Выбрать главу

Zza półotwartych drzwi na końcu korytarza dobiegały dziwne odgłosy, jakby szczebiot wielu głosików. Jonga zajrzała przez nie ostrożnie.

W środku były krzesła ustawione w rzędy i coś w rodzaju sceny. Ściana za sceną wyłożona była czerwonym aksamitem, na którym widniały wielkie białe litery. Na scenie stały dzieci. Mała dziewczynka mówiła:

Więc niechaj Cesarz wielki nam wita Dzięki któremu wszystko rozkwita Niech go ucieszy nasz chór maluchów Co zawsze będą wzorem posłuchu Niech go ucieszą malutkie dziatki Które dla niego przynoszą kwiatki Co go kochają miłością szczerą Która należy się bohaterom Bo choć wróg ostre, długie miał zęby Nasz wielki Cesarz wnet go pognębił I jego wielka, ogromna łaska Czyni nas wszystkich dziećmi Cesarstwa I każde z dzieci Cesarza kocha Tak mocno kocha, że czasem szlocha Bowiem serduszko małe niezmiernie Silnie odczuwa wielkie wzruszenie Chwali Cesarza za jego łaskę Wierszem i pieśnią, wierszem i wrzaskiem Albowiem wielbić go mają mocno Ci, co są mali, ci, co dorosną… I każdy swoje płuca wytęża Aby wychwalać wielkiego męża I żaden dowód zacnej wierności Nie jest zbyt duży wobec wielkości Naszego Pana, Władcy, Cesarza Który nas wszystkich łaską obdarza Więc my maluchy, poprzez te rymy I przez śmierć naszą cię ucieszymy Chcemy dla Ciebie tu umrzeć móc i Witaj na naszej dziś egzekucji

Odgłos był straszny. Jonga skuliła się i przypadła do ściany, skręcając się w coś, co musiało wyglądać jak wiązka porzuconych, mocno zużytych biczów.

Słyszała już w życiu wszystkie możliwe wrzaski, jęki, skrzeki i skowyty, ten dźwięk był jednak najpotworniejszy ze wszystkich. Jak gdyby z człowieka zdarto nie tylko ubranie i skórę, ale w ogóle postać człowieka, wydobywając ze środka małe, ślepe, bezbronne zwierzątko. Zwierzątko zachowało nadal głos, ale wyrażało nim tylko zwierzęcy, nieskończony ból i przerażenie.

– Błogosławiony Pan Cesarz! Błogosławiony Pan Cesarz! – skrzeczały inne, jeszcze bardziej nieludzkie głosy. Brzmiały tak, jakby ktoś wypalił im gardło i teraz musiały wszystko artykułować przez nos.

Zza drewnianych drzwi dobiegał potworny zaduch. W każdej sali tortur czuć kał, mocz, pot, krew i surowe mięso. Nigdy jednak nie był to zapach tak intensywny, tak słony jak tutaj.

Drzwi były otwarte. Jonga zajrzała do środka i zamarła.

Na małych machinkach tortur leżały rozpięte zwierzątka – niewielkie psy, koty, nietoperze, kury i jaszczurki. Żadne z nich nie wydawało już żadnych odgłosów, najwyraźniej były zbyt umęczone. To, co Jonga słyszała, musiało być jednym z ostatnich skowytów.

Darły się za to papugi, nadziane odbytem na sterczące ze ściany metalowe końce, niczym kinkiety.

– Błogosławiony Pan Cesarz, który łaską nieśmiertelności obdarza nawet najmniejsze i najbardziej bezrozumne stworzenia! – Darła się, najwyraźniej dobrze wyuczona, jedna z nich.

– Błogosławiony Pan Cesarz, który postanowił uodpornić na śmierć nawet nas, najmniej ważne istoty! – skrzeczała druga.

Jakieś zwierzątko, którego Jonga nie potrafiła rozpoznać, może dlatego, że całe futro miało zlepione skrzepami krwi, zaczęło wyć smutno:

– Urmultu huru kumutunu gungu! Umbumbu bubu bumbu bumbu bubu! Ururukugu hukutunu pumpu! U bubu bubu bumbu bumbu bubu!

– Oj – powiedział mężczyzna z bródką, w długiej szarej szacie. – Teraz to chyba przesadzili.

Jonga zrozumiała swój błąd. Nie trzeba było przedostawać się do tej sali. To nie była dobra kryjówka. Zwabiła ją tu cisza. Wpełzła pod drzwiami i skuliła się pod jedną z ławek. A zaraz potem do salki weszli młodzi ludzie z panem w szarej szacie na czele.

Czekała na następny ruch tego człowieka. On na razie nie atakował jej i nie wszczynał alarmu.

– Prosiłem, żeby mi podrzucili jakiegoś zmasakrowańca – powiedział pan w szarej szacie do swoich młodych podopiecznych. – Ale tym razem przesadzili. Przecież teraz nie da się nawet rozpoznać, czy to mężczyzna, czy kobieta. I nie wiem, czy przeżyje choćby najsłabszą torturę ćwiczebną… Ale może to dobrze. Najsłabszy uczeń powinien się wprawiać na najtrudniejszych przypadkach. Loppilainen!

