— Petey! — zawołał przybysz, wystarczająco głośno, by wszystkie głowy w sali zwróciły się w ich stronę. Wyciągnął muskularną dłoń ku Peterowi, który ją uścisnął. — I śliczna Catherine — dodał, nachylając się do pocałunku, którym Cathy niechętnie go obdarzyła. — Jak to wspaniale, że was widzę!
— Cześć, Colin — odparł Peter. Wskazał kciukiem w kierunku przedniej części sali, gdzie mówca przygotowywał się do wystąpienia. — Masz ochotę żyć wiecznie?
— To brzmi fascynująco, prawda? — odparł Colin. — A co z wami? Szczęśliwa para nie może znieść myśli, że śmierć ją rozłączy?
— Zainteresowało mnie to z uwagi na inżynierię biomedyczną — wyjaśnił Peter, nieco urażony przypuszczeniem Colina.
— Oczywiście — odrzekł ten irytującym tonem kogoś, kto wie lepiej. — Oczywiście.
A ty, Cathy? Chcesz zachować na zawsze ten wspaniały wygląd?
Peter poczuł potrzebę bronienia żony.
— Ona skończyła chemię, Colin. Po prostu zaintrygowały nas naukowe zasady tej metody.
W tej właśnie chwili mówca stojący z przodu sali odezwał się głośno: — Panie i panowie. Możemy już zaczynać. Proszę zająć miejsca.
Peter zauważył dwa wolne krzesła w zajętym szeregu i szybko ruszył z Cathy w ich stronę. Wszyscy usiedli, by wysłuchać reklamowego wystąpienia.
— Nanotechnologia jest kluczem do nieśmiertelności — zwrócił się do audytorium facet z Life Unlimited. Był to muskularny Afroamerykanin po czterdziestce o przyprószonych siwizną włosach i szerokim uśmiechu. Jego garnitur sprawiał wrażenie kosztującego dwa tysiące dolarów. — Nasze nanomaszyny potrafią zapobiec wszystkim przejawom starzenia się.
Wskazał na widoczny na ściennym ekranie powiększony obraz mikroskopijnego robota.
— Oto jedna z nich — oznajmił. — Nazywamy je „nianiami”, ponieważ zajmują się opieką.
Zachichotał, zachęcając audytorium, by uczyniło to samo.
— A w jaki sposób nasze nianie, które rozprowadzamy po waszym ciele, zapobiegają starzeniu? — zapytał mężczyzna. — To proste. Większą część tego procesu kontrolują regulatory czasowe pewnych genów. Cóż, nie można ich wyeliminować, gdyż są konieczne do kierowania procesami cielesnymi, ale nasze nianie odczytują terminy, w jakich mają zadziałać, i w miarę potrzeby przestawiają je. Ponadto porównują DNA produkowane przez wasze ciało do obrazów waszego oryginalnego DNA. Jeśli pojawiają się błędy, poprawia się je na poziomie atomowym. Właściwie nie różni się to zbytnio od bezawaryjnej komunikacji komputerowej. Sumy kontrolne umożliwiają szybkie i dokładne porównania.
Spustoszenia spowodowane przez gromadzenie się toksycznych odpadów również stanowią znaczącą część procesu starzenia się, ale nasze nianie dbają o wszystko i usuwają także te zanieczyszczenia.
Inny element stanowią choroby wywołane autoagresją, jak reumatoidalne zapalenie stawów.
Jednakże podczas poszukiwań leku na AIDS dowiedzieliśmy się bardzo dużo o układzie odpornościowym i potrafimy teraz uporać się niemal z wszystkimi problemami.
Najgorszym aspektem starzenia się jest jednak utrata pamięci i funkcji poznawczych. W wielu przypadkach powodem jest po prostu niedobór witaminy B6 i B12. Objawy te wywołuje również zbyt mała ilość acetylocholiny oraz innych neuromediatorów. I w takich sytuacjach nasze nianie potrafią wyrównać poziom wszystkich substancji. A co z chorobą Alzheimera?
Jest genetycznie zaprogramowana, by ujawnić się w określonym wieku, choć jej wystąpienie może również być spowodowane wysokim poziomem glinu. Nasze nianie solidnie dobierają się waszym genom do skóry. Włączają i wyłączają regulatory. Znajdziemy instrukcję wywołującą chorobę Alzheimera, jeśli wasze DNA ją zawiera — nie wszyscy ją mają — i po prostu nie dopuścimy, by zadziałała.
