– Zasięganie opinii kogoś innego to nic niezwykłego. – To była wykrętna odpowiedź. W ogóle Eye miała wrażenie, jakby się broniła. W dodatku zorientowała się, że czuje się winna.
– To prawda, ale opinie dr Miry są zwykle solidne i bardzo rzadko kwestionowane. Musi ci na nim zależeć.
– Zależy mi na prawdzie. żeby do niej dotrzeć, muszę oddzielić teorię od kłamstw i oszustw. – Zeskoczyła z biurka. – Słuchaj, myślałam, że interesuje cię ta propozycja.
– Ależ bardzo mnie interesuje. Jednak muszę wiedzieć, z czym mam do czynienia. Muszę mieć wyniki skanowania mózgu podejrzanego.
– Mam je. Są dołączone do dowodów.
– Naprawdę? – Jej oczy błysnęły kocio. – Ważne są też wszystkie informacje na temat jego biologicznych rodziców, Są znani?
– Zdobyliśmy te dane do badań dr Miry. Będziesz miała do nich dostęp.
Reeanna oparła się, obracając w dłoni kieliszek.
– To musi być morderstwo. – Skrzywiła usta na widok miny Eye.
– W końcu to twoja działka. Badanie zjawiska odbierania życia.
– Można to tak nazwać.
– Jak ty to nazywasz?
– Analizą odbierających życie.
– Tak, tak, ale żeby to zrobić, musisz najpierw zbadać ofiarę… i samą śmierć. Jak przyszła, co ją spowodowało, co w ostatnim momencie zaszło między mordercą a ofiarą. Fascynujące. Jakiej trzeba osobowości, żeby zawodowo, dzień po dniu, rok po roku analizować śmierć? Czy to cię okalecza, Eye, czy czyni hardziej nieczułą?
– To mnie wkurza odrzekła krótko. – I nie mam czasu na filozofowanie.
– Przepraszam, ten mój okropny zwyczaj. – Westchnęła. – William mówi, że potrafię zanalizować wszystko na śmierć. – Uśmiechnęła się. – To nie przestępstwo, ale rodzaj morderstwa. Zgadzam się zostać twoją asystentką. Połącz się ze swoim komendantem – zachęciła ją. – Zaczekam, aż da ci pozwolenie, potem przejdziemy do szczegółów.
– Jestem ci wdzięczna. – Eye ponownie wydobyła nadajnik, odwróciła się i włączyła tylko obraz. Trwało to dłużej i miała wrażenie, że było mniej skuteczne. Kodowanie informacji i prośby. Jak można przekazać swoje przeczucia i zdecydowanie przez nieczuły tekst na ekranie?
Zrobiła, co mogła, i czekała.
– Co ty do cholery próbujesz zrobić, Dallas, zlekceważyć opinię Miry?
– Chcę innej opinii komendancie. Wszystko jest zgodne z procedurą. Wykorzystuję każdy punkt widzenia. Jeżeli nie uda mi się przekonać prokuratora, żeby oskarżył Jessa o zmuszanie do samobójstwa, będę miała przynajmniej oparcie dla lżejszych zarzutów. Muszę mieć potwierdzenie jego intencji krzywdzenia innych.
Wiedziała, że trochę blefuje. Czekała ze ściśniętym żołądkiem na decyzję, z którą Whitney bardzo się ociągał.
– Ma pani moją zgodę, Poruczniku. Mam nadzieję, że to nie będą stracone pieniądze z budżetu. Oboje wiemy, że opinia Miry i tak będzie decydująca.
– Zrozumiałam i dziękuję. Opinia dr Ott przyprawi adwokata Barrowa przynajmniej o ból głowy. Pracuję właśnie nad szczegółami powiązań podejrzanego z ofiarami. Wyniki powinny być przed dziewiątą.
– Lepiej, żeby to była prawda. Tym razem oboje narażamy swoje tyłki. Whitney, koniec połączenia.
Eye głęboko -odetchnęła. Zdobyła jeszcze trochę czasu, a przecież właśnie o to jej chodziło. Mając więcej czasu, będzie mogła sięgnąć głębiej. Jeżeli Roarke”owi ani Feeneyowi nie uda się ściągnąć tych danych, to nie mogło się to udać nikomu na planecie ani poza nią.
Jess zapłaci, ale morderstwo nie będzie pomszczone. Zamknęła na chwilę oczy. To właśnie była jej rola – pomścić zmarłych.
Otworzyła oczy. Potrzebowała jeszcze chwili, by odzyskać równowagę, zanim zrelacjonuje szczegóły Reeannie.
