– Skąd by się mogło wziąć oparzenie wewnątrz mózgu?
– Otóż to. – Wyraźnie zafascynowany, Morris obrócił się wraz taboretem i utkwił pytający wzrok w mózgu. – Nigdy nie widziałem maleńkiego znaku. Na pewno nie spowodował go krwotok ani mały wylew, ani tętniak. Przeprowadziłem wszystkie badania i nie znalazłem żadnej neurologicznej przyczyny.
– Ale on tam jest.
– Rzeczywiście. Być może to nic takiego, niewielka nieprawidłowość, która czasem była powodem bólów albo zawrotów głowy.
pewno nie doprowadziła do śmierci. Ale to ciekawostka. Poprosiłem o wszystkie dokumenty medyczne Fitzhugha, żeby zobaczyć, czy były jakieś badania lub dane o tym oparzeniu.
– Czy mogło to powodować depresję i niepokój?
– Nie wiem. Znamię jest z lewej strony przedniego płatu prawej półkuli. Ostatnio medycyna doszła do wniosku, że w tej części zlokalizowane są pewne ważne aspekty jednostki takie jak osobowość. Tak więc chodzi o tę część mózgu, która według naukowców odbiera i wysyła sugestie, przechowuje abstrakcyjne pojęcia.
Rozłożył ręce.
– Jednak nie mogę udokumentować, że to małe znamię przyczyniło się do jego śmierci. W tej chwili, poruczniku Dallas, jestem zdumiony, ale i zafascynowany. Nie zostawię tej sprawy, dopóki nie znajdę odpowiedzi.
Oparzenie w mózgu, myślała Eye, rozkodowując zamki drzwi do mieszkania Fitzhugha. Przyjechała tu sama, potrzebując pustki i ciszy, by jej własny mózg mógł zacząć pracować. Na czas śledztwa Foxx musiał poszukać sobie innego kąta.
Poszła znaną drogą na górę i stanęła na progu upiornej łazienki.
Oparzenie w mózgu, pomyślała znowu. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem mógł być narkotyk. Jeżeli toksykologia nic nie wykazała, pewnie to jakiś nowy rodzaj, którego nie ma jeszcze w rejestrach.
Weszła do pokoju rekreacyjnego. Pomieszczenie było pełne drogich zabawek bogatego człowieka, który lubił miło spędzać wolny czas.
Nie mógł spać, myślała Eye. Przyszedł tu, żeby się zrelaksować, wypił odrobinę brandy. Rozciągnął się na krześle, obejrzał jakiś film.
Zacisnęła usta, biorąc do ręki gogle do programów wirtualnych, leżące obok krzesła.
Wybrał się na jakiś czas do cyberprzestrzeni. Nie chciał jednak korzystać z kabiny.
Zaciekawiona nałożyła gogle i wywołała ostatnio odtwarzaną scenę. Po chwili znalazła się w białej łodzi lekko kołyszącej się na błękitno zielonej rzece. W górze szybowały ptaki, z wody wyskoczyła srebrzysta ryba i z powrotem zniknęła pod powierzchnią. Na brzegach rzeki rosły kwiaty i wysokie, gęste drzewa, które przypominały zwartą zieloną ścianę. Eve poczuła, że łódź powoli płynie. Wyciągnęła dłoń za burtę i zanurzyła rękę w wodzie, znacząc na powierzchni ledwie widoczny ślad. Zachodziło słońce i niebo na zachodzie mieniło się czerwienią i purpurą. Słyszała brzęczenie pszczół i wesołe cykanie świerszczy. Łódź huśtała się na fali jak kołyska.
Powstrzymując ziewanie, zdjęła gogle. Uspokajająca, zupełnie nieszkodliwa scena, stwierdziła, i odłożyła gogle na bok. Nic, co mogłoby stanowić nieodparty impuls do podcięcia sobie żył. Jednak woda mogła podsunąć myśl o ciepłej kąpieli, więc Fitzhugh skierował się do łazienki. A jeżeli Foxx się tam zakradł, odpowiednio cicho i szybko, mogło mu się udać.
Tyle tylko mogła wywnioskować. Wyciągnęła swój nadajnik rozkazała przeprowadzić drugą rozmowę z Arthurem Foxxem.
6
Eve studiowała raporty patrolu, który pierwszy pojawił się w mieszkaniu Fitzhugha i Foxxa. Tak jak się spodziewała: z rozmów przeprowadzonych na miejscu wyłaniał się obraz spokojnej, żyjącej własnym życiem pary, przyjaznej wobec sąsiadów. Jednak jej uwagę przykuło zeznanie androida, który pełnił rolę odźwiernego i który. powiedział, że Foxx wyszedł z budynku o dwudziestej drugiej trzydzieści i wrócił o dwudziestej trzeciej.
