— Co tu się stało? — zapytał. Kobieta dyszała głośno. Była wyczerpana.
— Chodzi panu o oddechy? — Wzruszyła ramionami. — To się czasami zdarza.
— Przecież Enz… dawca był nieżywy.
— Oczywiście. Ale napompowano go środkami podtrzymującymi życie. Czasem dochodzi do reakcji.
— A… o co chodziło z tym myolockiem? Co to takiego?
Hwa rozwiązywała fartuch.
— To środek powodujący zwiotczenie mięśni. Muszą go podawać. Jeśli tego nie zrobią, kolana dawcy czasem podchodzą pod klatkę piersiową, kiedy się ją otwiera.
Peter był przerażony.
— Naprawdę?
— Mhm.
Wrzuciła fartuch do kosza.
— To tylko odruch mięśniowy. W dzisiejszych czasach znieczulanie trupa jest rutynową procedurą.
— Znieczulanie trupa…? — powtórzył powoli Peter.
— Aha — odparła. — Oczywiście Dianne nie wykonała dziś wystarczająco dobrej roboty.
— Hwa przerwała. — Robię się nerwowa, kiedy zaczynają się tak ruszać, ale cóż, taka już jest chirurgia transplantacyjna.
Peter trzymał w portfelu małą kopię planu zajęć swej dziewczyny, Cathy Churchill.
Był na pierwszym roku studiów podyplomowych, a ona na ostatnim roku chemii.
Miała zakończyć ostatnie dzisiaj ćwiczenia — z polimerów — za jakieś dwadzieścia minut. Pognał z powrotem na campus i czekał na nią w korytarzu pod salą.
Zajęcia skończyły się i Cathy wyszła na zewnątrz, gadając żywo ze swą przyjaciółką Jasmine, która dostrzegła Petera jako pierwsza.
— Hej — powiedziała z uśmiechem, pociągając Cathy za rękaw. — Zobacz, kto tu stoi.
Twój wybrany.
Peter uśmiechnął się przelotnie do Jasmine, lecz w rzeczywistości widział tylko Cathy.
Miała twarz w kształcie serca, długie czarne włosy i ogromne niebieskie oczy.
Jak zwykle zalśniły promiennie na jego widok. Bez względu na to, co widział wcześniej tego dnia, Peter poczuł, że się uśmiecha. Tak działo się za każdym razem. Przepływał między nimi prąd.
Jasmine i inni ich przyjaciele często wygłaszali uwagi na ten temat.
— Zostawiam was, papużki, samych — oznajmiła Jasmine, nie przestając się uśmiechać.
Peter i Cathy powiedzieli jej „do widzenia”, po czym złączyli się w pocałunku. W tej krótkiej chwili Peter poczuł, że wraca mu życie. Chodzili ze sobą już od trzech lat, lecz nadal każdy uścisk wydawał się cudowny.
— Co chcesz zrobić z resztą dnia? — zapytał, kiedy oderwali się od siebie.
— Miałam zamiar zajrzeć na Katedrę Humanistyki, żeby się przekonać, czy będę mogła skorzystać z pieca do wypalania, ale to może zaczekać — odparła figlarnym tonem Cathy. Nad ich głowami panował półmrok, co drugą świetlówkę usunięto bowiem celem obniżenia kosztów, lecz dla Petera uśmiech dziewczyny rozjaśniał cały korytarz. — Masz jakieś pomysły?
— Tak. Chcę, żebyś poszła ze mną do biblioteki.
Znowu ten cudowny uśmiech.
— Żadne z nas nie jest aż tak ciche — powiedziała. — Nawet gdybyśmy zrobili to w jakimś miejscu, które zapewne będzie opustoszałe — może w sekcji literatury kanadyjskiej — podejrzewam, że hałas mógłby przeszkadzać ludziom.
Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Pochylił się, by pocałować ją raz jeszcze.
— Może później — odparł — ale najpierw musisz mi pomóc wyszukać pewne dane.
Proszę cię.
Wzięli się za ręce i ruszyli przed siebie.
— Czego mają dotyczyć?
— Śmierci — odpowiedział.
Cathy wybałuszyła oczy.
— Dlaczego?
— Odrabiałem dzisiaj część praktyki przy aparacie EKG podczas operacji pobrania serca celem przeszczepu.
Jej oczy zatańczyły.
— To brzmi fascynująco.
— Było fascynujące, ale…
— Ale co?