– Tak jest, panie profesorze – powiedział Loppilainen.

– Kiedy skończymy wykład, ty storturujesz pomoc naukową według Progresywnej Sinusoidy Wzrostu Bólu z Wahaniami Endo-Normatywnymi.

– Poruczniku pedagogu, ja…

– Jakieś wątpliwości? Wobec rozkazu?

– Nie, poruczniku pedagogu! Żadnych wątpliwości.

– No i dobrze. Mam nadzieję, że podczas męczarni będziesz się równie pewnie zachowywać. Bo jeżeli ta poczwara umrze albo jeśli ból choć na chwilę będzie słabszy, niż to wynika z Sinusoidy… To zrobimy ci dokładnie to, co zostało zrobione tej istocie, tak że będziesz wyglądał tak samo.

– Tak jest!

– Cała klasa ci to zrobi w ramach ćwiczeń poglądowych.

– Tak jest!!! – powiedziała chórem cała klasa, z wyraźną radością.

– Dobrze, ale najpierw praca domowa. Chodź no tu, Loppilainen, zobaczymy, czego się nauczyłeś z języka cezariańskiego. Najpierw omówmy słowo „tung”.

– Tak jest! Słowo „tung” oznacza „chleb”. Ze słowem „tung” tworzymy następujące złożenia. „Fong” znaczy oddychanie, „tung-fong” oznacza zadławienie. „Pie” znaczy życie, „tung-pie” oznacza pleśń, zapleśniałość, procesy rozkładowo-pleśniowe, „Jou” znaczy „kochać, lubić”, „tung-jou” oznacza Nikczemną Zbrodnię Służenia Cesarzowi Tylko Ze Względu na Korzyści Materialne! „Laj” znaczy iść, „tung-laj” oznacza Nikczemną Zbrodnię Migracji Zarobkowej! „Fu” znaczy grać, „tung-fu” oznacza spekulację żywnościową, a dokładnie, przepraszam, Drugorzędną, Ale Jeszcze Bardziej Nikczemną Przez Swoją Małość Zbrodnię Spekulacji Żywnościowej.

– Masz szczęście, że się poprawiłeś… – zamruczał pedagog.

– „Kiai” znaczy „krzyczeć”, „tung-kiai” oznacza Nikczemną Zbrodnię Niewdzięcznego Ludu Ośmielającego Się Skarżyć Na Rzekomo Zbyt Duży Umiar w kwestii pożywienia. „Żen” znaczy „człowiek”, „tung-żen” – ludożerstwo…

– Nikczemną Zbrodnię?… – podpowiedział pedagog, ale Loppilainen nie dał się złapać w pułapkę.

– Nie, poruczniku pedagogu, „tung-żen” nie znaczy Nikczemnej Zbrodni Niekoncesjonowanego Ludożerstwa, tylko ludożerstwo w każdej, także dozwolonej postaci „Jue” znaczy „muzyka”, a „tung-jue” – burczenie w brzuchu podczas długotrwałego Umiaru w kwestii pożywienia. „Cing” znaczy „księga”, „tung-cing” oznacza wykaz obywateli i przysługującą im ilość pożywienia, którą mogą zjeść dziennie, nie łamiąc Wspaniałego Cesarskiego Edyktu o Skromności i Umiarze. „Kung” znaczy „wspólnota”, „tung-kung” – Ohydną Zbrodnię Oddawania Pożywienia Tym, Którym Cesarskie Prawa Nakazały Specjalny Umiar. „Paj” znaczy „polować”, a „tung-paj” – zabijanie ludzi dla pieniędzy, zarówno w przypadku Drugorzędnej, Ale Jeszcze Bardziej Nikczemnej Przez Swoją Małość Zbrodni Morderstwa, jak i w przypadku Koncesjonowanego Zabijania Zbiegłych Przestępców. „Hou” znaczy „woda”, a „tung-hou” – przepijanie pieniędzy, które należałoby wydać na zdobycie pożywienia. „Men” znaczy „grupa, większa ilość”, „tung-men” – zwiększanie ilości pożywienia poprzez dodawanie do niego elementów neutralnych, na przykład trocin do chleba. Nazwa obejmuje zarówno Drugorzędną, Ale Jeszcze Bardziej Nikczemną Przez Swoją Małość Zbrodnię Fałszowania Żywności, jak i przypadki, w których zwiększanie ilości pożywienia odbywa się za Łaskawym i Przenikliwym Zezwoleniem Cesarza. „Ko” znaczy mądrość, a „tung-ko” – przyziemny spryt, niegodny sług Cesarza! „Sy” znaczy „piękno”, a „tung-sy” – halucynacje będące wynikiem długotrwałego Umiaru w kwestii pożywienia. „Mo” znaczy „kolor”, a „tung-mo” – małe malowidła przedstawiające chleb, którymi sycimy nasz umysł, aby łatwiej przetrwać okres długotrwałego Umiaru.