– Tak.
– Zalegacie z Błogosławioną Opłatą Licencyjną Uprawniającą do Zajmowania się Nędznym i Przeklętym Handlem. Jak również z Metapodatkiem od Wyszynku.
– Nędznego i Przeklętego.
– Nie, wyszynk należy do kategorii Działalności Nikczemnej, nie podpada pod Nędzę i Przekleństwo. Jesteście nowi w tym interesie?
– Tak. Jesteśmy nową Brygadą Zarządzająco-Ajencyjną i dopiero co przejęliśmy Zajazd. Tak że z niczym nie zalegamy.
– Mogę obejrzeć wasz glejt?
– Akurat. Znamy wasze numery. Dam ci glejt Cesarskiego Przyzwalającego Kiwnięcia Głową, a ty mi go już nie oddasz. Powiesz: „Nie ma glejtu, nie ma interesu”. I będziesz chciał łapówkę.
– Nie jesteście ze stolicy?
– Nie. Sprowadzono nas tutaj za zasługi w prowadzeniu zamtuza Nadzieja w mieście Killach.
– Mogę obejrzeć świadectwo waszych zasług?
– Nie. Mogę ci tylko powiedzieć, że były to zasługi, które nie interesują takich służb, jak wasze. Były to zasługi, które interesują zupełnie inne służby.
– Panie brygadierze, proszę nie próbować mnie zastraszyć. – Elf pobladł ze złości. – Może i dobrze prowadziliście działalność podsłuchową w waszym burdelu, ale nie mnie to oceniać…
– Na pewno nie tobie.
– …Ale z moich papierów wynika, że zalegacie. Zajazd Wiernego Sługi nie zapłacił Opłaty Licencyjnej w terminie, ani Metapodatku. To znaczy, że przejęliście Zajazd z jego zobowiązaniami i ja teraz muszę przystąpić do egzekucji długu. Ze względu na opóźnienie zapłaty, egzekucja oznaczać będzie nie tylko przejęcie lokalu i zarekwirowanie mienia, ale także…
Elf spojrzał w papiery.
– Ale także egzekucję: wyrwanie jąder, obcięcie rąk, nóg, nosa, uszu i wszystkich innych wystających części. Proszę wpuścić mnie do domu i położyć się na podłodze razem z resztą Brygady, tak abym mógł przystąpić do natychmiastowej egzekucji. – Aha.
– Proszę mnie wpuścić! Ja muszę wejść i to zrobić!
– Aha. Skoro pan musi…
– Nie ruszaj się.
– Skurwysyny.
– Nie ruszaj się.
– Skurwysyny. Czy wyście zwariowali? Tutaj jest stolica! Kiedy Cesarski Funkcjonariusz mówi, że macie się położyć na podłodze, to wy to robicie! I nawet nie ośmielicie się skrzywić podczas egzekucji…
– Nie ruszaj się. Zostaw ten miecz.
– Nie boję się was! To wy się boicie! Za mną jest Majestat Cesarza!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam pokażę!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam dam!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam dam „nie ruszaj się”…
Miecz świsnął. Toporek z głuchym ni to pluskiem, ni to tąpnięciem zagłębił się w piersiach elfa-renegata. Elf upadł na podłogę. Przez chwilę buchała z niego fontanna krwi.
Obok niego spadła odcięta głowa Agniego. Sam Agni, jak na krasnoluda przystało, zrobił jeszcze kilka kroków, machając toporem, a potem też upadł. Spora jego część rozlała się po deskach podłogi, tworząc wielką czerwoną kałużę. W ten sposób Agni rozprzestrzeniał się coraz bardziej i bardziej, docierał do piwnicy, wsiąkał w drewno. Wszystko rozgrywało się szybko, bardzo szybko, z każdą chwilą szybciej. Teraz krasnolud leżał w ziemi. Ale częściowo wędrował też gdzieś dalej w trzewiach białych larw. Wylęgły mu się w brzuchu, a teraz sam był w ich brzuchach i wędrował z nimi w górę, ku powierzchni ziemi. Spora część wyparowała, skropliła się i spadła do jakiegoś potoku, a że potok przesycony był ziołami nasennymi i ciężką solanką, od razu zasnęła. Ale w większej części Agni nie spał. Nie mógł. Mieszanie się z całym Wszechświatem wiązało się z pewnym nieznośnym uczuciem. Nie był to wprawdzie ból, ale wszechobecne swędzenie. I nie było jak się podrapać.
– Urmultu humu huruturu pufu! Umbumbu bubu bumbu bumbu bubu!
– Posłuchaj mnie uważnie. Za chwilę znajdziesz się na granicy śmierci.
– Umpumpu tumfu surumupu kumbu! U bubu bubu mutupunu bubu!
– To będzie twoje pierwsze zetknięcie ze smakiem nieśmiertelności.
– Kumburuturu rurukuku puntu! Urmultu hungu pumburuntu bubu!