— Ale nie sądzę, by dawca był martwy, gdy zaczęli wyjmować z niego narządy.
— Och, nie mów! — odrzekła Cathy, puszczając jego dłoń na chwilę wystarczająco długą, by klepnąć go lekko w ramię.
— Mówię poważnie. Gdy zaczęła się operacja, wzrosło mu ciśnienie, a akcja serca przyśpieszyła się. To klasyczne objawy stresu albo nawet bólu. Do tego znieczulili ciało.
Zastanów się — znieczulają rzekomo zmarłą osobę.
— Naprawdę?
— Tak. A kiedy chirurg naciął osierdzie, pacjent westchnął.
— Mój Boże! I co zrobił chirurg?
— Kazał wstrzyknąć więcej środków zwiotczających, a potem operował dalej.
Wszyscy sprawiali wrażenie, że to całkowicie normalne i sensowne. Oczywiście gdy operacja dobiegła końca, dawca faktycznie był martwy.
Wyszli z gmachu i ruszyli na północ, w kierunku Bloor Street.
— A czego chcesz się dowiedzieć? — zapytała Cathy.
— W jaki sposób określają, że ktoś jest martwy, nim zaczną wycinać mu narządy.
Przeglądali książki już od jakiejś godziny, gdy Cathy weszła do pomieszczenia, w którym siedział Peter.
— Coś znalazłam — oznajmiła.
Podniósł z oczekiwaniem wzrok.
Cathy przysunęła krzesło i ułożyła sobie ciężkie tomisko na kolanach.
— To książka dotycząca procedury przeszczepiania. Jest tutaj napisane, że problem z przeszczepami polega na tym, iż nigdy nie wyłącza się respiratora. Gdyby to zrobiono, narządy zaczęłyby się rozkładać. Dlatego, mimo że dawców uznano za zmarłych, ich serca nigdy nie przestały bić. Jeśli chodzi o zapis EKG, oficjalnie zmarły dawca jest tak samo żywy, jak ty czyja.
Podekscytowany Peter skinął głową. To właśnie miał nadzieję odnaleźć.
— Jak więc określają, czy dawca zmarł?
— Jednym ze sposobów jest wstrzyknięcie mu lodowatej wody do uszu.
— Żartujesz.
— Nie. Jest tu napisane, że to kompletnie dezorientuje człowieka, nawet pogrążonego w głębokiej śpiączce. Często też powoduje spontaniczne wymioty.
— Czy to jedyny sprawdzian?
— Nie. Pocierają też powierzchnię gałki ocznej, żeby się przekonać, czy dawca spróbuje mrugnąć. Wyciągają też… jak to się nazywa? Przewód do oddychania?
— Rurkę intubacyjną.
— Tak — powiedziała. — Wyciągają ją na chwilę, żeby się przekonać, czy brak tlenu spowoduje, że ciało wznowi samodzielne oddychanie.
— A co z EEG?
— Cóż, to brytyjska książka. Kiedy ją napisano, tamtejsze prawo nie wymagało jego użycia celem stwierdzenia zgonu.
— Niewiarygodne — odparł Peter.
— Ale z pewnością u nas, w Północnej Ameryce, trzeba go używać, prawda?
— Tak sobie wyobrażam. W większości jurysdykcji.
— A ten dawca, którego dzisiaj widziałeś, musiał mieć płaski zapis, nim nakazano usunięcie narządów.
— Zapewne tak — zgodził się Peter. — Ale na kursie EEG profesor opowiadał o ludziach, którzy mieli całkowicie płaski zapis, a potem wystąpiła u nich pewna aktywność mózgu.
Cathy pobladła lekko.
— Ale — powiedziała — nawet jeśli dawca daje oznaki życia w jakimś niewielkim stopniu…
Potrząsnął głową.
— Nie jestem pewien, czy to taki niewielki stopień. Serce bije, do mózgu dociera natleniona krew i występują objawy odczuwania bólu.
— Niemniej jednak — zastanawiała się Cathy — nawet jeśli wszystko to prawda, musi również być prawdą, że mózg, który przez długi okres nie przejawiał żadnej aktywności, z pewnością jest poważnie uszkodzony. Mówisz o roślinie.
— Zapewne — przyznał Peter. — Ale istnieje różnica między pobieraniem narządów od zmarłych, a wyrywaniem ich z ciał żywych, bez względu na to, jak głęboko upośledzeni umysłowo mogą być.