Mężczyzna uśmiechnął się.
— Wiem, co sobie myślicie. Nic z tych rzeczy mi nie pomoże, jeśli bandy ta postrzeli mnie w pierś. Używając patentowanych metod Life Unlimited, możemy zapewnić, że ocalicie życie nawet wtedy. To fakt, że kula zatrzyma wasze serce, ale nasze nianie monitorują poziom tlenu w waszej krwi i potrafią same dostarczać ją do mózgu, jeśli zaistnieje taka potrzeba. Działają jak ciągniki holujące czerwone krwinki. Tak jest, będziecie potrzebowali przeszczepu serca i może również innych napraw, ale wasz mózg zostanie utrzymany przy życiu, dopóki się tego nie zrobi. Dobra, a teraz myślicie sobie: „A co będzie, jeśli ten bandyta trafi mnie w głowę?” — Mówca uniósł cienki arkusz czegoś, co przypominało srebrną folię. — To jest poliester D5. Przypomina mylar. — Uniósł płachtę za jeden róg i pozwolił, by załopotała w powietrzu. — Ma mniej niż pół milimetra grubości — oznajmił. — Ale spójrzcie. — Przytwierdził wszystkie cztery boki arkusza do kwadratowej metalowej ramki, po czym wyciągnął pistolet ze sterczącym z przodu tłumikiem. — Nie obawiajcie się — powiedział. — Mam na to specjalne pozwolenie. — Zachichotał. — Wiem, co wy, Kanadyjczycy, sądzicie o broni palnej.
Wycelował z pistoletu i strzelił z ukosa w taflę folii. Peter usłyszał trzask i dostrzegł język ognia wysuwający się z otworu wylotowego. Rozległ się dźwięk przypominający uderzenie piorunu. Z kurtyną rozwieszoną za sceną coś się stało.
Agent reklamowy podszedł do metalowej ramki i uniósł w górę mylarowy arkusz.
— Nie ma dziury — oznajmił.
W rzeczy samej była to prawda. Płachta łopotała w powiewie wywoływanym przez klimatyzator.
— Poliester D5 stworzono dla celów wojskowych. Obecnie powszechnie używa się go do produkcji kamizelek kuloodpornych dla policji na całym świecie. Jak widzicie, jest bardzo giętki, chyba że coś uderzy w niego w wielką prędkością. Wtedy sztywnieje i staje się twardszy niż stal. Kula, którą przed chwilą wystrzeliłem, odbiła się od niego.
Obejrzał się za siebie. Na scenę wszedł jego asystent trzymający coś w metalowych szczypcach. Wrzucił przedmiot do małego szklanego naczyńka stojącego na podium.
— Oto ona.
Mówca zwrócił się w stronę audytorium.
— Pokrywamy czaszkę cienką, perforowaną warstwą poliestru D5. Oczywiście nie musimy w tym celu zdzierać skalpu. Po prostu wstrzykujemy nanosondy, które rozprowadzają materiał. Gdy już znajdzie się on na miejscu, nawet gdy trafi was w głowę kula, przejedzie po niej samochód albo spadniecie na nią z budynku, nie rozbijecie sobie czaszki. Poliester robi się tak sztywny, że wstrząs prawie wcale nie dociera do mózgu.
Uśmiechnął się promiennie do zebranych.
— Proszę państwa, sprawa wygląda tak, jak powiedziałem na początku. Możemy was tak wyposażyć, że nie umrzecie. Ani ze starości, ani z powodu dowolnego wypadku, jaki tylko mógłby wam przyjść do głowy. Prawdę mówiąc, oferujemy dokładnie to, co obiecujemy — autentyczną nieśmiertelność. Czy są chętni?
Była pierwsza niedziela miesiąca. Zgodnie z dawno zakorzenioną tradycją oznaczało to kolację z teściami Petera.
Rodzice Cathy mieszkali na Bayview Avenue w North York. Dom Churchillów, wybudowany w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku — z jednej strony parterowy, a z drugiej jednopiętrowy budynek z garażem na jeden samochód — mógł niegdyś uchodzić za duży, teraz jednak wydawał się maleńki przy monstrualnych gmachach wzniesionych po jego obu stronach. Powodowały one, że przez większą część dnia padał na niego cień.
Nad garażem widać było zardzewiałą obręcz od kosza pozbawioną siatki.