– Nie wspominał nic o swoim wyjściu, prawda, Peabody? Ani słowa o samotnym wypadzie z domu.
– Nie wspominał.
– Mamy już zalogowane dyskietki z kamer bezpieczeństwa z korytarza i windy?
– Są załadowane. Znajdziesz je na swoim komputerze pod „Fitzhugh, dziesięć pięćdziesiąt jeden”.
– Popatrzmy. – Eye włączyła maszynę i oparła się na krześle.
Peabody patrzyła w ekran ponad jej ramieniem, powstrzymując się od uwag, że obie są już oficjalnie po służbie. Praca u boku najlepszego detektywa od zabójstw w całej nowojorskiej policji była jednak pasjonująca. Słysząc to, Dallas pewnie by się tylko szyderczo uśmiechnęła, pomyślała Peabody, lecz to była prawda. Od lat obserwowała karierę Eye Dallas i nie było nikogo, kogo by bardziej podziwiała i chciała naśladować.
Ale najbardziej zdumiało ją to, że bardzo krótki czas wspólnej pracy zbliżył je do siebie tak mocno, że stały się prawdziwymi przyjaciółkami.
– Stop. – Eye wyprostowała się na krześle, a obraz na monitorze zastygł. Wpatrzyła się w szykowną blondynkę, która weszła do budynku o dwudziestej drugiej piętnaście. – Proszę, proszę, pojawia się Leanore.
– Określiła czas dosyć dokładnie – dziesiąta piętnaście.
– Tak, trafiła co do joty. -. Eye przesunęła językiem po zębach.
Co o tym sądzisz, Peabody? Interesy czy przyjemność?
– Jej strój wskazuje raczej na interesy. – Peabody przekrzywiła głowę, czując lekki dreszcz zazdrości na widok jej gustownego trzyczęściowego kostiumu. – Poza tym ma teczkę.
– Teczkę – i butelkę wina. Powiększenie wycinka D, trzydzieści do trzydzieści pięć. To bardzo drogie wino – mruknęła Eye, gdy w dużym zbliżeniu ukazała się etykieta na butelce. – Roarke ma takich kilka w piwniczce. Chyba kosztuje ze dwie setki.
– Butelka? Kurczę.
– Kieliszek – poprawiła ją Eye z rozbawieniem, ponieważ Peabody wytrzeszczyła w zdumieniu oczy. – Coś tu nie pasuje. Normalne wymiary i prędkość odtwarzania, obraz z windy. Hm. Tak, robi się na bóstwo – zauważyła Eye, obserwując, jak Leanore wyjmuje z teczki złoconą puderniczkę i poprawia w windzie makijaż. – Oho, rozpięła też trzy górne guziki bluzki.
– Przygotowuje się do spotkania z facetem – powiedziała Peabody, wzruszając ramionami, kiedy Eye posłała jej krzywe spojrzenie.
– Tak to wygląda.
– Rzeczywiście, tak to wygląda. – Patrzyły, jak Leanore kroczy korytarzem na trzydziestym ósmym piętrze i znika za drzwiami mieszkania Fitzhugha. Eye przyspieszyła odtwarzanie; kwadrans później z mieszkania wyszedł Foxx. – Nie wygląda na najszczęśliwszego, prawda?
– Nie. – Peabody przypatrywała się jego twarzy, zmrużywszy oczy. – Powiedziałabym, że jest zły. – Uniosła zdziwiona brwi, bowiem Foxx kopnął wściekle drzwi od windy. – Wkurzony jak diabli.
Czekały na dalszy ciąg dramatu. Leanore wyszła dwadzieścia dwie minuty później, zarumieniona, z błyszczącymi oczyma. Wdusiła guzik windy, wieszając teczkę na ramieniu. W chwilę potem wrócił Foxx, niosąc małą paczkę.
– Wcale nie była u niego dwadzieścia minut ani pół godziny, ale ponad czterdzieści pięć minut. Co się tam mogło dziać? – zastanawiała się Eye. – I co potem przyniósł Foxx? Skontaktuj się z biurami prawników. Chcę przesłuchać Leanore tutaj. O dziewiątej trzydzieści będzie tu Foxx, umów się z nią na tę samą godzinę. Spróbujemy skonfrontować zeznania.