Выбрать главу

– Udało mi się wrócić wcześniej. Chcesz, żebym ci pomógł?

– Nie. Nie wiem. Może. Przestań się tak uśmiechać.

– Ja się uśmiecham? – Wyszczerzył do niej zęby, biorąc ją w objęcia i wciskając ręce do tylnych kieszeni jej dżinsów.

– Jak tam lunch z doktor Mirą?

Spojrzała na niego spode łba.

– Wszystko musisz wiedzieć?

– Staram się. Widziałem się przelotem z Williamem, który wspominał, że Reeanna natknęła się na was w restauracji. To spotkanie towarzyskie czy w interesach?

– Chyba i takie, i takie. – Uniosła zdziwiona brwi, ponieważ jego dłonie zaczęły wykonywać jakieś podejrzane ruchy na jej ciele.

– Jestem na służbie, Roarke. Właśnie głaszczesz tyłek pracującego policjanta.

– To tym bardziej podniecające. – Skubnął ją w szyję. – Masz ochotę złamać parę przepisów?

– Już to zrobiłam. – Lecz odruchowo odchyliła głowę, by miał lepszy dostęp.

– No więc kilka mniej czy więcej, co za różnica? – Poczuła jego dłoń na piersi. – Uwielbiam cię czuć, dotykać. – Jego wargi powoli przesuwały się po jej twarzy, szukając ust. Naglę odezwał się komputer.

Analiza ukończona. Obraz czy dźwięk?

– Obraz – poleciła Eye, wykręcając się z uścisku Roarke”a.

– Cholera – westchnął. – A było już tak blisko.

– Co to jest, do diabła? – Z rękami na biodrach Eye studiowała komunikat na ekranie. – Przecież to jakiś pierdolony bełkot.

Zrezygnowany Roarke przysiadł na brzegu pulpitu i spojrzał na ekran.

To techniczny żargon; przede wszystkim terminy medyczne. Nie za bardzo rozumiem. Oparzenie, pochodzenia elektronicznego. To ma jakiś sens?

– Nie wiem. – W zamyśleniu skubała ucho. – Czy to ma sens, że dwóch facetów ma elektryczne oparzenie na przednim płacie mózgu?

– Może ktoś spartaczył robotę w trakcie sekcji? – podsunął Roarke.

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Nie w dwóch różnych przypadkach, gdy autopsja była przeprowadzana przez różnych lekarzy w różnych prosektoriach. Poza tym, to nie są powierzchowne ślady. One sięgają w głąb mózgu. Mikroskopijne znaki, jak od ukłucia szpilką.

– Coś łączy tych dwóch ludzi?

– Nic. Absolutnie nic. – Zawahała się, po czym wzruszyła ramionami. W końcu i tak powiedziała mu już dużo, więc mogła go wtajemniczyć w sprawę. – Jeden z tych ludzi pracował dla ciebie

– powiedziała. – Młody inżynier autotronik z Olimpu.

– Mathias? – Roarke podniósł się raptownie; jego zaintrygowana i odrobinę rozbawiona twarz natychmiast spochmurniała. – Dlaczego badasz tamto samobójstwo?

– Oficjalnie się tym nie zajmuję. Mam tylko pewne podejrzenia. Drugi mózg, który właśnie analizował twój fantastyczny komputer, należy do Fitzhugha. A jeżeli Peabody uda się przebić przez różne biurokratyczne bzdury, wprowadzę tu jeszcze senatora Pearly” ego.

– I spodziewasz się znaleźć w mózgu senatora to samo mikroskopijne oparzenie?

– Szybko chwytasz. Zawsze mi się to w tobie podobało.

– Dlaczego?

– Bo nie cierpię wyjaśniać wszystkiego krok po kroku.

Rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.

– Eye.

Podniosła ręce.

– Już dobrze. Fitzhugh po prostu me wyglądał mi na człowieka, który byłby do tego zdolny. Nie mogłam jednak zamknąć sprawy, dopóki nie zbadam wszystkich możliwości. Powoli możliwości zaczęły mi się kończyć i powinnam już właściwie uznać sprawę za załatwioną, ale ciągle myślałam o tym dzieciaku, który się powiesił.

Zaczęła niespokojnie chodzić po pokoju.

