Выбрать главу

– Jesteśmy gliniarzami – wtrącił O’Donnell.

– Byliśmy.

– Żałuję, że nadal nimi nie jesteśmy. Człowiek nawet się teraz nie napoci.

– Musicie jechać – rzekł Reacher. – Nie chcę, abyście zostali w to zamieszani. Nie mamy dużo czasu. Wyjdźcie tak, aby zastępca szeryfa was nie widział. Złóżcie wizytę Angeli Franz. Znajdźcie klienta Franza. Wrócę do was, gdy tylko będę mógł.

Wypił ostatni łyk kawy i poszedł do swojego pokoju. Włożył do kieszeni składaną szczoteczkę do zębów, paszport, kartę bankomatową oraz osiemset dolców ukrył w torbie na garnitury O’Donnella. Podczas aresztowania giną różne rzeczy. Zjechał windą do holu. Usiadł w fotelu i czekał. Nie było potrzeby inscenizowania wielkiego dramatu, biegania po hotelowych korytarzach i tak dalej. Życie wypełnione pechem i kłopotami nauczyło go drugiej zasady: Zachowaj odrobinę godności.

Czekał.

Pół godziny. Godzinę. W holu były trzy poranne gazety. Przeczytał wszystkie. Słowo w słowo. Sport, reportaże, wstępniaki, rubrykę krajową i międzynarodową. Wiadomości gospodarcze. Opowieść o finansowym wpływie działalności Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego na sektor prywatny. Autor cytował kwotę siedmiu miliardów dolarów, o której wspomniała Neagley. Kupa forsy. Więcej zgarniały jedynie firmy zbrojeniowe. Pentagon dysponował większą kasą od kogokolwiek innego i w dalszym ciągu szastał nią jak obłąkany.

Półtorej godziny.

Nadal nic.

Reacher odłożył gazety, podszedł do drzwi i rozejrzał się. Jasne słońce, błękitne niebo, żadnego smogu. Lekki wiaterek kołysał egzotycznymi drzewami. Obok przesuwały się nawoskowane samochody, dostojne i błyszczące. Piękny dzień. Dwudziesty czwarty dzień, którego nie oglądał Calvin Franz. Prawie cztery tygodnie. Przypuszczalnie podobny los spotkał Tony’ego Swana oraz Jorge Sancheza i Manuela Orozco.

Ci, którzy to zrobili, już są martwi. Nie można wyrzucać moich przyjaciół z helikoptera i dalej żyć, aby o tym opowiadać.

Wyszedł na zewnątrz. Stanął całkowicie odsłonięty, jakby spodziewał się strzału snajpera. Mieli dość czasu, aby rozmieścić wokół hotelu cały oddział SWAT. Na ulicy panowała cisza. Nie dostrzegł żadnych zaparkowanych wozów, niewinnie wyglądających samochodów dostawczych z kwiaciarni czy ludzi oczekujących w kolejce przy budce telefonicznej. Żadnej inwigilacji. Skręcił w lewo, w Sunset i ponownie w lewo, w Laurei Canyon Boulevard. Szedł wolno, blisko żywopłotów i trawników. Odwrócił się ponownie, spoglądając na krętą drogę biegnącą za hotelem.

Brązowy crown vic pozostał daleko w tyle.

Stał zaparkowany przy przeciwległym krawężniku, samotny, odizolowany od innych pojazdów, w odległości stu metrów od hotelu. Cichy, nieruchomy, z wyłączonym silnikiem. Tak jak powiedział O’Donnell, przednia szyba po stronie pasażera została zasłonięta naprężoną torbą na śmieci. Kierowca siedział za kółkiem. Jakby nigdy nic. Nie poruszał się, co pewien czas odwracał tylko głowę to w jedną, to w drugą stronę. Spoglądał w lusterko wsteczne, patrzył przed siebie, rzucał okiem w lusterko boczne. Reacher zauważył błysk metalowej szyny umieszczonej na nosie.

Samochód sprawiał wrażenie zimnego, jakby nie pracował od wielu godzin.

Facet był sam. Obserwował i czekał.

Na co?

Reacher wykonał zwrot i wrócił do hotelu tą samą drogą. Poszedł do holu i usiadł w fotelu. Siedział tak, rozmyślając o nowej hipotezie, która zaczęła kiełkować w jego głowie.

„Zadzwoniła do mnie jego żona”, powiedziała Neagley.

„Czego chciała od ciebie żona Franza?”.

„Niczego – odparła Neagley. – Po prostu powiedziała, co się stało”.

Po prostu powiedziała, co się stało.

