Выбрать главу

– Dwieście sześćdziesiąt w pięciodniowym i trzysta dwanaście w sześciodniowym tygodniu pracy.

– Ile takich dni byłoby w ciągu siedmiu miesięcy w sześciodniowym tygodniu pracy?

Dixon pomyślała przez chwilę.

– To zależy od tego, jakich siedem miesięcy wybierzesz i w jakie dni wypada niedziela. Którego dnia przypada pierwszy stycznia, czy chodzi o siedem kolejnych miesięcy, czy wybierasz, jak chcesz.

– Zastanów się nad liczbami, Karla. Możliwe są tylko dwie odpowiedzi.

Dixon pomyślała chwilę.

– Sto osiemdziesiąt dwa lub sto osiemdziesiąt trzy.

– Właśnie – powiedział Reacher. – Siedem arkuszy Franza odpowiada siedmiu miesiącom złożonym z sześciodniowych tygodni pracy. Tylko jeden długi miesiąc miał cztery niedziele, stąd odstępstwo w postaci dwudziesta siedmiu dni.

Dixon wyślizgnęła się spod prześcieradła i podeszła naga do walizki, aby po chwili wrócić ze skórzanym kalendarzem Filofax. Otworzyła go i rozłożyła na łóżku, a następnie sięgnęła po arkusze upchnięte na stoliku nocnym, by umieścić je w jednej linii poniżej kalendarza. Porównała arkusz z kalendarzem.

– To ten rok – stwierdziła. – Siedem ostatnich miesięcy. Aż do końca ubiegłego miesiąca. Jeśli pominiesz niedziele, otrzymasz dwudziestosześciodniowy miesiąc, następnie miesiąc liczący dwadzieścia siedem dni i trzy miesiące po dwadzieścia sześć.

– Doskonale – pochwalił ją Reacher. – W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy jakaś zmienna zaczęła przyjmować coraz gorsze wartości. To jakieś wyniki. Mamy już połowę.

– Łatwiejszą połowę – przytaknęła Dixon. – Powiedz mi, co oznaczają te liczby.

– Chodzi o zdarzenie, które mogło zachodzić dziewięć, dziesięć, dwanaście lub trzynaście razy dziennie od poniedziałku do soboty i nie zawsze okazywało się zgodne z oczekiwaniami.

– Jakiego rodzaju zdarzenie?

– Nie wiem. Co zdarza się dziesięć lub dwanaście razy dziennie?

– Na pewno nie wyprodukowanie nowego egzemplarza forda T. Musi chodzić o jakieś zjawisko w małej skali. Wizytę u specjalisty, na przykład u dentysty, prawnika czy fryzjera.

– W pobliżu biura Franza jest salon kosmetyczny.

– Salon kosmetyczny ma więcej klientów. Poza tym co łączy manicure ze zniknięciem czterech naszych i Syryjczykiem posługującym się czterema fałszywymi nazwiskami?

– Nie mam pojęcia – odparł Reacher.

– Ja również.

– Powinniśmy wziąć prysznic i ubrać się.

– Potem.

– Po czym?

Dixon nie odpowiedziała. Wróciła do łóżka, przycisnęła go do poduszki i pocałowała.

***

W odległości przeszło trzech tysięcy kilometrów od nich, na wysokości jedenastu kilometrów, ciemnowłosy mężczyzna występujący jako Alan Mason siedział w przedniej kabinie boeinga 757 linii United Airlines lecącego z nowojorskiego lotniska La Guardia do Denver w stanie Kolorado. W fotelu o numerze 3A. Na bocznym oparciu stała szklanka gazowanej wody mineralnej, a na kolanach spoczywała rozłożona gazeta. Nie czytał jej, lecz wyglądał przez okno, obserwując białe chmury w dole.

***

Jedenaście kilometrów na południe od nich facet w ciemnoniebieskim garniturze jechał ciemnoniebieskim chryslerem za O’Donnellem i Neagley, którzy odwozili mustanga na parking Hertza. Śledził ich od momentu, gdy opuścili hotel Beverly Wilshire. Uznał, że chcą wsiąść na pokład samolotu, więc wybrał pas umożliwiający podążenie za nimi do jednego z terminali lotniska. Kiedy O’Donnell skręcił na północ, w stronę Sepulveda, musiał przepychać się między innymi pojazdami. W rezultacie znalazł się dziesięć samochodów z tyłu. Pomyślał, że dobrze się stało i że nie będzie się nikomu rzucał w oczy.

27

– Znaleźliśmy się w kropce – rzekł O’Donnell.