– Chcę, żebyś skoncentrował się na tym przeżyciu. Chcę, żebyś przeżył tę swoją śmierć. No, prawie śmierć.
– Upupu kuku kugu gugu kukku! Rumpuru huppu sulululu bubu!
– To będzie bardzo silne przeżycie.
– Fumpuku rurru mumu mumu bubu! U bubu bubu bubu!
– Teraz zostanie wsunięta do twoich płuc tak zwana silnotchawka.
– Kungutulupu susurumu pumpu! Rururu tutu kukunuku bubu!
– Przez silnotchawkę będziemy wypełniać twoje płuca powietrzem, a potem będziemy to powietrze wysysać.
– Kuppupu ruru stututu ntuntu! Mumbulu bubu bumbu bumbu bubu!
– Narzucimy ci nasz własny rytm oddechów.
– Unkuku kunku rurutu pumbubu! Bumbunu nuru bunutudlu bubu!
– W twoje płuca wdzierać się będzie o wiele więcej powietrza niż dotąd.
– Gumburbu pumu pututunu pumpu! Sumpuru kungu numutunu bubu!
– Oddychanie to proces życiowy. A my cię nim o mało nie zabijemy.
– Fumpupupuku rururutu punglu! Untuktu rfundu mulupupu bubu!
– Bo nasze zabijanie daje życie. Życie wieczne. Zbliżysz się do granicy śmierci tak bardzo, tak bardzo zapoznasz się ze śmiercią… Że zaczniesz się na nią uodporniać…
– Rurupu stutu nturutuntu gumfu! Muruppu turtu kururudu bubu!
– Więcej oddychania to więcej życia. Nie wypełniłeś twojej misji, nie sprawdziłeś się w pełni… A my i tak damy ci pełnię życia. A nawet więcej niż pełnię.
– Tumtupuputuku lufuturu rurtu! Umpukku puru mumududububu!
– Teraz właśnie otwieramy ci usta… I aplikujemy silnotchawkę.
– Uhhuhu huhu huhhu huhhu huhu! Huhuhuhu huhuhuhu huhu!!!
– Skoncentruj się na tym, co ci robimy. Skoncentruj się na silnotchawce, Ritavartin. Właśnie dajemy ci pierwszą bardzo dużą porcję powietrza…
– Witaj, admirale Matsuhiro.
– Witaj, śliczna ośmiorniczko.
– Skąd to porównanie?
– Bo schrupałbym cię jak ośmiorniczkę, panienko.
– Aha. A ja myślałem, że to aluzja do ostatniej chłosty ośmiornicowym jadobiczem, jaką ci wymierzono.
– Nikt nie ośmieli się podnieść ręki na wielkiego wojownika.
– Przecież widzę rany.
– Ha! Rany to chleb codzienny dla wielkiego wojownika.
– To skąd się biorą, jeżeli nikt nie podnosi ręki na wielkiego wojownika?
– Ha! Wielki wojownik sam sobie zadaje rany, żeby nie wyjść z wprawy.
– Rozumiem. Próbujesz mnie przekonać, by zostawić cię w spokoju, a ty już wtedy sam się storturujesz tak koncertowo, jak nawet my byśmy nie potrafili?
– Ha! Będziecie zadziwieni.
– Niestety, admirale Matsuhiro. Tortura zadawana cudzą ręką boli podwójnie. A ponieważ ciągle wyrażasz chęć tak zwanego spółkowania, więc pozwolę ci pospółkować. Czy widzisz to tutaj włochate zwierzątko?
– Nie…
– Nie widzisz?
– Widzę, panienko, ale…
– To jest tak zwany bumbon. Normalnie bumbon jest łagodny i poddaje się ludzkim gwałtom z cichym smutkiem. No, nie zawsze cichym. Charakterystyczną cechą bumbona jest niezwykła miękkość i elastyczność mięśni. Dzieje się tak dlatego, że bumbon jest w stanie wytworzyć w swoim organizmie próżnię w dowolnym miejscu. Bumbona można zgwałcić praktycznie wszędzie, bo gdziekolwiek by się przytknęło narząd płciowy, już przy lekkim nacisku powstaje miłe włochate zagłębienie odpowiednich rozmiarów. Ale za pomocą krótkiego pobytu w Rombie, podczas którego uodpornialiśmy bumbona na śmierć, bumbon stał się antybumbonem. Pod wpływem tortur i związanego z nimi stresu zrobił się, powiedzmy, wewnętrznie agresywny. W momencie, w którym rozpoczniesz gwałt, bumbon wytworzy próżnię naokoło twojego narządu gwałtu. Nagłe pojawienie się próżni, czyli brak ciśnienia powietrza wokół członka, sprawi, że fiut eksploduje. A bumbon zliże jego resztki z futra, będzie więc miał dodatkowo kolację. Dzięki tej eksplozji admirał Matsuhiro zbliży się do granicy śmierci. Zapozna się z nią tak dobrze, że zacznie się na nią uodporniać. Milczysz, admirale Matsuhiro? A przecież wielki wojownik niczego się nie boi?