– On też nie miał żadnych skłonności. Nie miał motywu, żadnych wrogów. Po prostu wypił piwo i włożył głowę w pętlę. Potem dowiedziałam się o senatorze. Były więc trzy samobójstwa bez logicznych przyczyn. Ludzie dobrze sytuowani, tacy jak Fitzhugh i Peany, mają na skinienie ręki całą sieć doradztwa, a w przypadku nieuleczalnej choroby – fizycznej czy psychicznej – odpowiednie urządzenia, które pomogą łagodnie rozstać się z życiem. Obaj jednak zabili się w krwawy i widowiskowy sposób. To się nie trzyma kupy.

Roarke skinął głową.

– Mów dalej.

– Sekcja Fitzhugha wykazała tę me wyjaśnioną nieprawidłowość w mózgu. Chciałam się przekonać, czy przypadkiem Mathias nie miał czegoś podobnego. – Wskazała ekran. – Okazało się, że miał. Teraz muszę się dowiedzieć, skąd się to wzięło.

Roarke znów popatrzył na ekran.

– Skaza genetyczna?

– Być może, ale komputer twierdzi że to mało prawdopodobne. Przynajmniej nie spotkał się wcześniej z podobnym śladem – ani z powodów genetycznych, ani mutacji, ani przyczyn zewnętrznych.

– Wróciła za pulpit i przewinęła ekran. – Widzisz to? Możliwy wpływ na psychikę? Zmiany w zachowaniu. Typ nieznany. Dużo mi to pomogło. Przetarła oczy, namyślając się głęboko.

– Wiem jednak, że mogli zachowywać się niezgodnie z przyjętymi normami, a samobójstwo chyba odbiega od przyjętego wzorca zachowań.

– Niewątpliwie – zgodził się Roarke. Oparł się o pulpit, zakładając nogę na nogę. – Ale tak samo odbiega od normy tańczenie nago na środku kościoła albo kopanie staruszek na ulicy. Dlaczego obaj postanowili ze sobą skończyć?

– Oto jest pytanie. Spróbuję na nie odpowiedzieć, tylko przedtem muszę wykombinować jakiś sposób, żeby Whitney zgodził się zostawić obje sprawy otwarte. Wyślij dane na dysk i wydrukuj – poleciła komputerowi, po czym odwróciła się do Roarke”a. – Mam jeszcze kilka minut.

Zmarszczył jedną brew – był to jeden z gestów, który skrycie uwielbiała.

– Naprawdę?

– Jakie to przepisy chciałeś złamać?

– Właściwie kilka różnych. – Rzucił okiem na zegarek, a Eye podeszła do niego i zaczęła rozpinać jego elegancką lnianą koszulę.

– Dzisiaj musimy jechać na premierę do Kalifornii.

– Dziś. – Mina jej nagle zrzedła, a palce zastygły przy guziku.

– Ale wcześniej mamy chyba czas na drobne wykroczenie. – Ze śmiechem porwał ją z podłogi i położył na pulpicie.

Eve wciągała długą do ziemi, czerwoną, obcisłą sukienkę, narzekając, że nie sposób włożyć pod nią ani skrawka bielizny. Nagle rozdzwonił się videokom. Naga do pasa, z wiszącą do kolan zwiewną górą sukienki, skoczyła jak oparzona.

– Peabody?

– Tak jest. – Po początkowym wahaniu, Peabody przybrała swój zwykły, obojętny wyraz twarzy. – śliczna sukienka. To jakiś nowy styl?

Zbita z tropu Eve spojrzała w dół, lecz zaraz podniosła na nią oczy.

– Cholera, widziałaś już przecież moje cycki. – Jednak uporała się jakoś z wąskim materiałem i wciągnęła na siebie górę.

– Zgadza się. Pozwolę sobie zauważyć, że są bardzo ładne.

– Podlizujesz się, Peabody?

– No pewnie.

Eve powstrzymała wybuch śmiechu i przysiadła na brzegu kanapy.

– Masz dla mnie meldunek?

– Tak jest, mam…

Eve zauważyła, że Peabody utkwiła rozmarzony wzrok gdzieś za nią, więc obejrzała się przez ramię. Do pokoju wszedł Roarke prosto spod prysznica, ociekający wodą i odziany tylko w biały ręcznik, niedbale okręcony wokół bioder.

– Mógłbyś zniknąć na chwilę, Roarke, zanim moja podwładna dostanie pomieszania zmysłów?

Spojrzał na ekran videokomu i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Cześć, Peabody.

– Cześć. – Wyraźnie usłyszeli, jak dziewczyna przełknęła ślinę.

– Miło cię widzieć. Chcia… Wszystko w porządku?

– W najlepszym. A u ciebie?