Wtedy właśnie zobaczyła to, czarno na białym, na monitorze komputera.
Drew Mathias, zalogowany jako Auto fil. Drew Mathias, zalogowany jako Rypała. Drew Mathias, zalogowany jako Arcykutas.
Serce w niej podskoczyło, lecz dłoń nawet nie drgnęła, gdy Eye ukradkiem sięgnęła do nadajnika, ponownie go włączyła i wysłała Peabody i Feeneyowi sygnał – kod jeden. Potrzebne posiłki. Natychmiast zgłosić się do wysyłającego sygnał.
Wsunęła kartę do kieszeni, odwróciła się.
– Komendant zgodził się na konsultację. Niechętnie. Będę chciała wyników, Reeanna.
– Dostaniesz je. – Reeanna napiła się brandy i spojrzała na swój mały, wytworny monitor na biurku. – Akcja twojego serca uległa sporemu przyspieszeniu, Eye. I znacznie podniósł się poziom adrenaliny. – Spojrzała na nią z ukosa. – Ojej – powiedziała cicho, unosząc swą piękną rękę. W dłoni trzymała obezwładniacz ze standardowego wyposażenia Departamentu Stanowego Policji Nowego Jorku. – Chyba mamy mały kłopot.
Kilka pięter wyżej Roarke przeglądał nowe dane na tema Maihiasa. nucąc pod nosem. Wreszcie coś się klei, pomyślał. Przełączył komputer na tryb auto i zagłębił się w opis nowego modelu stacji wirtualnej. Czy to nie dziwne i zaskakujące, pomyślał, że niektóre części magicznej konsolety Jessa są wiernym odbiciem elementów w jego nowej stacji?
Zaklął cicho, ponieważ odezwał się brzęczyk interkomu.
– Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać.
– Przepraszam. Przyszła jakaś Mayis Freestone. Twierdzi, że pan ją przyjmie.
Włączył tryb auto w drugim komputerze, zablokował obraz i dźwięk.
– Wpuść ją, Caro. Jesteś wolny, nie będziesz już dzisiaj potrzebny.
– Dziękuję. Zaraz ją przyprowadzę.
Roarke zamyślił się, biorąc machinalnie gogle, które zostawiła mu Reeanna, by je wypróbował. Kilka poprawek, pomyślał. Ulepszenia do następnego wejścia na rynek. Stacja miała opcję sugestii podprogowych i to mogło wyjaśniać przypadkowe podobieństwo. Wszystko jedno. Zaczął się zastanawiać nad przeciekiem z działu projektów.
Ciekawe, jakie zmiany William wymyślił przed drugą turą produkcji. Włożył dysk do wolnego komputera. Nic się nie stanie, jeżeli przejrzy dane, rozmawiając równocześnie z Mayis. O co jej może chodzić?
Maszyna zabrzęczała i zaczęła odczytywać dane, gdy otworzyły się drzwi i do gabinetu jak wicher wpadła Mayis.
– To moja wina. To wszystko moja wina. Nie wiem, co robić.
Roarke wstał zza biurka, wziął Mayis za ręce i posłał pełne zrozumienia spojrzenie swojemu zdumionemu asystentowi.
– Idź do domu. Ja się tym zajmę. Aha, proszę, zostaw otwarte zabezpieczenie dla mojej żony. Usiądź, Mayis. – Zaprowadził ją na krzesło. – Odpocznij. – Odgadując jej stan, pogładził ją po włosach.
– I nie płacz. O jakiej winie mówisz?
– Jess. Wykorzystał mnie, żeby dotrzeć do ciebie. Dallas powiedziała, że to nie moja wina, ale myślałam o tym i wiem, że moja. – Bohatersko pociągnęła nosem. – Mam to. – Wyciągnęła do niego dysk.
– Co to jest?
– Nie wiem. Może dowód. Weź to.
– Dobrze. – Delikatnie wyjął dysk z jej dłoni, którą gwałtownie machała. – Dlaczego nie dałaś tego Eye?
– Ja… chciałam dać. Myślałam, że jest tutaj. Chyba nie powinnam tego mieć. Nie powiedziałam o tym nawet Leonardowi. Jestem okropna – zakończyła.
Roarke miał już do czynienia z histeryczkami. Włożył dysk do kieszeni, podszedł do automatycznej apteczki i zamówił dawkę łagodnego środka uspokajającego.
– Proszę, wypij to. Jak sądzisz, Mayis, co to za dowód?
– Nie wiem. Nie nienawidzisz mnie?
– Uwielbiam cię, kochana. Wypij do dna.