Выбрать главу

Eye nie miała wątpliwości, że to jej kochanek zaprojektował ten kostium. Zauważyła Leonarda siedzącego w kącie studia, wpatrzonego w śpiewającą Mavis jak w obrazek. Był ubrany w przylegający do ciała kombinezon, w którym wyglądał jak elegancki niedźwiedź grizzly.

– Ale para – mruknęła Eve, wpychając kciuki do tylnych kieszeni sfatygowanych dżinsów. Odwróciła głowę, żeby porozmawiać z Peabody, lecz spostrzegła, że uwagę jej towarzyszki przykuwa jakiś widok po lewej stronie, a na jej twarzy, ku zdziwieniu Eve, mieszały szok, podziw i pożądanie.

Podążając za odurzonym wzrokiem Peabody, Eye po raz pierwszy zobaczyła Jessa Barrowa. Był piękny, jak z obrazka. Grzywa jego długich włosów lśniła barwą polerowanego dębu. Oczy miały prawie srebrny kolor, były obramowane gęstymi rzęsami i utkwione w światełka i przełączniki imponującej konsolety. Miał nieskazitelnie gładką cerę, a brąz opalenizny podkreślały zaokrąglone kości policzkowe i mocny podbródek. Jego usta były pełne i wyrażały stanowczość. Dłonie biegające po konsolecie wydawały się wyrzeźbione z marmuru.

– Schowaj język, Peabody – poradziła Eve – zanim go sobie nadepniesz.

– Boże. Boże święty. Lepiej wygląda w rzeczywistości. Aż chce się go schrupać.

– Ja nie mam na to specjalnej ochoty, ale proszę, nie krępuj się.

Peabody zreflektowała się nagle i zarumieniła po korzonki włosów. Przestąpiła z nogi na nogę. Bądź co bądź, Eve była jej przełożoną.

– Podziwiam jego wielki talent.

– Peabody, podziwiasz jego szeroką klatę. Nie mam ci tego za złe, bo jest zupełnie w porządku.

„Szkoda, że on nie ma ci tego za złe”, mruknęła pod nosem, po czym chrząknęła, ponieważ przyczłapała Duża Mary z dwiema butelkami piwa.

– Jess sprowadza ten browar od rodziny z południa. Jest niezły.

Na butelce nie było żadnej etykiety, więc Eye przygotowała się do poświęcenia części błony śluzowej żołądka. Była jednak miłe zaskoczona, gdy bez problemów przełknęła płyn, który miał nawet przyjemny smak.

– Rzeczywiście dobre. Dzięki.

– Jak się dołożycie do zrzutki, będziecie mogły dostać więcej. Muszę iść na dół zaczekać na Roarke”a. Podobno ma forsy jak lodu. Dlaczego me nosisz żadnych świecidełek, przecież jesteś z bogatym facetem?

Eve postanowiła nie mówić o brylancie wielkości piąstki dziecka, który nosiła na szyi pod koszulą.

– Mam bieliznę ze szczerego złota. Trochę mnie ociera, ale czuję się w niej bezpieczna.

Po dłuższej chwili zastanowienia, Mary huknęła śmiechem, klepnęła ją w plecy z taką siłą, że Eve omal nie walnęła głową w szybę, po czym odwróciła się i wyszła swym kruszącym skały krokiem.

– Musimy wprowadzić ją do kartoteki – powiedziała półgłosem do Peabody. – Taka nie potrzebuje nawet broni ani pancerza.

Muzyka przeszła w rozrywające uszy crescendo, by po chwili urwać się jak ucięta nożem. Na dole w studiu Mavis wydała z siebie radosny pisk i rzuciła się w otwarte ramiona Leonarda.

– Tym razem całkiem dobrze, kochanie. – Głos Jessa był słodki i gęsty jak bita śmietana, gdy charakterystycznie dla człowieka z Południa przeciągał samogłoski. – Nagramy to jeszcze dziesiąty raz i pozwolimy odpocząć temu złotemu gardziołku.

Zamiast dać wytchnienie strunom głosowym, Mavis jeszcze raz wrzasnęła, machając szaleńczo do Eve.

– Dallas, nareszcie jesteś. Było mega, nie? Zostań tam, już do ciebie idę. – Wygramoliła się ze studia na swoich modnych szczudłach.

