to głupota. I nigdy…
— Czego nigdy nie zrobił?
— Nieważne.
— Proszę cię, Cathy, powiedz mi, co cię dręczy.
— Nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nawet karty urodzinowe — które wybierała za niego mama — podpisywał „Tata”. Nie „Kocham, tata”, a tylko „Tata”.
— Przykro mi — powiedziała Danita.
— Starałam się mu przypodobać. Sprawić, by był ze mnie dumny. Ale bez względu na to, co zrobiłam, zachowywał się tak, jakbym nie istniała.
— Czy rozmawiałaś z nim kiedykolwiek o tym?
Cathy odchrząknęła.
— Nigdy nie rozmawiałam z nim o niczym.
— Jestem pewna, że nie chciał cię skrzywdzić.
— Ale skrzywdził. A teraz ja skrzywdziłam Petera.
Danita skinęła głową.
— Mówiłaś, że nie potrafisz uwierzyć, że ktoś mógłby cię kochać bezwarunkowo.
Cathy przytaknęła.
— Czy to dlatego, że uważałaś, iż ojciec nigdy cię nie kochał?
— Chyba tak.
— Ale sądzisz, że Peter bardzo cię kocha?
— Gdybyś go znała, nie musiałabyś pytać. Wszyscy wokół dostrzegają, jak bardzo mnie kocha, to wyraźnie widać.
— Czy ci to mówi?
— Och, tak. Nie codziennie, oczywiście, ale często.
Danita ponownie odchyliła się na krześle.
— Może problemy w twoim związku z Peterem są powiązane z problemami, jakie miałaś z ojcem. Być może w głębi czułaś, że żaden mężczyzna nie mógłby cię kochać, gdyż ojciec zrujnował twoją samoocenę. Kiedy spotkałaś faceta, który cię pokochał, nie potrafiłaś w to uwierzyć i próbowałaś — nadal próbujesz — odepchnąć go od siebie.
Cathy siedziała nieruchomo.
— Obawiam się, że to często spotykany scenariusz. Kobiety zawsze miały problemy z niską samooceną, nawet w dzisiejszych czasach.