Charlie sięgający na palcach klamki. Reacher zapytał: „Czy możesz sam otwierać drzwi?”. Mały chłopiec odpowiedział: „Tak, mogę”.

Później: „Charlie, idź się pobawić”.

„Myślę, że coś przed nami ukrywasz”.

„Zwykłe koszty prowadzenia działalności”.

Reacher siedział w aksamitnym fotelu stojącym w holu Chateau Marmont, wiedząc, że ten, kto pierwszy wejdzie do środka – członkowie jego dawnego zespołu czy uzbrojeni po zęby zastępcy szeryfa – dowiedzie prawdziwości lub fałszywości jego przypuszczenia.

30

Pierwsi w drzwiach pojawili się członkowie jego dawnego zespołu lub ci, którzy z niego pozostali. Reszta. O’Donnell, Neagley i Dixon. Szybcy i niespokojni. Na jego widok zamarli z zaskoczenia. Pomachał im na powitanie.

– Nadal tu jesteś? – zapytał O’Donnell.

– Skądże, to złudzenie.

– Niezwykła sprawa.

– Co powiedziała Angela?

– Nic. Nie zna jego klientów.

– W jakim jest stanie?

– W takim jak kobieta, która niedawno straciła męża.

– Co sądzisz o Charliem?

– Miły dzieciak. Podobny do ojca. W pewnym sensie Franz ciągle żyje.

– Dlaczego jeszcze tu jesteś? – zapytała Dixon.

– To bardzo dobre pytanie – odparł Reacher.

– Znasz odpowiedź?

– Czy zastępca szeryfa nadal tu jest? Dixon skinęła głową.

– Widzieliśmy go z końca ulicy.

– Chodźmy na górę.

***

Poszli do pokoju Reachera i O’Donnella. Był to podwójny pokój, a więc nieco większy od pokoju Dixon. Reacher od razu wyciągnął pieniądze, paszport i kartę bankomatową z torby O’Donnella.

– Wygląda, że z nami zostaniesz – zauważył O’Donnell.

– Faktycznie. – Reacher skinął głową.

– Dlaczego?

– Ponieważ Charlie sam otworzył drzwi.

– Co z tego wynika?

– Odnoszę wrażenie, że Angela jest bardzo dobrą mamą. W najgorszym razie, normalną. Charlie był czysty, nakarmiony, ładnie ubrany, spokojny, zadbany i dopilnowany. Na tej podstawie wnioskuję, że Angela jest dobrą matką. Mimo to pozwoliła, aby dziecko otworzyło drzwi dwójce nieznajomych.

– Niedawno dowiedziała się o śmierci męża – rzekła Dixon. – Może była w szoku.

– Wręcz przeciwnie. Jej mąż zginął ponad trzy tygodnie temu. Sądzę, że doszła już trochę do siebie po jego śmierci. Teraz przylgnęła do Charliego silniej niż kiedyś, został jej tylko on. Mimo to pozwoliła dziecku otworzyć drzwi, a później poprosiła, aby wyszedł się pobawić. Nie kazała mu pójść do swojego pokoju. Kazała mu wyjść na zewnątrz. W Santa Monica? W domu położonym przy ruchliwej ulicy? Dlaczego tak się zachowała?

– Nie mam pojęcia.

– Ponieważ wiedziała, że chłopak był bezpieczny.

– Skąd?

– Wiedziała, że zastępca szeryfa obserwuje dom.

– Tak sądzisz?

– Dlaczego zadzwoniła do Neagley dopiero po dwóch tygodniach?

– Była w szoku – powtórzyła Dixon.

– Niewykluczone – przytaknął Reacher. – Albo uczyniła to z innego powodu. Może w ogóle nie zamierzała do nas dzwonić. Uważała, że należymy do zamierzchłej przeszłości. Wolała obecne życie Franza. Dlatego że sama je tworzyła. My byliśmy symbolem starych złych czasów – twardych, niebezpiecznych, prostackich. Myślę, że odnosiła się do jego przeszłości z dezaprobatą. Może nawet z pewną dozą zazdrości.

– Zgadzam się – powiedziała Neagley. – Odniosłam podobne wrażenie.

– W takim razie dlaczego zadzwoniła?

– Nie wiem.

– Postaw się na miejscu zastępców szeryfa. Mały posterunek, ograniczone zasoby. Znaleźli zwłoki na pustyni, zidentyfikowali je i wprawili machinę w ruch. Postępowali zgodnie z przepisami. Najpierw sporządzili psychologiczny profil ofiary. W międzyczasie dowiedzieli się, że facet należał do specjalnej wojskowej grupy śledczej. Odkryli, że wszyscy starzy kumple z wyjątkiem jednego nadal pracują.