– A więc to jest słynna Dallas. – Jess odepchnął krzesło od konsolety. Był szczupły, co podkreślały opięte dżinsy, prawie tak sfatygowane jak spodnie Eve. Miał na sobie zwykłą, bawełnianą koszulkę, która pewnie osiągnęłaby cenę równą miesięcznym zarobkom prostego policjanta. W uchu nosił brylantowy kolczyk, który rozsiewał błyski, kiedy Jess przechodził przez kabinę, a na przegubie miał pleciony złoty łańcuszek. Wyciągnął do Eve swoją piękną dłoń.

– Mavis zawsze z przejęciem opowiada historie o swoim gliniarzu.

– Mavis zwykle mówi z przejęciem. Na tym między innymi polega jej urok.

– To prawda. Jestem Jess. Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. – Wciąż trzymając w dłoni rękę Eve, z tym samym zniewalającym uśmiechem na ustach, odwrócił się do Peabody.

– Zdaje się jednak, że zamiast jednego, mamy dwóch gliniarzy.

– Jestem… jestem twoim wielkim fanem. – Peabody udało się pokonać nerwowe jąkanie. – Mam wszystkie twoje dyski, audio i video. Widziałam cię na koncercie.

– Miłośnicy muzyki zawsze są miłe widziani. – Puścił dłoń Eve i chwycił rękę Peabody. – Może chcesz zobaczyć moją ulubioną zabawkę? – zaproponował, prowadząc ją w stronę konsolety.

Zanim Eve ruszyła za nimi, wpadła Mavis.

– Co myślicie? Podobało się wam? Sama napisałam. Jess aranżował, ale ja sama napisałam. Jego zdaniem to może być prawdziwy hit.

– Naprawdę jestem z ciebie dumna. Brzmiało fantastycznie. – Eve odwzajemniła jej entuzjastyczny uścisk i ponad jej ramieniem posłała uśmiech Leonardowi. – Jak to jest być ze wschodzącą legendą muzyki?

– Jest cudowna. – Leonardo pochylił się i uścisnął Eve jedną ręką.l-Wspaniale wyglądasz. Widziałem w kilku migawkach, że nosisz sporo rzeczy mojego projektu. Jestem wdzięczny.

– To ja jestem ci wdzięczna – odrzekła Eye. Mówiła poważnie. Leonardo był prawdziwym geniuszem i nową gwiazdą świata mody.

Dzięki tobie nie wyglądałam przy Roarke”u jak jego uboga krewna. Zawsze wyglądasz tak samo – poprawił ją Leonardo, ale przyjrzawszy się jej uważniej, przesunął palcami po jej nie uczesanych włosach. – Tu by trzeba trochę popracować. Jeśli nie będziesz dbać fryzurę co kilka tygodni, włosy przestaną się układać.

– Chciałam je ostatnio podciąć, ale…

– Nie, nie. – Poważnie potrząsnął głową i równocześnie do niej mrugnął. – Minęły już czasy, gdy je sama siekałaś. Teraz wystarczy wezwać Trinę.

– Pewnie i tak będziemy musieli ją sprowadzić jeszcze raz. – Mavis rozpromieniła się patrząc na wszystkich obecnych. – Eve znajdzie jakąś wymówkę i przy pierwszej okazji poprawi sobie fryzurę kuchennymi nożyczkami. – Zachichotała, bo Leonardem wstrząsnął dreszcz zgrozy. – Napuścimy na nią Roarke”a.

– Do usług. – Roarke wynurzył się z windy, podszedł od razu do Eve i pocałował ją. – Po co mnie na ciebie napuszczą?

– Po nic. Napij się. – Podsunęła mu butelkę.

Jednak zamiast pociągnąć piwa, pocałował na powitanie Mavis.

– Dzięki za zaproszenie. Niezła maszyneria.

– Mega, nie? Najlepszy system akustyczny na świecie, a Jess potrafi na tej konsolecie czarować. Ma zaprogramowanych chyba z sześć milionów instrumentów. Umie też na wszystkich grać.W ogóle wszystko umie. Jego pierwszy wieczór w Przyziemiuzmienił moje życie. To było jak cud.

– Mavis, to ty jesteś cudem. – Jess przyprowadził Peabody z powrotem do towarzystwa. Miała ceglaste rumieńce i zamglone oczy. Eve zauważyła, że jej puls bije własnym, szalonym rytmem.

– Uspokój się, dziewczyno – rzuciła jej półgłosem, ale Peabody odwróciła oczy.