– Trzeba spojrzeć faktom w oczy. Trop się urwał, nie mamy żadnych użytecznych informacji – dodała Neagley.

Zebrali się w sypialni Karli Dixon. Niegdysiejszym apartamencie Leonarda diCaprio. Łóżko zostało posłane, a Reacher i Dixon wzięli prysznic, ubrali się i wysuszyli włosy. Stali w odpowiedniej odległości od siebie. Na stoliku nocnym leżało siedem arkuszy i kalendarz. Nikt nie zaprzeczał, że chodziło o siedem ostatnich miesięcy. Z drugiej strony nikt nie uznał tej informacji za przydatną.

– Co robimy, szefie? – zapytała Dixon.

– Ogłaszam przerwę – zarządził Reacher. – Coś przeoczyliśmy. Nie myślimy jak należy. Powinniśmy zrobić sobie przerwę i wrócić do tego za jakiś czas.

– Nigdy nie robiliśmy przerw.

– Mieliśmy pięć dodatkowych par oczu.

***

Facet w ciemnoniebieskim garniturze powiedział do mikrofonu:

– Przeprowadzili się do Chateau Marmont. Jest ich teraz czworo. Przyjechała Karla Dixon. Wszyscy obecni. – Wysłuchał odpowiedzi szefa, wyobrażając sobie, jak ten wygładza krawat na koszuli.

***

Reacher wybrał się na samotny spacer w kierunku zachodniej części Sunset. Samotność była jego naturalnym stanem. Wyciągnął pieniądze z kieszeni i przeliczył. Pozostało niewiele. Wszedł do sklepu z pamiątkami i znalazł wieszak z przecenionymi koszulami. Kolekcja z minionego roku lub minionej dekady. Na jednym końcu wisiały niebieskie koszulki z białym wzorem, lśniące, z ręcznie wykonanego materiału. Szeroki kołnierzyk, krótki rękaw, obszyte krawędzie. Wybrał jedną z nich. Przypominała koszulę, w jakiej jego ojciec chadzał na kręgle w latach pięćdziesiątych. Tylko rozmiar był większy. Reacher był znacznie potężniejszy od swojego ojca. Znalazł lustro i przyłożył wieszak z koszulką pod brodę. Wyglądało na to, że będzie dobra. Uznał, że jest wystarczająco szeroka w ramionach. Krótki rękaw rozwiązywał problem polegający na znalezieniu koszuli o wystarczająco długich rękawach, aby pomieścić jego ręce, które przypominały kończyny goryla z tą różnicą, że były dłuższe i grubsze.

Po doliczeniu podatku cena koszulki sięgnęła niemal dwudziestu jeden dolarów. Reacher zapłacił facetowi przy kasie, a następnie odgryzł metkę i ściągnął starą koszulę, by zastąpić ją nową. Nie wsunął jej w spodnie, a jedynie wyrównał u dołu i poprawił rękawy. Po odpięciu górnego guzika leżała jak ulał. Rękawy mocno opinały bicepsy, jednak nie w stopniu, który tamowałby krążenie krwi.

– Macie tu śmietniczkę? – zapytał.

Facet wstał od kasy i po chwili wrócił z okrągłą metalową puszką z plastikowym workiem na śmieci.

– Czy w okolicy jest fryzjer?

– Dwie przecznice na północ – odparł sprzedawca. – Na wzgórzu. Czyścibut i fryzjer są obok spożywczego na rogu.

Reacher nie odpowiedział ani słowa.

– U wylotu Laurel Canyon – dodał sprzedawca tytułem wyjaśnienia.

***

W sklepie spożywczym sprzedawano piwo ze skrzynki z lodem i kawę z zamykanych na korek termosów. Reacher zamówił średnią czarną i usiadł w fotelu. Był to stary fotel fryzjerski pokryty czerwonym, upstrzonym cętkami winylem. W umywalce leżała brzytwa, a obok stało krzesło czyścibuta. Na krześle siedział szczupły facet w białym podkoszulku. Jego ramiona pokrywały liczne ślady po igle. Podniósł głowę i skoncentrował się, jakby próbował ocenić stojące przed nim wyzwanie.

– Niech zgadnę – powiedział – golenie i strzyżenie?

– Ile będzie razem? – zapytał Reacher.

– Osiem dolców – odparł tamten. Reacher zajrzał ponownie do kieszeni.

– Dziesięć, z kawą i czyszczeniem butów.

– Chyba dwanaście.

– Mam dziesiątaka. Facet wzruszył ramionami.